38
Trey
- Kurwa! Kurwa! Kurwa!
Przeglądałem kamery monitoringu. Romero pojechał do szpitala z dwoma innymi ochroniarzami. Potrzebował pilnej operacji. Chciałem z nim być, jako że był moim lojalnym przyjacielem i pracownikiem, ale miałem ważniejsze problemy na głowie.
- Jericho, jakim, kuźwa, cudem kamery nie działały akurat w chwili, w której ona zniknęła?
Odchodziłem od zmysłów. Pobiłem nawet hiszpańskiego ochroniarza, który pracował u mnie od niedawna. Gość nie był winny temu, że uprowadzono Yvaine, ale stał na straży przy głównej bramie. Założyłem, że tamtędy weszliby napastnicy.
Strzał w pierś Romero nie był dziełem przypadku. Ktokolwiek uprowadził moją dziewczynkę, musiał to wcześniej solidnie zaplanować. Do pokoju z monitoringiem miał wstęp jedynie Richard. Znalazłem go w toalecie z poderżniętym gardłem. Nieboszczyk nie mógł mi już pomóc.
- Nie wiem, szefie. Nic z tego nie rozumiem.
- Powinieneś był jej pilnować, gdy wybiegłem do Romero!
Uderzyłem w ścianę, nie chcąc wyładowywać się na Jericho. Nigdy nie skrzywdziłbym człowieka, którego szkoliłem od lat. Jericho był dla mnie niczym młodszy brat albo syn. Kochałem go jak członka rodziny, której nigdy nie miałem. Nigdy nie zrobiłby niczego, aby mi zaszkodzić, ale byłem tak sfrustrowany i wściekły, że musiałem na kogoś zwalić winę.
- Przepraszam, szefie. Nie miałem pojęcia, że Yvaine mogłoby coś zagrażać. Była bezpieczna. Tak mi przykro, Trey.
Kiedy trochę ochłonąłem, spojrzałem na Jericha. Siedział przed monitorami, próbując dojść do nagrać sprzed godziny. Pracował w pocie czoła. Jego spojrzenie było rozbiegane, a oddech przyśpieszony. Bałem się, że prędzej zejdzie na zawał, niż pomoże mi odnaleźć moją ukochaną. Ceniłem go i gdybym stracił również jego, załamałbym się psychicznie. Dlatego też podszedłem do mojego przyjaciela i położyłem mu dłoń na ramieniu. Jericho się wzdrygnął, zapewne się obawiając, że zrobię mu krzywdę. Posłał mi przepraszające spojrzenie.
- Najważniejsza jest pierwsza doba po porwaniu - oznajmiłem spokojnie, choć wewnątrz gotowałem się ze złości. - Musimy prześwietlić wszystkich moich wrogów. Ostatnio miałem zatargi z meksykańskim kartelem i rosyjską mafią. Mogli porwać Yvaine, aby zażądać ode mnie okupu lub po prostu, aby się zemścić. Jericho, skontaktuj się z Meksykiem, a Rosję zostaw mnie. Jeśli się czegoś dowiesz, niezwłocznie się do mnie zgłoś. Daj mi znać, gdy skończy się operacja Romero.
- Oczywiście, szefie. Zrobię co w naszej mocy, aby odnaleźć twoją niewolnicę.
Mężczyzna poderwał się z krzesła, aby niezwłocznie przystąpić do wyznaczonych przeze mnie zadać.
- Jericho?
- Tak, szefie?
- Yvaine nie jest moją niewolnicą. To moja kobieta. Znajdę ją, choćbym miał umrzeć. A jeśli umrę, ty się nią zaopiekujesz.
Na twarzy Jericha dostrzegłem niezrozumienie. Sam wygadywałem bzdury o śmierci, choć nienawidziłem o niej myśleć. Czułem się niczym potężny samiec alfa, który musiał zdobywać, aby żyć.
Jericho skinął jednak głową. Posłał mi ostatnie, pełne litości, spojrzenie. Nie znosiłem litości, ale Jericha kochałem jak członka rodziny, więc podarowałem mu ten akt.
Yvaine
Hunter gładził mnie po policzku z namaszczeniem. Ryan wcześniej zdjął mi bieliznę. Nigdy nie czułam się tak nic nie znacząca. Bolało mnie, że traktowali mnie jak rzecz, ale rozumiałam chęć zemsty targającą Ryanem. Trey potrącił mu z wypłaty za mnie przez to, że niespodziewanie zjawił się w jego domu. Ryan nie był człowiekiem bez dumy. Podobnie jak Trey, był samcem alfa z krwi i kości i zamierzał dostać należne mu pieniądze, sprzedając mnie jednemu ze swoich przyjaciół.
- Kiedy cię kupię, będziesz tylko moja, księżniczko.
Słowa Huntera mną wstrząsnęły. Mężczyzna zdawał się być pewien tego, że to on mnie nabędzie. Wolałam jego od Archiego, ale nie umniejszało to faktu, że ich obojga darzyłam nienawiścią. Bałam się ich tak, że przez cały czas drżałam.
- Naprawdę jesteś dziewicą, Yvaine?
Pokiwałam głową. Hunter nachylił się i pocałował mnie w policzek.
- Nie będę dla ciebie złym panem, kochanie. Będę się o ciebie troszczył i ci pomagał, ale w zamian będę oczekiwał bezwzględnego posłuszeństwa. Jeśli choć raz okażesz mi brak szacunku, sprzedam cię do burdelu. Wolę nie myśleć, ilu napalonych facetów chciałoby posuwać taką bezbronną dziewczynkę, więc radzę ci, abyś była mi posłuszna.
Załkałam, gdy Hunter ścisnął między dwoma palcami mój sutek. Wolną ręką docisnął głębiej zatyczkę analną. Z mojego gardła wydarł się cichy krzyk.
Wykręcając mi sutek, Hunter sięgnął palcami do mojej kobiecości, zostawiając zatyczkę w spokoju. Wsuwał we mnie palec, uśmiechając się.
- Klapsy cię podnieciły, księżniczko. Lubisz zboczone zabawy, co?
- Hunter, proszę...
- O co mnie prosisz, aniołku?
Chciałam wykrzyczeć, żeby zostawił mnie w spokoju, ale tego nie zrobiłam. Zamiast tego powiedziałam coś, dzięki czemu poczułam się jak prostytutka. Jeśli jednak miało mnie to uratować przed marnym losem, byłam w stanie tak się poniżyć.
- Bądź delikatny, Hunter. Błagam.
Albo miałam omamy, albo naprawdę posłał mi litościwe spojrzenie. Szybko jednak się uśmiechnął. Nie zrobił tego tak ordynarnie jak Ryan. Może Hunter był dla mnie bardziej pobłażliwy niż mój "były chłopak", ale nie mogłam nadużywać jego dobroci.
Hunter poruszał palcami w mojej cipce. Dotykał co jakiś czas łechtaczki. Nie mogłam powstrzymać reakcji ciała i cicho jęczałam. Płakałam jednak głośno, czując wstyd. Byłam wściekła, że Treya nie było obok. Kochałam go boleśnie mocno. Potrzebowałam jego pocieszenia. Potrzebowałam jego silnych ramion owiniętych wokół mnie. Potrzebowałam usłyszeć, że należałam tylko do niego i byłam z nim bezpieczna.
- Dalej, malutka. Nadziewaj się na moje palce.
Ryan zaśmiał się gdzieś za moimi plecami. Hunter przybliżył się i zaczął scałowywać łzy z mojej twarzy. Dalej posuwał mnie palcami, a ja zgodnie z jego poleceniem, nadziewałam się na nie.
- Dojdź dla mnie, maleńka.
Opadłam bezsilnie w przód. Oparłam czoło na ramieniu Huntera. Nie dbałam o to, że zniszczę łzami jego garnitur. Mężczyzna musiał być obrzydliwie bogaty, skoro chciał mnie kupić od swojego przyjaciela za tak horrendalnie wysoką kwotę.
Mężczyzna wyjął ze mnie palce i wyciągnął zatyczkę. Trochę bolało, ale nie tak bardzo, jak moje złamane na pół serce.
Blondyn otoczył mnie ramionami i przytulił. Odwzajemniłam jego uścisk, obejmując go niepewnie. Nieznacznie się rozluźniłam, kiedy pogładził mnie po głowie. Dalej się trzęsłam i płakałam wniebogłosy, ale poczułam, że być może los nie będzie dla mnie tak okrutny. Moje serce zostało u Treya, ale skoro miałam kontynuować swoje życie jako niewolnica, moim panem musiał zostać Hunter.
- Biorę ją, Ryan.
Wbiłam paznokcie w plecy Huntera.
- Nie chcesz jej bardziej wypróbować? Nie wiem, wylizać cipki albo kazać jej tobie obciągnąć?
Skuliłam się maksymalnie, przytulając do Huntera. Mężczyzna gładził mnie kojąco po plecach.
- Nie muszę jej próbować, Ryan. Każdą dziewczynę da cię nauczyć podstawowych rzeczy. Poza tym, nie jestem taki jak ty i nie potrzebuję posmakować cipki kobiety, zanim się z nią zwiążę. Yvaine przyciągnęła moją uwagę już kilka miesięcy temu, gdy się poznaliśmy. Odkąd pamiętam, chciałem mieć uległą i bezbronną dziewczynkę. Będę traktował Yvaine niczym księżniczkę. Jeśli będzie mi posłuszna, będzie żyła u mnie jak w pałacu. Będziesz posłuszna, prawda?
Kiedy Hunter zwrócił się do mnie, pokiwałam twierdząco w jego ramię.
- Grzeczna dziewczynka. Od teraz jesteś moja, księżniczko.
****
Hunter narzucił na mnie swoją marynarkę. Pozwolił mi założyć bieliznę, którą wcześniej zdarł ze mnie mój oprawca. Gdy byłam gotowa, zawiązał mi opaskę na oczach i skuł ręce skórzanymi kajdankami. Boleśnie przypominały te, których używał na mnie Trey. Łzy cisnęły mi się do oczu na myśl o nim, ale byłam tak zmęczona, że nie miałam już sił płakać.
- Interesy z tobą to czysta przyjemność, Hunter.
Mężczyzna wziął mnie na ręce, tuląc do swojej piersi. Wczepiłam się palcami w jego koszulę. Bałam się, że cała akcja okaże się kłamstwem i jednak zostanę u Ryana.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Yvaine nareszcie należy do mnie. Jestem kurewsko szczęśliwy.
Jak na potwierdzenie swoich słów, Hunter pocałował mnie w czoło. Ryan warknął.
- Czasami daj jej po dupie, przyjacielu. Nie pozwól, aby weszła ci na głowę. Jest cholernie uległa i posłuszna, ale gdy będzie cię za często błagać o wolność, zlej ją.
- Nie mów mi, co mam robić z moją księżniczką, Ryan. Yvaine należy do mnie. Z całym szacunkiem, bo jesteś moim dobrym przyjacielem, ale nie masz już prawa o niej decydować. Od teraz Yvaine jest moja i jako jej właściciel najlepiej będę wiedział, co z nią zrobić. Poza tym, nie wydaje mi się, aby była nieposłuszna. Jest taka kochana.
- Rób, co chcesz. Pamiętaj, że nie przyjmuję zwrotu towaru. Nawet, jeśli zostanie uszkodzony.
Mężczyźni się zaśmiali. Zacisnęłam usta w wąską kreskę i pozwoliłam Hunterowi wynieść się z tego miejsca. Nie miałam pojęcia, gdzie byłam. Obstawiałam Nowy Jork, lecz moje przypuszczenia mogły okazać się nietrafne.
Hunter zszedł po schodach, po czym gdzieś wsiadł. Wydał po angielsku komendę, aby kierowca ruszył z miejsca. Usłyszałam pisk opon.
Blondyn posadził mnie między swoimi nogami. Przypuszczałam, że nie znajdowaliśmy się w zwyczajnym samochodzie. Biorąc pod uwagę, że cała trójka żyła w dostatku, mogliśmy jechać nawet limuzyną.
Czułam wzwód Huntera w dole pleców. Próbowałam zmienić pozycję na bardziej wygodną, ale byłam skończona.
- Nie skrzywdzę cię, księżniczko. Nie kłamałem, Yvaine. Będę traktował cię jak swoją ukochaną, ale musisz być mi posłuszna. Powiedz mi, poczułaś coś do faceta, który kazał cię porwać? Tego Braxtona?
- Hunter, ja...
Gardło zacisnęło mi się tak, że nie potrafiłam wypowiedzieć ani jednego słowa. Mężczyzna objął mnie, przyciągając bliżej siebie. Oparłam plecy o jego tors i odchyliłam głowę w tył, na jego ramię. Hunter pocałował mnie w szyję. Kołysał mnie na boki, abym się uspokoiła. Może nie był złym człowiekiem, a może nie chciał zrazić mnie do siebie na początku. Musiałam mieć się na baczności i zachować czystość umysłu, jeśli nie chciałam zwariować.
- Nie będę cię okłamywał, księżniczko - kontynuował, z ustami przy mojej szyi. - Dzisiaj cię rozdziewiczę. Nie będę bawił się w czekanie, aż się we mnie zadurzysz. Odbiorę to, co moje. Nie będę jednak traktował cię jak przedmiot, aniołku. Może za ciebie zapłaciłem, ale w końcu jesteś człowiekiem, któremu należy się szacunek. Będę sporo od ciebie wymagał, jednak szybko przekonasz się, że gdy będziesz mi posłuszna, wszystko będzie dobrze. Nie walcz ze mną, Yvaine. Wielu ze mną walczyło, ale poległo. Jesteś z natury uległa, więc wierzę, że mi się podporządkujesz. Nie musisz mi teraz odpowiadać. Wiem, że jesteś przestraszona. Dlatego na czas podróży do domu odpocznij. Wypłacz się, kochanie. Przyda ci się oczyszczenie przed tym, co czeka cię za drzwiami mojego domu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top