❤ Rozdział 5 ❤
POV USA
Spojrzałem na ekran telefonu. Damn it. Mam nadzieję, że nie będzie wściekły, że się trochę spóźniałem. Chociaż wie, że umówiłem się na spotkanie z Rosją, tak jak każdy inny kraj. W końcu też był na zebraniu.
Jeżeli chodzi o spotkanie z Ruskiem, to naprawdę nie spodziewałem się, że tak dobrze będę się w stanie z nim dogadać. Mimo iż wiem z jaką niechęcią to robił.
Szczerze mówiąc... rzadko kto chce nawiązać jakąś sensowną rozmowę, jeżeli nie chodzi o interesy. A dlatego, że zawsze się wymądrzam. Tak. Zdaję sobie z tego sprawę. Wiele razy byłem odrzucamy. A wszystko przez mój paskudny charakter.
Gdybym tylko się zmienił... albo chociaż znalazł osobę, która zaakceptuje mnie w pełni takim, jakim jestem...
Na horyzoncie dostrzegłem szyld kawiarni, do której zmierzałem. Przyspieszyłem biegu i w mgnieniu oka znalazłem się przed budynkiem.
Gdy otworzyłem drzwi, od razu uderzył mnie w twarz zapach parzonej kawy, jak i herbaty. Od intensywności tego aromatu rozbolała mnie głowa. Ostatnio tak pachniało, gdy byłem u starego. Ten to nie robi nic innego, jak tylko pije te swoje ziółka.
Rozejrzałem się i go dostrzegłem. Siedział przy stoliku na samym końcu i popijał herbatę. Szybkim krokiem podszedłem i jednym susem usiadłem po drugiej stronie stołu. On jednak zignorował mnie i nadal z zamkniętymi oczami pił.
- Yyy... Hej... - przywitałem się niezręcznie. - Sorki za spóźni-
- Witaj. Nic się nie stało - spojrzał mi w oczy. - Przecież miałeś obowiązki do wykonania.
Na szczęście jest dzisiaj spokojny. Nie jak ostatnio, gdy mi wojną groził. Miewa czasami ataki agresji. Ah, co ten stres potrafi zrobić z człowiekiem...
- Tak wiesz... Ta drama o ZSRR... - urwałem. - ale pewnie nie o tym chcesz rozmawiać... Heh... - zaśmiałem się nerwowo.
- Właściwie o tym też... - odłożył filiżankę.
C-co? Najpierw Russia, teraz on?! Oh, come on!
...Lecz najpierw wyjaśnij mi to - położył kartkę na stole. - Prawdziwy cel naszego dzisiejszego spotkania.
Spojrzałem na nią. No nie... kolejne problemy z importem. Za długo to wszystko zaniedbywałem.
- Słuchaj... przepraszam, że to tak olewam, ale chyba rozumiesz jak ciężko jest być krajem od którego wiele zależy. NATO, podatki, nafta te sprawy... - położyłem ręce na stole. - Czasami już nie daję ra-
Wyższy kraj ujął moje obie ręce w swoje dłonie.
- Posłuchaj. Myślisz, że ja tak nie mam? - delikatnie się uśmiechnął. - Przecież dobrze wiesz, że wszyscy nazywają mnie "światową fabryką". Nie jesteś jedyny.
- Thanks... China... - od razu poczułem się lepiej.
Powolnym ruchem puściłem jego dłonie, gdyż było to trochę niezręcznie. Chiny słynie ze swojej nadopiekuńczości. I dlatego pewnie, jeszcze mnie nie znienawidził tak jak inni. Jeżeli masz doła, to zawsze cię wysłucha. I za to go lubię.
- Możemy odłożyć sprawę importu na kiedy indziej... - przyjrzał mi się. - ...bo naprawdę dzisiaj nie jesteś w formie. Chyba musi chodzić o coś więcej, hm? - wziął łyka herbaty.
Westchnąłem. No to czas na zawierzenia.
- Znalazłem z Rosją tą książkę - pokręciłem głową. - Mam wobec tego złe przeczucia.
Chinom uśmiech zszedł z twarzy. Doskonale wiedział o czym mówię. Powiedział poważnym tonem:
- No cóż... Kiedyś musiało do tego dojść - stwierdził. - Prędzej czy później, dowie się prawdy. To tylko kwestia czasu. Musisz się z tym pogodzić. Nic na to nie poradzisz - powiedział, po czym wziął łyka herbaty.
Ma rację. Ale naprawdę nie chcę, by tak się stało. Za wcześnie.
- Dzięki za pocieszenie - zdałem się na słaby uśmiech. - Ale przecież nie będę się kłócił z krajem, który żył już w starożytności, czyż nie?
Chiny znowu się rozpogodził i zaczął nowy temat:
- A co tam u Rosji? Nie pozabijaliście się w drodze do biblioteki? - uśmiechnął się promieniście.
- No ja jak widzisz żyję, w przeciwieństwie do niego - zażartowałem. - A tak na serio, to nie spodziewałem się, że tak przyjemnie będzie się z nim rozmawiać. - uśmiechnąłem się. - Trochę się do niego przekonałem.
Chiny zaśmiał się pod nosem.
- To świetnie. Cieszę się, że nawiązujesz jakieś inne znajomości, nie licząc tych formalnych - podniósł jedną brew. - Może nawet dojedzie między wami do czegoś większego. Wiesz jak to mówią: "Od nienawiści do miłości" - zaśmiał się.
Poczułem, jak lekko pieką mnie policzki.
- Ha, chciałbyś - odparłem trochę zmieszany, odwracając wzrok. - Naprawdę, nie musisz wszystkim pokazywać, że znalazłeś miłość swojego życia - zamrugałem niewinnie oczami.
- Ja przynajmniej kogoś mam - dodał z przekąsem w głosie.
- Au. To bolało - złapałem się za koszulkę, udając, jakbym został ugodzony w serce. - Jednak masz rację. Powinienem zacząć, w końcu szukać.
Mam 400 lat na karku i nigdy nie miałem dziewczyny, czy chłopaka. Życie naprawdę jest niesprawiedliwe.
- A może zaczniesz od naprawy relacji z innymi państwami? - zagaił Chiny. - Żeby pokazać się z tej lepszej strony. W końcu, praktycznie nikt nie wie, pod jaką presją żyjesz.
- Wiesz co? - on jest kurna, jakimś geniuszem! - Zrobię tak - jednak po chwili straciłem zapał. - Ale... Od czego tu zacząć?
Obaj się zamyśliliśmy. Jak będę mógł pokazać się z jak najlepszej strony? Przecież nie będę się z każdym z osobna spotykał!
- A może wyprawisz przyjęcie? - przerwał ciszę chłopak. - W końcu nic tak nie jednoczy i sprawia radości jak dobra biesiada!
China The Genius vol. 2
- To bardzo dobry pomysł - stwierdziłem. - Ale jak mam to zrobić? Wielka imprezka z dużą ilością alkoholu? - zapytałem.
- No chyba sobie żartujesz - powiedział z lekkim zaskoczeniem w głosie. - Jeżeli tak zrobisz, to na pewno nie skończy się to dobrze - stwierdził. - Pewnie skończycie grając w butelkę i obmacując się nawzajem... - zamyślił się. - Czy nawet skacząc z balkonu na 3 piętrze. Nie wykażesz tym swojej odpowiedzialności.
No w sumie ma rację. Nie jest to ani mądre, ani tym bardziej bezpieczne. Może jesteśmy dorośli, ale nie wszyscy znają umiar...
Pokiwałem głową na znak zrozumienia.
- A z tym balkonem, to miałeś na myśli Japonię? - zapytałem. - Bo to on jak ostatnio zrobił sobie "imprezkę", to do dziś leży w szpitalu. I ponoć nawet nie miał alkoholu we krwi.
Chiny przewrócił oczami.
- Czasami sam nie wiem, co siedzi mu w głowie... - westchnął. - Pewnie to przez te bajki, które na okrągło ogląda... - dodał.
Azja, to wbrew pozorom, strasznie różnorodny kontynent. Nie jesteś w stanie na pierwszy rzut oka określić, jaki ktoś ma charakter. Chiny - (zazwyczaj) spokojny i rozsądny; Japonia - czasami sztywny, ale na ogół nierozgarnięty; Korea Północna - sadysta, kochający atomówki; Korea Południowa - bardziej przebojowy od Japonii; Wietnam - całkowicie apatyczny; i tak dalej...
Do wyboru do koloru.
- To mówisz, że ma być to spokojne przyjęcie, bez alkoholu, by pokazać się z jak najlepszej strony i zyskać zaufanie innych? - zapytałem. - Niby brzmi nudno, ale na pewno będzie czymś więcej, niż tylko PUZ.
- Co? - zapytał Chiny. - Jakie PUZ?
- Przyjdź, Upij się, Zapomnij - wytłumaczyłem.
- Myślałem, że było to inne powiedzenie, ale niech już będzie... - za chwilę dodał. - I tak sądzę, że taka impreza, będzie najlepszą opcją.
- To super - spojrzałem na ekran telefonu. - Wiesz co? Jeżeli chcesz o czymś jeszcze pomówić, to teraz, bo jeżeli chcę zdążyć z tą imprezą na jutro, to muszę się już zbierać - oznajmiłem.
- Możesz iść, przecież cię nie trzymam - zawiesił się. - Ale już jutro?
- A na co mam czekać? Jutro jest sobota, więc wszyscy mają wolne - umilkłem. - Chociaż i tak większość nie przyjdzie - zamyśliłem się. - Ale warto spróbować, czyż nie?
- Mhm... - kiwnął głową, wypijając napój z filiżanki. Po chwili ją odłożył. - Do zobaczenia jutro. Mam nadzieję, że dostanę zaproszenie.
- No oczywiście, przecież to ty na to wpadłeś... - stwierdziłem wstając od stołu.
- A jego też zaprosisz? - zapytał podnosząc brew.
Zamyśliłem się i po chwili domyśliłem się o kogo chodzi.
- Chodzi o twojego chłoptasia... right? - zapytałem, a Chiny kiwnął głową.
- Ahhhh... No dobra... - jednak po chwili szybko dodałem. - Ale nie miej do mnie pretensji, jak nie będzie miał ochoty przyleźć.
Chiny się uśmiechnął.
- Spokojna głowa... Już ja go przekonam...
Nie wiem czemu, ale sposób, w jaki to powiedział, trochę mnie przeraził.
- Okeeeej... To do jutra - pożegnałem się niezręcznie.
- Do jutra - odpowiedział.
Wyszedłem z kawiarni i ruszyłem do domu.
Fajnie, że z znienawidzonej rozmowy formalnej, wynikła luźna pogadanka. Mam nadzieję, że zorganizowany przeze mnie event, wniesie coś pozytywnego.
Przyspieszyłem kroku i po 15 minutach znalazłem się w domu.
Rozejrzałem się po salonie. No to przygotowania czas zacząć!
POV Rosji
- To ma sens... - pomyślałem.
Było już około 22, gdy skończyłem analizować książkę. Spojrzałem na kartkę, gdzie zapisywałem najbardziej istotne dla mnie informacje. Czytając notatki wywnioskowałem, że lektura opisywała dość specyficzny sposób zarządzania państwem. Niby ten system znajduje się teraz w 5 państwach na świecie, typu Kuba czy Laos, ale każdy z nich się od siebie różni, w tym ten opisany tutaj.
- Głowa mnie już od tego boli...
Kartki zaczęły mi się rozmazywać przed oczami. Spojrzałem na stolik nocny. Wypiłem jakieś pół butelki. Za dużo jak na jeden wieczór. Muszę odpocząć.
Zrzuciłem wszystko na podłogę i wskoczyłem pod kołdrę. Wtuliłem się w nią i spróbowałem zasnąć... Ale jak na złość nie mogłem. Spróbowałem liczyć owce. Jedna... druga... trze- Kogo ja oszukuję?! Przecież wiadomo, że ten sposób nie działa!
Zacząłem patrzeć w sufit, bo nic innego nie miałem do roboty. Z czasem, gdy skupiłem mój wzrok na czymś tak bezwartościowym, moje myśli powędrowały do zdarzeń z dzisiejszego dnia. A głównie do mojej rozmowy z Ameryką na temat wywiadu.
- Uzyskałem dzisiaj, naprawdę wartościowe wiadomości... - pomyślałem. - I do tego lepiej poznałem Burgera... okazał się być nawet w porządku - zawiesiłem się. - Chciałbym z nim jeszcze trochę spędzić czas-
Natychmiast zrozumiałem to, co właśnie pomyślałem.
- O CZYM JA MYŚLĘ?! - krzyknąłem i zakryłem twarz rękoma.
Czy ja właśnie z własnej woli pomyślałem, że chcę spędzić z nim czas, bez żadnego przymusu?! Nie poznaję się.
- Spokojnie... Chodzi przecież o sprawy formalne... Wywiad na temat Zimnej Wojny i tak dalej - tłumaczyłem sobie na głos. - A przy okazji, będę miał szansę poznać go jeszcze lepie- NO NIE!
Nie, nie. Wcale tak nie myślę. Chcę, by nasze relacje zostały jak najbardziej ograniczone, co do konieczności.
To czemu jednak w głębi serca wiem, że jest inaczej?
Już całkowicie zażenowany, wtuliłem się w poduszkę i zasnąłem.
5 V 1992 r.
- Już skończyłem! - oznajmił Białoruś. - Mogę dołączyć do Ukrainy i Kazachstanu w drugim pokoju? - zapytał.
- Pewnie - powiedział dorosły. - Idź śmiało. Ja z Rosją pozmywam naczynia.
Chłopiec z radością dołączył do swoich braci bawiących się w sąsiednim pomieszczeniu.
Wyższy kraj spojrzał na "najstarsze" z rodzeństwa, które nadal siedziało przy stole.
- Nic praktycznie nie zjadł - zauważył. Chłopiec był bliski płaczu. - Muszę go jakoś pocieszyć...
Podszedł i usiadł obok niego. Rosja spojrzał na swojego opiekuna.
- Nie musisz się trudzić, by mnie rozweselić - patrzył na niego smętnie. - I tak to nic nie da.
Wyższy westchnął.
- Wiem o tym - stwierdził. - Jednak nie mogę pozwolić na to, byś się tak zadręczał. On, by tego nie chciał.
- A skąd wiesz, czego by chciał? - zapytał młody. - Znasz go przecież tylko z widzenia.
Dorosły położył mu dłoń na ramieniu.
- Tak się składa, że byliśmy przyjaciółmi - wytłumaczył. - Nawet zanim się stałem osobą, która dzisiaj jestem.
Młody spojrzał na niego zdziwiony.
- Naprawdę? Nie wiedziałem... - po chwili dodał. - A kim byłeś zanim się stałeś... no wiesz... Jugosławią?
Starszy uśmiechnął się.
- Macedonią, Chorwacją, Słowenią, Serbią, Bośnią i Hercegowiną, Czarnogórą... Nimi wszystkimi.
Rosji aż opadła szczęka ze zdziwienia.
- Czyli coś w rodzaju takiej fuzji? - zapytał zszokowany.
- Można tak to nazwać - odpowiedział dumnie.
Jemu, jednak coś się nie zgadzało.
- Ale jak możesz mieć w sobie Bośnię? Przecież ostatnio widzieliśmy go w mieście.
Jugosławia się zasmucił.
- Nic nie trwa wiecznie Rosjo, wszystko kiedyś musi się rozpaść - powiedział. - Bośnia i Hercegowina odłączył się ode mnie miesiąc temu. Reszta krajów wcześniej... Obecnie składam się tylko z Serbii i Czarnogóry.
- Szkoda... Musiałeś być potężna Unią... - Rosję nagle ogarnął strach. - A co będzie, gdy ta ostatnia dwójka też się rozłączy?
Starszy kraj naprawdę nie chciał tego mówić, ale wiedział, że inaczej młody nie da mu spokoju.
- Wtedy... No cóż... Odejdę z tego świata...
Chłopiec od razu po usłyszeniu tego, podbiegł do niego i wtulił się z całej siły w jego koszulę.
- NIE! NIE MOŻESZ! - głos mu się załamywał. - Ciebie też nie chce stracić...
Jugosławia pogłaskał Rosję po głowie.
- Spokojne, nie płacz. Nie stracisz. Nadal tu będę... ale w innej postaci - uspokajał.
- Jak to? - zapytał. - Ale mówiłe-
- Tak wiem, mówiłem - przerwał mu. - Ale także wspominałem, że tworzą mnie inne kraje. A skoro o tym wiesz, też powinieneś wiedzieć, że do czasu kiedy mnie tworzą, posiadają moje wspomnienia.
Rosja się uspokoił.
- To znaczy, że nawet gdy z powrotem staniesz się Serbią i Czarnogórą, to nadal będziesz wszystko pamiętać? - spojrzał mu prosto w oczy.
- Wszyściutko - potwierdził. - Posiadam wszystkie wspomnienia krajów tworzących. Nawet te przed moim powstaniem - zaczął ocierać wierzchem dłoni mokre policzki Rosji.
Chłopak od razu poczuł się lepiej.
- Dziękuje. I przepraszam, że wątpiłem w przyjaźń twoją i taty - spuścił wzrok. - W końcu to ty się nami opiekujesz po jego zaginięciu.
- Nic się nie stało - uśmiechnął się Jugosławia. - Przecież nie mogłem was tak pozostawić samemu sobie. Prawda?
Niższy pokiwał głową.
- To jest jeszcze szansa, żebyśmy zostali przyjaciółmi? - zapytał. - I byli nimi nawet, gdybyś wrócił do bycia Serbią i Czarnogórą?
Jugosławia się uśmiechnął.
- Myślę, że oni byliby z tego bardzo szczęśliwi - wyciągnął do niego rękę. - Przyjaciele?
- Przyjaciele - Rosja podał mu dłoń.
Po tym geście, wyższy kraj wstał z krzesła i podszedł do umywalki.
- To co może dokończysz jeść, a ja pomyję za ciebie twoją część?- puścił oko. - Tylko nie mów braciom.
Chłopiec napchał usta ziemniakami, po czym dodał:
- Pfęde milcal jak gróp.
Po tym, oboje wybuchnęli śmiechem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top