Rozdział 10

Jak szybko! Aż się sama zdziwiłam ;) Chciałabym poinformować wszystkich, a szczególnie @Darrrow (bo mam piękne okładki dzięki tobie, a ich na razie nie wykorzystałam przez co strasznie się głupio czuję, przepraszam), że za niedługo na moim profilu pojawi się one shot o Larry'm ;) (oczywiście z super okładką od @Darrrow). Będzie całkiem długi (jak na mnie) bo ok. 20 tys. słów... Nie wiem czy ktokolwiek będzie chciał to przeczytać, ale... ZAPRASZAM JUŻ NA ROZDZIAŁ <3 

PS1: Ten rozdział jest bardzo ważny i prosiłabym żebyście się skupili czytając go :D

PS2: Proszę poniżej wymienionych Państwa: @emiliusz1405 (to ty?), Pana S. (który jest takim tchórzem, że nie założył konta) oraz Panią P. (której loginu nie znam) aby nie śmiali się z nowej postaci i wszystkiego co z nią związane. Luv u <3

PS3: W TYM ROZDZIALE ZNAJDUJĄ ZDJĘCIA, KTÓRE MOGĄ OBRZYDZIĆ NIEKTÓRE OSOBY! WIEM, ŻE MAŁO OSÓB ZWRACA NA TO UWAGĘ, ALE I TAK WOLĘ NAPISAĆ ;)

Po dosyć długiej drodze, jak się okazało na obrzeża miasta byliśmy na parkingu pod nowocześnie wyglądającym budynkiem. Szkło zajmowało całkiem dużą ilość jego powierzchni. Wyszedłem z auta i naciągnąłem rękawiczki na swoje drobne dłonie. Harry dopiero po chwili zrobił to samo, tylko ze skwaszoną miną. Nadal. Obszedł auto i z bagażnika wyciągnął sportową torbę, którą zarzucił na ramię. Potem chwycił mnie za odzianą rękawiczką dłoń i pociągnął delikatnie w stronę budynku. 

- Czy dostanę jakieś buty?- zapytałem.

- Tak, zadbałem o to wcześniej- uśmiechnął się delikatnie.

Co on taki melancholijny się nagle zrobił? Harry pchnął drzwi i weszliśmy do ogromnego pomieszczenia pełnego schodów i... niczego innego. Wnętrze było urządzone w dwóch barwach, czarnym i rażąco w oczy limonkowym. Aż pachniało nowością. Całkiem dużo ludzi kręciło się tu i tam, ale nie było tłumu. Dziwne, dzisiaj była prawie idealna pogoda na golfa. Świeciło słońce, a wiatr był słaby, prawie że niewyczuwalny. Może mało ludzi wiedziało jeszcze o tym ośrodku. Nie wiem , ja się na tym nie znam. To Niall gra  w golfa, ja tylko czasami towarzyszę. Weszliśmy jednymi z schodów na piętro i skręciliśmy korytarzem w prawo. Szliśmy chwilę za ręce, kiedy usłyszałem za nami stukot szpilek. Raz szybszy, a raz wolniejszy, jakby ktoś się wahał czy podejść bliżej. W końcu stukot przybrał stałego, całkiem szybkiego tempa i koło nas nagle pojawiła się zgrabna, blondynka. 

- P-panie Styles...- odchrząknęła.

Harry podniósł głowę i poczułem jak nagle mocniej ściska moją dłoń.

- Co ty tu robisz?

To oni się znają? Obejrzałem dokładniej dziewczynę, a raczej już młodą kobietę. Na pewno była młodsza ode mnie. Jej nogi, na wysokich szpilkach drżały z nerwów  i co chwilę poprawiała górę swojej czarnej, przylegającej spódnicy. Na jej piersiach spoczywała luźna, biała bluzka z "kokardą" przy szyi. Szyję miała smukłą, a nad nią... Była śliczna, piękna. Pełne, różowe wargi przygryzała delikatnie, jej mały nosek był lekko zmarszczony. Na nim spoczywały oprawki delikatnie brązowych okularów, które otaczały głębokie, hipnotyzujące niebieskie oczy z żółtymi plamkami przy źrenicach. Jej twarz miała przyjemny dla oka smukły kształt. Cerę odrobinę ciemniejszą, niż przeciętna brytyjka, która idealnie się komponowała się z jej ciemnymi blond włosami zakręconymi delikatnie przy końcach. Z zamyślenia wyrwał mnie jej płynny, jak rozpuszczona czekolada głos.

- J-ja pracuję t-tu teraz...- powiedziała nie patrząc żadnemu z nas w oczy. 

- Ach, tak?

- Musiałam mieć jakiś stały dochód po tym jak zerwałeś um- Znaczy...Zayn mi pomógł. Rozumiesz, prawda?

- Tak, rozumiem- patrzył na nią z tym czymś w oczach, co było by w stanie rozpuścić największy lodowiec tego świata.

- Mmm... Ty musisz być Louis, prawda?- uśmiechnęła się do mnie, ukazując swój.. jeden dołeczek? 

- Tak, to ja... A ty? Wątpię byśmy mieli okazję poznać wcześniej- podrapałem się po karku.

- Masz rację, Anna Lynx- wysunęła swoją dłoń w moją stronę.

Potrząsnąłem nią i uśmiechnąłem się do niej. Jej wzrok po sekundzie spoczął ponownie na Harry'm. Obydwoje patrzyli na siebie w ciszy nie zwracając uwagi na nic innego. Poczułem się lekko skrępowany, więc postanowiłem to przerwać.

- Nie mieliśmy gdzieś iść, Harry?- oderwał widać było, że niechętnie spojrzenie od Ann i spojrzał na mnie.

Kiedy dotarło do niego co powiedziałem, zezłościł się.

- Nie przejmuj się, Louis. M-możesz- jej głos załamał się niebezpiecznie.- Możesz nazywać go przy m-mnie tak jak powinieneś- spuściła głowę.

Spojrzałem na nią zdziwiony, skąd ona to wie? Zerknąłem z powrotem na Harry' ego, który patrzył na mnie z irytacją.

- Posłuchaj jej.

- Przepraszam, tatusiu- z tym słowem wychodzącym z moich ust usłyszałem jak pod blondynką uginają się nogi i w ostatniej chwili łapie się barierki.

Harry jakby w ogóle mnie ignorując wychylił się do niej i już chciał ją podtrzymać, kiedy ona wysunęła obydwie dłonie przed siebie w geście zatrzymania.

- Nie dotykaj mnie!- podniosła delikatnie głos,a w oczach Harry' ego było widać czysty smutek.

Co tu się dzieje? Co jest lub było między nimi? Czy to ta ona, o której Zayn tak często wspomina?

- Myślę, że powinniście już iść... Nie powinnam się tu w ogóle znaleźć.- mówiła wstając na nogi i otrzepując swoją spódnicę.- W ogóle przesyłki już leżą u Pana na biurku. Do widzenia, Panie Styles... I tobie też, Louis- uśmiechnęła się krzywo i odeszła.

Patrzyłem za nią zauważając, że jej ramiona drżą.  Styles także śledził ją wzrokiem, nadal nie przestając patrzeć w  jedno miejsce, gdy zniknęła z naszego punktu widzenia. 

- Czy wszystko dobrze, tatusiu?- spróbowałem go trochę udobruchać. 

Przybliżyłem się do niego i ścisnąłem jego biceps. Jego wzrok powoli przejechał na mnie i mogłem podziwiać jego piękne, szmaragdowe oczy, z którymi nie równały się nawet oczy Anny. Zamrugał gwałtownie i zacisnął szczękę. Potrząsnął głową ocierając przy tym swoimi lokami kawałek mojego policzka, wyglądał właśnie jakby  wymierzał sobie mentalnego "liścia". 

- Oczywiście, kochanie. Chodźmy już, straciliśmy dużo czasu- uśmiechnął się i ruszyliśmy dalej korytarzem.

Za kolejnym zakrętem czekała na mnie niespodzianka. Cały korytarz, znajdujący się nad ziemią był ze szkła. Nawet podłoga. Tu i ówdzie było trochę roślinności i tworzyło to imponujący efekt. 

- Czy ten cały budynek i pole należy do ciebie, tatusiu?- zapytałem, teraz uważając na zwrot jakim się do niego zwracam.

- Tak, mój dziadek chciał aby ten obiekt powstał w tym miejscu.

- Jednak nie uważasz tatusiu, że jest to troszkę za duże jak na budynek do przechowywania kijów do golfa?- zachichotałem.

- Ale to coś więcej... Bardzo lubię ten budynek i jest tu także kilka sal konferencyjnych i moje drugie biuro. Mam tutaj bliżej z domu więc czasami przyjeżdżam tutaj zamiast do oficjalnej siedziby.

- Oh, rozumiem- pokiwałem głową. 

W końcu doszliśmy do drzwi z jasnego drewna, na których widniała złota tabliczka z wygrawerowanym nazwiskiem bruneta. Nacisnął klamkę i przepuścił mnie przodem. Przez staromodne okno wpływało złote światło ujawniając drobinki kurzu unoszące się w powietrzu. W ogóle pomieszczenie to było jakby wyciągnięte z innej epoki. Meble były z jasnego, złotego drewna z wykwintnymi zdobieniami o tematyce zaciągniętej za pewnie z mitologii. Krzesło obite było czerwonym materiałem w kwiaty, tak samo jak fotel stojący w rogu. Na dużym biurku stały dwie paczki. Harry podszedł tam i tą większą schował to szafy za nim, a mniejsze podał mi. Zbadałem je zaciekawiony w dłoniach. 

- No otwórz, nie gryzie- zachęcił mnie.

- Nie schowałeś tam wibratora, prawda?

Harry spojrzał na mnie z pod byka, aż mnie przeszły ciarki.

- Po prostu otwórz!- wywrócił oczami.

Mało elegancko rozerwałem karton i moim oczom ukazały się buty... Różowe... W białe kropki z sznurówkami w takim samym kolorze. Spojrzałem na bruneta sceptycznie. 

- Gdzie je kupiłeś, tatusiu?- zapytałem.

- Mój przyjaciel zaprojektował je specjalnie dla ciebie, słonko. 

- Okey, ale czy muszą być różowe?- jęknąłem.

Koszulkę przecierpię, ale buty? Te buty wyglądają jakby były dla 5-latki! Brakuje tylko uśmiechniętej Myszki Minnie.

- Czy muszę w nich iść? Wszyscy będą się ze mnie śmiać!

- Nie będą, tatuś o to zadba, kruszyno.- wymruczał, na co zmiękły mi kolana.- Teraz ja muszę się przebrać.

Obrócił się do szafy i wyciągnął z niej identyczny zestaw jaki miałem na sobie, tylko że w innych kolorach. Jego spodnie były białe, a koszulka (jeszcze bardziej obcisła) fioletowa. Usiadłem na fotelu w rogu, w którym niemal utonąłem i zacząłem "podziwiać widoki". Wyglądało jakby w ogóle mu się nie spieszyło. Powoli ściągał z siebie każdą część garderoby, a ja coraz bardziej się niecierpliwiłem. Zacząłem bębnić paznokciami w miękkie oparcie fotela. Zagryzłem wargę i patrzyłem jak ściąga swoją koszulę ukazując mi po raz drugi swoje wyrzeźbione ciało. Zawiesił koszulę na wieszaku nachylił się nad biurkiem by odwiesić ją do szafy. Dzięki temu mięśnie jego pleców napięły się. Ciekawe jak będzie je czuć podczas ostrego seksu... Nawet się nie zorientowałem kiedy przegryzłem swoją dolną wargę, z której teraz leciała krew i Harry ściągał swoje spodnie. Je także złożył na pół i powiesił na wieszaku. Skanowałem go od stóp do głów starając się nie omijać żadnego tatuażu i mięśnia. Nie dało się też przegapić na jego bokserkach całkiem pokaźnej białej, zaschniętej plamy. Uśmiechnąłem się zadowolony.

- Jeszcze dzisiaj zetrę ci ten uśmieszek z twarzy moim kutasem, księżniczko- wysapał siłując się z białymi spodniami. 

Cóż... Takiej propozycji nie można odrzucić.

***

Usiadłem, a raczej upadłem wyczerpany na łóżko. Wyciągnąłem telefon spod poduszki  i zacząłem przeglądać zdjęcia w galerii. Pierwsze zdjęcie jakie zobaczyłem było zdjęciem Harry' ego w sytuacji... cóż... która wywołała dużo emocji.


Nie moja wina, że przez kolejne kilkanaście minut zastanawiałem się jak długi jest penis Harry' ego. Kto by tego nie zrobił? Potem przez moje niekoniecznie niecelowe sprośne komentarze skończyliśmy u jego w biurze na biurko obściskując się dziko. Do teraz jeszcze nie zmieniłem brudnych bokserek... Nagle w rogu ekranu pojawiło się powiadomienie o nowej wiadomości. Kliknąłem w ikonkę.

Od: Nieznany

Patrz co ze mną robisz, chłopczyku. Nie mogę przestać myśleć o twoich zwinnych paluszkach.


Do: Tatuś🙊

Mogę ci jakoś w tym pomóc, tatku?

Od:Tatuś🙊  

Dobrze wiesz co możesz zrobić kruszynko... Zabaw się ze sobą, zrób to dla mnie, skarbie...

Cóż, odrobina sextingu nigdy nikomu nie zaszkodziła...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top