9 | Stały element w moim życiu.

Usiadłam na sofie jak najdalej od ciotki.

-Słucham - powiedziałam. Znacie to uczucie gdy z jednej strony chcecie coś wiedzieć, ale zaś z drugiej nie chcecie? Ale w końcu wasza ciekawość wygrywa i pytacie?

 Byłam strasznie speszona. Każdy patrzył na mnie zdziwionym wzrokiem. Powinnam zacząć płakać? Może wtedy przestaliby się na mnie patrzeć jak na jakąś małpę...

-Twoja mama niedawno złożyła mi wizytę - z początkiem zdania moje serce zaczęło szybciej bić, a na końcu aż się dziwiłam, że nie pękło...

-M-ama? Co chciała?


-Chyba oczekiwała, że ciebie u mnie znajdzie.. Ale nic straconego, chyba jeszcze jest w Toronto. Poszukaj jej.

Byłam przerażona. Ja na prawdę nie chciałam teraz spotkać mojej matki. Nie wiem nawet czy byłabym gotowa zobaczyć ją za rok... To dość trudne dla mnie i jestem przekonana, że nie jestem gotowa na jakakolwiek rozmowę z nią. Wszystko co kiedyś miało miejsce nadal nie dawało mi spokoju...

Nagle nie wiadomo skąd w salonie pojawił się Shawn. Miał idealne wyczucie czasu. Gdy go zauważyłam, o mało nie pobiegłam do niego, i nie wyściskałam go za to, że właśnie w tej chwili postanowił się pojawić.

** Perspektywa Shawna **
Siedziałem w pokoju i przeglądałem przypadkowe aplikacje kiedy zorientowałem się, że na dole zrobiło się dość cicho. Nie ukrywam, że głownie zszedłem tam z ciekawości, ale co poradzę? Taka natura człowieka.

Pierwsze co zauważyłem to Madison, która była strasznie blada i wyglądała jakby miała zaraz conajmniej zemdleć. Co tutaj się musiało dziać?

Stwierdziłem, że dobrym pomysłem będzie po prostu zabranie jej na spacer i poproszenie o szczerą rozmowę. Przy okazji dziewczyna ochłonie, bo teraz, nie ma co się oszukiwać,  nie wygląda najlepiej.

-Madison? Idziemy się przejść? - spytałem jakby nigdy nic. Moja mama  obdarzyła mnie  zdziwionym wzrokiem.

Dziewczyna spojrzała na mnie z wielką ulgą w oczach.

-Jasne - odpowiedziała bez zastanowienia. A już po chwili wychodziliśmy z domu.

*

-Co ona ci naopowiadała? - zapytałem gdy oddaliliśmy się od domu.

-Moja mama jest w Toronto - powiedziała prosto z mostu, co w sumie mnie zdziwiło, bo Madison miała w zwyczaju jak najbardziej unikać jasnych odpowiedzi.

-Słucham?

-To znaczy, to nie jest pewne, ale niedawno odwiedziła ciotkę Robyn. Chyba chciała mnie widzieć - wytłumaczyła. Zauważyłem, że w jej oczach pojawiały się łzy. Bez zastanowienia zatrzymałem się, i przytuliłem dziewczynę. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, jak bardzo ta sprawa ją niepokoiła. Jej rodzina nigdy nie była dla niej łatwym tematem. Zresztą, nie dziwiłem się.

-Shawn, ja się tak strasznie boje. Nie chcę jej spotkać. Nie jestem na to gotowa i wiem, że zobaczenie jej nie byłoby czymś miłym.

-Wiem skarbie. Nie martw na pewno teraz jej nie spotkasz.

-Tej pewności nie mozesz mieć...

-Ćsiii po prostu mi zaufaj.


*

Przez jeszcze dobre dwie godziny spacerowaliśmy. Humor Madison znacznie się poprawił i, byłem z tego szczerze zadowolony, nieraz nawet pozwoliła sobie na małe żarty. Na prawdę cudownie wyglądała, z szczerym uśmiechem na twarzy. W końcu była beztroska.. Mógłbym ją oglądać w takim stanie codziennie.

Nagle spoważniała i zatrzymała się. Zrobiłem to samo i oczekiwałem aż wytłumaczy mi czemu stoimy na środku ścieżki..

-Tyle się zmieniło... - zaczęła ale nie dane jej było dokończyć.

-Spójrz, niby  tyle się zmieniło, ale  ja nadal tu stoję i kocham cię. Nadal z tobą jestem, i nadal nigdzie się nie wybieram.

-Jesteś jedynym stałym elementem w moim życiu - powiedziała i podeszła do mnie następnie obdarzyła moje usta lekkim pocałunkiem. Poczułem, że moje sercem zaczęło szybciej bić.

-Taki był zamiar - zażartowałem i po chwili również dałem jej buziaka.

Byłem strasznie zadowolony z faktu, iż Madison jest ze mną szczera. Nie ma co ukrywać, że trudno było nam nawiązać nić porozumienia kiedy wiedziałem, że ona nie jest ze mną do końca szczera. Zawsze sprytnie unikała prawdy, a dziś, po prostu powiedziała co jej leżało na sercu.

-J-jedyną pociechą dla mnie jest istnienie ciebie* - przerwała ciszę między nami.

-Może mówię to w nieodpowiednim momencie, ale co cię tak wzięło na mówienie tych wszyskich rzeczy? - spytałem i miałem nadzieje, że jej tym nie uraziłem.

-Po prostu wiem, jak bardzo boli cię moja obojętność, chcę to zmienić bo bardzo cię kocham... Wiedz, że nigdy nie przestałam doceniać twojego poświęcenia. Niestety nic nie poradzę na to, że większa cześć mnie woli milczenie.

A pomysleć, że jeszcze niedawno kwestionowałem szczerość jej uczuć do mnie.

-Wiesz, wiele razy nachodziły mnie myśli, że juz mnie nie kochasz... I to niszczyło mnie od środka.

-Nie mogłabym przestać cię kochać. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało - powiedziała a ja na to wyznanie bez zastanowienia pocałowałem ją.

* Perspektywa Madison *

Pocałował mnie a wraz z tym moje wszystkie smutki odeszły.
Pocałunek był  delikatny, rozkoszny, sprawiał, że moje nogi robiły się jak z waty. Serce biło mi tak szybko, że aż dziwiłam się, że jeszcze nie wypadło mi z klatki piersiowej i nie leży gdzieś obok..
To dziwne, że staliśmy na środku jakieś ścieżki w całkowitych ciemnościach i jedyne co nas teraz interesuje to pocałunek. Jego usta na moich przyprawiały mnie o zawrót głowy, jego dłonie  spoczywały na moim karku delikatnie go ogrzewając, dzięki czemu całkowicie nie odczuwałam zimna.
Z jego skóry bił zapach mocnych męskich perfum, podoba mi się.
Przestaliśmy się całować dopiero wtedy gdy, zabrakło  nam tchu. Chłopak oddalił się ode mnie. Nie potrafiłam uregulować mojego oddechu. Czułam, jak moje policzki płoną, a gdy patrzyłam w stronę Shawna zauważyłam, że jego poliki również zdobią dwa dorodne rumieńce. Chłopak, gdy zauważył, że mu się przyglądam posłał w moją stronę lekki uśmiech. Bez zastanowienia go odwzajemniłam.

-Nieźle mnie rozgrzałaś - zażartował, a ja mimowolnie się zawstydziłam.

-Chyba powinniśmy wracać - powiedziałam i  się roześmiałam. Nie mogłam się powstrzymać, byłam przepełniona radością i nie miałam zamiaru tego ukrywać. W końcu szczerze się uśmiechałam i śmiałam.

-Yy słucham?

-Ja ci zaraz dam słucham - powiedziałam i rzuciłam w chłopaka stertą liści.

On zdezorientowany nagłym obrotem sytuacji spojrzał na mnie, przez chwilę analizując co właśnie zrobiłam.

-Ej rzuciłaś mnie liśćmi! - krzyknął.

-Geniusz - powiedziałam nadal nie mogąc powstrzymać śmiechu.

Shawn zaczął powoli do mnie podchodzić, i po chwili przewrócił mnie na stertę liści leżących za mną. Jakim cudem ich nie zauważyłam?

-To było nie fair - powiedziałam udając powagę.

-Wybacz, niechcący cię popchnąłem.

-A ja cię niechcący rzuciłam liśćmi, wypadły mi z ręki.

-Dobra koniec tych żartów. Wracajmy do domu.

Nie chciałam tam wracać. Wolałam spacerować godzinami byleby jak najpóźniej znaleźć się w domu Mendesow. Jedynym pocieszeniem było to, że mojej ciotki mogło już tam nie być. Nie ukrywam, że niezbyt uśmiecha mi się ponowne oglądanie jej. Niech ta kobieta trzyma się ode mnie z daleka. Już dużo namieszała, nie mam zamiaru znosić jej kolejnych prowokacji czy czegoś w tym stylu.

**

Gdy weszliśmy do domu, pierwsze co zauważaliśmy to mama Shawna i.. moja ciotka która w najlepsze okupowała kanapę w salonie.

-Co ona jeszcze tu robi? - spytałam szeptem.

-Nie mam pojęcia, ale niezbyt mi to na rękę.

Czym prędzej ściągnęliśmy buty i kurtki, następnie  skierowaliśmy się do dawnego pokoju Shawna.

Położyliśmy się w łożku nie dbając nawet o to, że jesteśmy w ubraniach.

-Shawn, proszę wracajmy jutro - poprosiłam i miałam wielką nadzieję, że chłopak się zgodzi.

-Zrobię wszystko co w mojej mocy - powiedział, uspokoiło mnie to trochę.

___________
Hej!

Między Shawnem i Madison zaczyna się naprawiać?


*znalazłam ten cytaty na twitterze i stwierdziłam, że musze go użyć w rozdziale x

Miłego dnia!

Love ya!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top