27

Trey

dziesięć lat wcześniej

Odkąd trafiłem do mafii, moje życie zmieniło się nieodwracalnie. Po wrażliwym chłopcu z rozbitego domu nie pozostał nawet ślad. Stałem się bezdusznym potworem, który zabijał ludzi z zimną krwią. Nauczyłem się nie żałować swoich czynów, aby być jak najlepszy w swoim fachu. Pieniądze, które zarobiłem dzięki usługiwaniu Harrisonowi, wynagrodziły mi wszystkie krzywdy, jakie dotychczas mnie spotkały. 

Pławiłem się w luksusach i wydawałem pieniądze na prawo i lewo. Zamawiałem prostytutki, które jednak były odpowiednio wyselekcjonowane.

Nie kręcił mnie delikatny i uczuciowy seks. Potrzebowałem się wyżyć po akcji i zawsze zamawiałem najlepsze dziewczyny, które pozwalały na krępowanie siebie i używanie zabawek erotycznych.

W ciągu dwóch lat stałem się człowiekiem, którym nigdy nie chciałem zostać. Byłem brutalny i bezwzględny, ale najlepszy w swoim fachu. Dlatego dostawałem najlepiej opłacane zlecenia i żyłem tak, jakby jutra miało nie być. Wszystko zostało dokładnie wykalkulowane i chłopiec, który kilka lat temu chodził z burczącym z głodu żołądkiem po nowojorskich ulicach, stał się kimś niesamowicie silnym.

Po kilku latach postanowiłem pojechać w swoje rodzinne strony. Wcześniej mnie tam nie ciągnęło, ale jakiś cichy głos z tyłu głowy podpowiadał mi, abym odwiedził stare śmieci i przekonał się, czy mój ojciec dalej sprowadza do siebie dziwki. Byłem tak silny, że bez problemu mógłbym go obezwładnić i torturując sprawić, aby błagał mnie o śmierć. Pragnąłem zobaczyć go wijącego się przede mną na kolanach i proszącego wniebogłosy o litość, jednak koniec końców był to mój ojciec.

Gdy dojechałem na miejsce, nie zobaczyłem swojego starego domu. Na jego miejscu stał zupełnie inny budynek. O wiele ładniejszy niż rudera, w której spędziłem pierwsze lata swojego życia.

Od mieszkańców dowiedziałem się, że mój ojciec zmarł trzy lata temu. Przedawkował narkotyki i zanim zamówiona przez niego prostytutka dojechała na miejsce, zastała truchło ojca w łóżku. Nie dziwił mnie taki koniec tego człowieka, ale po części było mi żal, że nie było mi dane obserwować z bliska jego upadku. Stałem się sadystą bez uczuć i jedynym, co mnie podniecało, była brutalność i krew. 

Moja matka umarła kilka miesięcy po ojcu. Dowiedzenie się tego nie zajęło mi dużo czasu. Zaskoczyło mnie natomiast, że ojciec jej nie zabił. Sama zatraciła się w alkoholu i pewnego dnia zapiła się na śmierć.

Tym sposobem zostałem sierotą.

Po tym, jak zobaczyłem, co zostało z mojego rodzinnego domu, pojechałem na cmentarz. Miałem ochotę napluć na grób rodziców za to, co mi zrobili, ale szacunek dla zmarłych skutecznie mnie od tego odwiódł. Nie byłem takim zawistnym typem, który znęcałby się nad ludźmi, którzy już nie istnieli. 

- Przykro mi, bracie. Pamiętam dzień, w którym się dowiedziałem, że jestem sierotą. Coś we mnie pękło, ale jednocześnie stałem się silniejszy.

Rick poklepał mnie po plecach. Stał przy mnie przy grobie moich rodziców. Harrison kazał mu mieć mnie na oku, a ja nie oponowałem. Skrycie potrzebowałem towarzystwa. Starałem się być samowystarczalny i kochałem samotność, ale w tej jednej chwili, gdy dowiedziałem się, że zostałem na świecie sam, potrzebowałem wsparcia. Rick był jedyną osobą, która mogła mi go udzielić. 

- Zostałem sam.

Brzmiałem żałośnie jak na mordercę, ale nie przejmowałem się tym. Potrzebowałem chwili słabości. Mając u boku Ricka nie obawiałem się, że mężczyzna mnie wyśmieje. Ja byłem przy nim, gdy stracił rodziców. Stało się to nieco ponad rok temu i wówczas mój przyjaciel zapił się niemal na śmierć. Gdybym znalazł go zbyt późno, dziś leżałby zakopany dwa metry pod ziemią. Rick zawdzięczał mi życie, ale ja nie czułem się jak bohater.

- Masz nas, Trey. Jesteśmy rodziną. Może nie jesteśmy braćmi z krwi, ale spójrz tylko, co zrobili z nami nasi bliscy. Zniszczyli nas, bracie. Moi rodzice byli chorzy psychicznie i gdyby nie interwencja Harrisona, zostałaby ze mnie krwawa miazga. Uratował mnie w ostatniej chwili. Ty za to uratowałeś mnie przed śmiercią, którą sam bym na siebie nasłał. Wiem, że cię to boli, ale jesteś kurewsko silny i sobie z tym poradzisz. Zostawić cię samego, abyś mógł się z nimi pożegnać?

- Nie trzeba.

Pokiwałem przecząco głową na potwierdzenie swoich słów. Rick położył na moment dłoń na moim karku. W naszym mafijnym półświatku był to zaborczy gest, ale Rick traktował mnie jak brata i tym dotykiem chciał pokazać, że był tu dla mnie.

- Gdybyś czegoś potrzebował, wal do mnie śmiało. Odwiozę cię do domu, żebyś mógł się trochę odprężyć.

Jak zapowiedział, tak zrobił.

Rick zawiózł mnie do domu, nie pozwalając mi wsiąść za kółko. Mógłbym narobić szkód, a Harrison nie wybaczyłby mi, gdybym zniszczył jeden z jego samochodów. Było mnie stać na własny wóz, jednak od jakiegoś czasu mój szef pożyczał mi swoje sportowe samochody z czystej dobroci serca. Nie mogłem nie przyjąć jego szczodrego zachowania, więc często jeździłem po mieście nocami, rozpędzając się do maksymalnej prędkości.

Gdy moje życie wisiało na włosku dopiero wtedy czułem, że żyję.

Kiedy wróciłem do domu, miałem ochotę w coś uderzyć. Potrzebowałem wyrzucić z siebie negatywne emocje. Ostatni tydzień był dla mnie cholernie trudny. Musiałem pozbawić życia ośmiu ludzi, uprzednio torturując ich do utraty przyjemności.

Krew napłynęła mi do kutasa, kiedy zobaczyłem wyłaniającą się zza rogu dziewczynę. Rick poklepał mnie po plecach i bez słowa wyszedł, zostawiając mnie z dziwką.

Nie zamartwiałem się grą wstępną. Zaprowadziłem młodą dziewczynę do pokoju zabaw, który przygotował dla mnie Harrison, gdy byłem na misji w Nevadzie. Było tu wszystko, czego potrzebowałem, aby ujarzmić swoje wewnętrzne perwersyjne zwierzę. Potrzebowałem się wyżyć i zamiast wykonać serię ćwiczeń, zerżnąłem prostytutkę.

Dziewczyna czołgała się obok mojej nogi. Zachowywała się jak posłuszne zwierzę nawet, gdy ją poniżałem. 

Uderzyłem ją penisem o policzek, a ona zabrała się za jego ssanie. Chwyciłem ją brutalnie za włosy i posuwałem jej usta, nie zważając na jej dyskomfort. Była tylko dziwką należąca do mafii i dostawała dobrą kasę za zaspokajanie naszych potrzeb.

- Ssij mnie, jakby od tego zależało twoje życie.

Przystawiłem jej lufę pistoletu do czoła. Zaczęła ssać mnie łapczywie. Łzy spływały po jej policzkach, ale na mnie nie działały. Potrzebowałem potraktować ją jak przedmiot, a nie człowieka.

Kilka godzin później wyszła z mojego domu na drżących nogach. I tak byłem pełen podziwu, że dalej potrafiła chodzić. Musiała być porządnie wyszkolona, choć biorąc pod uwagę, że Harrison znał moje perwersyjne upodobania, nie przysłałby do mnie pierwszej lepszej dziwki. Degustowałem w nich tak, jak mój szef degustował w whisky.

Oboje wybieraliśmy te najlepsze.

Trey

obecnie

Siedziałem w pokoju gościnnym na przeciwko Christiana. Mój przyjaciel był ubrany w garnitur, gdyż za kilka godzin miał wyjechać na akcję. Nie była to robota wymagająca wielkiej uwagi mafii, dlatego spokojnie mógł pojechać sam, aby sprzątnąć jednego z naszych dilerów narkotyków, który zadłużył się tak, że nie spłaciłby tego w całym swoim życiu.

- Za dwa dni pojadę z Jasonem do San Diego. Sprzątniemy Ashtona Cooperfielda i wrócimy tutaj. Nie pozwolę, abyś był sam, gdy pojedziemy do lekarza.

Uśmiechnąłem się kącikiem ust.

- Poważnie, stary. Wiem, że wolałbyś zachowywać się jak samiec alfa, ale nie okłamujmy się. Odkąd w twoim życiu pojawiła się Yvaine, uległeś jej. Nareszcie stałeś się mężczyzną, a nie maszyną do zabijania.

Uwaga Christiana trochę mnie ubodła, ale faktycznie miał rację. Przy Yvaine byłem delikatniejszy i bardziej uważny. Gdyby nie jej ciągłe kontrole nad moim stanem zdrowia, nie zważałbym na nie. Pewnie po wyjściu ze szpitala odwiedziłbym jedną z siłowni, które należały do nas i wypociłbym się tak, że zerwałbym szwy. 

Yvaine jednak dbała o mnie jak o własne dziecko. Raz nawet przyłapałem ją, jak z telefonu Jericha zadzwoniła do mojego lekarza prowadzącego, aby wypytać go o to, czy będę mógł jeszcze kiedykolwiek coś powiedzieć. Sprałem jej tyłek za niesubordynację, a Jericha bym skrzyczał, gdybym tylko miał do dyspozycji głos. Po wszystkim jednak padłem przed dziewczyną na kolana i wylizałem jej cipkę. Nie chciałem dawać jej kary, ale czasami jej dobroć była przesadzona, a ja nie potrafiłem sobie z nią poradzić.

Sięgnąłem po kartkę i długopis. Nie mogłem porozumiewać się z Christianem na migi, a musiałem wymyślić jakiś sposób. Mogłem już nigdy więcej się do niego nie odezwać, więc w końcu uległem mojej małej niewolnicy i zacząłem komunikować się z nią i innymi poprzez pismo.

Dowiedziałeś się czegoś o człowieku, który poderżnął mi gardło?

Podałem kartkę Christianowi. Blondyn zacisnął usta i pokiwał przecząco głową.

- Niewiele. Nie miałem na to czasu. Wiem, że brzmię jak dupek, bo jesteś moim najlepszym przyjacielem i twoje zdrowie powinno stanowić dla mnie priorytet, ale odkąd nie ma cię w siedzibie, obowiązki szefa spadły na mnie. Wiem jednak, że facet nazywa się Anton Petrovic i ma dwadzieścia dziewięć lat. Podobno uciekł do Kansas po naszej akcji, ale obiecuję, że go znajdę i rozczłonkuję na twoich oczach. Ta szumowina pożałuje, że cię dotknęła.

Czyli wrócisz z San Diego za trzy dni? W poniedziałek będę miał zdejmowane szwy.

- Wrócę najszybciej, jak to możliwe. Yvaine będzie mogła do mnie zadzwonić i spytać, jak wygląda postęp w akcji, jeśli tylko pozwolisz jej na wykonanie telefonu.

Oczywiście, że pozwolę. Będzie musiała jednak zadzwonić w mojej obecności, inaczej znów spiorę jej tyłek.

Christian się zaśmiał i spojrzał na mnie z politowaniem.

- Nigdy się nie zmienimy, Trey. Oboje będziemy perwersami do końca życia.

Gdy mężczyzna wstał i już miałem się z nim pożegnać, do pokoju bez pukania wkroczyła Yvaine. Miała na sobie białą sukienkę do kolan, a na jej szyi znajdowała się czarna obroża.

- Niech mnie, on cię zaobrączkował.

Christian podszedł do mojej niewolnicy i zamknął ją w uścisku. Cieszyłem się, że tak się do siebie zbliżyli, gdy leżałem nieprzytomny w szpitalu. Od początku zależało mi, aby ta dwójka zapałała do siebie sympatią. Oboje byli najważniejszymi osobami w moim życiu, nie licząc moich ochroniarzy i marzyłem o dobrej relacji między nimi. Nie przeszkadzało mi nawet to, że spali w jednym łóżku, gdy ja walczyłem o życie. Ufałem mojemu przyjacielowi i wiedziałem, że nigdy nie dotknąłby Yvaine w niewłaściwy sposób.

- Nie wierzę, naprawdę. Nosisz obrożę z jego inicjałami.

Na policzkach dziewczyny wykwitł rumieniec. Zadziwiało mnie, że dalej potrafiła dopuścić do siebie wstyd nawet po tym, jak zabawialiśmy się w pokoju zabaw.

- Jest tak przyjemna w dotyku, że zapomniałam, iż ją na sobie mam.

Nie chciałem, aby Yvaine zapominała, kto był jej panem, ale cieszyłem się, że nosiła obrożę z dumą. Na początku czułem się winny, gdy chodziła w tej obroży, ale z czasem zrozumiałem, że była z niej zadowolona. Podobało jej się przynależenie do mnie, a mi podobało się, że ona się z tego cieszyła.

Blondynka podeszła do mnie i wspięła się na palce, aby pocałować mnie w usta. Odwzajemniłem jej delikatny pocałunek. Christian odchrząknął, zwracając na siebie naszą uwagę.

- Wracam za trzy dni i do tego czasu nie zróbcie dzieci. Byłbym dobrym wujkiem, ale przysięgam, że osobiście cię uduszę, jeśli zrobisz jej dziecko, Trey. Najpierw musisz odzyskać mowę, a dopiero potem będzie czas na bachora.

Pokazałem mu środkowy palec, za co zarobiłem klapsa od Yvaine. Mężczyzna tego nie skomentował, ale widziałem, jak parska śmiechem. 

Kuźwa, może to Yvaine nosiła obrożę, ale to ja byłem tym, który został zniewolony. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top