7
Yvaine
Byłam wpółprzytomna, gdy nagle poczułam dreszcz targający moim ciałem. Przez pierwsze chwile po przebudzeniu nie wiedziałam, gdzie jestem. Wydarzenia poprzedniego dnia uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą, gdy otworzywszy oczy, zobaczyłam nad sobą sufit pokryty lustrami. Kiedy dostrzegłam czyjąś głowę między moimi nogami, krzyknęłam.
- Do diabła, kotku. Ranisz moje uszy.
Spojrzałam się w dół i dostrzegłam mojego oprawcę. Nie miał na sobie koszulki. Patrzył się na mnie z zaintrygowaniem.
Dopiero po chwili do mnie dotarło, że Trey założył sobie moją prawą nogę na swoje ramię, aby mieć do mnie lepszy dostęp. Próbowałam wstać, ale gdy odchyliłam głowę do tyłu zdałam sobie sprawę, że mężczyzna przykuł moje ręce do wezgłowia. Odetchnęłam ciężko, wracając spojrzeniem na bruneta.
- Chciałem miło rozpocząć twój pierwszy oficjalny dzień u mojego boku, Yvaine. Liżę ci już od jakiegoś czasu. Musiałaś być bardzo zmęczona, skoro tak wprawny język cię nie obudził.
Zamachnęłam się nogą, aby kopnąć Treya, ale ten w porę chwycił mnie za kostkę tak mocno, że aż krzyknęłam.
- Nie zapominaj, że jestem mordercą i sadystą. Znam się na torturach jak mało kto. Pozwól mi dać ci przyjemność na dzień dobry. Czeka nas dzisiaj sporo atrakcji, więc lepiej się rozluźnić, mam rację?
Żartobliwy ton głosu Treya nie potrafił zamaskować faktu, że ostatnie słowo i tak należało do niego.
Odchyliłam głowę w tył, gdy język Treya wsunął się we mnie. Czułam, że byłam już mokra, co nie było zaskoczeniem biorąc pod uwagę, jak wiele się wczoraj stało. Byłam rozbudzona, jak nigdy przedtem.
Patrzyłam w lustra znajdujące się na suficie. Widziałam ciemną głowę mężczyzny między moimi nogami. Próbowałam zwalczyć poczucie wstydu, ale nie byłam taka. Miałam swoje zboczone fantazje, lecz zachowywałam je dla siebie. W porządku, raz powiedziałam o nich Jake'owi, ale nie sądziłam, że mnie zdradzi.
Rozchyliłam szerzej nogi, czując coraz większą rozkosz. Jęczałam cicho, kołysząc biodrami.
- Dalej, malutka. Ujeżdżaj moje usta.
Jego słowa powinny mnie ocucić, ale jedynie mocniej mnie rozpaliły. Byłam na siebie zła, że tak łatwo ulegałam facetowi, który mnie kupił i od którego teraz zależało moje życie, ale nie mogłam nic poradzić na fale przyjemności rozchodzące się po moim ciele. Stałam się niewolnicą dotyku Treya. I jego języka. To było cudowne i absolutnie zniewalające uczucie.
Trey lekko wsunął we mnie palec i to wystarczyło, abym zacisnęła mięśnie na jego języku.
Jak na razie miałam w życiu dwa orgazmy i oba były cudowne. Nie wiedziałam, czy zawsze tak było, czy była to zasługa mojego porywacza.
Rozpadłam się na tysiąc części. Trey złożył kilka pocałunków na moim udzie. Przesunął palcem po mojej łechtaczce, doprowadzając moje słodkie tortury do finiszu. Byłam tak zafascynowana i przejęta tym nowym, nieznanym wcześniej doznaniem, że przymknęłam oczy i zamilkłam. Nie było sensu zaczynać dnia od kłótni. Trey może i był manipulantem, ale wiedział, jak sprawić, aby zamknęły mi się usta.
Brunet podsunął się wyżej i podciągnął moją koszulkę. Złożył pocałunek na moim sutku, a ja szarpnęłam rękami.
- Jesteś piękna, gdy dochodzisz - wyszeptał, przygryzając sutek. Obiema dłońmi zaczął ugniatać moje piersi, a ja jęczałam bezwstydnie, choć w głębi duszy wiedziałam, że poddanie mu się tak szybko było cholernie złe.
- Trey...
- Kuźwa, tak - wyszeptał, owiewając ciepłym oddechem mój mokry od jego pocałunków sutek.
- Proszę, nie chcę.
- Chcesz, ale myślisz, że to niemoralne. Poddaj się temu. Co ci szkodzi?
- Mam swoją dumę! - krzyknęłam, gdy palce jego prawej dłoni zsunęły się niżej i uszczypnęły moją łechtaczkę.
- W to nie wątpię. Kochanie, nie każ mi cię kneblować. Jestem pewien, że stwardniałbym jeszcze bardziej, gdybym zobaczył cię w kneblu, ale ubóstwiam twoje jęki. Dalej, skarbie. Dojdź dla mnie jeszcze raz.
Kiedy Trey przygryzł mój sutek i po raz kolejny uszczypnął łechtaczkę, moje ciało przeszyły ponowne spazmy rozkoszy. Mężczyzna przedłużał mój orgazm, pocierając moją łechtaczkę. Gdy doszłam do siebie, Trey podparł się przedramionami obok mojej głowy i zsunął niżej, aż natrafił wargami na moje usta. Czułam na nich swój smak, ale byłam tak odurzona rozkoszą, że nie przeszkadzało mi to. Nie potrafiłam ruszyć nogami. Byłam zdana na niego, ale po raz pierwszy odkąd tu trafiłam, nie czułam się z tym źle.
- Nie mogę tego czuć - wyszeptałam między pocałunkami.
- Pozwól sobie na to, dziecinko. Spójrz, jestem z tobą. Nikt cię nie ocenia. Poddaj się temu, królewno. Robię to dla ciebie.
Przed oczami stanęli mi moi rodzice. Wiedziałam, że gdyby dowiedzieli się, że byłam przetrzymywana przez mordercę w charakterze niewolnicy, byliby wściekli. Pół miliona jednak zamknęło im usta. Wierzyłam, że sobie poradzą. Jeśli moja relacja z Treyem ulegnie poprawie, może niedługo poproszę go o kolejną sumę dla mojej mamy. Byłam gotowa poświęcić swoje ciało, aby tylko wyzdrowiała. Jeśli tak miałam dostać "pożyczkę", byłam gotowa grać dalej.
- Trey, to nie w porządku.
Brunet odsunął się ode mnie zaledwie o kilka centymetrów. Jego oddech muskał moje nabrzmiałe od pocałunków wargi. Kosmyk włosów mężczyzny opadł na moje czoło.
Myślałam, że Trey znów wygłosi pogadankę, ale jedynie posłał mi pełne litości spojrzenie.
- Jestem kurewsko cierpliwy, aniołku. Podarowałem ci piękne orgazmy, a ty dalej chcesz walczyć? Po co ci to? Nie chcesz żyć ze mną w dobrych stosunkach, skoro spędzisz ze mną resztę życia?
- W tym właśnie problem. Nie widzę tego, Trey. Nie znam cię. Nie mogę pokochać mordercy. Ty...
Gardło mi się zacisnęło tak, że nie umiałam się wysłowić. Odwróciłam głowę na bok i zamknęłam oczy, powstrzymując cisnące się łzy.
- Spójrz na mnie, Yvaine.
Dominujący ton głosu Treya rozkazał mojemu ciału spojrzeć w jego oczy. Od dziecka byłam podatna na manipulacje innych. Chciałam się od tego uchronić przynajmniej w tym wypadku, ale mi się nie udało.
Otworzyłam załzawione oczy i spojrzałam na Treya. Mężczyzna wytarł kciukami łzy znajdujące się w kącikach moich oczu. Kiedy na policzki wypłynęło więcej łez, pochylił się i zlizał je. Poczułam dreszcz, gdy jego język znów dotknął mojej skóry. Odruchowo zacisnęłam nogi, choć dalej były słabe i obolałe po dwóch orgazmach z rana.
- Sam nigdy nie czułem miłości - zaczął, błądząc palcem wskazującym po mojej piersi. - Żyłem w biedzie, kochanie. Walczyłem o przetrwanie każdego dnia. Nie stałem się mordercą z wyboru. Musiałem z czegoś żyć, a nikt nie chciał przyjąć do roboty dzieciaka, który nie miał rodziny i żadnego wykształcenia. Kurwa, spałem pod mostem. To nie moja wina, że zabijam. Musiałem z czegoś żyć, dziecinko. Człowiek w desperacji jest w stanie zrobić wszystko, aby sobie pomóc.
Patrzyłam się uważnie na zmieniający się wyraz twarzy Treya. Ujrzałam w nim zagubionego chłopca, który po drodze zabłądził.
Nie chciałam rozczulać się nad jego przeszłością, bo wczoraj widziałam na własne oczy, jak zabija, ale moja niewinna strona mu współczuła. Nie mogłam zakładać, że Trey mówił prawdę, ale jeśli tak było, naprawdę mu współczułam. Żadne dziecko nie zasługiwało na życie pod mostem i żebranie o jedzenie. Ja może i wychowałam się w ubogiej rodzinie, ale przynajmniej miałam co jeść i dach nad głową.
- Trey, co ze mną będzie?
- Kotku...
Brunet westchnął. Wstał z łóżka i rozkuł moje ręce. Otarłam nadgarstki, ale ku mojemu zaskoczeniu mnie nie bolały. Trey dbał o mój komfort, wybierając najwygodniejsze kajdany. Cóż, każdy rodzaj troski był tutaj na wagę złota.
Kiedy podszedł do znajdującej się przy oknie szafy i zaczął wybierać ubrania, uznałam to za moją szansę. Byłam pełna adrenaliny i nie myślałam logicznie. Widząc możliwość ucieczki, podjęłam jej próbę, choć doskonale wiedziałam, jakie czekają mnie za to konsekwencje.
Wstałam po cichu z łóżka i podeszłam na drżących nogach do drzwi. Dotknęłam klamki i gdy miałam pchnąć ją w dół, aby później rzucić się biegiem przez korytarz, poczułam jak Trey obejmuje mnie ramionami w talii.
- Gdzieś się wybierałaś, aniołku?
- Ja nie...
- Nie pogarszaj swojej sytuacji. Chciałem zacząć miło dzień, a ty to spierdoliłaś. Poniesiesz karę, kochanie.
- Trey! Nie...
Na moich ustach wylądowała dłoń, której nie umiałam się pozbyć. Szarpałam się z Treyem, który pociągnął mnie w głąb sypialni. Usiadł na brzegu łóżka, a mnie rzucił na podłogę. Wylądowałam kolanami na miękkim dywanie, więc upadek nie zabolał. Gdy podniosłam głowę, aby zrozumieć, co planował mój oprawca, poczułam jak wykręca mi ręce za plecy i skuwa kajdanami. Na powrót usiadł na brzegu łóżka, a ja uniosłam na niego błagalne spojrzenie.
- Przepraszam. Nie wiem, co we mnie wstąpiło.
Trey zaśmiał się szyderczo. Przeczesał palcami włosy, po czym nie zwlekając ani chwili dłużej, ściągnął bokserki.
Moim oczom ukazał się jego długi penis. Spojrzałam błagalnie na bruneta, ale on pokiwał przecząco głową, powstrzymując mnie od dalszych prób przekonania go do darowania mi.
- Nie posłuchałaś się mnie. To twój pierwszy wybryk, dlatego nie będę dla ciebie zbyt brutalny. Pozwolę ci wziąć mojego kutasa w usta i go possać. Wiem, że nigdy tego nie robiłaś, dlatego będę dla ciebie wyrozumiały. Śmiało, dziecinko.
Patrzyłam się z przerażeniem na jego penisa. Nie tak wyobrażałam sobie mój pierwszy seks oralny z mężczyzną. Byłam półnaga i miałam skute ręce. Klęczałam między nogami Treya.
- Nie chcę tego. Proszę, nie każ mi ci obciągać. Obiecuję, że moje zachowanie już się nigdy nie powtórzy.
Trey chwycił mnie za włosy i zbliżył do swojego fiuta. Otarł się nim o moje usta. Wstrzymałam powietrze.
- Ciesz się, że nie wsunąłem ci go brutalnie w usta. Daję ci wolną rękę. Nie zmuszę cię do doprowadzenia mnie do orgazmu, dziecinko. Chcę, abyś poniosła karę za swoją próbę ucieczki i zajęła się moim kutasem. Nie marnuj mojego czasu, Yvaine.
Zamknęłam oczy i oblizałam wargi. Było mi wstyd, ale postanowiłam sobie w myślach, że nie robię tego dla niego. Robię to dla siebie, aby nauczyć się jak obciągać, gdy będę miała prawdziwego faceta. Wierzyłam, że jakoś się stąd uwolnię i gdy wrócę do domu, poznam faceta, z którym będę gotowa spędzić resztę życia.
Pocałowałam czubek penisa Treya. Wysunęłam język i polizałam go od podstawy do dołu. Z ust bruneta wydarł się jęk. Jego ręce wciąż spoczywały w moich włosach, ale dotrzymał obietnicy i nie zmuszał mnie do wzięcia penisa w gardło. Był spokojny i pozwolił, abym to ja nadała rytm.
Powoli wzięłam go w usta. Zassałam policzki i kiedy już przyzwyczaiłam się do tego uczucia, zaczęłam poruszać głową.
Trey jęczał bezwstydnie, oddychając ciężko. Nie sądziłam, że moje usta sprawią mu aż taką przyjemność.
Gdybym miała podparcie w rękach, byłoby mi o wiele łatwiej. Trey jednak chciał mnie ukarać za nieposłuszeństwo i skuł mi ręce, ale gdy zauważył, że zaczynam się chwiać, podtrzymał moje ramiona dłońmi.
Wtedy po raz pierwszy od czasu tej poniżającej kary, spojrzałam mu w oczy. Po twarzy mężczyzny spływały kropelki potu. Usta miał rozchylone i dyszał ciężko.
- Kuźwa, dojdę.
Poczułam, jak chwyta mnie za włosy, aby w porę wyjść z moich ust, ale celowo przytrzymałam go w sobie. Gdy doszedł, połknęłam wszystko. Łzy stanęły mi w oczach, a gdy Trey wyszedł z moich ust, oparłam policzek o jego udo.
Oboje oddychaliśmy ciężko. Nie miałam sumienia spojrzeć Treyowi w oczy. Bałam się, co w nich zobaczę, więc potulnie wtulałam twarz w jego nogę i pozwoliłam sobie płakać.
Pierwszy raz obciągnęłam facetowi. Było to dziwne uczucie, ale byłam z siebie dumna, że doprowadziłam bruneta do orgazmu.
- Dziecinko, spójrz na mnie.
Trey ujął w dłonie moją twarz i nakierował moje spojrzenie na siebie. Pocałował mnie mocno w usta, odbierając mi dech w piersiach. Kiedy oderwał się od moich warg, oparł swojo czoło o moje i wyszeptał słowo, które wybrzmiewało w mojej głowie do końca dnia.
- Dziękuję.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top