23

Yvaine

Nigdy w całym swoim życiu tak się nie denerwowałam.

Ostatnie dni spędziłam na przesiadywaniu na szpitalnym korytarzu. Jericho nie pozwalał mi wyjść na zewnątrz budynku, ale rozumiałam jego obawy. Wolałam nie rzucać się nikomu w oczy i nie sprawiać  kłopotów. Nie miałam szans na ucieczkę, gdy cały szpital otoczony był ochroniarzami Treya. Doszły mnie słuchy, że pacjentów, których do tej pory tutaj leczono, przeniesiono do innego szpitala.

Dowiedziałam się też, że ten budynek stanowił w pełni własność Treya. Kiedy mój oprawca kupił ten gmach, był w rozsypce. Jednak dzięki jego pieniądzom udało się odrestaurować budynek i powstał tu szpital.

Przez ostatnie dni siedziałam zamknięta na korytarzu. Pielęgniarki przygotowały dla mnie pokój, w którym mogłam spać. Nie wpuszczano mnie często do Treya, a gdy już to się działo, cały swój czas z nim spędzałam na płakaniu i klęczeniu przy jego łóżku. Trzymałam bruneta za rękę i błagałam, aby mnie nie opuszczał.

Jericho przyniósł mi jedzenie do mojej szpitalnej celi. Tak nazywałam to miejsce, choć było gustownie urządzone i zapewne niejeden więzień chciałby przebywać w takich warunkach. Ja jednak nie byłam więźniem, a niewolnicą. Może dlatego zapewniono mi lepsze warunki.

- Jak się czujesz, skarbie?

Mężczyzna podał mi świeżo pachnące jedzenie przygotowane przez szpitalnych kucharzy. Pachniało wspaniale i choć byłam okropnie głodna, nie wyobrażałam sobie ruszyć jedzenia. Odkąd znalazłam się w szpitalu, prawie nic nie jadłam i mało piłam. Jericho, Romero i Christian dbali o mnie, na przemian się mną zajmując, ale jeśli chcieli wcisnąć mi jedzenie do ust siłą, musieliby mnie związać.

- Wiesz, kiedy Trey się obudzi?

Jericho posłał mi smutne spojrzenie. Widziałam, że był zmęczony. Odkąd kilka dni temu przyjechaliśmy tu razem, ani razu nie pojechał do posiadłości Treya. Romero przywoził mu świeże ubrania, a ja miałam okazję zobaczyć go w mniej oficjalnym wydaniu.

- Nic nie wiemy, skarbie. Musimy być dobrej myśli. Lekarz mówił, że pierwsza doba po operacji będzie znacząca i spójrz tylko, Trey sobie poradził. Na pewno wie, że ma nasze wsparcie i jestem pewien, że nie da nam o sobie zapomnieć. Wkrótce się obudzi i wrócimy do domu, Yvaine.

- Co będzie z ludźmi od transportu narkotyków? Z tymi Rosjanami?

Brunet westchnął ciężko i usiadł na krześle znajdującym się obok mojego łóżka. Nie podobało mi się nocowanie w szpitalu, gdyż w nocy często nękały mnie koszmary, lecz wieczorami przychodził do mnie Christian, który siedział ze mną do czasu, gdy zasnęłam. Czasami budziłam się w środku nocy i przyjaciel Treya dalej przy mnie był. 

- Nie wiem. Trey z pewnością się nimi odpowiednio zajmie. Jest człowiekiem honoru i jeśli ktoś zagrozi jemu lub jego bliskim, potrafi zrzucić na winnego okropnie bolesne tortury. Byłaś świadkiem takiego przedstawienia, a mogę ci zapewnić, że to nawet nie połowa tego, na co stać szefa. Trey jest bezlitosny i nie spocznie, dopóki nie odnajdzie tych rusków i nie da im popalić. Zobaczysz, że wszystko się ułoży, Yvaine. Trey to silny gość. Razem będziecie niepokonani.

Nie wiedziałam, skąd taka pewność w głosie Jericha, ale nie zakwestionowałam jego słów. Zamiast tego uśmiechnęłam się jedynie i przełknęłam trochę jedzenia.

Popołudniu przyszedł do mnie Christian. Mężczyzna miał worki pod oczami, ale mimo to się uśmiechnął. Był dla mnie dużym wsparciem i wiele razy przepraszałam go za swoje zachowanie podczas pamiętnej kolacji. Christian był bardzo podobny do Treya pod względem preferencji seksualnych. Aby wywołać u mnie uśmiech, opowiadał mi o swoich podbojach miłosnych, które miały miejsce, zanim wstąpił do mafii. Okazało się, że Trey nauczył się wiele od swojego przyjaciela.

Również i tym razem mężczyzna nie oszczędził mi pikantnych opowieści. 

- Kiedyś pojechałem z dziewczyną do domku nad jeziorem. Była zima i było cholernie romantycznie ze śniegiem za oknem i ciepłem kominka. Domek był mały, ale miał kurewsko duże łóżko. Związałem jej ręce za plecami i rozkroczyłem nogi rozpórką, po czym odwróciłem ją i zerżnąłem w pozycji na pieska. Nie masz pojęcia, jak takie rzeczy mnie kręcą, Yvaine.

Christian leżał na plecach na szpitalnym łóżku z jedną ręką za głową. Drugą obejmował mnie. 

Czułam się nieswojo, leżąc przy nim tak blisko, gdzie było wiele intymności, ale wmawiałam sobie, że Christian znał Treya jak mało kto i mogłam mu zaufać. Poza sprośnościami, o których mi opowiadał, był zupełnie niegroźny.

- Później powiedziała mi, że woli dziewczyny. Uciekła, kiedy spałem. Nigdy więcej nie przyprowadziłem tam żadnej laski.

Zaśmiałam się cicho. Nie był to zupełnie wymuszony śmiech. Musiałam przyznać, że przy Christianie czułam się coraz swobodniej. Był zupełnie inny niż Trey. Ciężko mi było go sobie wyobrazić w roli mordercy. Przez cały czas się śmiał i choć wewnętrznie cierpiał, nie dawał po sobie poznać, jak bardzo był przybity.

- Skąd się wzięło u was to upodobanie do krępowania kobiet?

- Och, Yvaine. To niesamowite uczucie, gdy kobieta jest ci uległa. Widzisz w jej oczach zaufanie i wiesz, że możesz zrobić z nią wiele, ale nigdy nie możesz przekroczyć niepisanej granicy. Wiesz, że partnerka zdana jest na twoją łaskę i to cholernie podniecające dla męskiego ego. A tobie się to podoba? Trey już tego z tobą próbował?

- Tak. Pierwszego dnia.

Kiedy powróciły do mnie tamte wspomnienia, zadrżałam. Pamiętałam, jak byłam przykuta do koła z rękoma uniesionymi nad głowę i rozkraczonymi nogami. Miałam na oczach opaskę i byłam zdana tylko na łaskę mojego oprawcy. Płakałam i krzyczałam, błagając go o litość. Trey zmusił mnie, abym mu się poddała. Odwrócił mnie do góry nogami i wylizał moją cipkę, doprowadzając mnie do orgazmu.

- I jak wrażenia? Spodobało ci się?

Głaskałam pierś Christiana w zamyśleniu. Nogę miałam przerzucone przez jego uda. Na początku nie aprobowałam takiej bliskości z przyjacielem Treya, ale Christian niejako zmusił mnie do posłuszeństwa mu. Biorąc pod uwagę, że uległam Treyowi, ulegnięcie Christianowi nie zajęło mi dużo czasu.

- Bycie związaną musi być przyjemne, gdyż masz partnera, któremu możesz zaufać.

- Nie ufasz Treyowi?

- Nie znam go na tyle, aby mu ufać. Nie mam pojęcia, co siedzi w jego głowie. Christian, bez obrazy, ale nie chcę o tym mówić. Musimy wierzyć w to, że Trey się obudzi i będzie zdrowy. Nie darowałabym sobie, gdyby odszedł. Nie chcę sobie tego nawet wyobrażać.

Ścisnęłam palcami bluzę mężczyzny. Wtuliłam mocniej twarz w jego pierś i zacisnęłam powieki, powstrzymując się przed nadchodzącym płaczem. 

- Kochanie, nie przejmuj się. Trey na pewno niebawem się obudzi. Może nie będzie mógł już mówić, ale to nie skreśla go z bycia twoim panem.

Przełknęłam ślinę, słysząc to słowo.

Kiedy żyłam z rodzicami, często czytałam książki o zabarwieniu erotycznym. Nie byłam wielbicielką filmów z seksualnym motywem, więc zaszywałam się w świecie książek.

Wiele razy czytałam o parach, które swój związek opierały na relacji pan-uległa. Fascynowało mnie to, w jaki sposób obie strony postrzegały rzeczywistość i chętnie zagłębiałam się w ten temat. Był dla mnie jak zakazany owoc. Czułam przyjemność i podniecenie, czytając niektóre sceny. Kilkukrotnie masturbowałam się palcami, czytając te powieści.

Nigdy jednak bym nie przypuszczała, że przyjdzie mi posmakować tej relacji na własnej skórze. Trey nie był "panem" w stu procentach, gdyż nie kazał zwracać mi się do siebie w taki sposób cały czas, jedynie podczas zabaw. Był dla mnie zbyt delikatny, choć potrafił również mnie ukarać. Sprawiał, że przestawałam logicznie myśleć i mu się poddawałam. Zupełnie jak bohaterki czytanych przeze mnie książek. One również oddawały kontrolę swoim partnerom, swoim panom, i pozwalały, aby mężczyźni je wyzwalali. Czytanie tego było dla mnie oczyszczające, ale przeżycie tego na własnej skórze było czymś zgoła odmiennym, co jednak mnie uzależniło.

Trey musiał do nas wrócić. Tylko on był w stanie nade mną zapanować. Może nie ufałam mu całkowicie, ale byłam w stanie zaryzykować. Potrzebowałam nad sobą jego silnej ręki. W jego ramionach czułam się bezpieczna. Nawet, gdy byłam związana i zdana na jego łaskę, czułam, że mnie nie skrzywdzi.

Poderwałam się gwałtownie, gdy do pomieszczenia wszedł Jericho. Spojrzał na nas z emocją, której nie potrafiłam rozszyfrować.

- Skarbie, Trey się obudził.

Moje serce na chwilę się zatrzymało, ale umysł dalej działał. Dlatego też wstałam i potykając się o własne nogi wybiegłam z mojej prowizorycznej sypialni. Wypadłam na korytarz i minęłam Romero, który spojrzał się na mnie ze zrozumieniem. Może nie było między nami idealnie, ale przynajmniej zrozumiał, że nie miałam zamiaru uciec. 

Zanim wpadłam do sali, w której od kilku dni leżał Trey, poczułam na ramieniu silną dłoń. Odwróciłam się w tył i dostrzegłam niebieskie oczy Christiana.

- Bądź spokojna, kochanie. Wiem, że się cieszysz, ale nie rób gwałtownych ruchów. Z doświadczenia wiem, że Trey nie znosi litości i użalania się, więc proszę, abyś nie widziała w nim kaleki, a silnego człowieka. Bo nim właśnie jest.

Skinęłam głową i pozwoliłam, aby Christian przez chwilę rozmasowywał spięte mięśnie moich ramion. Dopiero gdy oboje uznaliśmy, że się uspokoiłam, mogłam wejść do środka.

Z moich oczu mimowolnie wypłynęły łzy, gdy spojrzałam na mojego silnego mężczyznę. Oczy Treya skupione były na mnie. Zaciskał usta w wąską kreskę. Na twarzy nie miał już maseczki z tlenem, ale dalej podłączony był do kroplówki. Opatrunek na gardle został zmieniony i był czysty. Bolało mnie patrzenie na niego, gdy cierpiał, ale musiałam być dla niego silna. Choć raz musiałam zapomnieć o swoich słabościach i zmierzyć się z demonami, aby pokazać Treyowi, że musiał dalej walczyć.

Na drżących nogach podeszłam do Treya. Usiadłam na krzesełku przysuniętym do jego łóżka. Uśmiechnęłam się boleśnie i chwyciłam go delikatnie za rękę.

- Cieszę się, że się obudziłeś. Brakowało mi ciebie, mój panie.

Trey posłał mi pytające spojrzenie. W jego oczach widziałam wszystko, czego nie mógł powiedzieć. Brakowało mi jego głosu, którym wydawał mi rozkazy. Głosu, który powodował, że na ciele miałam dreszcze. Głosu, który doprowadzał mnie do podniecenia, z którym nie potrafiłam walczyć.

Byłam skazana na Treya Braxtona. 

Taki wyrok wcale nie był zły.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top