31

Trey

dziesięć lat wcześniej

- Harrison, proszę!

- Zwracaj się do mnie jak należy, szczeniaku!

- Błagam, panie! Niech się pan nade mną zlituje!

Splunąłem krwią na podłogę. Byłem wykończony. Nie sądziłem, że po dołączeniu do mafii jeszcze kiedykolwiek najdzie mnie ochota na popełnienie samobójstwa, ale to był właśnie ten moment.

Mój szef rozkazał mi przejść chrzest, dzięki któremu mógłbym wejść do mafii. Wcześniej zabiłem już człowieka, uprzednio go torturując, ale nie można było zostać rasowym zabójcą, jeśli choć raz nie doświadczyło się tortur na własnej skórze. Tak przynajmniej mawiał Harrison. Nie widziałem w jego słowach za grosz prawdy, ale musiałem mu się podporządkować. 

Harrison kazał dwóm facetom podwiesić mnie za nadgarstki pod sufitem. Kajdanki boleśnie obtarły mi skórę, ale starałem się być dzielny. Musiałem to jakoś przetrwać. Wierzyłem, że szef nie zamęczy mnie na śmierć. Może był bezdusznym draniem, który ludzi zabijał bez skrupułów, ale swoich podwładnych traktował jak synów. Gdybym był ojcem, nigdy nie skazałbym własnych dzieci na takie cierpienia, ale Harrison najwyraźniej miał inną wizję dyscyplinowania dzieciaków.

W moje zmęczone plecy po raz kolejny trafił bat. Krzyknąłem, wyginając się w łuk. Posłałem Rickowi zbolałe spojrzenie. Mój mafijny przyjaciel stał w rogu, krzyżując ręce na piersi. Przypatrywał mi się z litością, ale nie mógł mi pomóc.

- Nauczysz się, czym jest ból, chłopcze. Każdy z nas, chcąc dołączyć do mafii, musi przez to przejść. Dasz radę, Trey. Jestem z ciebie taki dumny.

Kolejne jęki zagłuszały rozmowy mężczyzn znajdujących się w piwnicy. Byłem spocony i zapłakany. Rick w końcu się nade mną zlitował i wsadził mi do ust knebel. Mogłem na nim zacisnąć zęby, aby łatwiej znieść ból. 

Harrison mnie nie oszczędzał. Torturował mnie, jakbym był jego ofiarą. Wiedziałem, że przez wiele dni nie będę mógł samodzielnie chodzić. W każdej chwili mogłem zrezygnować ze stania się członkiem mafijnej rodziny, ale Rick wiedział, co robi. Widział, że jestem na skraju wytrzymania i wsunął mi do ust knebel nie tylko, abym mógł łatwiej znieść tortury, ale również dlatego, abym w cierpieniu nie wykrzyczał słów, których później zapewne bym żałował.

- Dzielnie się spisałeś, synu.

Mój szef pomógł facetom rozkuć moje ręce. Upadłem w przód, lecz Harrison w porę mnie chwycił. Uczepiłem się go resztkami sił. Oddychałem ciężko i płakałem. Mężczyzna zdjął mi knebel i położył dłoń na moim karku. Oparł swoje czoło o moje.

- Jestem z ciebie dumny, Trey. Możesz oficjalnie zostać członkiem naszej rodziny. Wiem, że dużo cię to kosztowało, ale naprawdę jestem z ciebie cholernie dumny.

Harrison wyszedł wraz ze swoimi pomagierami, a ja zostałem sam z Rickiem. Położyłem się bezsilnie na boku piwnicznej podłogi. Była zimna i brudna od krwi ofiar, ale się tym nie przejmowałem. Nie dbałem również o to, że byłem nagi. Pragnąłem jedynie ciepła łóżka i poczucia bezpieczeństwa.

- Zajmę się tobą, bracie.

Rick wziął mnie na ręce. Było mi wstyd, że wszyscy na korytarzach widzieli mnie w tym stanie. Byłem zakrwawiony i zmasakrowany. Na piersi i plecach miałem wiele ran. Również na udach. Na szczęście szef oszczędził mojego krocza. Nigdy nie zostałem w nie uderzony i wierzyłem, że tak pozostanie. 

Mój przyjaciel zaniósł mnie do łazienki. Posadził mnie na podłodze prysznica. Zadrżałem, czując zimne kafelki na poranionych plecach.

Rick zdjął koszulkę i wszedł do kabiny. Wziął do ręki słuchawkę prysznica i włączył zimną wodę. Nie była tak zimna, aby jeszcze bardziej mnie bolało. Rick wiedział, co robi. Takich ran, jakie otrzymałem na torturach, nie można było traktować przesadnie zimną ani gorącą wodą.

Ostrożnie podniosłem się na kolana, aby Rick mógł umyć moje plecy. Syczałem boleśnie, opierając dłonie na kafelkach.

Gdy chłopak skończył, chwycił mnie pod ramiona i pomógł wstać. Podszedł ze mną do sedesu i posadził mnie na zamkniętej klapie. Próbowałem otrzeć łzy, ale nie umiałem nawet podnieść ręki.

- Och, bracie.

Rick namoczył ręcznik zimną wodą i obmył mi nim twarz. Powieki piekły mnie od płaczu, a usta były spierzchnięte. Czułem się poniżony, gdy Rick tak się mną zajmował, ale wiedziałem, że mogę na niego liczyć w zdrowiu i w chorobie. Nigdy nie miałem takiej osoby, która bezinteresownie by się mną opiekowała. Dlatego tak ceniłem sobie obecność Ricka u boku.

- Nie chcę tego.

- Co, kurwa?

Rick chwycił moją twarz w dłonie. Uklęknął przede mną. Nie wstydził się, że byłem nagi. 

- Nie wiem, czy dam radę. To tak kurewsko bolało.

Nie chciałem rozwodzić się nad torturami, ale moje ciało płonęło żywym ogniem. Nigdy nie cierpiałem takiej agonii, jak w tej chwili.

- Spójrz na to, Trey.

Rick gwałtownie chwycił moją rękę. Podążyłem wzrokiem do tatuażu przedstawiającego sztylet i wijącego się wokół niego węża. Wzór mi się nie podobał, ale starałem się być z niego dumny. Harrison oznaczał każdego członka swojej mafijnej rodziny takimi tatuażami.

- Jesteśmy braćmi. Należymy do jednej rodziny. Oboje mieliśmy cholernie trudne czasy, ale to już za nami. Ja też przeszedłem tortury szefa, Trey. Uwierz mi na słowo, że były o wiele boleśniejsze niż twoje. Do dzisiaj mam na tyłku wypalone żelaznym prętem logo mafii. Przez kilka dni Harrison kazał mi czołgać się u swoich stóp. Traktował mnie jak pieprzone zwierzę, a ja mu na to pozwoliłem. 

Nie miałem pojęcia, że Ricka spotkało takie upokorzenie ze strony szefa.

- Myślisz, że ktoś będzie się z ciebie tutaj śmiał? Nasi bracia widzieli, jak Harrison cię torturuje. Widzieli, jak niosę cię nagiego na rękach. Za kilka dni nikt nie będzie o tym pamiętał. Wierzę w ciebie, Trey. Musimy w tym zostać razem, jasne? Nie pozwolę, abyś zrobił coś głupiego. Najgorsze ze tobą. Teraz będzie tylko lepiej.

Skinąłem głową i pozwoliłem łzom znów popłynąć. Rick położył czule dłoń na moim karku i przyciągnął swoje czoło do mojego.

- Nie jesteśmy braćmi z krwi, ale naszą krwią poprzysięgliśmy bronić interesów mafii. To dopiero początek, Trey. Początek naszego lepszego życia.

Trey

obecnie 

Spoglądałem z obrzydzeniem na swoje odbicie w lustrze. Moją szyję znaczyła blizna, która zostanie tam do końca moich dni. Yvaine wmawiała mi, że powinienem być z niej dumny, bo blizna pokazywała, jak wiele przeszedłem, ale dla mnie była oznaką słabości. Już zawsze, gdy będę patrzył w lustro, będę widział Ruska, który poderżnął mi gardło.

Chwyciłem dłońmi umywalkę i z nieukrywaną odrazą przyglądałem się sobie.

Wiele razy miałem ochotę odejść z tego świata. Życie rzucało mi kłody pod nogi odkąd byłem dzieciakiem. Akceptację znalazłem w mojej pierwszej mafii. Dla tej rodziny byłem w stanie rzucić wszystko. Wierzyłem, że zostanę tam do końca moich dni, ale życie było kurewsko brutalne. 

- Mogę wejść, kochanie?

Yvaine ostrożnie uchyliła drzwi do łazienki. Spojrzała na mnie, a ja skinąłem głową. Potrzebowałem chwili samotności, ale znacznie bardziej potrzebowałem spędzić trochę czasu z moją dziewczynką. Zasłużyła na moją uwagę po tym, jak dzielnie się mną opiekowała przez ostatni tydzień.

Dziewczyna stanęła między mną a lustrem. Położyła jedną dłoń na moim nagim ramieniu, a drugą na gardle.

- Dalej przejmujesz się blizną, mój panie?

Wiedziała, jak doprowadzić mnie do obłędu. Zdawała sobie sprawę, że zwracając się do mnie w ten sposób, nie odrzuci mnie od siebie, a jedynie bardziej przyciągnie.

- Jest kurewsko brzydka.

- Nie mów tak - poprosiła, gładząc palcami mój policzek pokryty zarostem. - Każda blizna niesie za sobą historią. Ja mam kilka na kolanach po tym, jak w dzieciństwie spadłam z roweru. Wiem, że dla tak silnego faceta, jakim jesteś, blizna to ujma, ale nie powinieneś tak siebie postrzegać.

- Blizna to blizna. Widziałaś moje plecy?

Yvaine wiele razy miała okazję obserwować moje poranione plecy. Blizny po tylu latach były już mało widoczne. Ślady na skórze może wyblakły, ale te w sercu pozostały. 

- Powiesz mi w końcu, co się wydarzyło? Nie chciałam wcześniej pytać, bo bałam się, że się na mnie zdenerwujesz, ale chciałabym poznać twoją historię.

Lekarz kazał mi oszczędzać gardło, ale poczułem, że to najwyższy czas, aby wyznać Yvaine prawdę. Moja mała dziewczynka musiała się dowiedzieć, co działo się w mojej przeszłości. Zasłużyła na prawdę.

Nie fatygując się założeniem koszulki, chwyciłem Yvaine za rękę i wyprowadziłem z łazienki. Uznałem, że wszystko wyznam jej w pokoju zabaw. Nie wierzyłem, że dam radę powiedzieć jej wszystko, jeśli nie będę miał innych bodźców. Potrzebowałem dotyku i uwagi.

Zamknąłem za nami drzwi. Yvaine stanęła przede mną. Miała na sobie czerwoną sukienkę do kolan. Na jej szyi połyskiwała obroża. Wielokrotnie mówiłem jej, że nie musi jej cały czas nosić, bo każdy w tym domu wie, że dziewczyna należy do mnie. Yvaine jednak była uparta i odpowiadała, że to dla niej duma nosić znak przynależności do mnie. Bałem się, że trochę za bardzo weszła w swoją rolą niewolnicy i uległej, ale skoro jej to odpowiadało, nie mieliśmy o czym mówić. W końcu sam dążyłem do tego, aby dobrowolnie mi się poddała.

Jak widać, czekanie się opłaciło.

Powoli podszedłem do dziewczyny. Miałem ochotę rzucić ją na łóżko i w końcu w nią wejść, ale czekałem na odpowiedni moment. Jej urodziny zbliżały się nieubłaganie, a ja nie mogłem się ich doczekać, gdyż właśnie tego dnia miałem zamiar odebrać jej dziewictwo. 

Usiadłem na łóżku, opierając się plecami o wezgłowie. Yvaine zajęła miejsce na przeciwko mnie. Wolałem, aby nie patrzyła mi w oczy, gdy będę mówił o swojej przeszłości, ale rozumiałem, że ona była przeciwnego zdania. Nie pozostało mi nic innego, jak je uszanować. 

Wyciągnąłem przed siebie ręce. Yvaine ujęła je w swoje dłonie i cierpliwie czekała, aż zacznę.

- Mówiłem ci już, że jako dzieciak żyłem na ulicy. Ojciec pewnego dnia wyrzucił mnie z domu, kiedy zastałem go z dziwką. Zdradzał regularnie moją mamę. Zagroził, że jeśli wrócę do domu, zabije ją. Nie miałem wyboru, dziecinko. Musiałem uciekać.

Starałem się nie przywoływać do siebie emocji, aby się nie rozkleić. Płakałem już przed Yvaine i nie powinienem się tego wstydzić, ale przez lata wpajano mi, że mężczyzna nie powinien okazywać emocji. 

- Przez kilka następnych lat mieszkałem na ulicach Nowego Jorku. Byłem wiecznie głodny i kradłem jedzenie ze sklepów i pieniądze od turystów. W zimie marzłem w zaułku. Nie miałem nawet porządnego posłania. Pewnego dnia do zaułku, w którym pomieszkiwałem, wpadł zakrwawiony człowiek. Przystawił mi lufę pistoletu do czoła i powiedział, że mam zająć się jego raną. Gdy to zrobiłem, zaproponował mi, abym do niego dołączył. Byłem zdesperowany, głodny i zmarznięty, więc się zgodziłem.

Zrobiłem sobie chwilową przerwę, aby wziąć oddech. Yvaine gładziła przez cały czas kciukami moje dłonie. Nie patrzyłem jej w oczy, gdyż tego nie mógłbym znieść, ale czułem na sobie jej uważne spojrzenie.

- Kilka lat trwał proces wcielania mnie do mafii. Aby do niej dołączyć, musiałem torturować człowieka na oczach całej mafijnej rodziny, a następnie go zabić. To było moje pierwsze morderstwo i byłem po nim wykończony. Miałem w mafii przyjaciela. Ricka. Był kilka lat ode mnie starszy, ale traktował mnie jak brata. Myślałem, że po zabójstwie oficjalnie dołączę do rodziny, ale mój szef przygotował dla mnie jeszcze jedną atrakcję. Tortury.

Puściłem dłoń Yvaine i przyciągnąłem ją sobie do czoła. 

- Przykuto mnie do sufitu i całkowicie rozebrano. Szef bił mnie po plecach, piersi i udach. Używał do tego różnych zabawek, a ja nie mogłem nic zrobić. Rick w końcu się nade mną zlitował i wsadził mi do ust knebel, abym mógł na nim zacisnąć zęby i łatwiej znieść upokorzenie. W tamtej chwili zwątpiłem. Mówiłem Rickowi, że nie dam rady zostać mafiosem, ale on wpajał mi, że jesteśmy braćmi. Kochałem tego człowieka, Yvaine. Bardzo go kochałem.

Dotknąłem opuszkami palców tatuażu znajdującego się na moim przedramieniu.

- To nie jest zwykły tatuaż, dziecinko. Każdy członek mafii go otrzymał. Po tym, jak mafia przestała istnieć, nie usunąłem tatuażu. Utworzyłem nową mafię i zatrudniłem wiele osób, ale nie kazałem nikomu wytatuować sobie żadnego symbolu. Nie mogłem stracić dawnej tożsamości i nie usunąłem swojego malunku, ale to nic nie znaczy. Moje serce jest tutaj, z wami.

- Trey, co się stało z tamtą mafią?

Yvaine mogła zadać każde pytanie, ale kuźwa, nie to.

Spojrzałem w jej smutne oczy i zaciskając palce na jej dłoni, wyznałem na głos to, co dotychczas trzymałem bezpiecznie we wspomnieniach.

- Zabiłem ich, dziecinko. Zabiłem wszystkich. 




Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top