6

Yvaine

Wbijałam wzrok w jasne oczy Treya, w których nie było teraz cienia żartu. Facet, którego poznałam kilka godzin temu, gdzieś zniknął. Jego miejsce zajął wyrachowany mężczyzna, który miał na rękach krew wielu ludzi.

Musiałam wykazać się silną wolą, aby nie chwycić go za nadgarstek. Wiedziałam, że przysporzyłabym tym sobie kłopotów, a miałam ich już wystarczająco dużo. Najchętniej położyłabym się do łóżka i nie wychodziła z niego przez kilka kolejnych dni, ale problem był jeden.

Nie miałam już swojego łóżka.

Ani swojego domu.

Brunet nie spuszczał wzroku z moich oczu. Mógł spojrzeć niżej, ale tego nie zrobił. W końcu miał całe życie, aby sobie na mnie poużywać.

Jeśli od niego nie ucieknę, sprowadzę na siebie kłopoty. Moim jedynym marzeniem było zakochanie się z wzajemnością. Myślałam, że oddając serce Jake'owi, zrobię pierwszy krok w stronę spełnienia tego marzenia. Okazało się, że chłopak, którego darzyłam tak silnym uczuciem, przez cały czas mnie okłamywał. Nie wierzyłam samej sobie, że jeszcze kiedyś zaufam mężczyźnie. Może mój los z góry skazany był na niepowodzenia.

Patrząc w oczy Treya w odbiciu lustrzanym, zaczęłam się zastanawiać, czy może życie chciało się na mnie zemścić. Zawsze starałam się być dobra dla innych i chciałam pomagać jak największej liczbie osób, ale może było coś, co przeoczyłam. Może to była kara za moją naiwność. Byłam zbyt łatwowierna, ale nie mogłam się tego pozbyć, choćbym nie wiem, jak bardzo próbowałam.

Dłoń Treya zaczęła sunąć niżej. Zaciskałam mocno nogi, ale mężczyzna nic na to nie powiedział. Wiedział, że w każdej chwili mógł rzucić mnie na podłogę i zrobić ze mną, co tylko chciał. Moje ciało i dusza należały do niego. Jego głupie gadanie o tym, że liczył się z moim zdaniem było tylko bezsensownym przedstawieniem, które miało na celu wpadnięcie w jego ramiona.

Owszem, wizja wypłakania się w jego ramię była kusząca, gdyż potrzebowałam bliskości drugiego człowieka. Nie mogłam jednak mu się poddać, bo wiedziałam, jak wiele krzywdy mi wyrządził. Odseparował mnie od mojej rodziny, dając jej pieniądze za milczenie. Czułam się tak, jakby ich przekupił. Trudno było mi uwierzyć, że rodzice przyjęli te pieniądze, ale biorąc pod uwagę, w jak trudnej sytuacji materialnej byli, jednak im się nie dziwiłam.

Miałam nadzieję, że przynajmniej ich czeka lepszy los niż mnie. Może te pieniądze uratują moją mamę przed śmiercią.

Nagle mężczyzna odszedł w tył. Poczułam dreszcz spowodowany brakiem jego bliskości.

Odwróciłam się i zobaczyłam, że Trey nalewa wody do szerokiej wanny. Odkręcając kurek, wypiął się w moją stronę, przez co mój wzrok spoczął na jego pośladkach.

Znałam go zaledwie od kilku godzin, a już zdążyłam zobaczyć go nago i pozwolić, aby doprowadził mnie do orgazmu. Na to drugie nie miałam wielkiego wpływu, ale jednak było to o wiele więcej, niż kiedykolwiek zrobił dla mnie Jake.

Nie potrafiłam przestawić się na nazywanie go Ryanem. Dla mnie był Jakiem. Może to, jak nazywałam go w myślach, pomagało mi oddzielić jego dwie osobowości. Faceta, którym był dla mnie w domu i mężczyzny, który handlował ludźmi i zabijał za pieniądze.

Trey zbliżył się do mnie. Położył dłonie na moich biodrach, przyciągając mnie do siebie. Pochylił się i złożył miękki pocałunek na mojej szyi. Odwróciłam głowę w bok, chcąc uciec od jego pieszczot, ale brunet położył dłoń na moim karku, nie pozwalając mi się ruszyć.

- Zacięcie ze sobą walczysz, skarbie.

Położyłam dłonie na nagiej piersi bruneta. Próbowałam się od niego odsunąć, ale była to walka ze ścianą. Trey był ode mnie o wiele silniejszy i miał doświadczenie w krzywdzeniu ludzi. Ja byłam jego zupełnym przeciwieństwem.

Mężczyzna przycisnął się do mnie tak mocno, że czułam jego pulsujący członek w dole brzucha. Nogi się pode mną ugięły. Przymknęłam oczy, pragnąc jego ciała. Nic nie mogłam na to poradzić. Nigdy nie dotykałam żadnego mężczyzny w erotyczny sposób, ani też nigdy nie byłam przez żadnego dotykana.

- Trey, błagam cię...

- Mówiłem ci już, że błaganie nie ma sensu. Poza tym naprawdę myślisz, że się ugnę, gdy zaczniesz słodko jęczeć i prosić o litość? Widziałaś, co zrobiłem tamtemu człowiekowi, Yvaine. Jeśli po tym dalej myślisz, że mam sumienie, to się mylisz.

Mój oprawca podszedł do wanny. Wszedł do parującej wody i przypatrywał mi się wyczekująco.

- Jeśli nie wejdziesz tu w ciągu dziesięciu sekund, każę ci paść na kolana i ssać mojego kutasa.

Wykonałam kilka kroków przed siebie, ale tuż przed wanną przystanęłam. Wzrok Treya zsunął się niżej, na moją nagą kobiecość. Odruchowo zakryłam ją dłońmi, co wywołało śmiech mężczyzny.

- Zaczynasz doprowadzać mnie do szału. Może i prosiłem o uległą kobietę, ale nie do przesady. Wchodź do tej cholernej wanny.

Trey ścisnął mój nadgarstek i pociągnął do siebie. Krzyknęłam, gdy przeleciałam przez brzeg wanny. Wylądowałam twarzą w dole brzucha mężczyzny, tuż przy jego wzwodzie. Woda rozchlapała się na boki, wylewając z wanny, ale Trey zdawał się nic sobie z tego nie robić. Walczyłam z nim, aby zmienić pozycję na mniej zawstydzającą, ale brunet przytrzymał moją głowę tam, gdzie była.

- Napawaj się tym widokiem, dziecinko.

- Puszczaj mnie! Chcę wstać!

Mój oprawca szarpnął mnie za włosy. Siedziałam okrakiem na jego udach z głową odchyloną w tył. Z mojego spojrzenia biła wściekłość, ale Trey uśmiechał się, jakby był widzem niezwykle zabawnego przedstawienia.

- Spójrz na siebie. Jesteś taka cnotliwa, a siedzisz na mnie okrakiem, podziwiając mojego kutasa. Jesteś zupełnie naga i zdana na moją łaskę. Walczysz ze mną, jakbym był ciotą, a nie facetem. Chcę być dla ciebie wyrozumiały i staram się być miły, co uwierz na słowo, nie jest łatwe. Jestem skurwielem bez serca i lubię pieprzyć wszystko, co się rusza. Uszanuj to, kurwa, i mi się poddaj.

Trey chwycił mnie za nadgarstki. Uśmiechnął się lubieżnie.

- Po co ci ta gra? - spytałam, będąc na skraju załamania. - Kupiłeś mnie. Zniewoliłeś. Możesz wziąć to, co do ciebie należy w każdej chwili, ale jeszcze tego nie zrobiłeś. Sprawia ci frajdę taka zabawa ze mną? Naprawdę nie masz litości.

Brunet parsknął śmiechem.

- Śmiało, Yvaine.

Podniósł ręce w górę w geście poddaństwa, lustrując spojrzeniem moje ciało.

- Ucieknij, jeśli masz odwagę. Spróbuj to zrobić. Zakładając, że by ci się udało, co byś zrobiła? Twoi rodzice wiedzą, że do nich nie wrócisz. Nie masz pieniędzy na bilet powrotny do Nowego Jorku. Ba, ty nawet nie wiesz, w jakim państwie jesteś!

W moich oczach kłębiły się łzy, słysząc każde kolejne szyderstwo Treya. Nie spuszczając dłoni, kontynuował swoją tyradę.

- Nie możesz sobie pomóc, bo nie masz takiej możliwości. Uwierz mi, kochanie, że gdyby udało ci się stąd uciec, na zewnątrz ktoś z pewnością by cię dopadł. Jesteśmy w kraju, w którym prawa kobiet się nie liczą. Mężczyźni korzystają z nich jak z dziwek. Nikt nie byłby dla ciebie tak pobłażliwy, jak ja. Doceń moją dobroć, dziecinko. Bawię się z tobą, bo sprawia mi to radość, ale ty widzisz we mnie gnoja bez serca. Jestem ciekaw, co zrobiłabyś, gdyby na zewnątrz mojej posiadłości ktoś cię dopadł. Gwarantuję, że krzyczałabyś wniebogłosy, abym cię uratował.

Zasłoniłam oczy dłońmi. Wybuchłam głośnym płaczem.

- Obiecałem ci, że jeśli podejmiesz próbę ucieczki, zabiję kogoś ci bliskiego. Podtrzymuję dane ci słowo, skarbie. Zacznę od twoich przyjaciół, a skończę na rodzinie. Wiem, że nie masz wielu bliskich, ale jestem pewien, że nie będzie potrzeby ich mordowana. Będziesz mi posłuszna, prawda?

- Co mam zrobić, żebyś się zadowolił?!

Krzyknęłam na Treya, jednak jego wzrok pozostawał spokojny. Po części obawiałam się, że w końcu nie wytrzyma mojego lamentowania i mnie ukarze, ale byłam w takim stanie, że nie mogłam dłużej bezczynnie czekać i przyjmować wszystko, co mi robił.

- Bądź grzeczna i wykonuj bez pyskowania moje polecenia. Yvaine, kupiłem cię, kurwa. Należysz do mnie. Nie uciekniesz stąd. Poddaj się, póki jestem wyrozumiały. Moja cierpliwość ma swoje granice i wierz mi, aniołku, że nie chciałabyś przekonać się na własnej skórze, jakim skurwielem jestem dla tych, którzy mnie wkurwią.

- Całe życie czułam się słaba. Przy Jake'u w końcu poczułam, że moje życie ma szansę się zmienić. Dlaczego musiałeś to przerwać? Dlaczego mi to zrobiłeś?

Mój głos brzmiał żałośnie, ale miałam to gdzieś. Po co miałam udawać kogoś, kim nie byłam, przy człowieku, z którym miałam spędzić resztę życia.

Trey przysunął mnie bliżej siebie. Spanikowana spojrzałam na jego fiuta, ale ufałam, że mnie nie zgwałci.

Mężczyzna przytulił mnie, jedną dłoń kładąc na moich plecach, a drugą na głowie. Zarzuciłam ramiona na jego szyję i zapłakałam boleśnie, pozwalając mu przejąć nade mną kontrolę.

- Z tego, co wiem, wcale nie byłaś słaba - wyszeptał, kołysząc mnie w ramionach. - Moim celem nie jest cię złamać. Chcę cię umocnić i pokazać ci, jak silna jesteś. Nie stanie się to jednak bez twojej współpracy i twojego zaufania do mnie. Pokażę ci, kim naprawdę jesteś, jeśli mi się poddasz. Tylko tak zyskam to, czego pragnę.

- A czego pragniesz?

- Ciebie klęczącej przede mną z własnej woli ze świadomością, że jesteś najsilniejszą kobietą na świecie.

Trey umył moje ciało, najwięcej uwagi poświęcając piersiom. Za każdym razem, gdy ich dotykał, wzdrygałam się. Reagował śmiechem na moją płochliwość i niewinność, lecz nie komentował więcej mojego zachowania. Wiedział, że skoro chciał osiągnąć swój cel, czeka go dużo ciężkiej pracy.

Umył również resztę ciała i włosy, którym poświęcił sporo uwagi. Rozczesywał je rękami i nawijał sobie ich kosmyki palce, bawiąc się nimi. Ku mojemu zdziwieniu, nie dotknął jednak mojej kobiecości. Jego dotyk na innych częściach mojego ciała sprawił, że byłam podniecona. Nie mogłam tego kontrolować i nie chciałam przyznać, że było to przyjemne, aby nie wyjść na zachłanną. Jak każdy człowiek, miałam swoje potrzeby, lecz Trey nie mógł się o nich dowiedzieć.

Po kąpieli Trey dał mi świeżą koszulkę i majtki. Miałam nadzieję, że nie należały do jego byłej kochanki. Pachniały jednak nowością, co dało mi nadzieję, że może nie traktował mnie jak kolejnej prostytutki.

Chciałam iść na własnych nogach, ale Trey wziął mnie na ręce. Zaśmiał się z mojej nieporadności, gdy prawie runęłam, chcąc uciec od jego niespodziewanego uchwytu. Pocałował mnie w czubek głowy i zaprowadził do sypialni, która wyglądała jak żywcem wyjęta z filmu erotycznego.

Ściany pomieszczenia były czarne. Jednak ta znajdująca się za wezgłowiem łóżka, była czerwona. Nastroju dodawały czerwone lampki rozmieszczone w różnych miejscach sypialni. Mojej uwadze nie umknęła przeszklona komoda, w której znajdowały się zabawki erotyczne. Patrzyłam na nie z przerażeniem. Owszem, byłam zafascynowana takimi rzeczami, ale czym innym było wyobrażanie sobie takich scen, a czym innym przeżycie ich w rzeczywistości.

Trey postawił mnie na podłodze, a ja na drżących nogach przeszłam po czarnym miękkim dywaniku. Podeszłam do komody i spojrzałam z zaciekawieniem na znajdujące się w środku przedmioty.

- Jesteś ciekawa, jak to wygląda? Możesz otworzyć i dotknąć.

Pokiwałam przecząco głową. Objęłam się ramionami, czując nagły przypływ zimna. Może to był strach?

Zacisnęłam dłonie w pięści, gdy Trey podszedł do mnie od tyłu i mnie objął. Położył podbródek na moim ramieniu i zaśmiał się niewinnie. Niemal chłopięco. Już na pewno nie tak, jak człowiek, który kilka godzin temu poderżnął innemu gardło.

- Wiem, że chcesz tego spróbować, ale zaczekam, aż będziesz gotowa. Na dzisiejszą noc jednak przyda nam się jedna rzecz.

Trey otworzył komodę i chwycił do ręki czarne skórzane kajdanki. Musiał mieć w tym domu nieskończoną liczbę par tej zabawki.

- Mam słabość do skrępowanych kobiet. Chciałbym zobaczyć cię przywiązaną do łóżka, z nogami podwieszonymi pod sufitem. Wyobrażasz sobie, jak głęboko bym w ciebie wszedł?

- Trey, nie chcę być skuta.

- Nie kłam - warknął. - Nie toleruję kłamstwa, a wiem, kiedy ludzie oszukują. Nauczyłem się tego w zawodzie, kochanie. Odwróć się przodem do mnie. No dalej.

Z szybko bijącym sercem odwróciłam się do mężczyzny dzierżącego w dłoni kajdanki. Zacisnęłam nogi, czując przypływ ekscytacji. W wyobraźni wiele razy odgrywałam scenę, gdzie Jake mnie krępuje i nade mną dominuje. W myślach jednak nie było to tak intensywne doznanie, jak teraz.

Ku mojemu zaskoczeniu, Trey zapiął jedną bransoletę na moim nadgarstku, a drugą na swoim. Klucz odłożył wysoko, na ostatnią półkę komody z zabawkami. Nie było szans, abym tam dosięgła. Nie byłam niska, ale w porównaniu do Treya mój wzrost był po prostu śmieszny.

- Do łóżka, aniołku. Ale już.

Pisnęłam, czując klapsa lądującego na moich okrytych koronkowymi majtkami pośladkach. Odruchowo wyrwałam do przodu, ciągnąc za sobą Treya.

- Mam z tobą spać? - spytałam, patrząc z przerażeniem na czerwoną satynową narzutę i dwie poduszki w kolorze krwi.

- Albo będziesz spała ze mną, albo na podłodze. Wybierz mądrze, kochanie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top