❝first memory❞

Obudziła się z tym samym co zawsze dziwnym wrażeniem, że już gdzieś widziała ten sen, że już kiedyś słyszała te głosy.

Przetarła oczy i rozejrzała się po pokoju, który nic nie zmienił się od poprzedniego wieczoru.

Znów wróciło do niej jej pierwsze wspomnienie; przeświadczenie, że już kiedyś była na tym świecie, że kiedyś była kimś innym.

Usmiechnęła się sama do siebie. Przecież drugie wcielenia istnieją tylko w baśniach, które opowiadają wysuszone i pomarszczone jak śliwki staruszki chcące przestraszyć swoje wnuczęta przed snem.

Spuściła nogi na podłogę i wstała. Przeszła na drugą stronę pokoju, wzięła ubranie z szafy i wrzuciła je na siebie. Związała włosy koloru blond w kucyk i odrzuciła go na plecy.

Zbiegła po schodach witając się przy okazji ze swoją opiekunką, Shadow Weaver. Zrobiła sobie dwie kanapki i usiadła przy stole obok kobiety.

– Dobrze spałaś? – Shadow Weaver zadała rutynowe pytanie.

– Nienajgorzej. – mruknęła zaspanym głosem.

– A sny? Nadal Cię męczą? – w tonie kobiety można było wyczuć nutę zatroskania.

– Nie przesadzajmy, nie męczą mnie. Z resztą, doskonale wiesz, że wciąż je mam. Dzień w dzień. – warknęła rzucając opiekunce mordercze spojrzenie.

– Adora, czy to aż tak trudno zrozumieć, że się o Ciebie martwię? To nie jest normalne. – kobieta ściągnęła brwi ze zmartwieniem.

– Nie musisz się martwić, naprawdę! – zawołała dziewczyna nazywana Adorą. – Narazie nic się nie dzieje! Mam tylko dziwne sny, nic poza tym!

Po tych słowach z hukiem odsunęła krzesło i odeszła od stołu pozostawiając na talerzu niedojedzone kanapki.

– Nie powinnaś się na nią złościć, to ludzka rzecz, że się martwi. – ciemnoskóry chłopak o krótkich, kręconych włosach przemówił rzeczowym tonem i popatrzył Adorze w oczy.

– Ja wiem, Bow, ale strasznie mnie denerwuje codziennie pytając się o te sny. Przecież wie, że mam je każdej nocy i nie ma odstępstw od tej reguły. – mruknęła dziewczyna podpierając głowę dłonią.

– A myślałaś kiedyś o tym, żeby z kimś porozmawiać? Pójść do specjalisty od snów i tego typu rzeczy? – druga z osób siedzących obok Adory, różowowłosa, dość niska dziewczyna odchyliła się na krześle.

– Wiesz, że nie wierzę w magię, przeznaczenia i całą resztę tych bzdur, Glimmer. – burknęła blondynka wywracając oczami. – To nie dla mnie. Te wszystkie reinkarnacje, żeby dokończyć coś na ziemii albo spotkac się ponownie z inną osobą mnie nie kręcą.

– Aha! Czyli jednak podejrzewasz, że sny przedstawiają twoje poprzednie życie? – podchwyciła Glimmer z wrednawym uśmieszkiem na twarzy.

– Co?! Nie! Co Ci przychodzi do głowy! – obruszyła się Adora. – "Chociaż właściwie nie wykluczam takiej możliwości" – dokończyła w myślach.

Lekcje minęły Adorze i jej przyjaciołom całkiem szybko.

Przed szkołą blondynka niechętnie obiecała Glimmer, że wspólnie pójdą do jakiegoś wariata, który wróży z fusów od herbaty, by poznać źródło snów dziewczyny.

Adora próbowała wymyślić jakąś wymówkę - chorobę czy nieprzewidziane sprzątanie całego domu.

Pogrążona w rozmyślaniach nie zauważyła idącej w jej kierunku starszej, zgarbionej kobiecinki o burzy nieuczesanych włosów na głowie.

Blondynka poczuła tylko uderzenie w okolicach brzucha i usłyszała dziwaczne słowo, jakby w innym języku.

– "Pewnie turystka." – przemknęło jej przez myśl.

Kobiecina uniosła głowę i spojrzała na Adorę przez ciężkie, staromodne okulary powiększające jej oczy do niesamowitych rozmiarów.

Początkowo dziewczyna chciała ją przeprosić po angielsku i odejść w swoją stronę, ale niecodzienny wygląd nieznajomej zaaferował ją tak bardzo, że odjęło jej mowę i zdolność ruchu.

Kobietka wytrzeszczyła powiększone oczy i wypowiedziała tylko jedno słowo:
– She-ra!

Adora uniosła jedną brew, ale zanim zdążyła zapytać o cokolwiek, nieznajoma wyminęła ją i odeszła pomrukując coś pod nosem.

Blondynce wydawało się, że za nią snuły się jakieś bliżej niezidentyfikowane owady.

Nagle kobieta coś upuściła. Dziewczyna podbiegła do przedmiotu i stwierdziła, iż jest to książka.

– Przepraszam! Proszę pani! – zawołała za kobietą, jednak ta nawet się nie odwróciła i zniknęła za zakrętem. 

Dziewczyna rzuciła okiem na okładkę książki opatrzoną ilustracją lasu i wielu baśniowych stworzeń. Tytuł książki brzmiał "Legendy i mity świata współczesnego".

•••

[licznik słów w rozdziale: 621]

  Tak prezentowałby się pierwszy rozdział mojej trzeciej już opublikowanej (co prawda dwie poprzednie powróciły do zakładki z wersjami roboczymi) książki pseudofabularnej.
Mam nadzieję, że jako tako przypadnie wam do gustu ;*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top