Paradoks dziadka


- Aiden, ile razy mówiłem ci, żebyś nie przeszkadzał mi w pracy?! - jasne pomieszczenie wypełnił krzyk młodego naukowca.

- Oj, braciszku, nie przesadzaj. Kiedy ty pracujesz, strasznie się nudzę! - odpowiedział sobie ten sam mężczyzna, tyle, że zrobił to innym głosem.

- Obiecałeś mi, że będziesz przejmować kontrolę tylko wtedy, gdy ci pozwolę!

- Ale mi się nuuuudziii!

- Zostaw mnie teraz w spokoju! Mam robotę! - wykrzyknął naukowiec, zaciskając palce na szarych włosach. Jego "rozmówca" już miał mu odpowiedzieć, gdy drzwi od laboratorium się otworzyły. Stanęła w nich niska asystentka.

- Profesorze Frost, czy wszystko w porządku? - zapytała z zatroskaniem. Jej szefowi często zdarzały się takie kłótnie z samym sobą.

- Tak, jest dobrze - uśmiechnął się Frost - Niepotrzebnie się martwisz.

Dziewczyna skinęła głową i wycofała się na korytarz. Gdy odgłos jej kroków ucichł, profesor odetchnął i ponownie zwrócił się do swojego brata.

- Widzisz, co narobiłeś? - zapytał z wyrzutem - Opanuj się trochę.

Jego oczy rozbłysły pomarańczowo, a włosy uniosły. W fartuchu nie stał teraz Shawn Frost, szanowany i znany metafizyk, a jego nieżyjący - przynajmniej w teorii - brat, Aiden.

- Człowieku, to ty robisz wielkie halo - prychnął - Po prostu musisz dać mi więcej czasu dla siebie.

Złowrogi blask źrenic przygasł, a włosy oklapły.

- Aby zachować równowagę i doprowadzić do końca moje zadanie, musimy pójść na kompromis - tłumaczył spokojnie.

- Oj, kluseczku, nic się nie zmieniłeś - zadrwił Aiden - Kiedy w końcu zrozumiesz, że ja potrzebuję ciebie, aby istnieć, a ty potrzebujesz mnie, aby być silnym?

Shawn z trudem odzyskał władzę nad ciałem i ukrył twarz w dłoniach.

- Nie przeszkadzaj mi w pracy - poprosił, hamując łzy.

Mężczyzna poczuł, jak napór brata ustępuje i Aiden odchodzi w najgłębsze zakamarki jego umysłu. Z ulgą wstał, poprawił włosy i wrócił do przerwanych obliczeń. Był w swoim żywiole. Zapełniał kolejne kartki uporządkowanymi notatkami w zaskakującym tempie.

W pewnym momencie zastygł w bezruchu z ołówkiem w dłoni. Rzucił nim na biurko i popędził do regału z literaturą naukową. Wygrzebał z półki grubą księgę i przewertował ją. Zatrzymał się na stronie zaznaczonej niewielkim zdjęciem. Zakładka wypadła na podłogę, ale nie podniósł jej. Zamiast tego z zapałem zaczął czytać podkreślone zdanie.

- Jeśli jakiś obiekt rozpędzimy do znacznego ułamka prędkości światła, czas będzie płynąć dla niego szybciej... - wymamrotał - Więc teoretycznie podróż w przyszłość jest możliwa, gorzej z przeszłością. Na pewno musi istnieć jakiś sposób...

Odłożył książkę na bok i chciał ją zamknąć. Dopiero wtedy zauważył, że wypadła mu zakładka. Schylił się i podniósł ją. Na zdjęciu zobaczył siebie i drużynę Raimona. Uśmiechnął się gorzko na wspomnienie ich ostatniego wspólnego meczu. Ten niespodziewany sparing z Gaią, który tak sromotnie przegrali. On sam nie miał na tyle odwagi, aby pozostać z nowymi kolegami. Wrócił na Hokkaido. Po kilku dniach w Alpine wszystko się unormowało. Osobowość Aidena udawało się opanować.

Rzucił piłkę, gdy skończył gimnazjum. Był wtedy po kilku nieudanych próbach zakończenia swojego życia. Nie miał siły, aby ciągle zachowywać równowagę między dwiema skrajnie różnymi osobowościami. Te próby uświadomiły młodemu chłopakowi, że nie potrafi tego zrobić. Że nie ma na tyle odwagi. Mimo wszystko chciał zmienić swój żywot.

Los chciał, że stojąc przed wyborem liceum, Shawn natrafił na pewne popularnonaukowe czasopismo. To właśnie ono skierowało jego życie na zupełnie inne, nieznane i niespodziewane tory.

- Już wiem - szepnął Frost, wyrywając się ze świata wspomnień. Tym razem wyjął z regału cienki notesik i otworzył go na ostatniej stronie. To były jego zapiski do pracy doktorskiej. Dotyczyły one pewnego dziwnego zjawiska, jakie zaobserwował przy strzale Kevina Dragonfly'a.

Pewnego dnia na treningu napastnik wykonał przedziwne uderzenie. Mocno kopnął piłkę, przekazując jej ogromną energię, ale nie pozwolił jej ujść. Zatrzymał ją w miejscu, a gdy w końcu puścił, futbolówka nagle jakby teleportowała się do miejsca, w którym wylądowała parę minut wcześniej. Gdyby tylko udało mu się powtórzyć ten proces, ale na większą skalę...

***

- Zastanów się jeszcze raz, braciszku. Chcesz to zrobić? Jesteś pewien?

- Absolutnie pewien - Shawn z zaciętą miną zamknął drzwi od mieszkania.

- Ale dlaczego? - Aiden walnął się na kanapę.

- Jeszcze się pytasz? - zdziwił się Shawn - Nie mam już siły.

- I w związku z tym chcesz się cofnąć w czasie? Jesteś zabawny.

- Ty nie wiesz, jak to jest - szare oczy wypełniły się łzami - Chcę być sobą! Chcę w końcu mieć pełnię władzy nad własnym ciałem!

- Ja bym ci radził to przemyśleć - burknął Aiden i zniknął.

Shawn zwinął się w kulkę i nakrył kocem. Przez ostatnie tygodnie w tajemnicy przed bratem pracował nad wehikułem czasu. O swoich planach powiedział mu dopiero dzień przed próbą. Dzień przed eksperymentem, który mógł zmienić wszystko.

Planował cofnąć się w czasie do dnia wypadku samochodowego, w którym zginęli jego rodzice i brat. Chciał powstrzymać to dramatyczne wydarzenie.

Ku jego zaskoczeniu, Aiden, który zawsze narzekał, że chciałby mieć własne ciało, był przeciwny jego planom. "Lepsze jest wrogiem dobrego", powtarzał. Ale komu było dobrze? Ani jeden, ani drugi nie mógł żyć pełnią życia. Jeden ograniczał drugiego.

Shawn nie chciał już więcej iść na kompromis. Nie miał zamiaru oddawać komukolwiek władzy nad swoim organizmem. Mimo jego ugodowego charakteru, miał już tego serdecznie dość.

I miał zamiar z tym skończyć.

***

Tego dnia Shawn wstał wyjątkowo wcześnie. Zwykle spał do siódmej, by za pół godziny stawić się w pracy. Postanowił rozkoszować się ciepłymi promieniami słońca i zjeść śniadanie na balkonie. Ot, mała przyjemność przed wielkim, stresującym wydarzeniem.

- Aiden, jesteś? - zapytał, zaniepokojony ciszą ze strony brata.

- Już myślałem, że nigdy nie zapytasz - w pomarańczowych tęczówkach odbiły się złote promienie.

- To nasz ostatni wspólny dzień - westchnął.

- Ej ej, nie rozczulaj się. Brzmi to tak, jakbyś wyjął te słowa prosto z jakiegoś prymitywnego, głupawego romansu!

- Jak zwykle delikatny - zaśmiał się Shawn.

No tak, ostatni wspólny dzień. Jeśli wszystko pójdzie, jak należy, każdy z nich będzie osobnym bytem. Tak, jak być powinno.

Naukowca martwił tylko jeden fakt. Paradoks dziadka. Znane twierdzenie głosiło, że gdybyś cofnął się w czasie i zabił swojego dziadka, to nie mógłbyś się narodzić i cofnąć w czasie, aby zabić swojego dziadka. Przyczyna stawała się skutkiem, a skutek - przyczyną. Co jeśli podobnie będzie z nim? Przecież jedynym powodem, dla którego chciał odbyć podróż w przeszłość, było pragnienie powstrzymania wypadku. A przecież jeśli do niego nie dojdzie, to pragnienie zniknie...

Nie chciał o tym myśleć. Żył nadzieją, że ten ryzykowny eksperyment się powiedzie.

- Ocalę moją rodzinę - szepnął Shawn - I już nigdy nie będę sam.

***

Idąc do pracy, Frost opracowywał plan. Obmyślał każdy możliwy scenariusz. Jak miałby zatrzymać wielką lawinę śnieżną? Oczywiście, nie było to możliwe. Postanowił więc, że zatrzyma rodzinę przy wjeździe na drogę.

- Będę udawać, że uciekłem przed lawiną - tłumaczył Aidenowi - Powiem, że droga jest nieprzejezdna. Wtedy nie wjadą na tą trasę i nie zginą!

- A rób jak chcesz.

- Zamierzasz się dąsać?

- Nie, po prostu uważam, że to idiotyczny pomysł.

- Ale dlaczego? Przecież zawsze powtarzasz, że chcesz być osobnym człowiekiem.

- Może i tak, ale mieszanie w przeszłości jest bardzo ryzykowne. To się źle skończy.

- Nie bądź takim pesymistą. Trochę więcej wiary!

Shawn wszedł do swojego laboratorium, więc Aiden ucichł. Już dawno zaakceptował fakt, że musi słuchać brata. W milczeniu przypatrywał się jego przygotowaniom. Shawn włączył specjalną maszynę, która miała nadać specjalnej kapsule specjalną moc. Tuż przed wejściem do niej podjął ostatnią próbę.

- Shawn, jesteś pewien? - zaoponował.

- Mówiłem ci już. Tak. Podporządkowałem temu całe swoje życie i się nie wycofam. To ostatnia prosta - oznajmił zdeterminowany profesor.

Nacisnął kontrolkę ładującą kapsułę. Powiódł spojrzeniem po laboratorium i wszedł do środka. Zamknął drzwi. Po chwili usłyszał szum.

Chyba działa.

***

Shawn wyszedł z kapsuły i rozejrzał się. Znajdował się na jednym ze wzgórz okalających jego dawną podstawówkę. Ze wzruszeniem zauważył na boisku swoją drużynę, Aidena i siebie. Na trybunach dostrzegł też rodziców. Wszyscy żywi i szczęśliwi. Nie spodziewali się tego, co miało się wydarzyć już niedługo.

Mężczyzna najchętniej przypatrywałby się dalej grze tych dzieciaków, ale wiedział, że ma mało czasu i tylko jedną szansę. Zszedł ze wzgórza.

Wtedy pojawił się problem. Do realizacji swojego planu potrzebował samochodu, a przecież takowego nie posiadał. Podszedł do jednego z zaparkowanych pojazdów i pociągnął za drzwi. Zamknięte, wiadomo. Spróbował kolejne. I znów nic.

Zauważył, że do niewielkiego, białego, busika zbliża się niska kobieta. Natychmiast podjął decyzję. Gdy otwierała drzwi manualnym kluczem, odepchnął ją, wsiadł za kierownicę i odpalił. Ruszył szybko i wyjechał z parkingu. Nie zwracał uwagi na krzyki właścicielki.

- Później oddam - mruknął.

Po kilku minutach kluczenia między uliczkami wjechał na trasę, która od wielu lat śniła mu się po nocach. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, pomyślał, to będzie moja ulubiona droga...

Przejechał parę kilometrów nad przepaścią i dotarł do tego miejsca, w którym niegdyś zginęła jego rodzina. Poczuł lekki niepokój, ale kontynuował swój plan. Gdy wybiła godzina zakończenia meczu, zawrócił.

Ruszył w najważniejszą podróż życia.

Z początku wszystko szło jak po maśle. Jechał powoli i bezpiecznie. Ręce drżały mu na kierownicy, ale nie z zimna. Z emocji.

Padający dookoła śnieg utrudniał mu widoczność, ale na prostym odcinku trasy, który znajdował się na urwisku, bez trudu zauważył znajomy samochód.

- To oni - wyszeptał rozedrganymi wargami.

- I co zamierzasz teraz zrobić? - spytał nieoczekiwanie Aiden.

- Zajadę im drogę, aby się zatrzymali i powiem im o lawinie - stwierdził pewnie.

- Oszalałeś? - skrzyczał go brat - To się źle skończy! Jedziesz białym busem, nie zauważą cię w tej śnieżycy!

- Aiden, zaufaj mi. Jestem dobrym kierowcą, tata też jest - uspokajał go Shawn.

- Może i tak, ale tu jest śliska nawierzchnia, a tuż obok urwisko! Jeden zły ruch i...

- Daj mi się skupić!

Shawn zaczął łagodnie skręcać w lewo, aby ustawić busa prostopadle do kierunku jazdy. Z powodu lodu na asfalcie robił to niezwykle wolno i ostrożnie. Samochód Frostów jednak nie zwalniał. Jechał wprost na busa ze sporą prędkością.

- Co ty robisz?! - protestował Aiden - Staranują nas! Ja się tym zajmę!

Końcówki lekko zaróżowionych włosów uniosły się. Aiden skręcił, chcąc zrobić przejazd dla drugiego samochodu. Wtedy jednak o władzę zawalczył Shawn. Mężczyzna szarpnął kierownicą w lewo, w nerwach naciskając pedał gazu. Nie zauważył jednak jadącego obok auta.

Zrozumiał, co zrobił, gdy było już o wiele za późno. Zrozumiał, gdy samochód rodziny Frostów spadał z urwiska, obijając się o strome i ostre zbocza gór. Huk metalu przebił się przez szum wiatru, gdy pojazd rozbił się na dole.

Pierwszy odszedł Aiden. Bez słowa, po prostu zniknął i pozostała po nim tylko pustka. Jego młodszy odpowiednik zginął w tym tragicznym wypadku jako pierwszy.

Po policzku Shawna spłynęła gorąca łza. Mężczyzna po raz pierwszy poczuł taką samotność. Wcześniej miał przynajmniej brata, a teraz? Był kompletnie sam. I sam był temu winien.

- Przepraszam, Aiden - zdążył jeszcze wyszeptać, zanim jego ciało rozpłynęło się w powietrzu.


***

1723 słów...

Oneshot dla @Puchonka05.

Prezentuję Wam alternatywną historię Shawna Frosta! Trochę odpłynęłam, przyznaję, ale efekt końcowy chyba nie jest aż tak zły. Wszyscy ludzie znający się chociaż trochę na fizyce: NIE BIJCIE. Ja wiem, ja naprawdę wiem, że ten sposób, który wymyślił Shawn, nie jest możliwy.

Tradycyjnie, napiszcie jak się podobało, czy coś.

Czekam na kolejne zamówienia, jakoś muszę się wyżyć artystycznie. Gdyby ktoś miał pomysł na oneshota z okazji urodzin Jordana, to błagam, niech napisze. Czas mi się kończy, a głowa pusta.

Pozdrawiam w to piękne, jak wszystkie piątkowe popołudnia, popołudnie i życzę miłego weekendu!

BiBiankaPL



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top