Rozdział 11
!Ważne informacje!
1) Piszę także tutaj, że zawieszam "Only miss you when I'm breathing" na czas ukończenia "Indomitable". Zaczynanie dwóch ff naraz był bardzo głupim pomysłem, jak na niedoświadczoną "pisarkę". Więc, przepraszam :(
2) Ostatnio pewna osoba zwróciła mi uwagę na błędy interpunkcyjne i ortograficzne, więc szukam bety. Proszę o kontakt w wiadomościach prywatnych ;)
3) Trzecie i jak myślę najważniejsze. Głosowanie wygrał Ziall, więc proszę bardzo! :D
- Lou! Kochanie! Gdzie je- O mój Boże! Dziecko!
Jęknąłem przeciągle i zamrugałem oczami. Moje ciało było w dziwnej pozycji, a wszystkie kończyny powykręcane pod dziwnymi kątami. Rozejrzałem się dookoła, według mojego jeszcze nierozbudzonego mózgu leżałem na kanapie u siebie w salonie. Spojrzałem w górę i zauważyłem nad sobą Marię, która kręciła się dziwnie i miała zasłonięte oczy dłonią.
- Co się stało?- skrzywiłem się na nieprzyjemne brzmienie mojego głosu.
Oblizałem językiem moje spękane wargi.
- Jak to co się stało? Jesteś goły! I coś ty tutaj robił?!
Zmarszczyłem brwi, ale kiedy dotarło do mnie co powiedziała usiadłem gwałtownie, czego po chwili pożałowały wszystkie kręgi mojego kręgosłupa. Wziąłem pierwszą lepszą poduszkę i zasłoniłem krocze. Niestety jak się okazało kremowa poduszka była cała w zaschniętej spermie. Odrzuciłem ją i wziąłem kolejną, która odsłoniła pod sobą dildo. Zaśmiałem się nerwowo, a kobieta patrzyła tylko tępo na coraz to nowsze odkrycia. W końcu zagarnąłem koc z oparcia, który także miał na sobie resztki mojego nasienia i nakryłem się nim cały.
- M-mój Boże... Ja pójdę po prostu do kuchni i zrobię ci śniadanie- wyjąkała cała blada i odeszła w ekspresowym tempie, jak na swój wiek.
Wywróciłem oczami i krzyknąłem tłumiąc hałas w obiciu kanapy. Nie spojrzę jej już w oczy! Rozejrzałem się jeszcze raz dookoła. Na stoliku przed kanapą stał otwarty laptop, a część kanapy i poduszki były brudne lub częściowo poplamione moją spermą. Jezu... Nigdy więcej. Powiedzmy, że wczorajszy sexting wymknął się trochę z pod kontroli. Wiadomości już nie starczały, więc postanowiliśmy przenieść się na Skype. Salon był jedynym pomieszczeniem, w którym panował względny porządek co skutkowało moje szybkie przeniesienie się w to miejsce. Po kilku orgazmach byłem tak wyczerpany, że usnąłem pewnie nawet nie zakańczając rozmowy z Harry'm i nie czyszcząc się. Wypuściłem głośno powietrze przez nos. Przynajmniej zadowoliłem mojego tatusia, on także doszedł wiele razy. I cóż, nikt nie musi wiedzieć, że doszedłem pierwszy raz tylko na widok Harry'ego z opuszczonymi bokserkami i jego wielkim,, ociekającym kutasem. Przeciągnąłem się i owijając się kocem jak kokonem poszedłem do łazienki, by wziąć prysznic. Zaraz kiedy zamknąłem za sobą drzwi zrzuciłem koc i wrzuciłem go od razu do pralki. Znowu nagi wszedłem do kabiny i odkręciłem kurek, dzięki czemu w tym samym momencie zaczęła na mnie spadać letnia woda. Wylałem na otwartą dłoń płyn o zapachu lawendy i dokładnie wtarłem go w swoje ciało. Po spłukaniu piany zamknąłem oczy i rozluźniłem się.
- Tak, kochanie. Robisz to tak dobrze... Nabijaj się na swoje paluszki wyobrażając sobie, że to fiut twoje tatusia. Uh, jestem j-już blisko- Harry sapał pociągając mało delikatnie swojego penisa.
- Tat-tku!- zapłakałem.
- Wiem, że jesteś już wyczerpany, kruszyno... A-ale zrób to dla mnie. Patrz, patrz d-do jakiego stanu mnie doprowadzasz.
Spojrzałem na ekran laptopa i rzeczywiście, jego loki były poplątane. Z jego czoła spływała już kolejna kropla pot, oczy błyszczały prawie całe czarne, a usta były sine od stałego przygryzania. On wyglądał jak seks. Nabiłem się mocniej na moje już pomarszczone od wilgoci palce i doszedłem krzycząc głośno. Jak zza mgły doszedł do mnie jęk szczytującego Harry' ego.
Zacisnąłem mocniej powieki i podkręciłem temperaturę wody sprawiając, że cała łazienka była spowita w kłębach pary.
- Muszę tak, tatusiu?- wysapałem wypinając się tyłem do kamery.
- Tak, nawet sobie nie wyobrażasz jak dobrze wyglądasz. Taki chętny i otwarty specjalnie dla mnie... Już nie mogę się doczekać gdy będę mógł pieprzyć twoją ciasną dziurkę ściskając cię mocno za biodra...
Chwila, czy moje wspomnienia przyjęły realną formę? Obróciłem się gwałtownie napotykając twardy tors Harry' ego za sobą. Jego dłonie trzymały pewnie moje biodra, a jego loki oklapły odrobinę od wilgoci.
- Dzień dobry, kochanie- uśmiechnął się i złożył delikatny pocałunek na moich ustach.
Zaskoczony i uradowany oddałem pieszczotę o wiele mocniej. Objąłem mocno jego pierś i przyciągnąłem bliżej. Poczułem jak uśmiecha się przez pocałunek.
- Dzień dobry, tatku. Jak poranek?
- Teraz o sto razy lepszy- wymruczał i znowu pocałował mnie przyciskając mnie do ściany i wypychając biodra i-
- Oh!- odchyliłem głowę do tyłu.
Brunet wszedł pod strumień wody i zaczął miarowo pocierać o siebie nasze krocza. By zagłuszyć mój jęk wbiłem się w jego usta. Jak zwykle przy tej czynności przez moje ciało przeszedł prąd podniecenia. Harry chwycił mnie za pupę i podniósł do góry, ja dla zachowania równowagi oplotłem go nogami w pasie. Zaczął ugniatać moje pośladki wbijając w nie paznokcie, na co jęczałem jak dziwka... Którą tak w sumie jestem. Na tą myśl automatycznie mój zapał przygasł, ale nie na długo, bo po chwili Styles wsadził od razu dwa palce w moją dziurkę.
- Jeszcze luźny, po wczoraj- wysyczał mi do ucha i dołożył kolejny palec.
Zapłakałem żałośnie, bo sprawiało mi to ból. Jednak milczałem, nie wiedziałem jaki jest Harry. Zacząłem szarżować biodrami, by pozbyć się choć odrobiny bólu. Pomagało. Wbiłem paznokcie mocno w jego bicepsy, na co zasyczał.
- Co się dzieje?- zapytał zaprzestając swoich ruchów.
Obróciłem twarz w bok, patrząc na wszystko tylko nie na niego. Położył delikatnie dłoń na moim policzku i obrócił mnie w swoją stronę.
- Kochanie, czy sprawia ci to ból?- wyszeptał nie zwracając uwagi na wodę płynącą po jego twarzy.
Pokiwałem niepewnie głową.
- Masz mi mówić o takich rzeczach. Ma być nam obu przyjemnie, tak?
- Mhm...
- Schodź kochanie- klepnął mój pośladek.
Rozplątałem nogi i kładąc jedną po drugiej stanąłem stabilnie. Zachwiałem się delikatnie, ale Harry podtrzymał mnie za łokieć.
- Umyłeś się już, szkrabie?- wymruczał głaskając mnie po ramionach.
- Tak, jeszcze tylko włosy.
- Pomogę ci- powiedział schylając się po szampon.
Wylał go na otwartą dłoń i po lekkim potarciu go w dłoniach zanurzył je w moich mokrych włosach. Masował moją czaszkę krągłymi ruchami, na co zamruczałem jak kot.
- Och, kochanie- zaśmiał się.- Podoba ci się?
- Tak, rób tak dalej...
Przyspieszył trochę ruchy i zaczął pociągać za niektóre kosmyki. Po chwili popchnął mnie delikatnie, tak bym był pod strumieniem wody. Odchylił moją głowę do tyłu, tak żeby piana nie wleciała mi do oczu. Poczochrał mi włosy, sprawiając że ostatnie resztki szamponu spłynęły najpierw po moim ciele, a potem do dopływu.
- Gotowy?- przechylił głowę, przez co wyglądał jak mały szczeniak.
- Tak, możemy wyjść.
Zakręciłem wodę i odsunąłem przesuwane drzwi od prysznica. Postawiłem obydwie stopy na kosmatym dywanie i owinąłem ręcznik dookoła moich bioder. Podszedłem do szafki, na której leżały porzucone ubrania Harry' ego i wyciągnąłem z niej ręcznik także dla niego. Obróciłem się spodziewając się, że także stoi na dywaniku, kiedy on nadal stał w kabinie. Po chwili do moich uszu dotarły ciche sapania i jęki. Podszedłem zaciekawiony bliżej i moim oczom ukazał się Harry, obciągający sobie, tak po prostu. Spojrzałem niżej i zobaczyłem jego ogromnego, zaczerwienionego penisa z ociekającą główką. Widać było, że chce dojść szybko więc jego ruchy były niedbałe, prawie że bolące. Opuściłem ręcznik i wszedłem z powrotem do kabiny.
- Pomogę ci z tym, tatusiu- wyszeptałem do jego ucha po czym opadłem na kolana.
- Louis, nie m-musisz.
Położyłem palec na swoich ustach, próbując przekazać mu żeby się po prostu zamknął. Nachyliłem się i złożyłem delikatny pocałunek na jego ociekającej główce. Wystawiłem koniuszek języka i chwytając go w dłoń oblizałem go od jąder do czubka. Harry wplótł dłonie w moje włosy i pociągnął za nie sapiąc głośno.
- Nie drocz się ze mną!-warknął.
Rozchyliłem wargi i nawet nie zdążyłem wykonać żadnego ruchu, kiedy Harry wepchnął głęboko swojego kutasa w moje gardło. Moje oczy zaszkliły się, ale zwalczając odruch wymiotny rozluźniłem gardło i wziąłem go do końca.
- Uh! K-kochanie...
Zacząłem poruszać głową i nie wiedząc co zrobić z moimi rękoma oparłem je na jego biodrach. Z każdym słodkim jękiem wydobywającym się z jego ust przyspieszałem ruchy głową walcząc z odruchem wymiotnym, bo jednak miał te swoje "kilka" centymetrów. Co chwila jego biodra wysuwały się do przodu więc kiedy przyzwyczaiłem się do jego rozmiaru popatrzyłem na niego z dołu i dałem mu znak, by pieprzył moje usta. On tylko warknął i odsunął moją głowę od swojego członka. Zdziwiłem się, ale zaraz potem wbił się mocno w moje gardło i od razu zaczął się szybko poruszać. Z moich oczu zaczęły wypływać łzy, których nie próbowałem zatrzymać. Wbijał się we mnie w bezlitośnie szybkim tempie. Co chwile mój nos zderzał się z jego włosami łonowymi, a on mamrotał coś niewyraźnie pod nosem.
- J-jestem już blisko, chłop-pczyku- jęknął.
By przyspieszyć jego orgazm i go wzmocnić sięgnąłem dłonią do jego jąder i zacząłem je obracać w dłoniach. Dodatkowo przyłożyłem język do jego podstawy. W moich ustach zaczęło zbierać się coraz więcej słonej cieczy i w końcu, po kilku pchnięciach skończył.
- LOUIS!- krzyknął głośno wystrzelając w moich ustach.
Z głośnym, obscenicznym mlaskiem wysunąłem jego penisa z buzi i resztki jego spermy, której nie zdołałem połknąć wypłynęły z kącików moich ust. Podciągnąłem się z klęczek i od razu zostałem pociągnięty w kierunku Harry' ego przez niego samego. Patrząc mi prosto w oczy wysunął swój język i zlizał swoje nasienie z mojej twarzy. Zaskomlałem na to cicho, bo kurwa! To było seksowne.
- Byłeś niesamowity, brzdącu...
- Dziękuję, tatku.
Niall POV
- Witaj, kochanie!- oparłem się nonszalancko o blat podwyższenia.
- Dzień dobry! W czym mogę pomóc?
- Co ty taka spięta? Zobacz jaki mamy piękny dzień!- wskazałem dłonią na ogromne okno za moimi plecami.
- Tak... Cóż, jest urokliwa- skrzywiła się patrząc za okno.
Odwróciłem się i zobaczyłem jak o okno uderzają ogromne krople deszczu, a na horyzoncie błyska. No w sumie z tego powodu jestem teraz przemoczony...
- Tak, wybacz- zaśmiałem się nerwowo.
- W czym mogę Panu pomóc?
- Jaki tam Pan!- machnąłem lekceważąco ręką.- Jestem Niall. Niall Horan, złotko.
- W takim razie Niall, w czym mogę Ci pomóc?- uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Szukam Louisa Tomlinsona, podobno tu pracuje.
- Owszem, a kim jesteś?
- Niall, tak jak już mówiłem.
- Kim jesteś dla Louisa?
- Jego najlepszym przyjacielem od czasów gdy sraliśmy jeszcze w gacie- uśmiechnąłem się uwodzicielsko, co chyba nie podziałało, bo dziewczyna zrobiła skwaszoną minę.
- Nie wyglądasz groźnie, więc cię wpuszczę. Przez te wielkie szklane drzwi, o tam, a potem 6 drzwi po lewej.
- Dziękuję yy..- zaciąłem się.
- Sophie, Sophie Smith, złotko- mrugnęła do mnie, już ją lubię.
Uśmiechnąłem się do niej w podzięce i poszedłem w kierunku szklanych drzwi, które pociągnąłem w swoją stronę, ale się nie otworzyły. Spróbowałem jeszcze raz, ale nie otworzyły się jak wcześniej.
- Hmm...- zamyśliłem się.- Sophie! Te drzwi nie działają!
Spojrzała na mnie zza kontuaru i zaśmiała się cicho.
- Próbowałeś je popchnąć?
- Ach tak! W-wiedziałem to od początku, po prostu... Chciałem cię nabrać.
- Naturalnie.
Popchnąłem drzwi, tak że prawie wypadły z zawiasów i wszedłem pewnym krokiem do środka. Wszyscy patrzyli na mnie zaciekawieni, na co ja uśmiechnąłem się z wyższością. Niall Horan idzie, dziwki! Nadal patrzyłem na wszystkich, kiedy wpadłem na kogoś i przewróciłem się na podłogę pociągając go za sobą. W tym samym momencie w całym biurze zapanowała głucha cisza. Spojrzałem nad siebie. Czy jestem w niebie, zrobionym z czekolady? Bo właśnie taki kolor miały oczy nade mną. Patrzyłem się w nie bez opamiętania, ale najwyraźniej właścicielowi to nie przeszkadzało, bo tak samo jak ja leżał nieruchomo. Oczy pięknie błyszczały, a ich kolor prawie zlewał się ze źrenicami. Po chwili do mojego nosa dotarł słodki, męski zapach, na co przymknąłem oczy delektując się nim. To najwyraźniej podziałało na osobę nade mną, bo podniosła się szybko i nietaktownie. Ja leżałem nadal jak rozgwiazda na podłodze.
- Czy wszystko dobrze?- usłyszałem głos, chwila znam go.
Spojrzałem w górę, stał tam Zayn z założonymi rękami na biodra. Lekko wystraszony podskoczyłem na równe nogi i wygładziłem swoje spodnie.
- Z-zayn... Co ty tu robisz?
- Pracuję, jestem tutaj wicedyrektorem.
- Aha... Fajnie...
- Tak, podejrzewam, że tak jest- omiótł moją twarz spojrzeniem, przez co poczułem się niezręcznie.
Staliśmy chwilę w milczeniu, co zdarzało mi się bardzo rzadko, kiedy postanowiłem ją przerwać.
- Masz ładne oczy, jak czekolada- palnąłem.
- Twoje także są pię- Znaczy się... Są okey- zarumienił się uroczo... Chwila co?!
- Dzięki, tak myślę.. Ja już idę... Miło było spotkać, czy coś- wymamrotałem i wyminąłem go szybko.
Do moich nozdrzy znowu dostał się ten zapach, który otumaniał mnie i sprawił, że w moim żołądku coś zatrzepotało. To pewnie ta nieświeża, odgrzewana pizza z rana. Tak, to na pewno to. Szedłem nadal przed siebie co chwila w głowie odtwarzając kolor oczu Zayna. Były jedyne w swoim rodzaju, wyjątkowe. Jak gorąca czekolada z piankami. Mój Boże, jeszcze nikt nigdy nie zasłużył na to by porównywać go do jedzenia. Muszę przestać, to chłopak!
- Cztery, pięć- odliczałem drzwi.- I sześć!
Sięgnąłem do złotej gałki i już miałem owinąć wokół niej dłoń, gdy ktoś całkiem mocno popchnął je od środka.
Drzwi uderzyły mnie bardzo boleśnie w czoło i odrzuciły do tyłu. Znowu leżałem na plecach. Nade mną pojawił się jakiś chłopak i zaczął mi machać dłonią przed oczami i coś mówić, ale ja nie słuchałem. Odpłynąłem myśląc o oczach w kolorze czekolady...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top