Rozdział 16

Trochę poważnie i wreszcie wyjaśnią się pewne sprawy.

Louis patrzył w milczeniu jak Harry próbuje utrzymać równowagę. Nie podobało mu się w jaki sposób i Anna i Harry zachowują się na wspomnienie ich imion. A że był ciekawską osobą za swój cel obrał dowiedzenie się co łączyło tę dwójkę. 

Jak widać starszy mężczyzna pogrążył się w swoich marzeniach bo całą drogę do kuchni przebyli w milczeniu. Gdy tam dotarli Harry delikatnie odstawił Louisa na ziemię i zaczął po kolei przeglądać szafki. 

W tym czasie drugi przypatrywał mu się uważnie próbując zobaczyć jakąś zmianę w jego zachowaniu. W końcu Harry natrafił na odpowiednią szafkę i wyciągnął z niej maść na stłuczenia i wodę utlenioną. 

W ciszy podszedł do Louisa i szeptem poprosił, by się obrócił. Nadal w milczeniu odkaził rany szatyna i potem nasmarował wszystkie siniaki maścią. 

- Powinieneś założyć teraz bokserki. Nie będę bandażować ci tyłka - zachichotał. 

- Rzeczywiście, to było by dziwne- zaśmiał się miękko.- Czy mogę zadać ci pytanie, tatusiu?

- Cokolwiek chcesz, Lou.

- Co łączyło cię z Anną?

- Kolejne pytanie- zbył go szybko.

- Kim była dla ciebie Anna?- ciągnął dalej.

- Czemu cię to interesuje, maluchu? Teraz jesteś ty- pogłaskał Louisa po policzku.

- Teraz? Czyli przede mną była Anna... Tak?

- To teraz nie ważne- Louis patrzył jak jego oczy smutnieją odrobinę. 

- Ona była twoją uległą, czy byłeś z nią w normalnym związku?- niebieskooki zapytał cicho.

- Była uległą. O-ona jest pierwszą i ostatnią osobą, którą kiedykolwiek pokocham- Harry odciągnął swoją dłoń i odszedł kilka kroków.- Jesteś pierwszą osobą, której się do tego przyznałem, wiesz?  

Louis nie mógł nic na to poradzić, ale na pierwsze słowa bruneta zrobiło mu się zwyczajnie przykro. 

- Jest jeszcze coś co chciałbyś z siebie wyrzucić?

- Ja spieprzyłem wszystko, Louis. Byłem tak zgorzkniałym dupkiem bojącym się przyznać do swoich uczuć, że wolałem się ich pozbyć... Wolałem się jej pozbyć. Kiedy uświadomiłem sobie co zrobiłem było za późno. 

- Co zrobiłeś, Harry?

[wspomnienia Harry'ego]

Leżeliśmy razem na kanapie, a w telewizji leciała jakaś głupia komedia. Za oknem wichura i ulewa z minuty na minutę przybierały na sile. 

Popatrzyłem w dół i odgarnąłem blond włosy z gładkiego czoła dziewczyny. Po chwili złożyłem na nim pocałunek, a Anna uniosła na mnie swoje błękitne spojrzenie. Uśmiechnąłem się do niej leniwie. Odwzajemniła to, ale po chwili spoważniała.

- T-tatusiu... Muszę ci o czymś powiedzieć. 

- Słucham kruszynko- wsadziłem nos w jej włosy.

- J-ja... Zakochałam się w tobie, tatusiu.

Moje ciało skostniało. Gdy w pełni dotarło do mnie co wypadło z ust blondynki jak oparzony odskoczyłem od niej i stanąłem na równe nogi. 

W moim wnętrzu odbywała się jeszcze większa burza niż za oknem. Chciałem się cieszyć, na prawdę. Wiedziałem, że ja też przepadłem dla tych błękitnych oczu, szerokiego uśmiechu i delikatnej sylwetki. Ale nie tak się umawialiśmy.

- C-coś ty powiedziała?

- Że Cię kocham- potwierdziła niepewnie.

- Żartujesz sobie? W umowie było wyraźnie napisane, że NIE MOŻESZ!

- A-ale nie jestem w stanie panować nad moimi uczuciami, Harry. Proszę, przemyśl to...- wstała i wykonała krok w moją stronę.

Cofnąłem się. 

- Nie dotykaj mnie! Myślałaś, że ja też coś do ciebie czuje?- powiedziałem prześmiewczo w środku zwijając się z poczucia winy. Ale taka była umowa. Umów się nie łamie. 

Patrzyłem jak jej oczy zaczynają się szklić.

- Byłaś którąś z kolei. Jak nie ty, znajdzie się ktoś inny! 

- N-nie mów tak...- po jej policzku spłynęła pierwsza łza.

- To mój dom, będę mówić jak chcę! A teraz wynoś się stąd!

- N-nie. Nie wygonisz mnie- popatrzyła się na mnie przerażona.

- Zrobię to. Wynoś się stąd! 

Chwyciłem ją za nadgarstek i zaciągnąłem do przedpokoju.

- N-nie. P-proszę! N-nie mam się gdzie p-podziać!

- Na pewno zapracujesz na jedną noc. W twoim zawodzie to nie problem- zmierzyłem ją wzrokiem od góry do dołu.

- O czym ty m-mówisz?

- Jesteś dziwką. Pierwszy lepszy-

Moją wypowiedź przerwał głośny szloch Anny. 

- Wyjdź- splotłem swoje  dłonie za plecami i ścisnąłem je mocno.

Dziewczyna nadal stała w miejscu i patrzyła na mnie.

- Powiedziałem. Wyjdź!- chwyciłem ją ponownie za ramię i otworzyłem na oścież drzwi.

- N-nie, proszę! Nie możesz mnie wyrzucić! Harry, proszę! Ja jestem w-

Jej słowa zagłuszył huk zatrzaskiwanych za nią drzwi. Można było się zdawać, że odbijał się on w domu przez najbliższe kilka godzin wyciskając ze mnie jeszcze więcej łez i bólu.

[koniec wspomnień Harry'ego]

- Wtedy płakałem pierwszy raz odkąd miałem 11 lat.

- Oh... Harry. Nie sądziłem, że-

- Że jestem taki głupi?- obrócił głowę w moim kierunku nadal będąc obróconym w kierunku okna.- Ja też nie. 

- Nie próbowałeś jej odzyskać?

- Nie. Nie zasługuję na nią. Zapewne już zauważyłeś jak dobrą osobą jest- uśmiechnął się leniwie.

Potwierdziłem skinięciem głowy. Nie spodziewałem się, że Harry ma także taką stronę. Wydawał się teraz taki kruchy, a godzinę temu bałem się, że zatłucze mnie na śmierć. 

Stałem na środku kuchni, kiedy nagle, zupełnie bez przyczyny w mojej głowie wszystko wpasowało się na swoje miejsce i kliknęło. 

[ pochyłymi wspomnienia Louisa, a pogrubionymi Harry' ego] [kluczowe wątki podkreślone]

 -Jakie wydarzenia, Malik?- można było usłyszeć jak dziewczyna się denerwuje.- Wyrzucił mnie z domu na zbity pysk w środku burzy! To nazywasz miłością?!

Za oknem wichura i ulewa z minuty na minutę przybierały na sile. 

- To nie tak.

- A jak?- wysyczała.

- On nigdy nikogo nie kochał oprócz swojej matki! Wystraszył się tego.

- Dlatego zostawił ciężarną kobietę bez pieniędzy, bez mieszkania? Miałam tylko jego i kruszynę pod moim sercem, którą i t-tak strac-ciłam tego s-samego dnia...

 - N-nie, proszę! Nie możesz mnie wyrzucić! Harry, proszę! Ja jestem w-  

- O mój Boże!- zakryłem sobie usta dłonią. 

- Co się stało, Louis?- obrócił się do mnie i podszedł.

- O-ona, o-ona...

- Co ona?

Popatrzyłem w zielone oczy. Desperacja biła od nich na kilometr. 

- Powiedz mi co wiesz, Louis- chwycił mnie za obydwa ramiona i potrząsnął delikatnie.

- J-ja...

Nie mogłem mu tego zrobić. Gdyby się dowiedział, że Anna była z nim w ciąży i potem ją straciła załamałby się jeszcze bardziej. 

- Nic, to nic.

- Jesteś tego pewny?

- Tak. p-po prostu- patrzyłem wszędzie tylko nie na niego szukając jakiejś wymówki.

- Wyduś to z siebie.

- Ona jest teraz z Zaynem.- powiedziałem pierwsze co mi przyniosła ślina na język i od razu się za to skarciłem.

Harry pokręcił głową i zaśmiał się.

- Nie jest- uniósł na mnie spojrzenie pociągając nosem. 

- Ale ja słyszałem jak.. Jak oni wyznają sobie miłość!

- To prawda. Ale nie są w związku.- uśmiechnąłem się na to, nie będę musiał łamać blond serduszka.- Łączy ich bardzo silna więź. Zayn pomógł jej się podnieść po... zerwaniu naszej umowy- chrząknął.- Są jak papużki nierozłączki, mieszkają razem.

- To dobrze... Zgaduję.

- Tak, to bardzo dobrze. Mam pewność, że ma oparcie. 

Staliśmy chwilę na przeciwko siebie mierząc się spojrzeniami i układając myśli  w głowie. 

- Powinniśmy już wracać do łóżka - Harry powiedział i odgarnął mi grzywkę z czoła.

- Tak, dużo się dzisiaj wydarzyło.


Mam nadzieję, że wszystko zrozumieliście. ;) W następnym rozdziale Ziall ;D Mam także malutką prośbę. Czy byłby ktoś chętny na zrobienie okładki? Ponieważ ta obecna straszy :''') 




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top