Kazemaru Ichirouta x Reader
Zamówienie złożone przez: YukoUchiha5
***
Na potrzeby rozdziału:
Asami - twoja przyjaciółka
***
- [T.I] proszę cię... - Odezwała się Asami skruszonym głosem. Odwróciłaś się w jej stronę, zmieniając ćwiczenia na zwykłe przysiady.
- No co znowu? - Zapytałaś oschle. Od ponad godziny męczy cię tym samym i jak widać nadal nie ma zamiaru przestać.
- Skończ na dziś - Poprosiła, podając ci bidon z zimną wodą. Chętnie go przyjęłaś, a po upiciu kilku łyków odrzuciłaś za siebie i powróciłaś do ćwiczeń.
- Nie mogę, zostało mi jeszcze trochę. Muszę wyrobić normę. - Odpowiedziałaś, ciężko dysząc. Przeszłaś do tradycyjnej rozgrzewki, wykonując skrętoskłony.
- Co? - Zapytała z niezrozumieniem.
- Po prostu jeszcze nie mogę skończyć - Wyjaśniłaś, na chwilę odrywając się od ćwiczeń. Podeszłaś do miejsca gdzie zostawiłaś torbę, wyjęłaś z niej bluzę i przetarłaś spocone czoło.
- Już skończyłaś? - Zapytała Asami z nieukrywalną nadzieją.
- Nie. Musiałam się tylko wytrzeć. - Odpowiadając, wróciłaś na środek boiska, wykonując trucht w miejscu.
- [T.I]! - Krzyknęła zdenerwowana. - Padniesz z wycieńczenia, zanim w ogóle dojdzie do tych zawodów! Proszę cię, skończ na dziś! - Zaczęła iść w twoją stronę.
- Nie rozumiesz, że nie mogę?! - Również się uniosłaś. Co jej do tego że trenujesz?! Jasne że intensywniej niż zwykle, w końcu jutro są zawody, ale po co ona się wcina?!
- Nie, nie rozumiem - Powiedziała twardo. - Masz problem, bo ja nie pozwolę ci się zaćwiczyć na śmierć! - Złapała cię za rękę, próbując ściągnąć z boiska.
- Zaćwiczyć? - Spojrzałaś na nią z niezrozumieniem, mocno zapierając się nogami.
- No... po prostu za dużo trenujesz - Warknęła.
- Weź daj mi spokój! - Wyrwałaś dłoń z jej uścisku. - Jeszcze tylko pół godzinki, to przecież nic wielkiego.
- [T.I]! - Wrzasnęła zirytowana, ponownie łapiąc cię za nadgarstek. - Żebym siłą miała cię stąd zabrać, zrobię to! - Na dowód, pociągnęła cię w swoją stronę. I właśnie tym zachwianiem, skłoniła cię do ustąpienia.
- Dobra, przestań mnie szarpać! Zaraz się przebiorę i możemy wracać...
- Nareszcie - Puściła cię, robiąc przejście w drodze do szatni. - Idź się już przebrać, ja tu poczekam.
Spoglądała na ciebie wyczekująco, kiedy ty nadal wykonywałaś skip A. Nic nie mówiąc, odeszła na chwilę na bok, wzięła twoją torbę i rzucając ci ją centralnie pod nogi, krzyknęła:
- Marsz się przebrać, ale już!
- Dobra, dobra... nie krzycz tak - Wzięłaś sponiewieraną torbę i przewieszając ją sobie przez prawe ramię, ruszyłaś w stronę szatni.
Będąc już w pomieszczeniu, ponownie upewniłaś się czy przyjaciółka nie poszła za tobą. Nie doszukając się w pobliżu żadnej osoby, dałaś w końcu upust swoim emocjom.
- Idź się przebrać, [T.I]! Nie możesz więcej ćwiczyć, [T.I]! Ja ci nie pozwolę, [T.I]! - Przedrzeźniałaś Asami. - Nie pozwolę ci trenować, [T.I]! Nie możesz...
- Wszystko dobrze? - Usłyszałaś za plecami znajomy głos. Twoja twarz automatycznie poczerwieniała, a ciało oblał zimny pot, gdy przypomniało ci się że gadasz do siebie już od kilku minut, kopiąc wszytko co stawało ci na drodze.
- Ouu, Kazemaru - Obruciłaś się przodem do chłopaka. - Tak, wszystko okej - Nerwowo podrapałaś się po karku. - Czy ty... jak długo już tu...
- Wszytko słyszałem - Zaśmiał się. - Więc kto nie pozwala ci trenować? Znowu... - Dodał nieco ciszej.
- Ech... Asami - Znacząco wywruciłaś oczami. - Jak zwykle przesadza
- No nie wiem. Ostatnio faktycznie dużo trenujesz i sam chciałem z tobą o tym porozmawiać.
- Ichirouta! Ty też?! Poważnie?! Przecież nic mi nie jest! Jestem tu! Stoję przed tobą! Jeszcze żyje! O co wy mi robicie spine? To tylko kilka ćwiczeń więcej, naprawdę mnie to nie zabije! - Zaczęłaś wymachiwać rękami.
- Ale jeśli będziesz za dużo trenować, coś może ci się stać, a nie chciałbym tego - Wypalił, podchodząc nieco bliżej.
- Co? - Ewidentnie cię to zaskoczyło. - Martwisz się o mnie?
To prawda że zwykle byliście dobrymi przyjaciółmi, więc to niby nic dziwnego, że się martwił... ale ostatnio faktycznie miałaś wrażenie że coś się między wami zmieniło. Nie zupełnie na gorsze... ale jest zdecydowanie inaczej niż było jeszcze kilka dni temu.
Wtedy umiałaś bez trudu spojrzeć mu w oczy, objąć go - jak dobrego przyjaciela i porozmawiać na każdy temat. A teraz? Teraz ciężko ci nawet utrzymać z nim kontakt wzrokowy podczas rozmowy.
- No, ja... - Zaczął się jąkać. - Tak, martwię się. Raczej nie cieszyłbym się z faktu, że jesteś w szpitalu albo coś - Wyjaśnił nieco speszony.
- Dobra, nie ważne - Machnęłaś ręką, chcąc jaknajszybciej skończyć tą ciut niezręczną rozmowę. - Przepraszam cię, ale muszę się zbierać... Asami nie da mi żyć, jak zaraz nie udowodnię jej że jeszcze jestem na tym świecie. Do jutra! - Rzuciłaś na odchodne.
Przewiesiłaś torbę na drugie ramię i nie dając chłopakowi nawet szansy na odpowiedź, szybko wybiegłaś z szatni.
- Kurcze... To było jakieś dziwne - Szeptałaś do siebie, będąc już na zewnątrz. - Zwykle inaczej się przy nim zachowywałam. Teraz jakoś tak nie chciałam przed nim źle wypaść... czy coś tam. Ale w sumie... - Raptownie przerwałaś, gdy potykając się o wystający korzeń drzewa upadałaś na ziemię. - Auuu...
Odruchowo złapałaś się za lewa kostkę, czując kujący ból. Miałaś wcześniej doczynienia z kontuzjami, ale to ci na takową nie wyglądało. Postanowiłaś to zignorować, więc wstawając z brudnej ziemi nawet nie myślałaś o dokuczliwym bólu.
- Taką właśnie jestem szczęściarą - Sakrnęłaś pod nosem, idąc w stronę przyjaciółki.
- No co tak długo? - Zapytała Asami, kiedy już do niej dołączyłaś. Cicho syknęłaś, ponownie czując ból kostki.
- Spotkałam Ichiroutę i chwilę gadaliśmy - Wyjaśniłaś na poczekaniu. - Zbierajmy się już, co? - Pociągnęłaś przyjaciółkę za rękę.
- A co ci się tak nagle śpieszy? Przed chwilą chciałaś trenować - Zamyśliła się przez moment. - [T.I]... co tam w szatni się działo? Z Kazemaru... - Posłała ci aż przesadzonego lenny face'a.
- Nic, no co ty - Zaśmiałaś się. - Po prostu przyda mi się odpoczynek. Chodźmy
- No dobrze... - Zdziwiła się. - Ale przecież nawet się nie przebrałaś. Poważnie... co ty robiłaś w tej szatni?
- Nic i trudno, idziemy! - Zadecydowałaś, ciągnąc Asami za sobą.
<<Time skip>>
- To co? Jesteś wytrenowana jak nigdy, czy zdecydowałaś się jednak odpocząć? - Dobiegł cię prześmiewczy głoś twojego przyjaciela.
Przerwałaś na chwilę rozgrzewkę, aby móc odwrócić się w jego stronę i spojrzeć mu w oczy.
- Ech... normalnie jakbym słyszała Asami, ale ona lepiej używa sarkazmu - Posłałaś mu krzywy uśmiech. - A jeśli tak bardzo cię to ineresuje... jak tylko się pożegnałyśmy, poszłam jeszcze pobiegać.
- Ale ty jesteś uparta - Sprostował, podśmiewając się pod nosem.
- Nie pierwszy raz to słyszę - Stwierdziłaś beznamiętnie, powracając do ćwiczeń. - Na niektóre rzeczy po prostu nie mamy wpływu, trudno. Takie życie.
- Tak... takie życie... - Westchnął przeciągle.
- Coś nie tak? - Zmartwiłaś się, widząc jego niewyraźną minę. - Możesz mi zaufać.
- W sumie jest taka jedna rzecz...
- [T.I]! - Usłyszałaś krzyk Asami. - Powodzenia kochana! Na pewno wygrasz! - Rzuciła ci się na szyję.
- Tak, na pewno - Zjechałaś wzrokiem Kazemaru, na co Asami od razu zareagowała.
- To ja już będę szła. Sorki... - Szepnęła.
- Przepraszam cię... - Zwróciłaś się do niebieskowłosego. - Co chciałeś mi powiedzieć?
- Ja... No ten... Na ile metrów biegniesz? - Zapytał nagle, paląc na twarzy buraka. Trochę się zdziwiłaś. Miałaś niejasne wrażenie że chodzi o coś ważnego, a on pyta na jaki dystans biegniesz?!
- Sześćset... - Odpowiedziałaś po chwili namysłu.
- Czyli będziemy się ze sobą ścigać... - Stwierdził na wpół zadowolony. Coś było z nim nie tak...
- Nie licz na to, że dam ci wygrać - Stanęłaś naprzeciw chłopaka, dokładnie mu się przyglądając. - Zamierzam udowodnić że dziewczyny też są dobre w sporcie!
- Nie wątpię - Zaśmiał się.
- Uczestnicy biegu na sześćset metrów, proszeni o zajęcie pozycji startowych! - Głośny komunikat rozniósł się po placówce. Przeniosłaś wzrok na tor biegu, próbując doszukać się startu. Gdy tylko zobaczyłaś dwie horągiewki, pomiędzy którymi rozgrzewali się już pozostali uczesticy, zwróciłaś się do przyjaciela:
- Powodzenia, Kazemaru. Niech wygra lepszy - Uśmiechnęłaś się pewnie, podając mu dłoń.
- Powodzenia, [T.N] - Odpowiedział równie prowokująco, odwzajemniając gest.
I to niby nic nadzwyczajnego, ale jednak znowu poczułaś ten uścisk w żołądku, motyle w brzuchu, a denerwujący głosik w twojej głowie, w kółko powtarzał że nie możesz się skompromitować na jego oczach... Boże, co się dzieje?!
- Idziesz?! Zaraz pobiegną bez ciebie!
- Juź idę - Powiedziawszy to, skierowałaś się na linię mety.
Zajęłas swoją pozycję zaraz obok Ichirouty i po krótkich objaśnieniach przez organizatorów jak poprawnie zaliczyć dystans, nareszcie usłyszałaś wystrzał, dający znak że rozpoczął się bieg. Wyruszyłaś niczym z procy, wyprzedzając kolejno każdą osobę przed tobą. Wszystko szło wręcz idealnie - tak, jak to sobie zaplanowalaś, jednak już po kilku metrach zaczęłaś odczuwać nieprzyjemny ból nadwyrężonej kostki, który niestety nie pozwolił ci dokończyć biegu.
- Auu! - Krzyknęłaś, nie mogąc znieść coraz większego dyskomfortu.
Nie panując nad swoim ciałem, automatycznie upadłaś na ziemie, turlając się wprost pod nogi reszty uczestników. Wszyscy na szczęście ominęli cię szerokim łukiem, nie wyrządzając ci poważnej krzywdy.
Delikatnie podniosłaś się do siadu, ocierając spoconymi dłońmi załzawioną twarz. Spojrzałaś na kostkę. Cała opuchnięta, zaczerwieniona, a ból nie ustępywał ani na chwilę. Juz miałaś wołać o pomoc, kiedy poczułaś dłoń na swoim ramieniu i zmartwiony głos Ichirouty:
- [T.I]! Co się stało?! Wszystko porządku?! - Niebieskowłosy zaczął panikować.
- Kazemaru... moja kostka... - Nie dokonczyłaś zdania, czując łzy napływające do buzi.
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze... - Zanim się spostrzegłaś, chłopak wziął cię na ręce i starając się za bardzo nie poruszać ranną nogą, skierował się na boczny tor.
Z twoich ust ponownie wyrwało się ciche jękniecie, gdy poczułaś ostry ból, przeszywający całe twoje ciało.
- Wytrzymaj, [T.I]. Musiz być silna, prosze cię - Słyszałaś coraz bardziej stłumiony głos. - Dla mnie... - Było ostatnim co dotarło twych uszu, tuż po tym, jak twoje powieki zamknęły się na dobre.
<<Time skip>>
- Proszę, otwórz w końcu oczy. Przecież ja tu zaraz zwariuję! - Doszedł cię cichy szpt, przerywany jedynie łkaniem i rytmicznym stukaniem palców o jakiś regał.
- Przyjdę do niej później. Idziesz ze mną? - Odezwał się kolejny znajomy głos.
- Wolałbym tu z nią zostać
- Jak wolisz... trzymaj się, Ichirouta
- Cześć, Asami - Odezwał się ostatni raz. Zapanowała głucha cisza. - [T.I]... kiedy ty w końcu się obudzisz?
Delikatnie poruszając głową, odwróciłaś się w stronę przyjaznego głosu, aby tuż po otwarciu oczu, móc zobaczyć jego...
- Kazemaru... - Szepnęłaś prawie niesłyszalnie. Chłopak powoli uniósł na ciebie wzrok, roniąc kolejne łzy.
- [T.I]... obudziłaś się. Nareszcie! - Przybliżył się, zamykając cię w szczelnym, acz jaknajdelikatniejszym uścisku. To trwało dosłownie chwilę, ale w zupełności wystarczyło abyś zrozumiała...
- Chyba właśnie coś zrozumiałam, ale jak nic uznasz mnie za wariatkę - Ostrzegłaś. - Miałam się przed tobą nie kompromitować...
- Co?
- Nic, nie ważne. Muszę ci coś powiedzieć...
- Poczekaj - Przerwał. - Ja też muszę powiedzieć ci coś ważnego - Oznajmił lekko zakłopotany.
- To dawaj pierwszy, bo ja się mega denerwuje - Pognaliłaś go.
- Okej, dam radę - Wziął głeboki wdech, poczym spojrzał ci prosto w oczy. - Bo chodzi o to... że już od dłuższego czasu, patrzę na ciebie troche inaczej niż zwykle. Zawsze się przyjaźniliśmy, ale ostatnio doszedłem do wniosku, że gdyby tak pewnego dnia cię zabrakło, ja... nie poradziłbym sobie. Zdałem sobie sprawę, że to ty jesteś tą osobą, która napędza mnie do działania i dla której mam ochotę żyć na całego! I chcę ci po prostu powiedzieć, że... podobasz mi się
Z szeroko otwartą buzią i trzy razy większymi oczami, wciąż wpatrywałaś się w przyjaciela, kminiąc co by tu odpowiedzieć.
- Jak dobrze, że ty powiedziałeś to pierwszy - Odetchnęłaś z ulgą. - Miałam dokładnie tak samo. Od pewnego czasu było między nami dziwnie i byłam jakaś podenerwowana gdy choćby patrzyliśmy sobie w oczy, ale jak widać musiałeś wziąść mnie na ręcę, żebym zrozumiała skąd to uczucie - Zaśmiałaś się. - Po prostu... zakochałam się - Posłałaś mu ciepły uśmiech.
- Nie uważasz, że ja powinien powiedzieć to pierwszy?
- Szczerze mówiąc... mam w to wywalone - Głośno się zaśmiałaś, ci po chwili również uczynił chłopak.
- Wiesz... Cieszę się, że te kilka lat temu to właśnie ja trafiłem na taką osobę jak ty. Kocham cię, [T.I]... - Przytulił cię z całej siły, a ty odwzajeniając gest, odpowiedziałaś:
- Ja ciebie też, Ichirouta...
***
I pierwszy Shocik z głowy!
Trochę się rozpisałam (jak na przeciętnego shota), ale prawdą jest to, że i tak starałam się wszystko streścić jak tylko mogłam. Gdyby to zależało głównie ode mnie, ten rozdział liczyłby ok. 5000 słów...
Na szczęście nie dostałam wytycznej co do długości, więc nie miejcie mi tego za złe...
Widzimy się już niedługo w następnym rozdziale z Haizakim, Bayo!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top