16 | Jesteś tego pewna?

Po tłumaczeniach Bradleya wszystko ułożyło się w logiczną całość.. Rodzice nie byli z nim szczerzy, pewnie chodziło o to, że ja i on należymy do tej samej rodziny.. Tylko zastanawia mnie jedno, mianowicie dziwiła go moja niewiedza na ten temat, a przecież jego rodzina to samo zrobiła z nim. Myślał, że prędzej czy pózniej się nie zorientuję?
Miał mnie za jakaś idiotkę? Pogrywał z moimi uczuciami, a to mi się bardzo nie podobało. W zasadzie powinniśmy być po tej samej stronie. On zrobił z nas wrogów. Teraz żałuje, że go poznałam, nie wniósł do mojego życia nic dobrego. Wlazł do niego z brudnymi butami, narobił syfu i wyszedł.

-Słonko źle chwytasz struny, uspokój się i od nowa użyj chwytu którego cię nauczyłem - usłyszałam i czym prędzej otrząsnęłam się z myśli, które niesfornie błądziły po mojej głowie. Byłam wraz z Shawnem w miejscowym domu kultury. Nie miałam w domu nic lepszego do roboty, więc stwierdziłam, że dotrzymam mu towarzystwa. Tak czy siak  potem miałam udać się z chłopakiem do kina, więc tylko ułatwiłam nam sprawę. Shawn troszkę zaniedbał lekcje które dawał. Dziś przyszła do niego tylko jedna dziewczynka, która na prawdę była ciemna w sprawie gry na gitarze. Z tego co udało mi się wychwycić z ich rozmowy, mała szatynka nie miała głowy do zapamiętania tego, czego próbował nauczyć ją chłopak. Wiecznie wszystko myliła, a po minie jej nauczyciela mogę śmiało wywnioskować, że nie miał już zbytnio pomysłów na to, jak mógłby nauczyć ją gry.

Shawn posłał w moją stronę zrezygnowane spojrzenie. Uniosłam ręce w geście, który mówił, że niestety nic mu na to nie poradzę. Chwilkę potem uśmiechnęłam się do niego, co miało mu dodać otuchy, ale chyba nie do końca tak się stało,  bo brunet tylko wywrócił oczami i znów skupił swoją uwagę na dziewczynce.

-Więc jak? Przypomniałaś sobie jak to było? - spytał i ruchem ręki zachęcił ją do zagrania.

Allison, bo tak miała na imię jego uczennica, posłała chłopakowi promienny uśmiech, usadowiła instrument na swoich udach  i zagrała. Ładnie jej wyszło, nie brzmiało to już jak skrzypnięcie starej szafy, było płynnie i melodyjnie.

Shawn widocznie uradowany zaklaskał.

-Widzisz Alli? Mówiłem, że wystarczy się skupić. Teraz zmykaj się ubierać, zaraz przyjadą twoi rodzice - powiedział i lekko poczochrał dziewczynkę po włosach, ta tylko znów się uśmiechnęła i czym prędzej pobiegła do szatni, gdzie zostawiła swoje nakrycie.

Brunet ciężko opadł na krzesło obok mnie. Z świstem wypuścił powietrze. Z kilometra było widać, jak bardzo dzisiejsza lekcja go wymęczyła.

-Myślałem, że ta mała mnie zamęczy - powiedział, w międzyczasie składając przelotnego buziaka na moim policzku.

-A twój wzrok, który dosłownie mnie rozbierał, nie pomagał się skupić - zażartował i znów mnie cmoknął. Klepnęłam go lekko w ramię i zaśmiałam się, mimo zmęczenia żarty go nie opuszczały.

-Nawet na ciebie nie zerkałam - prychnęłam. Chłopak obdarował mnie poważnym spojrzeniem. Czyżby jego cierpliwość została wystawiona na próbę?

-Jesteś tego pewna? - spytał, a chwilkę po tym jego usta muskały moją szyję. Przeszedł  mnie przyjemny dreszcz. Poddałam się chwili i całkowicie zapomniałam, gdzie się właśnie znajdujemy, oraz że to co robimy, nie jest na miejscu.

-Shawn! - dało się słyszeć piskliwy głos Allison. Chłopak na dźwięk swojego imienia, odskoczył ode mnie jak poparzony. Szybkim ruchem naciągnęłam na brzuch skrawek koszulki, który musiał mi się podwinąć gdy, hmmm byliśmy zajęci sobą.

-Coś się stało? - spytał okazji nerwowo poprawiając swoje włosy. Był speszony, można powiedzieć, że nawet bardzo. W końcu bardzo niezręczne było przyłapanie przez małą dziewczynkę.

-Gdzie twoi rodzice? - zadał kolejne pytanie, po czym podszedł to dziewczynki i lekko przykucnął, dzięki czemu ich wzrosty w jakiś sposób się wyrównały.

-Czemu gryzłeś tą dziewczynę w szyje? - szepnęła na tyle głośno, że doskonale słyszałam każde słowo które wypowiedziała.

-Jesteś wampirem? - spytała, widocznie przerażona.

Zaczęłam lekko śmiać się pod nosem. Dziewczynka na prawdę się bała, a ja tym czasem nie mogłam wytrzymać ze śmiechu. Ta sytuacja była prze komiczna.

-Alliso..

-Moja siostra ogląda filmy o wampirach, podejrzałam kiedyś. One.. robią to samo co ty.. - wytłumaczyła i zaczęła powoli oddalać się od chłopaka.

Shawn nie ukrywał swojego rozbawienia. Wybuchnął gromkim śmiechem, a dziewczynka się naburmuszyła.

-Słonko, wampiry nie istnieją, ja po prostu szepnąłem tej dziewczynie na ucho sekret, wiesz? - powiedział już całkowicie opanowanym głosem. Allison ponownie przybliżyła się do Shawna.

-Nie kłamiesz? - chciała się upewnić.

-No jasne, że nie..

W dokończeniu zdania przerwał mu dźwięk otwieranych drzwi.

-Chyba przyszli twoi rodzice, chodź odprowadzę cię do nich.

W chwili krótkiej nieobecności chłopaka, zaczęłam powoli zbierać się do wyjścia. Stałam tyłem do wejścia, gdy ktoś oplótł swoje ręce wokół mojego tułowia, a chwilkę po tym wylądowałam, na czyiś kolanach. Domyślcie się do kogo one należały.

-Gdzie się wybierasz? - szepnął mi na ucho.

-O nie.. To zły i krwiożerczy wampir. Panie Salvatore oszczędź mnie - zaczęłam łapać się za głowę, udając przerażenie. Nazwałam go nazwiskiem jednego z serialowych wampirów, co miało dodać realizmu zaistniałej sytuacji.

Chłopak tylko się uśmiechnął i znów zaczął pieścić moja szyje swoimi wargami.

-Shawn jak zaraz tu ktoś wparuje, to nie będzie za wesoło - próbowałam jakoś ostudzić jego wielkie chęci do okazywania sobie miłości, w miejscu do którego  zaraz może ktoś przyjść.

-Mhmmm - wydał z siebie bliżej niezidentyfikowany dźwięk i nadal nie przejmując się moją uwagą, całował mnie.

-Psujesz moment - powiedział szybko, po czym swoje pocałunki przeniósł na moje  usta. Ten gest skutecznie mnie uciszył.

Oddałam pocałunek, jednak nadal sądziłam, że nie powinniśmy całować się w domu kultury.

Chłopak miał zamiar pogłębić pocałunek, ale wtedy lekko go od sobie odepchnęłam.

-Chyba cię ponosi chłopcze - powiedziałam i lekko cmoknęłam go usta.

-Zbierajmy się, chyba nie chcesz spóźnić się na seans? - spytałam, jednocześnie schodząc z kolan chłopaka.

-Mógłbym robić lepsze rzeczy,  niż siedzenie w kinie - powiedział i lekko klepnął mnie w pośladek.

-Shawn! Co ty dzisiaj masz? - spytałam z lekkim śmiechem. Jego zachowanie zaczynało być lekko nieznośne.

-Nic. Po prostu jestem zakochany i hmm - zaczął udawać zamyślonego.. -mam bardzo piękną dziewczynę - dodał po chwili namysłu.

Lekko zawstydzona chwyciłam chłopaka za rękę i zaczęłam kierować się w stronę wyjścia.

-Czas już na nas - powiedziałam.

*

-Latte czy cappuccino? - usłyszałam pytanie Shawna.

To wcale nie tak, że spóźniliśmy się na seans i nie zostało nam nic innego jak siedzenie w kawiarence. Nigdy w życiu.

-Cappuccino - odpowiedziałam po chwili. Shawn poszedł nam zamówić kawy, a ja nie mając nic lepszego do roboty zaczęłam czytać menu. Bezsensownie zaczęłam przewracać kartki, gdy poczułam na sobie wyjść wzrok. Zdezorientowana zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu. Zauważyłam, że na samym tyle lokalu siedzi pewna osoba. Miała na sobie czerwony kapelusz i czarne okulary. Dziwna pani wzbudziła we mnie niepokój. Poświęciłam jeszcze chwilę na przyjrzenie się jej po czym, zignorowałam  obecność kobiety i znów zaczęłam przeglądać kolorowe strony,  przepełnione przeróżnymi rodzajami kaw.

-Co tam? - usłyszałam pytanie. Podskoczyłam lekko przestraszona.

-Wystraszyłeś mnie - powiedziałam, w międzyczasie zamykając kartę.

-Shawn... Spójrz na sam koniec kawiarni - powiedziałam powoli.

-Co tam widzisz? - spytałam po krótszej chwili.

-Stolik? - odpowiedział pytaniem na pytanie, widocznie zdziwiony. Gwałtownie odwróciłam się w stronę, w która niedawno  kazałam patrzeć chłopakowi. Faktycznie nikogo tam nie było. Po kobiecie nie było ani śladu. Bardzo zdziwiona jeszcze przez jakiś czas, wgapiałam się w miejsce, w którym wcześniej siedziała tajemnicza postać. Szybko zaczęłam analizować co właśnie się wydarzyło.

Machnęłam ręką, udając obojętność.

-Musiało mi się przewidzieć - powiedziałam i zaczęłam wgapiać się w blat.

-Madison..

-Nie, na prawdę.. Może ta kobieta już wyszła czy coś. Miała ładny kapelusz - skłamałam.

-Jeśli ci się podobał to, możemy poszukać go na internecie - jak dobrze, że Shawn uwierzył. Nie chciałam go martwić jakąś przypadkową kobietą. Pewnie i tak już nigdy jej nie spotkamy.

-Jasne - odpowiedziałam i posłałam w jego stronę szeroki uśmiech.

Nie wiedzieć czemu spojrzałam w okno. Zauważyłam, że po drugiej stronie uliczki, idzie dosłownie ta sama pani, która jeszcze do niedawna zajmowała miejsce w kącie kawiarenki.

__________
Hej!

Tak mi jakoś wena wróciła, myślę, że jeszcze w tym tygodniu pojawi się jakiś rozdział. Co wy na to?

Przepraszam, że dziś tak nudno, ale po prostu brakowało mi takiego spokojniejszego rozdziału.

Miłego dnia!

Love ya!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top