57
Trey
- Nie wierzę, że to dla mnie zrobiłeś, kochanie.
Ciągle nie umiałem przyzwyczaić się do tego, że Yvaine nazywała mnie czułymi słówkami. W życiu nikt do mnie się tak nie zwracał. W rodzinnym domu, które całe szczęście przestał istnieć, nie traktowano mnie godnie. Jako dzieciak myślałem, że na to zasłużyłem i byłem nikim więcej, jak śmieciem, ale z czasem nauczyłem się doceniać siebie jako człowieka.
Może robiłem potworne rzeczy, odbierając ludziom życie, ale dzięki niej widziałem siebie jako kogoś wartościowego.
Przyjechałem z Yvaine na cmentarz. Przy wejściu na jego teren stało kilku moich ochroniarzy. Wolałem mieć się na baczności i pilnować mojej królewny. Nigdy więcej nie dopuszczę, aby została sama, bez opieki. Jeśli będzie stawiała opór, przywiążę ją do łóżka i każę na mnie czekać, choć sądzę, że nie miałaby nic przeciwko temu. Moja dziewczynka przy mnie stawała się coraz bardziej zboczona, a niech mnie, mnie to odpowiadało.
Yvaine klęczała przed grobem jej rodziców. Sprowadzenie ich zwłok z Nowego Jorku kosztowało mnie sporo kasy i nerwów, ale nie wyobrażałem sobie, że mogliby być pochowani w innym miejscu. Gdyby nie ja, rodzice Yvaine by nie zginęli. Już nigdy nie będzie dane mi ich poznać, ale przynajmniej tyle mogłem zrobić.
Dziewczyna przejechała palcami po złotych literach wyrytych na płycie nagrobnej. Zdecydowałem pochować jej rodziców na najładniejszym cmentarzu w okolicy. Amerykańskie cmentarze miały to do siebie, że nie były traktowane jako miejsca smutne, pozbawione chęci do życia. Niejednokrotnie widziałem całe rodziny zebrane przy grobach bliskich. Robiły piknik, rozmawiając ze zmarłym. Nikt nie widział w tym niczego dziwnego czy nieodpowiedniego. W Stanach każdy żył według własnego uznania. Państwo to nie miało samych zalet, ale cieszyłem się, że przyszło mi żyć właśnie tutaj.
- Przepraszam, że nie powiedziałem ci o tym wcześniej. Nie chciałem cię denerwować całym procesem transportu.
Czułem się podle, wypowiadając się tak o jej zmarłych rodzicach, ale nie przywykłem do czułości i okazywania empatii. Byłem zimnym bydlakiem i Yvaine próbowała sprawić, że przestanę postrzegać świat w ciemnych barwach, ale tego, co zrobiłem, nigdy ze mnie nie wypleni.
- Dziękuję ci z całego serca, skarbie. To wiele dla mnie znaczy.
Zdziwiłem się, że Yvaine nie zapłakała podczas wizyty przy grobie jej rodziców. Po jakimś czasie odszedłem na bok, dając jej trochę prywatności. Postanowiłem jednak nie oddalać się zbyt daleko. Obserwowałem bacznie okolicę, będąc ciągle podenerwowanym. Nie chciałem zamykać dziewczyny w złotej klatce. Gdyby chodziło o moje egoistyczne potrzeby, chętnie zobaczyłbym ją zamkniętą i zniewoloną, ale nie byłem dłużej samolubny. Byłem w związku i musiałem dbać o moją dziewczynkę. Jeśli jednak zechce niegrzecznie się zabawić, będę do jej dyspozycji.
Słyszałem, jak Yvaine mówi rodzicom o mnie. Bolało mnie serce, gdy patrzyłem na nią uśmiechającą się do płyty nagrobnej. Gdyby nie moja chora rządza posiadania niewolnicy, jej rodzice dalej by żyli.
Po jakimś czasie dziewczyna wstała i wygładziła czerwoną sukienkę do kolan. Wyglądała w niej obłędnie. Byliśmy na cmentarzu i nie powinienem myśleć o tym, co założyła pod spód, ale niech mnie diabli wezmą, moje perwersyjne "ja" krzyczało w mojej głowie zbyt głośno.
Blondynka podeszła do mnie i wyciągnęła do mnie rękę.
- Chciałbym zabrać cię w jeszcze jedno miejsce.
Nie czekając na odpowiedź, pociągnąłem Yvaine do jednego z nagrobków. Usiadłem po turecku przed nim, każąc dziewczynie zrobić to samo.
- Dziś jestem już starszy od niego - wyznałem, patrząc na nagrobek mojego brata. Ricka, który odszedł trzy lata temu, ocalając mi życie. - Byliśmy przy sobie, gdy tego potrzebowaliśmy. Rick pocieszał mnie po moim pierwszym zabójstwie. Umył mnie i opatrzył, gdy Harrison mnie torturował. Na zewnątrz był chłodnym draniem, ale gdy przyszło do ostateczności, oddał za mnie życie. Ocalił mnie i Jericha.
Ostatnimi czasy stałem się prawdziwą beksą. Nie mogłem jednak powstrzymać łez. Za każdym razem, gdy odwiedzałem Ricka, płakałem rzewnymi łzami, nie przejmując się innymi ludźmi na cmentarzu.
Tak było i tym razem. Pociągnąłem nosem, ale zamiast otrzeć łzy, ścisnąłem mocniej dłoń mojej ukochanej.
- Bracie, przyprowadziłem do ciebie kobietę, z którą się ożenię - oznajmiłem, patrząc w oczy Yvaine. - Mówiłeś, żebym żył najlepiej, jak potrafię, bo nikt za mnie życia nie przeżyje. Kazałeś mi się ożenić i umrzeć najpóźniej, jak to możliwe. Obiecuję, że za kilkadziesiąt lat poznasz Yvaine osobiście, kiedy wszyscy znajdziemy się w piekle. Gdyby nie ty, nie poznałbym jej.
Pochyliłem głowę i pozwoliłem łzom płynąć. Nie byłem w stanie znieść na sobie współczującego spojrzenia mej królewny, więc odwróciłem się w stronę nagrobka.
- Dalej jestem na ciebie kurewsko wściekły, że tamtego dnia mnie zostawiłeś. Nigdy nie przebaczę sobie, że pociągnąłem za spust, celując w ciebie. Uratowałeś mi życie, braciszku. Oddałbym wszystko, abyś był tu z nami. Wiem, że niebawem się spotkamy. Skopię ci tyłek, więc się szykuj.
Yvaine przybliżyła się do mnie i położyła głowę na moim ramieniu. Odwróciłem się nieznacznie, aby złożyć pocałunek na jej czole.
- Dziękuję ci, że uratowałeś mojego przyszłego męża, Rick - wyszeptała dziewczyna, czym kompletnie mnie zaskoczyła. - Na pewno kiedyś się spotkamy. Opowiesz mi, jaki był mój książę, zanim go poznałam.
W dzieciństwie nie nauczono mnie miłości. Musiałem czekać latami, aby w moim życiu pojawiła się dziewczyna, która odwróci moje życie do góry nogami.
W tej chwili wiedziałem, że nigdy nie pozwolę jej odejść.
Yvaine była moja.
A ja należałem do niej.
Yvaine
Od czasu uprowadzenia przez Ryana, Trey nie mówił o zbliżeniu. Minęły już dwa tygodnie, odkąd wróciłam do domu i brakowało mi dotyku. Trey nieustannie mnie przytulał, ale to nie wystarczało. Wiedziałam, że robił to dla mojego dobra, aby nie narażać mnie na stres i nie przywoływać przykrych wspomnień, ale poczułam, że to odpowiednia chwila, aby pójść o krok dalej.
Tego dnia Trey pracował w swoim gabinecie. Zabrałam do swojego pokoju Christiana, o którego wizycie nie wiedział mój ukochany. Potrzebowałam mojego przyjaciela, aby mój plan doszedł do skutku.
- Niech mnie, sam bym cię wziął, ale nie zrobiłbym tego temu zarozumiałemu dupkowi.
Zaśmiałam się, gdy zobaczyłam, z jakim zafascynowaniem Christian przygląda się bieliźnie leżącej na łóżku. Przygotowałam kilka kompletów w nadziei, że pomoże mi coś wybrać. Oprócz bielizny jednak na pościeli znajdowało się kilka zabawek, na widok których niebieskie oczy mężczyzny zaświeciły się z pożądania.
- Wybierz coś, proszę. Zaraz spłonę ze wstydu.
- Nawet tak nie żartuj, maleńka - odrzekł, mierząc mnie wzrokiem. - Nie spłonęłaś ze wstydu, gdy zrzuciłaś z siebie ubrania i dotykałaś się na stole. Kuźwa, tak mnie rozpaliłaś, że musiałem później jechać do burdelu, aby sobie ulżyć. Swoją drogą, znasz tą historię, jak pewnego razu nakłoniłem Jericha do trójkąta ze mną i pewną śliczną Amber z Nashville?
Moje policzki przybrały czerwonego koloru.
A ja brałam Jericha za takiego spokojnego faceta.
- Bierzmy się do roboty, aniele! Rozbieraj się!
Powinnam czuć się źle, że Christian patrzył na moje nagie ciało, gdy Treya nie było w pobliżu, ale wiedziałam, jak użyję tego w przedstawieniu, które przygotowałam dla mojego ukochanego. Musiałam w końcu zostać za coś ukarana.
Po pół godzinie byłam gotowa. Christian wybrał dla mnie czerwoną bieliznę z koronki. Nie zasłaniała wiele, ale mężczyźnie się spodobała. Nie dziwiłam się, dlaczego.
Kiedy założyłam bieliznę, ułożyłam włosy i lekko się pomalowałam. Pokazałam się Christianowi, który gwizdnął z uznaniem.
- Dobrze, mała. Teraz pora na zabawki.
Blondyn zatarł ręce, jakby nie mógł się doczekać, aż nadejdzie ten moment.
- Masz jakieś życzenia, słonko?
- Myślałam o obroży...
- Zajebiście - rzekł Christian, biorąc do ręki tą skórzaną w kolorze czarnym. Bez słowa założył mi ją na szyję i zmierzył mnie wzrokiem z uznaniem. Wziął z łóżka również smycz i przypiął ją do kółeczka znajdującego się z przodu obroży. Metalowy łańcuch zwisał z mojej szyi, ale nie był zbyt ciężki. Opadł między moje piersi i był długi aż do połowy mojego uda. Myślałam, że na tym Christian poprzestanie, ale gdy zobaczyłam, jak bierze do ręki kajdanki zrozumiałam, w jak wielkim błędzie byłam.
- Rączki, maleńka. Trey oszaleje, gdy zobaczy cię skutą. Ja sam mam już namiot w spodniach.
Mój wzrok bezwiednie powędrował w stronę krocza mężczyzny. Faktycznie był już porządnie podniecony.
Pozwoliłam, aby Christian skuł mi ręce z przodu. Łańcuch łączący bransolety był trochę dłuższy niż zazwyczaj.
Obejrzałam się w lustrze i w jednej chwili znów się zaczerwieniłam. Dalej walczyłam ze wstydem, ale musiałam w końcu iść o krok dalej, aby się przełamać.
- Chciałabyś dodać coś jeszcze, kochanie? - spytał bez pretensji Christian, stając za mną i oglądając z fascynacją moje lustrzane odbicie.
- To chyba wszystko. Dziękuję, Christian. Teraz muszę jakoś dojść do gabinetu Treya, aby nikt mnie nie zauważył.
- To nie będzie problemem, aniele.
Mówiąc to, blondyn wziął mnie na ręce. Zaśmiałam się cicho i pozwoliłam, aby pocałował mnie w czoło. Wiedziałam, że Christian wcale nie był mniej perwersyjny od Treya, ale ufałam mu bezgranicznie. Nigdy nie posunąłby się za daleko, gdyż cenił mojego ukochanego ponad wszystko. Byłam pewna, że gdyby zaszła potrzeba, wskoczyłby w ogień, aby go ratować.
Na korytarzu dostrzegłam Romero, który patrząc na nas, parsknął śmiechem.
Czyli jednak potrafił się uśmiechać.
Kiedy byliśmy pod gabinetem Treya, Christian postawił mnie na podłodze i zapukał do drzwi. Zbeształam go wzrokiem, bo nie byłam gotowa. Mężczyzna jednak miał to gdzieś i odbiegł w boczny korytarz, puszczając mi oczko.
- Proszę wejść.
Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi, po czym je pchnęłam. Wkroczyłam do jaskini lwa, gotowa na pożarcie.
Mój wzrok skupił się na mężczyźnie siedzącym przy biurku. Miał na sobie garnitur, a ja momentalnie zacisnęłam nogi, widząc go w tym stanie. Prezentował się obłędnie, a ja byłam gotowa paść przed nim na kolana już teraz.
Trey wstał i zmierzył mnie wzrokiem. Na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu, ale chwilę potem zniknął. Mężczyzna dumnie się wyprostował i wszedł w rolę.
- Moja niewolnica raczyła przyjść. Chodź do mnie. Muszę cię ukarać za nieposłuszeństwo.
Zaczęłam iść w stronę Treya, ale on pstryknął palcami. Wskazał palcem dół, a ja zrozumiałam, że miałam paść na kolana i się do niego przyczołgać. To zresztą zrobiłam.
Kiedy byłam już przy jego stopach, uklękłam i podniosłam głowę. Trey pochylił się i chwycił smycz. Pociągnął ją gwałtownie, a ja objęłam jego nogi, aby uchronić się przed upadkiem.
- Trochę ci zajęło, aby się do mnie pofatygować, niewolnico. Wstań i oprzyj się o biurko. Wystaw tyłek, abym mógł cię zbić.
Poczułam, że się czerwienię. Pokiwałam głową i powoli wstałam, po czym oparłam się piersiami o biurko, wypinając się najmocniej, jak umiałam. Zakołysałam biodrami i poczułam mocnego klapsa. Wyrwałam się do przodu, piszcząc z zaskoczenia. Trey jednak pogładził mnie po pupie, a ja odprężyłam się pod wpływem jego dotyku.
- Jesteś piękna, Yvaine - wyszeptał zmysłowo, gładząc mnie po plecach. Czułam, że robię się mokra. - Nie chciałem dłużej czekać, aż do mnie przyjdziesz. Jestem z ciebie dumny, dziecinko. Zrobiłaś tak wielki postęp. Przeszłaś piekło, ale obiecuję, że od teraz będzie tylko lepiej. Tak długo, jak twój pan jest przy tobie, wszystko będzie dobrze. Mogę ci przysiąc, że on zawsze tam będzie.
Wstrzymałam oddech, gdy Trey pochylił się i złożył pocałunek na dole moich pleców. Przymknęłam oczy z rozkoszy i pozwoliłam na jego słodkie tortury.
- Taki jest obowiązek pana, aniele. Będę przy tobie na wieki. Gdy trafię do piekła, zagrzeję tam dla ciebie miejsce. Nawet po śmierci nasze dusze się odnajdą.
Ze wzruszenia pewnie bym się rozpłakała, gdyby nie klaps w tyłek. Kazał mi skupić się na doznaniach i odpuścić.
Odpuścić i pozwolić sobie na szczęście.
Nie przejmować się innymi, tylko sobą.
Tak długo, jak będzie przy mnie mój pan, wszystko będzie dobrze.
*****
Dziękuję Wam bardzo za przeczytanie "Incapacitated"!
Zapraszam Was do moich dwóch nowych powieści! Nie mogę się doczekać, aż poznam Waszą opinię na ich temat :)
"Inflammable" - https://www.wattpad.com/1015608926-inflammable-1
"Enchant" - https://www.wattpad.com/1023732040-enchant-1
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top