1 | Otępienie.
Od dobrych trzydziestu minut spacerowałam po lesie. Na moich ramionach spoczywał duży płaszczyk w odcieniu kawowego brązu. Moje rozpuszczone włosy poddawały się sile wiatru i powiewały leciutko. Trampki już dawno całe mi przemokły oraz ubrudziły się błotem.
Tak właśnie wyglądał prawie każdy wieczór w moim nowym życiu. Codzienne spacery stały się moją dość miłą rutyną której wcale nie chciałam przerywać. Bardzo dobrze czułam się w lesie. Otaczające mnie drzewa i roślinki które porastały ściółkę działały na mnie w dziwnie uspokajający sposób, a małe zwierzątka które co jakiś czas przebiegały między moimi nogami wywoływały uśmiech na mojej twarzy. Przychodziłam tutaj zazwyczaj wieczorami ponieważ o tej porze rzadkością było spotkanie tutaj jakiegoś człowieka a to właśnie o to mi chodziło. Lubiłam przebywać sama w tym miejscu a przede wszystkim lubiłam to że las tworzył taki jakby mur między mną a szarą rzeczywistością. Tutaj po drugiej stronie muru byłam tylko ja, drzewa, zwierzątka i piękny zapach sosen oraz innych drzew iglastych. Przyznaję się że często lubiłam przysiadać pod drzewami zamykać oczy i na chwilę zapomnieć. Ten las był moją ucieczką.
Wypadałoby wspomnieć parę słów o Shawnie. Właśnie. Miałam w brunecie oparcie, wiedziałam że mogę mu powierzyć moje sekrety oraz wszelkie wątpliwości jednak rzadko korzystałam z tego przywileju. Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego że chłopaka w jakiś sposób to dotyka. Niestety kompletnie nie wiedziałam jak temu zaradzić. Ja po prostu nie miałam pojęcia jak wyrażać swoje uczucia. Jak o nich rozmawiać. Dlaczego gdy Shawn pytał o moje samopoczucie zazwyczaj zbywałam go mówiąc że czuję się dobrze i rozmowa nie jest mi potrzebna. Strasznie nie podobało mi się to jaka byłam w stosunku do chłopaka jednak nie potrafiłam wyrzucić z siebie tej obojętności. Te uczucie było dla mnie kulą u nogi która trzymała mnie w miejscu i nie pozwalała na jakikolwiek nawet najmniejszy ruch. Czułam się strasznie ograniczona oraz przytłoczona. Tylko tutaj - w lesie te wszystkie uczucia schodziły na drugi plan.
Usiadłam przy drzewie tak jak to miałam w zwyczaju. Czułam że mokra trawa moczy mój płaszczyk. To było miłe uczucie. Włożyłam zmarznięte dłonie w kieszenie i przymknęłam oczy co jak wcześniej wspomniałam miało mi pomóc w odcięciu się od wszystkiego co miało negatywny wpływ na moją osobę. Wzięłam głęboki wdech deszczowego powietrza. Czułam powolne bicie mojego serca. Moje tętno też było nadzwyczaj spokojne w końcu co się dziwić skoro jedyne co mnie otaczało to cisza i ogólny specyficzny leśny spokój który zakłócały jedynie pojedyncze szelesty w trawie która poprzez późną jesienną porę straciła swój piękny zielony kolor.
Poczułam lekkie wibrację w kieszeni. To pewnie Shawn dzwoni. Niemal od razu posmutniałam, znowu będzie to samo. Chłopak będzie dla mnie bardzo miły a ja jak zawsze obojętna. Nie chciałam odbierać jednak wiedziałam że to by było niemile z mojej strony i powinnam chociaż to zrobić dla mojej drugiej połówki. Nie mogę wiecznie spławiać jego telefonów. To nie na tym polega szczęśliwy związek który ma predyspozycje do długiego stażu jeśli można to tak nazwać.
-Halo? - usłyszałam piękny aksamitny głos należący do Shawna.
-Coś się stało? - spytałam opanowanym głosem.
-Nie, nie. Zrobiłem dla nas kolację. Mam nadzieję że przyjdziesz ją ze mną zjeść. Jedzenie w samotności już mi zbrzydło.
Właśnie.. Nie pamiętam kiedy ostatni raz wspólnie coś zjedliśmy. Zazwyczaj ja włóczyłam się po zakamarkach lasu a Shawn zjadał kolację którą dla nas przygotowywał. Zazwyczaj gdy wracałam do domu było strasznie późno a chłopak już dawno spał. W kuchni zawsze znajdywałam karteczkę w której brunet życzył mi smacznego oraz przypominał mi o tym jak bardzo mnie kocha.
-Już idę. Shawn, ja przepraszam za to że znowu zostawiłam cię samego - mówię z nieukrywaną skruchą. Boże.. jestem tak beznadziejną dziewczyną że to się w głowie nie mieści. Aż się dziwie że chłopak jeszcze mnie nie zostawił.
Wstałam z trawy i czułam że przemoczony dół płaszcza przykleił się do moich pośladków. Odsunęłam go i powolnym krokiem ruszałam ścieżką którą sama wydeptałam parę miesięcy temu.
Otaczał mnie mrok który w gruncie rzeczy mnie nie przerażał. Chodziłam już tędy tyle razy że na prawdę mało rzeczy jest w stanie mnie przestraszyć. Czuję się strasznie pewnie w tym otoczeniu. Jestem dziwnie przekonana o tym że pomiędzy tymi drzewami nie może mi się nic stać. I coś czuję że ta moja nadmierna pewność kiedyś spłata mi figla bo w końcu chodzenie po lesie o tej porze w dodatku samemu nie należy do najbezpieczniejszych rzeczy.
**
Weszłam do domu i pierwsze co to poczułam piękny zapach bekonu, od razu mój brzuch zaczął burczeć informując mnie jak bardzo jest wygłodzony w końcu od obiadu nic nie jadłam. Powoli weszłam do kuchni gdzie wielkim z wielkim uśmiechem przywitał mnie Shawn. Zrobiło mi się ciepło na sercu gdy widziałam go takiego uśmiechniętego i pełnego pozytywnej energii.
-Jak było? Pewnie zmarzłaś - powiedział a chwilkę potem ucałował mnie lekko w usta.
-A tam tylko troszkę zimno mi w ręce. Było..hmm.. dość spokojnie - odpowiedziałam i usiadłam przy stole czekając aż chłopak poda kolację do stołu.
-Jasne, jasne przecież cała się trzęsiesz. Tyle dobrze że zaraz będzie gotowe ciepłe jedzenie, to cię rozgrzeje- powiedział i posłał w moją stronę lekki uśmiech.
Przygotował dla nas jajka sadzone oraz jak się wcześniej domyśliłam po pięknym zapachu który unosił się w domu - bekon. Gdy talerz znalazł się koło mnie niemal od razu zaczęłam pałaszować smakołyki. Shawn przyglądał się mi i śmiał się cichutko pod nosem tak żebym nie zauważyła. Nie wyszło mu ponieważ ja widzę wszystko.
-Co się śmiejesz? - pytam trzymając w górze widelec z nadzianym na niego cieniutkim plasterku boczku.
-Musiałaś być bardzo głodna - powiedział bardzo opanowanym głosem jak na osobę która przed chwilką śmiała się w najlepsze.
-Przecież nie jadłam nic od obiadu - próbuję jakoś wybronić moje zachowanie.
-Już dobrze, dobrze - ustępuje jak to zawsze miał w zwyczaju.
**
Po dość długiej kąpieli udałam się do malutkiej sypialni gdzie czekał na mnie Shawn. Położyłam się w łóżku. Jak na razie nie wtuliłam się w ciepłe ciało chłopaka. Leżałam na plecach i wpatrywałam się w sufit. Nagle poczułam że chłopak obraca się w moją stronę mi przytula moje ciało do swojego. Splotłam nasze palce.
-Moja mama zaprasza nas na weekend - informuje a ja automatycznie wzdycham.
Niby pogodziłam się z mamą chłopaka jednak nadal czułam się bardzo niezręcznie w towarzystwie kobiety. Coś mi podpowiadało że ona ma do mnie jeszcze jakiś skryty żal i prędzej czy później wygarnie mi to w jak się domyślam niezbyt miły sposób.
A jeszcze gorsze było to że dom obok mieszkała moja ciotka która z opowiadań rodzicielki Shawna wiodła szczęśliwe życie z Stuartem u swojego boku. Kobieta na początku uratowała mnie przed mieszkaniem na ulicy a następnie wywaliła mnie ze swojego domu. Jakbym nie miała Shawna to poczynania ciotki Robyn doprowadziły do tego że byłabym bezdomną nastolatką. Myślałam że czas zagoi rany i jakoś jej to wybaczę jednak to nie było i nadal nie jest takie proste. Ja nie potrafię o tym zapomnieć. Ona dała mi nadzieję a zaraz potem ją odebrała. Z resztą chyba niezbyt zależy jej na moim wybaczeniu skoro od czasu mojej wyprowadzki nie odezwała się do mnie ani razu. Pewnie już nawet nie pamięta jak wyglądam. Teraz liczy się dla niej tylko i wyłącznie jej partner który nie należy do najżyczliwszych ludzi.
Potrząsnęłam głową co miało mi pomóc powrócić do rzeczywistości i oderwać się od niezbyt miłych wspomnień związanych z ciotką i jej chłopakiem lub kto wie może już mężem.
-Kiedy będziemy jechać? - spytałam przy okazji próbując powstrzymać westchnięcie spowodowane niezadowoleniem z odwiedzin w rodzinnym domu Shawna. Pojadę tam tylko i wyłącznie dlatego iż wiem że chłopak tęskni za mamą oraz jego domem. Widzę jak na co dzień nieudolnie ukrywa swoją tęsknotę. Nie chcę żeby się z tym męczył oraz doskonale sobie zdaję sprawę z tego że spotkanie w rodzinnym gronie mu się należy jak nic innego. To że ja straciłam rodzinę nie znaczy że to też musi czekać Shawn.
-Za tydzień bo wtedy w Toronto będzie jakiś mały festiwal i mama chce żebyśmy się z nią tam wybrali - wytłumaczył i ja jego twarz wpłynął lekki uśmiech spowodowany pewnie tym że będzie mógł spędzić trochę czasu ze swoją mamą przy okazji biorąc udział w festiwalu
-Nie mogę się doczekać - powiedziałam i posłałam w jego stronę najmilszy uśmiech na jaki było mnie w tej chwili stać.
-Dziękuje.
-Nie. To ja tobie dziękuje - powiedziałam po czym przymknęłam oczy i powoli zaczęłam poddawać się snowi który nadchodził.
____________________________________________________________
Hejka!
Koniecznie musicie mi napisać jak wam się podoba ponieważ umieram z ciekawości i zdenerwowania haha.
Nie zostało mi nic innego jak zaprosić was do drugiej części "Secret" oraz ponownie powitać w świecie Madison i Shawna.
Mam ogromną nadzieję że druga część was nie zawiedzie.
Love ya!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top