❤ Rozdział 2 ❤

POV Rosji

Gdy wszedłem na salę, pierwsze co mi się rzuciło w oczy, to wielki, ogromny stół stojący na samym środku pomieszczenia. Po lewej stronie, przez ogromne okna, wypadało do sali wiele światła. Ściany były kremowe, a użyto takiej farby, by nie rozpraszać osób przemawiających innymi jaskrawymi barwami. Chociaż ja osobiście wątpię, czy w ogóle, by to coś zmieniło.

Zacząłem obchodzić stół poszukując karteczki z moim imieniem, która miała za zadanie wskazać mi moje miejsce. Po jakiejś minucie odnalazłem je i szybko usiadłem do stołu. Naprawdę ciekawiło mnie, kto będzie siedział po moich obu stronach. Miałem już zamiar spojrzeć na plakietkę po mojej lewej stronie... ale się powstrzymałem. Nie będę wścibski i poczekam, aż te kraje same tu przylezą.

Międzyczasie rozejrzałem się, by sprawdzić, kto już zdążył przyjść. Po mojej lewej zauważyłam Polskę i Węgry. Лучшие друзья навсегда. Są to kraje, które raczej są mi obojętne. Nie narzucam się im, oni mnie i niech lepiej tak zostanie.

Niedaleko nich siedziała Islandia razem z Somalią. Już z daleka widziałem, że próbują nawiązać między sobą coś w rodzaju rozmowy, ale nie za bardzo im to wychodziło. Nie dziwię się im, nie za bardzo się znają.

Jedyne co o wiem, to to, że Islandia jest bardzo przyjaznym i zadbanym krajem... ale niestety ma depresję. Może się na pierwszy rzut oka tak tego nie wydawać, bo jest zawsze roześmiany i pociesza innych, ale naprawę tak jest. W sumie... kto by nie miał, jeśli przez całe pół roku nie widziałby słońca. Słyszałem, że raz nawet miał próbę samobójczą. Ale to tylko plotki. Mam tylko nadzieję, że do żadnego samobójstwa wśród nas nie dojdzie.

A jeśli chodzi o Somalię to... jest on strasznie nieufny. Niby wspiera Ukrainę i uwielbia Kebaba, za co za nim nie przepadam... ale za to nienawidzi USA z całego serca. Dlatego jesteśmy wobec siebie neutralni.

Na przeciwko mnie siedziała sama śmietanka tego spotkania. A mianowicie: Francja i UK. Oni praktycznie zawsze pilnowali, żeby nie dochodziło do żadnych kłótni i planowali przebieg spotkania. Teraz przygotowywali jakieś papiery, by móc za chwilę zacząć spotkanie.

Dalej po mojej prawej siedział Kanada, razem z tym Burgerem i Australią. Naprawdę nie mam ochoty znowu o nich rozmawiać.

Gdy tak się rozglądałem, nagle poczułem, że ktoś z tyłu puka mnie w ramię.

- Co się tak rozglądasz, jakbyś był w sexshopie? - zapytała osoba stojąca za mną.

Uśmiechnąłem się od razu jak usłyszałem jego głos.

- A ty co się tak skradasz, jakbyś chciał kogoś zabić? - odpowiedziałem, wstając i odwracając się w kierunku stojącej za mną osoby. Podałem mu rękę. - Co tam u ciebie, droga Serbio?

Serbia parsknął śmiechem i podał mi rękę na przywitanie. Chwilę później usiedliśmy na swoje miejsca. Czyli to on siedział obok mnie. Fajnie. Może nie mam dzisiaj takiego pecha jak mi się wydaje.

- U mnie świetnie - uśmiechnął się. - A tak wspominając twoją kwestię o skradaniu, to była trochę słaba - zamyślił się. - Jednak i tak lepsza niż ostatnio, gdy wyjechałeś do mnie z: "Kochasz deszcz, bo tylko on na ciebie leci" - uśmiechnął się.

- No bo przecież uczę się od najlepszych - wytłumaczyłem. Bardzo fajnie się dziś z nim prowadzi rozmowę. - A tak z innej beczki... To czemu jest u ciebie tak "świetnie". Musi być jakiś powód. Zazwyczaj to jesteś wredny dla każdej osoby, które nawet spróbuje się do ciebie odezwać. Masz gorączkę? - zapytałem z błogością w głosie, przykładając rękę do jego czoła i udawałem, że mierzę temperaturę.

- Ha, ha, zabawne - zaśmiał się sarkastycznie i jednym stanowczym ruchem zabrał moją rękę ze swojego czoła. - Ale jak już pytasz to cieszę się dlatego, że brat wyprowadził się z naszego domu - powiedział odwracając się ode mnie i zaczął wyciągać na stół papiery.

- Serio? - byłem naprawdę zdziwiony. - Chorwacja już nie będzie z tobą mieszkać? - umilkłem na chwilę. - Ale właściwie dlaczego się wyprowadził?

- Żebym ja sam to wiedział... - zaczął porządkować dokumenty na blacie. - Może zrobił to dlatego, że miał mnie już dość? - zapytał sam siebie. - W sumie, gdyby on sam wyżerał mi wszystko z lodówki, dawno bym już go wyrzucił - dodał z uśmiechem.

- A może sobie kogoś znalazł...? - zapytałem podnosząc sugestywnie brew.

Serbia nadal uporządkowywał papiery. Po czym zaśmiał się pod nosem.

- Serio, wątpię. Nie spotyka z nikim poza innymi krajami z Bałkanów... czasami rozmawia z Niemcami... - chwilę się zastanowił. - Chociaż nie sądzę, żeby się z nim umawiał. Niemiec jest zbyt sztywny.

W sumie ma chłopak rację. Chorwacja nie lubi zbytnio zawiązywać nowych znajomości, jeżeli nie jest to konieczne. Bardziej z niego typ "samotnika", jeżeli miałbym to tak ująć.

Nagle mnie olśniło. Chyba już wiem co było powodem wyprowadzki jego brata. Ale jestem w 100% pewny, że nie spodoba się mu ta koncepcja.

- A może... ty sobie kogoś znalazłeś? - zasugerowałem. -  No wiesz... Może nie chciał ci przeszkadzać...?

Kraj wypuścił z rąk teczkę, którą trzymał. Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

- C-co? - zająknął się. - O czym ty w ogóle bredzisz? - powiedział zdenerwowanym głosem.

Uśmiechnąłem się pod nosem. Czyżbym zgadł?

- Uuu... Widzę, że masz coś na sumieniu... Kto to jest? Baba, chłop? - szturchnąłem go w ramię.

- Pogięło cię?! - zarumienił się, gdy usłyszał tą drugą opcję.

- Naprawdę, nie spodziewałem się, że taka osoba jak ty, droga Serbio, gustuje w chłopcach...

Serbia porządnie się wkurzył. Podniósł z ziemi teczkę, po czym rzucił nią z całej siły w moją twarz.

- No dobra, dobra, przepraszam! - złapałem teczkę w locie, zanim zdążyła uderzyć mnie w facjatę. - No przecież żartuję - dodałem na uspokojenie.

- No ja mam nadzieję... - powiedziała już spokojniej osoba, która jeszcze sekundę temu, rzucała we mnie losowymi przedmiotami.

Wrócił do porządkowania swoich rzeczy. Nie chcąc bardziej grać mu na nerwach, zacząłem wykładać swoje.

- I tak się dowiem kogo sobie znalazłeś - przemknęło mi przez myśl. - Muszę się dowiedzieć.

Moje rozmyślania przewał nagły dźwięk przesuwania krzesła po podłodze. O, przyszła osoba, która będzie godna siedzieć po mojej prawicy. Wyprostowałem się i spojrzałem na nią.

- Guten Morgen Russland! Wie geht's dir? - przywitał się uprzejmie Niemcy.

...

Aha, to fajnie.

- Yyy.. Cześć? I nie, nie sprzedaję bułek. Chociaż mam jedną - wyjąłem z torby - Chcesz?

Niemcy uśmiechnął się i przewrócił oczami. Następnie usiadł i wyciągnął wszystko co konieczne na stół. O dziwo poukładane. Ten to jest jednak zorganizowanym skurwysynem. Jedyna cecha charakteru, której mu zazdroszczę.

- Nie dziękuję, nie jestem głodny - odpowiedział, odwracając się do mnie. Schowałem bułę z powrotem do torby. - Pytałem się o twoje samopoczucie.

- Dobrze. Poza tym, że pomyliłem godziny spotkania i jego rodzaj, to nie narzekam - stwierdziłem z udawaną radością w głosie. - A ty?

Niemcy odwrócił wzrok. Po chwili westchnął i załamującym się głosem powiedział:

- Fatalnie.

Serio? U niego? Fatalnie? Jak ja bym był tak uporządkowany i porządny jak on, to cieszyłbym się każdym dniem. Postanowiłem pociągnąć temat.

- To coś poważnego? Może jakiś problem miłosny? - spojrzałem kątem oka na Serbię. - Gdyż jeden już dziś rozkminialiśmy, o tu, z kolegą obok - ruchem głowy wskazałem na kraj po mojej lewej.

- Jeszcze jedno słowo, a będą musieli wynosić stąd twoje truchło - zagroził mi Bałkan. No i tyle z przyjaznej Serbii na dzisiaj.

- Nie o to chodzi... - zaczął Niemiec - Chodzi o pieniądze z Unii.

Czy ja dobrze słyszałem? Deficyt w Unii Europejskiej? Ha! Wiedziałem, że w końcu ich to całe "kółko wzajemnej adoracji" zacznie podupadać. I dowiaduję się o tym już dzisiaj! Kurde, ja to jednak jasnowidzem jestem!

Nie dałem po sobie poznać, jaką wewnętrzną radość teraz odczuwam i udałem zmartwionego:

- Naprawdę? Myślałem, że starczy wam na kilka następnych lat. Coś poważnego się stało? - ledwo się powstrzymywałem od wybuchu śmiechem.

- Tak. A raczej, ktoś się stał - spojrzał na mnie sfrustrowany.

Zrobiłem zamyśloną minę i wzruszyłem ramionami na znak, że nie wiem o kogo chodzi.

- Polska - chłopak ledwo wytrzymywał z nerwów po wypowiedzeniu tego słowa.

Zrobiło mi się go trochę żal, ale jednocześnie byłem dumny z Polski, że doprowadził go do takiego stanu.

- Ejejejej, spokonie. Bo zaraz III wojnę światową wywołasz - uspokoiłem go, poklepując go po plecach. - Ten kurdupel, aż tak zniszczył wasz budżet?

- A żebyś wiedział - Niemcy wziął oddech.

Oho, zapowiada się na długą gatkę.

- Nie dość, że cały czas bierze pieniądze z Unii na odbudowę dróg i inne rodzaju potrzeby, typu: wymiany językowe, utrzymanie miast, budowy nowych przedszkoli, szkół, renowacje i inne gówna - zaczął mówić podniesionym głosem. - TO JESZCZE RZĄDA ODE MNIE TRYLION ZŁOTYCH REPERACJI WOJENNYCH. Skąd ja mam wziąć na to pieniądze?! Nie dość, że wyczerpuje cały budżet, to nagle po 70 latach żąda cholernych reperacji. Ja mu dam kurwa reperacje. Materialista jeden - wziął głęboki oddech. - Nie mówiąc o tym, że razem z Węgrami nie przyjmuje uchodźców.

Przestraszyłem się go. Na serio. Nigdy nie widziałem go tak wkurzonego.

- Łoł. Spokojnie Германия. Na pewno coś na to zaradzisz - odsunąłem się od niego o parę centymetrów. - Ale jedno muszę ci przyznać... - aż czułem w kościach, jak mnie zabije po wypowiedzeniu tego - ...Masz coś po tatusiu.

Niemcy spojrzał na mnie znudzony, po czym odwrócił głowę w drugą stronę. Czyli jeszcze sobie pożyję.

Westchnąłem. No to tyle, jeżeli chodzi o rozmowy. Za chwilę powinna się zacząć prawdziwa debata. Oparłem się na krześle, gdy nagle, niespodziewanie, osoba, która przed chwilą wychodziła z siebie, znów się do mnie odezwała.

- Masz rację... mam coś po ojcu. - po czym spojrzał mi prosto w oczy. - Ciekawi mnie jednak, co ty masz po swoim - potem się już do mnie nie odezwał.

"... co ty masz po swoim." Jego słowa utkwiły mi w głowie.
Żebym ja sam to wiedział.

Spojrzałem na swoje dokumenty, które leżały przede mną. Wyciągnąłem kartkę wciśniętą w środek i na nią spojrzałem. Był to skrawek gazety. Tytuł krzyczał: "ZSRR NIE ŻYJE. JAK JEGO ŚMIERĆ WPŁYNIE NA LOSY ŚWIATA?"

Nie wiedziałem nic. Dlatego dzisiaj zamierzałem to zmienić.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top