11 | Nadal wątpił.
-Bradley? - spytałam, chociaż to pytanie było zbędne.
Chłopak stał przede mną w kompletnej rozsypce. Miał oczy czerwone od płaczu, ręce trzęsły mu się niemiłosiernie.
Bez zastanowienia zaprosiłam go do domu. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że widok Brada niezbyt zadowoli Shawna, jednak nie mogłam go tak zostawić. Czułam, że powinnam wysłuchać problemów chłopaka spróbować mu jakoś pomóc. Skoro przyszedł z tym,aż do mnie to, ta sprawa musi być na prawdę poważna.
Gdy weszliśmy do salonu Shawn nadal, leżał na kanapie, pewnie na mnie czekając. W momencie kiedy zauważył Bradleya u mojego boku, jego mina zrzedła. Bez słowa wyszedł z salonu, pewnie udał się do naszego pokoju. Od razu zorientowałam się, że chłopak jest nieźle wkurzony.
-Co sie stało Bradley? - spytałam, całkowicie ignorując mój niepokój spowodowany zachowaniem Shawna.
-Moi rodzice coś przede mną ukrywają - powiedział prosto z mostu.
-Skąd takie podejrzenia? - dopytywałam. Musiałam być pewna, czy podejrzenia chłopaka są trafne. W gruncie rzeczy mógł pochopnie osądzić swoich rodziców.
-Ostatnio bardzo dziwnie się zachowują. Na kilometr widać, że coś jest nie tak, a oni cały czas mi wpieraja, że nic sie nie dzieje - Bradley nagle bardziej się zdenerwował. Było po nim widać, że nie do końca jest ze mną szczery. Pewnie leżało mu na sercu jeszcze wiele spraw, o których mi nie opowiedział. Kto wie? Może to kwestia tego, że znamy się krótko i, nie ma do mnie na tyle zaufania, żeby opowiadać o tak ważnych i trudnych dla niego sprawach. Zostało mi tylko uszanować jego wolę. Ewentualnie poczekać na to, aż się przełamie i podzieli się ze mną całą historią.
-Brad.. trudno jest mi ci pomóc. Czuję, że nie jesteś ze mną do końca szczery - powiedziałam.
-Ale.. - przerwał mi, widocznie zaskoczony tym, że rozgryzał to, iż nie wszystko zostało dzisiaj powiedziane.
-Ale mimo wszystko szanuję twoją decyzję i poczekam, aż będziesz gotowy wyznać całą prawdę - dokończyłam to, co wcześniej nie dane mi było skończyć.
-Dziękuje Mad, jesteś niezastąpiona - powiedział troszkę weselszym tonem. Moja wyrozumiałość musiała go w jakiś sposób podbudować psychicznie. Pewnie w najmniejszy sposób, no ale jednak, to już jakiś postęp.
-Nie ma za co. Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjść, jeśli będziesz miał jakiś problem - powiedziałam i zamknęłam Bradleya w szczelnym uścisku.
W tym samym momencie, kiedy tuliłam chłopaka do pokoju wparował Shawn. Odskoczyłam od Bradleya jak poparzona, moje serce mimowolnie zaczęło szybciej bić. Brad najwyraźniej speszony, jak najszybciej wyszedł z domu.
-Co to właściwie było? - spytał. Po tonie jego głosu poznałam, że jest zły i to nawet bardzo.
-To.. to był przyjacielski uścisk. Bradley był załamany, a ja po prostu chciałam go podnieść trochę na duchu - postawiłam na zupełną szczerość. Nie ma co się kryć z tym, że chciałam najzwyczajniej w świecie pomóc drugiemu człowiekowi.
-Szkoda, że nie zauważasz tego, iż ja też nie należę do najszczęśliwszych osób - powiedział niemalże z wyrzutem.
-Przecież wiesz, że jestem tu dla ciebie. Możesz zwrócić się do mnie z każdym problemem. Zawsze cię wysłucham, zawsze służę ci pomocą. Kocham cię bardzo mocno. Staram się robić wszystko, żebyś był szczęśliwy i zadowolony - nie ukrywam, że zabolało mnie to, iż Shawn nadal wątpił w moje uczucia do niego. Jedno spotkanie z Bradem tak mu namieszało w głowie, to niedorzeczne.
-To coś ci nie wychodzi to staranie, bo jeśli coś zrobisz to, zaraz to psujesz jakimś głupim incydentem. Dajmy na to dziś, było w miarę dobrze, ale potem przyszedł ten cały Bradley, a ty zapomniałaś o Bożym świecie. Nawet nie przejęłaś się tym, że wyszedłem z salonu. On jest ważniejszy ode mnie? - przesadził i to nawet bardzo. Czy on nie mógł odpuścić? Chciałam tylko pomóc, ale jak zawsze wyszło na to, że to ja jestem ta zła. Shawn zachował się w tym momencie jak samolubny dupek.
-Świat się zawalił bo wielki Shawn musiał posiedzieć chwilę sam w pokoju? Nie sprawiaj żebym powiedziała coś, czego będę potem żałować. Ja na prawdę nie chcę się z tobą kłócić - gdy skończyłam mówić, zorientowałam się, że moje policzki są mokre od łez.
-Cokolwiek - odpowiedział po czym wyszedł z salonu.
*Perspektywa Shawna *
Udałem się do sypialni gdzie, spakowałem parę rzeczy którychdę potrzebował do hotelu. Mam zamiar spędzić tam dzisiejszą noc ponieważ, niezbyt uśmiecha mi się zasypiać u boku Madison. Podniosła mi ciśnienie do tego stopnia, że aż muszę odciąć się od tego na chwilę. Może po spędzeniu samotnie nocy zrozumie, że to nie ja jestem tutaj samolubny. Dam jej czas na przemyślenie paru ważnych kwestii. Moja pobłażliwość chyba nie wyszła jej na dobre. Teraz zachowuję się tak, jakby cały świat był przeciwko niej chociaż jest całkowicie na odwrót. Czas wziąć troszkę winy na siebie wiem, że lepszym wyjściem jest obarczanie tym mnie, jednak ja nie zawsze będę taki przychylny.
Zarzuciłem plecak na ramię, i nie przejmując się nikim ani niczym wyszedłem. Po drodze do drzwi wyjściowych napotkałem Madison, jednak nie przejąłem się tym zbytnio. Wychodzę i jej nic do tego. Spędzenie osobno nocy obydwu nam wyjdzie na dobre. Ona będzie miała czas na przemyślenia, a ja chociaż na chwilkę odpocznę. Zrobię sobie odskocznię od tego wszystkiego.
*
Po niecałym trzydziestu minutach leżałem już w łóżku. Zatrzymałem się w pierwszym lepszym napotkanym hotelu. Meldunek w pokoju poszedł dość sprawnie, co troszkę poprawiło mój humor. Początkowo bałem się, że nie będzie wolnych miejsc.
Myślałem, że od razu po położeniu się usnę. Jednak tak się nie stało. Myśli kłębiące się w mojej głowie nie pozwalały mi zmrużyć oka. Nie potrafiłem w żaden sposób się uspokoić. Prawdę mówiąc cały czas, bałem się o Madison. Choćbym nie wiadomo jak się wypierał, nie da się ukryć tego, że krótko po opuszczeniu domu, pożałowałem tego, że zostawiłem dziewczynę bez wyjaśnienia. Ale z drugiej strony miała dostać nauczkę. To co się teraz dzieje,ma ją nauczyć tego, że nie zawsze będę przychylnym,wiecznie za nią biegającym chłoptasiem. Czas, żeby to ona troszkę się za mną nabiegała. Ja dzielnie znosiłem jej wszystkie kaprysy. Teraz to ona ma się troszkę mną pomartwić.
Dzisiejsza kłótnia dała mi wielkiego, motywującego do zmian kopa. Czekam na ruch Madison.
To od niej zależy, to jak dalej to się potoczy.
Liczę, że wybierze dobrze.
__________________________
Hejka!
Przepraszam za ten nagły zwrot akcji, jednak jak już pewnie zauważyliście niezbyt mi idzie ciągnięcie tzw. sielanek haha
Życzę wam miłego dnia / wieczora !
Love ya!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top