17 | To dotyczy ciebie.

-Co jest takiego ciekawego za oknem? - usłyszałam pytanie Shawna i czym prędzej oderwałam swój wzrok od szyby.

-A nic, nic. Ładna dzisiaj pogoda co nie? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Zaczynałam być lekko poddenerwowana, a to bardzo mnie wytrącało z równowagi. Nie chciałam, żeby chłopak też zaczął się denerwować.

-No w sumie jest...

Znów zaczęłam spoglądać w szybę, mając nadzieje, że kobieta jeszcze tam jest. I była. Siedziała na ławce. Wiedziałam, że teraz jest ten czas, żebym wyszła z kawiarni, podeszła do tej kobiety i rozwiała swoje wątpliwości. Teraz albo nigdy. Najwyżej okaże się, że nieznajoma nie ma pojęcia,  kim jestem. Dla mnie tym lepiej.

-Poczekaj tu chwilkę - powiedziałam na wychodnym. Czym prędzej wybiegłam z lokalu. Na początku szłam powoli, trzymałam wszystkie uczucia na wodzy, jednak gdy zauważyłam, że postać się podnosi mój marsz zamienił się w szaleńczy bieg. Czułam ogień w płucach. Oddychałam nierówno. Biegłam ile sił w nogach. W mgnieniu oka znalazłam się na drugiej stronie ulicy. Zaczęłam rozglądać się na wszystkie strony. Nigdzie nie było śladu po kobiecie. Opadłam na pobliską ławkę. Zaczęłam szybko oddychać. Nagle poczułam zawroty głowy. Ten bieg nie wpłynął na mnie dobrze. Nigdy nie miałam dobrej kondycji, teraz doskonale widać, że nie nadaje się do tak szybkiego biegu. Dopiero teraz zauważyłam, że wielu przechodniów obdarzało mnie krzywymi spojrzeniami. Jednak teraz to nie grało głównej roli, najważniejsze było to, że kobieta znów zniknęła. Byłam już tak blisko, a znów mi się nie udało. Gdybym tylko szybciej się zorientowała.. Może miałabym większą szansę, na dogonienie jej.

Uspokoiłam oddech i zaczęłam wracać do kawiarenki, gdzie bez słowa wyjaśnienia zostawiłam Shawna. Czułam się bardzo głupio, przez to jak potraktowałam bruneta. Powinnam powiedzieć mu o wiele więcej, niż faktycznie powiedziałam. Powinnam mu wszystko wyjaśnić.

Chłopak siedział w tym samym miejscu, popijał spokojnie swoją kawę.

-Po co ty tam pobiegłaś? - spytał od razu, gdy pojawiłam się w zasięgu jego wzroku. Zaczęłam się lekko denerwować. Ręce które zaczęły lekko drzeć, zacisnęłam w pieści.

-Chciałam dogonić tę kobietę - powiedziałam prosto z mostu. Nie ma sensu go okłamywać. Ma pełne prawo wiedzieć.

-I to wszystko przez jakiś kapelusz - powiedział i pokręcił głową ze zrezygnowaniem.

-To nie chodzi o ten głupi kapelusz - prawie krzyknęłam.

-Więc o co? - spytał. Był całkowicie zbity z tropu.

-Sama nie wiem. Po prostu czuję potrzebę dowiedzenia się,  kim jest ta kobieta.

-Kojarzysz ją skądś? - ponownie zadał pytanie. Zaczęłam się zastanawiać czy widziałam ją gdzieś wcześniej. Nic nie przychodziło mi do głowy.

-Chyba nie - odpowiedziałam, po czym wzięłam łyka swojej kawy, była już zimna.

-Nie rozumiem - wyglądał na zrezygnowanego. Z resztą ja pewnie nie wyglądałam o wiele lepiej. Czułam, że moje policzki nadal były oblane rumieńcem. Jedyne co teraz chciałam, to po prostu zapaść się pod ziemię.

Nawet nie potrafiłam wyjaśnić czemu, tak mi zależy na poznaniu tożsamości nieznajomej.
To wszystko nie ma najmniejszego sensu.

-Wiesz.. Ostatnio gdy poznajemy ludzi, to okazuje się, że są naszymi krewnymi.. Może najpierw sprawdź, czy rodzice powiedzieli ci o wszystkich członkach twojej rodziny - powiedział z szerokim uśmiechem na ustach. Teraz wzięło mu się na żarty? Serio?
Pozostawiłam jego słowa bez komentarza. A on chyba dzięki temu zrozumiał, że to co powiedział nie było na miejscu.

-Mad przepraszam. Nie powinienem z tego żartować - powiedział, a w jego głosie wyczułam skruchę.

-Nic się nie stało - odpowiedziałam, tym razem z uśmiechem na ustach.
Nie chcę się z nim kłócić o takie bzdety.

***

Godzinę temu wróciliśmy do domu. Każdy z nas zaczął robić wszystko, żeby tylko nie musieć rozmawiać, o dziwnym zajściu w kawiarence. Shawn chyba już z dziesiąty raz mył podłogę w kuchni, a ja chyba po raz setny myłam naczynia. Skuteczny sposób na wymówkę od rozmowy.

Ciszę miedzy nami przerwał, dźwięk mojego dzwonka. Szybko wytarłam mokre od zmywania ręce.
Podeszłam do telefonu, a gdy zauważyłam, że na wyświetlaczu widnieje nazwa "Bradley", moje serce automatycznie zaczęło bić szybciej.
Po chwili wachania nacisnęłam zieloną słuchawkę. Co ma być to będzie.

-Halo?

-Madison mam do ciebie pewną sprawę.

-Nie wiem jak ci to powiedzieć, ale twoje sprawy już mnie nie interesują.

-To dotyczy bardziej ciebie niż mnie.

-Więc słucham - odpowiedziałam, mam nadzieje, że tego nie pożałuje.

-To nie jest coś na telefon. Mogę do ciebie wpaść?

-Nie, albo mówisz teraz, albo radzisz sobie sam.

-Nasze mamy mają ze sobą kontakt. Rozmawiały dziś o tobie.

I nagle cały świat jakby znieruchomiał. Bradley coś do mnie mówił, ale jego słowa już do mnie nie docierały. Próbowałam przyswoić do siebie tą myśl. To było niedorzeczne. Rozmawiały? I to do tego o mnie? To chyba jakiś kiepski żart, który w dodatku ani trochę mi się nie spodobał.

-Czy.. Czy ona wie gdzie ja mieszkam? - zadałam pierwsze pytanie, jakie wpadło mi do głowy.

-Nie, moja mama nic nie wspominała o tym, gdzie mieszkasz.

Odetchnęłam z ulgą. Ona nie mogła dowiedzieć się gdzie mieszkam. Musiałam tyle przejść, żeby się od niej oddalić. Nie może mnie znaleźć, jeśli ja nie będę chciała, zaleźć jej.

-To tyle? - zadałam kolejne pytanie.

-Myślę, że tak. Jeśli jeszcze czegoś się dowiem, dam ci znać.

-Dziękuje - byłam mu na prawdę wdzięczna. Na początku nie byłam dla niego zbyt miła, a on jednak wszystko mi powiedział, to było bardzo miłe z jego strony, doceniam jego gest.

-Okej, więc cześć.

-Cześć.

Ledwo co odłożyłam telefon na dawne miejsce, a już koło mnie znalazł się Shawn.

-To Bradley? - spytał.

-Emm tak. Powiedział mi, że nasze mamy mają ze sobą kontakt.

Ta informacja wywarła na Shawnie wrażenie.

-Czy ona wie gdzie mieszkamy?

-Nie.

I  chłopak również odetchnął z ulgą.

**

Leżałam w łożku, czekając aż Shawn do mnie dołączy. Teraz miałam czas na przemyślenie tego wszystkiego, jednak nie potrafiłam zebrać myśli. W zasadzie to nadal nie przyswoiłam do siebie, tego wszystkiego co miało dziś miejsce. Najpierw ta dziwna kobieta, której nawet nie znam, a biegam za nią po mieście. A potem ta cała sytuacja z moją mamą. Zdecydowanie za dużo,  jak na dwadzieścia cztery godziny.

Wszystko było pogmatwane, z resztą jak całe moje życie. Teraz jedyne czego potrzebowałam, to, to żeby  moja mama nadal nie wiedziała, gdzie mieszkam. Niech nadal  sobie żyje z ojcem, w ich jakże cudownym małżeństwie  i niech przestanie węszyć przy mnie. Jak już wcześniej powiedziałam, jeśli  ja tego nie będę chciała, to się nie spotkamy. Już ja tego dopilnuje.

Usłyszałam skrzypnięcie drzwi, to Shawn. Szedł w moja stronę z uśmiechem na ustach. Potrząsnął jego mokrymi włoskami, przez co kropelki wody zaczęły spadać na jego klatkę piersiową. Robił to specjalnie.

Nagle chłopak skręcił w stronę lustra. Stanął przed nim i zaczął przyglądać się sobie.

-Shawn jakiś ty seksowny - powiedział piskliwym głosikiem.

Odwrócił się do mnie i powiedział: - Cytuje myśli pewnej Madison, która leży w łożku.

-Przez ani jedną chwilę, takie myśli nie przeszły przez moją głowę - powiedziałam i rzuciłam w chłopaka poduszką.

-Kobieto ty mnie dosłownie pieprzysz wzrokiem - na te słowa, opadłam głową na poduszki. Zawstydził mnie.

-Nie prawda! - krzyknęłam, chociaż nie wiem czy Shawn to zrozumiał, poduszki bardzo zniekształcały mój głos.

-Prawda, prawda - powiedział i opadł koło mnie.

-Udowodnić ci, że tak nie jest?

-Jasne.

Ułożyłam największą poduszkę pomiędzy naszymi głowami.

-Oto granica między nami. Kto pierwszy ją przekroczy przegrywa.

-To dziecinne - powiedział, widocznie niezadowolony z mojego pomysłu.

-Już wymiękasz?

-Tak - powiedział, po czym odrzucił poduszkę i wtulił się w moje plecy. Od razu do moich nozdrzy dotarł zapach jego płynu do kąpieli.

Mimo wszystko na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

Czym ja sobie zasłużyłam na takiego chłopaka?

-Kocham cię - powiedziałam, w między czasie zamykając oczy.

_______________
Hej!

Pierwszy rozdział w 2017! :)

Miłego dnia!

Love ya!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top