15
Yvaine
- Teraz pójdziemy do Jericha.
- Co takiego?
Mężczyzna spojrzał się na mnie z naganą. Dopiero po chwili zrozumiałam, o co mu chodziło.
- Co takiego, panie?
- Grzeczna dziewczynka - oparł, gładząc mnie po głowie jak posłuszne zwierzątko. Patrząc na to, że miałam w tyłku zatyczkę analną z ogonkiem kota, nie było to dalekie od prawdy.
- Ubierz spódniczkę, aby zakrywała ogon i wybierz coś na górę. Pozwalam ci się ubrać dowolnie, dziecinko. Zapomnij jednak o bieliźnie. Nie jest ci do niczego potrzebna.
Myślałam, że spłonę ze wstydu. Jericho był jedynym facetem w tym domu, z którym miałam w miarę dobre stosunki. Zależało mi na koleżeństwie z nim i nie chciałam, aby widział mnie w takim wydaniu.
Jericho pewnie wiedział wszystko o perwersjach Treya, ale mój wstyd nie pozwalał mi na to, aby pokazać mu się w tym stanie.
Posłałam Treyowi błagalne spojrzenie, ale on jedynie pomógł mi wstać i podprowadził mnie do szafy. Trzymając dłoń w dole moich pleców czułam się przez niego zdominowana. Było mi trudno chodzić z wibratorem w cipce i zatyczką w tyłku. Musiałam jednak starać się chodzić jak najbardziej normalnie, aby Jericho niczego się nie domyślił.
- Może ta? Jest rozkloszowana, więc powinna pomóc.
Mężczyzna pokazał mi czarną spódniczkę sięgającą kolan. Faktycznie była rozkloszowana u dołu przez co widoczność zatyczki z ogonem byłaby znacznie mniejsza.
- Może być, panie.
- Hej, spójrz na mnie.
Brunet chwycił mój podbródek w dwa palce i skierował moje spojrzenie na siebie.
- Nie robię tego, aby cię poniżyć, Yvaine. Mówiłem ci, że będę doprowadzał cię do granic, abyś wyszła ze strefy komfortu. Nie bawiłbym się w to, gdybym wiedział, że tego nie lubisz. Ale do diabła, kochanie, podoba ci się to. Nie musisz potwierdzać ani zaprzeczać, bo wiem, że prawda przychodzi ci z trudem. Jericho nigdy nie pomyśli sobie o tobie nic złego. A ja będę z ciebie dumny, że robisz to, co ci każę.
Trey pochylił się i musnął ustami moje wargi. Odwzajemniłam delikatny pocałunek i wracając spojrzeniem do szafy pełnej ubrań, wybrałam dla siebie czerwoną koszulkę. Była w miarę duża, więc nie obawiałam się, że będzie mi w niej widać wyraźnie piersi.
Gdy już się ubrałam, spojrzałam na Treya. Mężczyzna miał na sobie garnitur, a mi od razu pociekła ślinka. Przy nim mój strój nie prezentował się wytwornie, ale on nie miał w tyłku zatyczki z ogonem. Miałam prawo ubrać się wygodniej.
Kiedy brunet poprawiał krawat, oglądając się w lustrze, podeszłam do niego od tyłu. Trey zauważył mnie i gdy skończył wiązać krawat, odwrócił się do mnie.
- Wybierasz się gdzieś, panie?
- Ubrałem się tak dla ciebie, moja mała. Muszę w końcu wyglądać jak prawdziwy dominujący z krwi i kości, prawda?
Przełknęłam ślinę i spuściłam wzrok, patrząc na swój strój.
- Wyglądasz pięknie, dziecinko. Ciesz się, że nie kazałem ci założyć obcisłej i prześwitującej sukienki. Jericho ani nikt inny nawet nie zauważy, że masz w sobie zabawki. Chciałbym jednak, abyś spełniała każde moje polecenie, gdy będziemy przechadzać się po domu. Nie zważaj na moich ochroniarzy. Zwracaj się do mnie tak, jak dotychczas. Zrozumieliśmy się?
Trey znów zmienił ton swojego głosu na nie znoszący sprzeciwu. Nie byłam w stanie nic z siebie wydusić, więc jedynie skinęłam głową. Na szczęście taka odpowiedź wystarczyła mężczyźnie.
Chwycił mnie za rękę i pomógł wykonać pierwszych kilka kroków. Zaśmiał się cicho, a ja mocniej zacisnęłam palce na jego silnej dłoni.
Gdy wyszliśmy na korytarz, zobaczyłam ochroniarza, którego pamiętałam z pierwszego dnia. Przyniósł on nam również śniadanie do łóżka. Przez mgłę kojarzyłam, że miał na imię Romero. Sprawiał wrażenie zimnego drania, więc nawet do niego nie zagadywałam. Nie potrzebowałam więcej "przyjaciół" w niewoli.
Odwróciłam wzrok od Romero, ale Trey miał inne plany. Zatrzymał się przy strażniku i zaczął rozmawiać z nim po hiszpańsku lub po włosku.
Nie zdziwiło mnie, że ktoś taki jak Trey znał kilka języków. Sprawiał wrażenie wykształconego mężczyzny, który zamiast jednak piąć się na szczyt dzięki swoim umiejętnościom, wybrał zabijanie i handel narkotykami. Wciąż nie rozumiałam, co skłoniło go do takiego życia, ale biorąc pod uwagę, że przez nielegalne interesy dorobił się wspaniałego domu, zaczynałam rozumieć jego pobudki.
Ścisnęłam mocno rękę mojego oprawcy, gdy ten włączył wibracje. Nogi się pode mną ugięły. Przylgnęłam do boku Treya. Romero musiał się domyślić, co się działo. Poza tym słychać było ciche wibracje dochodzące z okolic mojego krocza.
Próbowałam schować się za moim "panem", ale mi to uniemożliwił. Wolną ręką objął mnie w pasie, a drugą trzymał w kieszeni, sprawując kontrolę nad pilotem połączonym z zabawką, którą miałam w sobie.
Zaciskałam nogi, walcząc z podnieceniem. Kiedy jednak zaciskałam mięśnie wewnętrzne na zabawce, nie mogłam zapomnieć o tkwiącym w moim tyłku korku. Zamknęłam oczy i oparłam policzek na ramieniu Treya, ale na szczęście mój oprawca w końcu się nade mną zlitował i wyłączył wibracje. Dopiero gdy to zrobił, usłyszałam swój głośny oddech.
Spojrzałam z zażenowaniem na Romero, ale on jedynie wpatrywał się w Treya. Chciałam wiedzieć, o czym rozmawiają. Ufałam, że mój właściciel nie rozpowiada swoim ochroniarzom, co robi ze mną w wolnym czasie. W ogóle nie ufałam Treyowi, ale miałam nadzieję, że był na tyle przyzwoitym człowiekiem, aby to, co robimy w sypialni, zostało tylko między nami.
Gdy mężczyźni skończyli rozmowę, Trey położył dłoń na dole moich pleców i popchnął mnie do przodu. Zachwiałam się, ale mój pan mnie przytrzymał, abym nie spadła.
W końcu musiał dbać o swoją własność. Nie dostał mnie za darmo.
- O czym rozmawialiście, panie? - spytałam, chcąc odwrócić uwagę Treya od znajdującej się w mojej cipce zabawki. Nie chciałam, aby ponownie włączył wibracje, gdyż byłam już na skraju rozkoszy i każdy, nawet najmniejszy dotyk, mógł doprowadzić mnie na szczyt.
- O interesach, aniołku. Nie spodobałyby ci się szczegóły, więc wolałem rozmawiać z Romero po włosku. Jest on w połowie Włochem, ale stara się nie wspominać swoich rodziców. Skurwiele zaszli mu za skórę, ale na szczęście w porę go uratowałem i wyszkoliłem na zabójcę.
Zainteresowała mnie przeszłość Romero, ale nie miałam szansy o nią zapytać, gdy zobaczyłam, jak Trey prowadzi mnie w stronę swojego biura. Nie było mi dane jeszcze być w środku, ale kiedy na mosiężnych drzwiach ujrzałam pozłacaną plakietkę z imieniem Treya, domyśliłam się, że był to jego własny kąt.
Patrząc na wyryte na złocie nazwisko, starałam się sobie przypomnieć, czy miałam kiedykolwiek do czynienia z jakimś Braxtonem. Trey zauważył moją konsternację i aby wyrwać mnie z myśli, popchnął mnie w głąb swojego schronienia.
Biuro Treya było surowe i pełne ciemnych kolorów. Rolety były do połowy zasłonięte. Było tu chłodno, więc moje ciało pokryło się gęsią skórką.
- Uklęknij na dywanie przed kanapą.
Jego polecenie zostało wypowiedziane surowym tonem. Przełknęłam ślinę i samodzielnie podeszłam do skórzanej kanapy. Uklękłam przed nią na czarnym miękkim dywaniku. Położyłam dłonie na kolanach i ścisnęłam palcami spódniczkę. Musiałam skupić się na czymkolwiek, aby nie myśleć o tkwiących we mnie zabawkach.
Trey zamknął za sobą drzwi. Usłyszałam, jak wydaje polecenie w obcym mi języku. Domyśliłam się, że nie było skierowane do mnie, więc posłusznie czekałam na rozkazy i oddychałam ciężko.
Niespodziewanie Trey włączył wibracje i wygięłam plecy w łuk.
- Nie waż się siebie dotknąć, kotku. Nie, dopóki ci na to nie pozwolę.
- Tak, panie - wydusiłam machinalnie, nie zastanawiając się nawet nad tym, co mówię.
Cierpliwie przyjmowałam obezwładniające wibracje. Moja rozkosz została jednak przerwana, gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Wibracje wciąż we mnie działały, ale stałam się bardziej uważna. Nie próbowałam nawet się odwrócić, aby sprawdzić, kto przyszedł, choć domyślałam się prawdy.
- Spójrz, jaką piękną dziewczynkę mam. Jest cała moja, Jericho. Moja i tylko moja.
Kiedy Jericho usiadł przede mną na kanapie, odnalazłam spojrzeniem jego brązowe oczy. Trey usiadł tuż obok niego.
Walczyłam sama ze sobą, aby nie wymówić hasła bezpieczeństwa. Starałam się sobie wmówić, że Trey nie robił mi krzywdy i miał wszystko pod kontrolą.
Jericho patrzył się na mnie z zaciekawieniem. Byłam wściekła na Treya, że pozwolił swojemu ochroniarzowi patrzeć na mnie w tym stanie. Czułam się upokorzona i zażenowana. Mogłam raz na zawsze przekreślić swoją przyjaźń z Jerichem. Nie chciałam mieć z nim do czynienia. Czułam się jak ich zabawka, ale jakby nie patrzeć, nią właśnie byłam.
- Dotknij się, Yvaine. Dojdź dla nas.
Patrzyłam błagalnie na Treya. Nie chciałam prosić go na głos o to, aby mnie tak nie poniżał.
Mój właściciel najwyraźniej nie miał zamiaru mi pomóc. Patrzył się na mnie cierpliwie, choć widząc, że nie wykonuję jego polecenia, sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej pilot. Spojrzenie Jericha zawędrowało na ten przedmiot. Gdy Trey wcisnął jakiś przycisk, wibracje stały się silniejsze, a ja jęknęłam z rozkoszy.
Nie mogąc dłużej wytrzymać, podwinęłam spódniczkę. Na szczęście mój pan nie kazał mi jej zdjąć, bo chyba spłonęłabym ze wstydu, gdyby Jericho zobaczył mnie z ogonkiem kota.
Dotknęłam łechtaczki, patrząc prosto w oczy Treya. Czułam na sobie przeszywające spojrzenie Jericha, ale nie chciałam na niego patrzeć w takiej chwili.
Wystarczyło kilka ruchów, aby moje ciało osiągnęło spełnienie. Dotykałam swojej łechtaczki jeszcze przez chwilę, chcąc zwiększyć intensywność doznań.
Gdy było po wszystkim i odzyskałam siły do logicznego myślenia, pochyliłam głowę. Z moich oczu wypłynęło kilka łez.
- Yvaine?
Usłyszałam głos Jericha, ale nie odpowiedziałam. Zamiast tego schowałam twarz w dłonie i zapłakałam głośno, alarmując mojego pana.
Trey podniósł mnie z podłogi i posadził na swoich kolanach. Byłam twarzą zwrócona do Jericha. Poskoczyłam gwałtownie, gdy posadziwszy mnie na swoich udach, Trey mimowolnie docisnął zatyczkę analną w mój tyłek. Wierzgnęłam się i wygięłam plecy w łuk. Nie myślałam czysto, więc nawet nie zauważyłam, gdy mój pan podciągnął mi spódniczkę i wyjął ze mnie wibrator. Przez załzawione oczy widziałam, jaki był mokry od mojej wilgoci.
Ku mojemu zaskoczeniu, mężczyzna podał wibrator Jerichowi, a ten wziął go od niego przez chusteczkę i dokładnie wytarł.
- Dlaczego płaczesz, dziecinko? Czy to było zbyt wiele?
Trey gładził mnie po głowie i patrzył mi w oczy. Nie blokował mi jednak widoku na Jericha, dlatego też patrzyłam na nich obu.
- Upokorzyłeś mnie - wyszeptałam, nie zwracając się do niego poprawnie. Nie wiem jak on, ale ja już zakończyłam zabawę.
- Wcale cię nie upokorzyłem, aniołku. Doszłaś, bo tego pragnęło twoje ciało.
- Chodzi mi o Jericha! - krzyknęłam, zwijając ręce, aby zasłonić sterczące pod koszulką sutki.
Trey posłał swojemu ochroniarzowi spojrzenie, z którego nie potrafiłam nic wyczytać. Chwilę zajęła im ta milcząca rozmowa. Gdy oderwali od siebie spojrzenia, Jericho przysunął się bliżej. Chwycił moje stopy i położył je sobie na udach. Zaczął je masować, ale przez cały czas patrzył mi w oczy.
- Przeszłaś test, skarbie - wyznał brunet, uśmiechając się kącikiem ust. - Zdałaś go z najwyższym wynikiem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top