Mark Evans x OC

Lekcje dobiegły końca. Kate wraz z Celią i Sylwią postanowiły wspólnie pójść na zakupy i przygotować chłopakom coś dobrego, aby mogli się pokrzepić podczas przerwy. Czarnowłosa niedawno dołączyła do Raimon'a i nie wszystkich zdążyła poznać. Dlatego też trzymała się ze świeżo poznanymi koleżankami. Wiedziała, że są menadżerami klubu piłkarskiego. A z zaufanych źródeł dowiedziała się, że kapitanem tej drużyny był jej przyjaciel z dzieciństwa. Mieszkali niedaleko siebie i przez prawie całe przedszkole utrzymywali bardzo dobry kontakt. Zepsuło się jak poszli do różnych szkół w podstawówce. Ale Kate nigdy o nim nie zapomniała. Miała nadzieję, że jeszcze go kiedyś spotka. I proszę, została wysłuchana. Musiała tylko zadbać, aby ich spotkanie było naturalne.

- Co tak właściwie mamy kupić?- spytała Kate rozgadana się po witrynach sklepowych.

- Tylko kilka rzeczy. Wszystko prawie jest gotowe.- odparła Celia zerkając na listę zakupów.- Brakuje jedynie makreli i sosu sojowego.

- Zamierzacie robić sushi?- spytała zaciekawiona czarnowłosa zaglądając na kartkę z produktami. Sylwia pokiwała głową.

- Właśnie tak. Mark nam to zasugerował. A skoro nigdy o nic nie prosił, wypadałoby spełnić to czego oczekuje.

- Rozumiem. Od dawna się z nim przyjaznicie?

- Praktycznie od początku szkoły. Od meczu z królewskimi bardzo zacieśniły się nasze więzy. A czemu pytasz?- spytała brązowowłosa zatrzymując się przed marketem. Kate uśmiechnęła się.

- Bo Mark to mój przyjaciel z dzieciństwa. Zawsze wszystko robiliśmy razem. Również graliśmy w piłkę. Nasze drogi rozeszły się po przedszkolu. Aż do teraz. Przepraszam jeśli wam się bardzo napraszałam. Chciałam, żeby spotkanie po latach było takie naturalne.- obie przyjaciółki wymieniły się spojrzeniami i radośnie odpowiedziały prawie na raz.

- Nie przejmuj się. Pomożemy ci jeśli tego będziesz chciała. Mark na pewno się ucieszy. A teraz pospieszmy się zanim chłopaki skończą trening.

******

Wymęczeni zawodnicy Raimon'a zeszli z bosikia. Lało się z nich jak po jakiejś solidnej burzy. Porozwalali się na ławkach i trawie odpoczywając po morderczym wręcz wysiłku. Na niebie nie było ani jednej chmurki a słoneczko przyjemnie przygrzewało. Celia i Sylwia zdarzyły zrobić chłopakom niespodziankę i przyszły z całą tacą różnych smaków sushi. Natychmiast padnięci zawodnicy się ożywili i jak dzikie zwierzęta rzucili się do jedzenia.

- Nie mogę uwierzyć, na prawdę zeobiłyście sushi!- powiedział podekscytowany Mark zagarniając dla siebie najlepsze kąski. Dziewczyny uśmiechnęły się.

- Tak, ale to nie my je zrobiłyśmy.- odparła siostra Jude'a. Kapitan spojrzał na nią zaskoczony. Podobnie jak cała reszta.

- Zrobiła je Kate.- dokończyła Sylwia wskazując na dziewczynę, która stała nieopodal. Gdy zobaczyła, że zainteresowanie padło na nią, podeszła do wszystkich i się przywitała.

- Hejka mam na imię Kate Amai. Pewnie jeszcze mnie nie kojarzycie ale od tygodnia chodzę z niektórymi z was do klasy.- powiedziała radośnie czarnowłosa.

- Czy ja ciebie znam?- nagle głos zabrał Evans bacznie przyglądając się dziewczynie- Jakbym juz cię gdzieś widział.- nastolatka zarumieniła się. A jednak i on ją pamięta. A przynajmniej coś sobie przypomina. Fioletowooka uśmiechnęła się i prawie od razu rzuciła się chłopakowi w ramiona. Nikt nie odezwał się nawet słowem. Patrzyli na ten teatrzyk i byli ciekawi rezultatu.- Hej.. zaraz mnie udusisz... Chwilka... Ale to nie ta Kate, która się ze mną bawiła w dzieciństwie?

- Tak, właśnie ta.- odpowiedziała czarnowłosa i odkleiła się od chłopaka. Ten miał teraz takiego banana na twarzy, że nic tego by nie opisało.- O ja, ale super! A ja myślałem, że się gdzieś przeniosłaś czy co. I będziesz z nami w szkole?

- To właśnie powiedziałam. Cieszę się, że mnie pamiętasz.

- Jak teraz o tym mówisz, to faktycznie się znamy. Ale się zmieniłaś. Uśmiechnięta jak zawsze.

- Tak, a ty widzę dalej grasz w piłkę? I nawet jesteś kapitanem. Jestem pod wrażeniem- mówiąc to lekko szturchnęła przyjaciela w ramię.- Ale i ja mam niespodziankę. Ja też gram w piłkę. Może nie tak zawodowo jak wy ale staram się nie wypaść z formy.- Markowi aż zaświeciły się oczy. Tyle szczęścia w przeciąguparu minut to stanowczo za dużo.

- Poważnie? Ale super! Może chcesz sobie z nami pograć?- zaproponował rozemocjonowany bramkarz.

- Ale Mark, mieliśmy już kończyć na dziś.- przypomniał przyjacielowi Nathan robiąc uroczy uśmiech do dziewczyny. Brązowowłosy spojrzał na niego karcąco o odparł.

- Zrobimy raz wyjątek. Nie widziałem się z nią wieki i chce to nadrobić.- rzucił stanowczo kapitan więc drużyna nie miała nic do gadania.

*****

Po meczu już chyba każdy opadł z sił. No może z wyjątkiem Marka. Tego jak zawsze rozpierała energia a dodatkowo mógł spędzić czas ze swoją przyjaciółką. Rozmawiali prawie cały czas i świetnie się ze sobą rozumieli jak za dawnych lat. Po treningu nie zamierzali się tak łatwo rozstać. Evans zaproponował Kate żeby poszli sobie do głównej wieży Inazumy. Jak byli mali jeszcze nie znał tego miejsca. Chciał jej pokazać gdzie trenuje i jak mu to wszystko wychodzi. Dziewczyna bardzo chętnie się na to zgodziła. Wspięli się na wieżę i rozejrzeli po panoramie miasta. Zachodziło właśnie słońce więc chmury zabarwiły się na piękny pomarańczowo- różowy kolor. Wyglądało to co najmniej prześlicznie. Stali tak razem i podziwiali ten nieziemski widok.

- Dobrze się dzisiaj bawiłam Mark. Cieszę się, że znów się spotkaliśmy i to tym razem na dłużej.- zagadała Kate uśmiechając się do przyjaciela.- Dalej mieszkam niedaleko ciebie więc możemy razem chodzić do szkoły.

- Super pomysł! Zapoznam cię z resztą drużyny. Jeśli chcesz to możesz z nami grać. Dodam cię jako członka Raimon'a i będziesz mogła z nami występować. Co ty na to?

- Mark to urocze, ale ja nie gram zawodowo. Nie doruwnam wam. Sporo bym musiała się nauczyć.

- A co to za problem? Każdy z nas ci pomoże więc nie ma co się przejmować. Poproszę Sylwię i Celię, żeby zamówiły i dla ciebie koszulkę. To żaden problem. Na prawdę. Nie możesz marnować potencjału. Widziałem jak kiwałaś Nathana i podbierałaś Jude'a owi piłkę. Na prawdę nieźle sobie radzisz. Wystarczy trochę wiary w siebie i pracy.- mówiąc to uśmiechnął się od ucha do ucha. Kate patrzyła na niego że zdumieniem. Wiedziała, że ma fioła na punkcie piłki ale żeby takiego? Z drugiej strony zawsze był szczery i prostolinijny. Więc nie było powodu, dla którego możnaby mu nie wierzyć. Odwzajemniła uśmiech i odwróciła się do niego przodem.

- Dziękuję za miłe słowa. Na prawdę to dla mnie dużo znaczy. Poza tym mówi mi to najlepszy piłkarz w całej Japonii więc chyba cię posłucham i dołączę do was.- chłopak od razu wyciągnął do niej rękę, aby oficjalnie powitać ją w składzie ale dziewczyna miała zupełnie inny plany. Przytuliła go mocno i wyszeptała mu do ucha.- Chce mieć na koszulce numer 12. A i chce być waszą powiedzmy że takim terapeutą.

- Kim?- powtórzył zaskoczony chłopak.

- Nie wiesz jak ktoś ma jakiś problem to żeby przyszedł ze mną o tym pogadać. Zawsze dobrze jest mieć kogoś takiego. Prawda?- tu puściła oczko do przyjaciela.- Zawsze sobie z tym dobrze radziłam.

- Cóż nie będę tego kwestionować.- zaśmiał się Evans i odkleili się od siebie.- Czyli co, numer 12, tak? Zgoda. Pogadam też z chłopakami o nowej funkcji w zespole. Myślę, że to na prawdę dobry pomysł. Wiesz, robi się już późno. Może cię odprowadze? A jutro razem w szkole ustalimy co i jak, hm?

- Zgoda.- Kate uśmiechnęła się i złożyła delikatny pocałunek na policzku bramkarza aż ten poczerwieniał jak piwonia.- To do zobaczenia jutro na treningu Mark!

- Tak, do zobaczenia.

********

Fudou: Takie spotkania po latach są chyba najlepsze.

Volpisia: Czemu tak sądzisz?

Fudou: Nie widzisz kogoś szmat czasu az tu nagle boom. Zupełnie inaczej wygląda i się zachowuje ale w gruncie rzeczy to jest nadal twój przyjaciel z którym wiele cię łączy.

Volpisia: Wow Fudou, nie myślałam że coś takiego od ciebie usłyszę.

Fudou:.....

Rozdział zrealizowany dla Blackola

Następny rozdział: Burn x Gazel

Czekam również na wasze propozycje! :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top