🌹„a dla ciebie..." 🌹 GOUENJI x APHRODI


–Nie ma takiej opcji! – wykrzyknął Someoka. – Życie ci niemiłe, czy jak?!

–Już do reszty postradałeś resztki rozumu… – stwierdził Kazemaru zwracając się w stronę blondwłosego napastnika. Ten jedynie zerknął na Gouenjego i szarmancko się uśmiechnął.

– Nie, skądże. Ja tylko uważam, że byłbym w stanie to zrobić! Chcę pokazać wam, wam wszystkim, że nie jestem już taki jak wcześniej, czy tak trudno to zrozumieć? Nic mi nie będzie, a wygrana jest dla mnie najważniejsza.

Mecz między drużyną Raimona, a Akademią Aliusa powoli zbliżał się ku końcowi. Nikt z zawodników gimnazjum nie wiedział, co sprawia, że przeciwnicy posiadają tak nadludzką siłę, dająca im znaczną przewagę. Podczas meczu skład drużyny Raimona miał zasilić Terumi w zastępstwie za Shirou, który mógł jedynie przyglądać się, jak jego przyjaciele zostają powoli rozgramiani przez kosmitów. Chciał tym samym udowodnić wszystkim, że żałuje tego, jak ich potraktował, że dopuścił się tak haniebnego czynu, wykonując polecenia Kageyamy. On był tylko zwykłą marionetką w tym całym przedstawieniu. Marionetką, która, gdy nie spełnia swojego zadania, nadaje się wyłącznie do wyrzucenia. Niczym śmieć….

– Jeśli tak uważasz, może to się udać. –stwierdził Yuuto po dłuższej chwili milczenia, na co cała drużyna zerwała się na równe nogi.

–Czyś ty oszalał?! Przecież on zginie, zwycięstwo nie jest tego warte! – krzyczał Kazemaru. – Nie widzisz, że oni zrównają go z ziemią?!

– Tak wiem. Może to brzmi niedorzecznie, ale postarajcie się spojrzeć na to z innej strony. – wtrącił Gouenji, który od dłuższego czasu przyglądał się blondwłosemu. – Przypomnijcie sobie słowa kapitana… Jeśli się w coś mocno wierzy i bardzo się tego pragnie, to można osiągnąć wszystko!

–To ma sens… – zaśmiał się Endou, spoglądając na blondyna. – Aphrodi, jesteś pewien, że dasz radę?

–O ile bogowie będą ze mną, jestem w stanie osiągnąć swój cel, choćby nie wiem co. Zrobię wszystko, by raz na zawsze pokonać Akademię Aliusa!

–Dobrze. – zaczął Yuuto. – A więc plan jest prosty. Musicie tylko podawać piłkę do Afuro i pozwolić mu działać, zgoda?

–Obyś miał rację... –powiedział pod nosem Someoka.

Sędzia zaraz miał odgwizdać początek drugiej połowy. Gimnazjum Raimona przegrywalo tylko jednym punktem. Była więc jeszcze szansa, by odwrócić losy tego meczu i raz na zawsze pozbyć się Akademii Aliusa.

– To nie może być takie trudne… –pomyślał Afuro, rozglądając się po boisku. – Wystarczy tylko ich jakoś podejść, tylko jak?  Tego właśnie nie wiem…

Chłopakowi  przez cały czas przyglądał się Shuuya. Nie mógł pojąć, że ich niedawny rywal stoi tutaj, na tym samym boisku, już nie jako przeciwnik, a kolega z drużyny. Był za to pod ogromnym wrażeniem jego determinacji, która biła od niego na kilometr. Na samą myśl brązowooki poczuł, że jego serce zaczyna być coraz szybciej.

— Aphrodi, wymyśl coś. – powiedział w myślach. – Wiem, że dasz radę...

W tym samym momencie długowłosy, niczym wyrwany z transu odwrócił głowę w stronę Gouenjiego, spojrzenia obu chłopców spotkały się, na co Shuuya odpowiedział jedynie lekkim uśmiechem, próbując powstrzymać bijące serce, które zaraz miało wyskoczyć z jego piersi. Czuł, jak oblewa się rumieńcem. –Działaj, teraz to ty masz pole do popisu. –krzyknął Gouenji, i otrząsając się z dziwnego uczucia, podał piłkę wprost pod nogi chłopaka.

–To jest ten moment, tak? – powiedział z szerokim uśmiechem. – A więc teraz się trochę pobawimy. Pożałujecie, że zadarliście nie z tym bogiem co trzeba. – mówiąc to długowłosy podskoczył w górę wraz z piłką, a z jego pleców wyrosły ogromne, lśniące skrzydła.

–O nie, nie licz na to, blondasku! – wykrzyknął Gran, napastnik Akademii. – Obrona, przeszkodzić mu! Za bardzo się wymądrza i przyznam szczerze, że zaczyna mnie to pomału irytować. Czas pokazać tym ziemianom, gdzie ich miejsce, a on pójdzie na pierwszy ogień...

Za rozkazem napastnika obrona ruszyła do ataku i wykonując swoją niepokonaną technikę obronną, uniemożliwia chłopakowi oddanie strzału. Ogromna, niezwykle jasna łuna światła przedarla się przez połowę boiska, lecąc wprost na Aphrodiego.

–Boska! -

–Terumi, uważaj! – wykrzyknął Gouenji, jednak było już za późno. Oślepiajacy błysk otoczyl chłopaka. Słychać było jedynie jego przeraźliwy krzyk, i upadek na murawę.

Gdy światło znikło, a wszyscy mogli widzieć wyraźnie, zobaczyli, jak chłopak leży bez ruchu na ziemi, a piłka toczy się obok niego, by po chwili zatrzymać się przy jego ramieniu.

–Afuro, nie! – wyrwał się Gouenji, nie wiedząc samemu dlaczego tak zareagował. –Na co tak stoicie?! Pomóżcie!

Podbiegł do nieprzytomnego chłopaka, chwycił jego głowę i ułożył na kolanach. Czuł, jak po policzkach spływają łzy, a w jego sercu robi się ogromna pustka. W tamtym momencie dla Gouenjiego nie liczyło się nic. Ani mecz z kosmitami, ani wygrana. Liczył się tylko Terumi.

–Od początku wiedziałem, że to był idiotyczny pomysł, a mimo to, uznałem, że masz rację… Dlaczego to zrobiłeś?! Dobrze wiedziałeś, że to się tak skończy, ale wolałeś zgrywać cholernego boga! Wszyscy już dawno ci wybaczylismy, to co zrobiłeś nie było twoją winą, rozumiesz! Głupi, głupi! –wykrzyczał na cały głos. Nagle cała złość przerodzila się w smutek i przerażenie. W tamtym momencie dotarło do niego, że tak naprawdę od dawna go kochał, tylko swoje uczucia do niego skrywal  głęboko w sobie.

–A-Aphrodi… Obudź się… Proszę… –jego głos zaczął się coraz bardziej łamać, a łzy płynęły po jego policzkach niczym słony wodospad. Chwycił chłopaka i uścisnął, mówiąc: –Nie zostawiaj mnie, słyszysz! Mówiłeś, że możesz wszystko, a jedyne czego chce, to abyś się obudził! Kocham cię, rozumiesz?! Nigdy nie pojmę, dlaczego tak się poświęciłeś…

Nagle na policzku poczuł delikatny dotyk drżącej dłoni ocierającej jego łzy. Serce zakłuło go w piersi, a oczy otworzyły się jeszcze szerzej.

–D-dla przyjaciół m-mógłbym…  być sparaliżowany, nawet do końca ż-życia… –chłopak próbował uśmiechnąć się, by nie pokazać Gouenjiemu jak bardzo cierpi. – A-a dla ciebie... nawet zginąć...

___________________________________

No, w końcu! 😍

To były chyba najbardziej pracowite dwie godziny...😅😪

Przyznam, że jestem zadowolona, że mogę oddać w Wasze ręce shota, w którego włożyłam całe swoje serduszko! 💜

Arigato za uwagę i Sayonara! 💗🔅

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top