Fidio x Reader
Rozdział dla: VeroNike-
Mam nadzieję, że się spodoba :)
****
Chodzenie do klasy z osobą, której się wręcz nienawidzi nie jest zbytnio fajne. Niestety Reader miała takiego pecha, że właśnie taką przyjemność się jej trafiła. Chcąc nie chcąc musiała się z czymś podobnym zmierzyć. Jej wrogiem odkąd pamiętała był właśnie Fidio Aldena. Chłopak był utalentowanym piłkarzem i chciał być we wszystkim najlepszy. Ale natrafiła kosa na kamień i Reader również wstąpiła do klubu piłkarskiego. No i się zaczęła zacięta rywalizacja. Na treningach najbardziej byli właśnie oni aktywni i starali się przebić drugą osobę. Nie bardzo im to wychodziło. Trener czasami ich musiał wyrzucać z boiska, bo zaczynali irracjonalną awanturę o nic w zasadzie. I tak przez cały czas. Nic nie wskazywało na to, że może być lepiej między tą dwójką. A może jednak?
Któregoś dnia grę sie po prostu wściekł i postanowił utworzyć pary, które będą musiały stworzyć razem nową technikę hissatsu. Na złość zrobił Reader i przydzielił do niej właśnie Fidio. To miała być ich kara za ciągle rozwalanie lekcji i w zasadzie zespołu też. Część była za Fidio a część za Reader. A teraz ta dwójka musiała współpracować co wcale nie jest znowu takie proste. Zwłaszcza tworzenie nowych kombinacji.
- Słucham?! Dlaczego mam być w parze z tym palantem?!- wrzeszczała wściekła Reader krzyżując ręce. Trener zlapalmsie za głowę.
- Nie mam do was siły dzieci. Tak ma być i koniec.- rzucił mężczyzna i zostawił parki same na boisku. To chyba będzie najgorszy trening w historii... Poważnie mówię.
Już na wstępie były problemy u Reader i Fidio. W niczym nie mogli dość do porozumienia. Szarpali się, wyzywali aż w pewnym momencie zauważyli, że zostali tylko oni na murawie. Inni czym prędzej ewakuowali się. Kolejnej edycji kłótni chyba by nie znieśli.
- Brawo paszczyco, właśnie dostałaś medal za bycie wariatką.- rzucił sfrustrowany Fidio łażąc w tą i z powrotem przed dziewczyną.
- Zamknij się... Ty też nie jesteś lepszy. Dlaczego trener dał mi takiego barana do pomocy. No ja nie wiem.
- Też chcę wiedzieć. Ale to ma być kara dla nas. Więc lepiej się dostosuj. Ja zamierzam stworzyć jakiś strzał. Czy z tobą czy bez. Najwyżej nie zaliczę ale będę miał satysfakcję, że próbowałem. A ty nie.- mówiąc to zabrał swoje rzeczy i opuścił boisko. Reader patrzyła za nim jeszcze chwilę i westchnęła. Co by nie mówić, on miał rację. Trzeba stworzyć ten strzał. Pozbierała się i ruszyła w stronę partnera.
Fidio szedł jako pierwszy i nie zwracał nawet uwagi na dziewczynę co ją bardzo wkurzało. Ale w gruncie rzeczy nie musiała z nim rozmawiać. Tyle dobrego. Chłopak zaczął trening sam. Patrząc na jego zwinne ruchy i niesamowitą precyzję w Reader rosła zazdrość. Ale nie była to zazdrość, która popychała ją do rywalizacji. Ona mu na prawdę zazdrościła. Jest w branży od dawna i rzeczywiście jest genialnym zawodnikiem. Reader mogła tylko marzyć, żeby grać tak jak on. Obserwując go zdała sobie sprawę, że tak na prawdę nienawiść do niego była spowodowana tym, że chciała być równie dobra jak on. A sam chłopak nie był wcale taki zły. Przystojny a do tego szalenie miły. Zawsze chętnie pomagał innym i stanowił filar całej drużyny. To dzięki niemu wygrywali. A ona? Cóż, wszystko rozwalała tylko po to, żeby go pokonać. Pytanie tylko po co? Mogłaby się z nim dogadać i nie byłoby potrzeby tak się spinać. Teraz poczuła się nieswojo. Nie wiedziała co powinna zrobić. Jeśli nagle zmieni zachowanie to Fidio może pomyśleć, że chce go w coś wrobić. Ale tego wcale nie chciała. Westchnęła i usiadła na ławce zanim doszli do miejsca gdzie mieli trenować. Chłopak z początku olał to ale gdy zobaczył, że dziewczyna nie jest w najlepszej formie, zatrzymał się i mierzył ją wzrokiem. Niechętnie podszedł do niej i z zaskoczeniem stwierdził, że dziewczyna płacze.
- Hej, co jest? Coś cię boli?- spytał kucając przed nią. Ta pokręciła przecząco głową.- To co się stało?
- Fidio ja....- Reader zawahała się. Jeśli to teraz powie... Nie wiadomo jak chłopak to przyjmie. Może ją wyśmiać czy coś...
- Śmiało, możesz mówić.- mina chłopaka wskazywała na to, że wcale nie chciał na nią krzyczeć. Bardziej pomoc ale nie krzyczeć.
- Przepraszam...- wyszeptała i schowała twarz w dłonie.- Tak strasznie przepraszam... Cały ten czas chciałam być lepsza od ciebie i zrobiłam z ciebie swojego wroga mimo, że nic tak na prawdę mi nie zrobiłeś.... Zachowywałam się okropnie i tego żałuję... Pewnie i tak mnie już nie lubisz za to...
- Nie, no co ty.- Fidio zajął miejsce obok dizewczyny i zaśmiał się.- Wiedziałem, że tak na prawdę mnie lubisz. Tylko zaślepiła cię chęć bycia taką jak ja. Zawsze dawałaś z siebie wszystko ale i tak to było za mało. Stąd ta frustracja i nienawiść do mnie, prawda?
- Tak... Fidio ja...
- Nie ma sprawy. Nie przejmuj się. Jest okej. Nie gniewam się na ciebie. Ale fakt czasami mogłabyś odpuścić.
- Wybacz...
- Nie no dobrze. Po prostu jeśli chciałaś być tak dobra jak ja, wystarczyło mnie poprosić o pomoc.- wyznał szatyn.- Zawsze bym ci pomógł. Z resztą wiesz jaki jestem. To jak, chcesz razem stworzyć tę technikę?
- Ty... Jeszcze chcesz ze mną rozmawiać? Myślałam, że nie będziesz chciał i że więcej się nie odezwiesz już do mnie.- Reader otarła łzy i spojrzała w niebieskie oczy chłopaka. Były śliczne.
- Nie jestem jakimś potworem Reader. Chodź, razem popracujemy.- mówiąc to podał rękę dziewczynie. Ta delikatnie położyła swoją i pozwoliła się mu prowadzić. Wyszli na boisko i podjęli próbę stworzenia razem nowej techniki.
Przez bardzo długi czas nie było rezultatu ich pracy. Można rzec, że wcale go nie było. Nie mogli się jakoś dopasować i każdą piłkę skonocili równo. Ani jedno ani drugie nie miało pojęcia co robią nie tak. Czas był dobry, siła również ale dalej czegoś im brakowało. Starali się więc bardziej przyłożyć do tego co robili ale z podobnymi skutkami. Wreszcie usiedli na ławce i odpoczywali. Byli już bliscy końca wytrzymałości. Ledwo dyszeli. Reader patrzyła na piłkę i w myślach klęła na samą siebie, że nic nie umie zrobić.
- Czegoś dalej brakuje.- zastanawiał się na głos Fidio.- Tylko nie wiem czego.
- Nie. To wszystko moja wina.- mruknęła Reader.- To ja wszystko knoce. Ty robisz wszystko perfekcyjnie...
- Oj Reader.- chłopak bez wahania ujął obie ręce dziewczyny.- Nie mów takich głupot. Jest jakiś powód dla którego nie możemy się zgrać. Ale to nie jesteś ty. Nie przejmuj się.- chwilę się wahał ale pocałował dziewczynę w policzek.- Będzie dobrze. Uwierz w siebie. Chodź, spróbujemy jeszcze raz.- i ponownie się za to zabrali. Reader patrzyła teraz na Fidio zupełnie inaczej. Nie z chęcią rywalizacji a z chęcią... No właśnie, czego? Poczuła do niego coś co w życiu by nie pomyślała że poczuje. On się jej podoba. I to tak na prawdę. Ale co ma z tym zrobić? Nie powie mu tego wprost. Będzie dziwnie. Ale w gruncie rzeczy... Nic nie ma do stracenia.
Gdy udało im się wreszcie wykonać ten ruch byli tak szczęśliwi, że nawet nie zauważyli, że się do siebie przytulili. Dopiero dotarło to do nich po chwili. Spojrzeli sobie w oczka i naraz coś zrozumieli. Te wszystkie kłótnie i te sytuacje doprowadziły do tego, że się w sobie zakochali.
- Fidio, jest coś co muszę ci powiedzieć...- nie skończyła gdyż chłopak wpił się z uczuciem w jej usta i mocno przytulił. Odkleił się od dziewczyny dopiero po pewnym czasie.- Zaraz...co?
- Wiedziałem co chcesz powiedzieć. I uprzedzając cię tak, czuje do ciebie to samo Reader. Już od dawna. W sumie to mi imponowałaś tym, że tak bardzo chciałaś mnie pokonać. Może któregoś dnia ci się uda. A teraz chodź. Odprowadze cię. Jutro jeszcze poćwiczymy.
- Czyli, że...
- Hm?
- Jestem twoją dziewczyną?
- Zgadza się.
*******
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top