Fidio x OC

Rozdział dla:Eri-Endou
Mam nadzieję, że się spodoba :)

*****

Ayano mieszka już we Włoszech od około 4 lat. Po śmierci ojca jej mama zdecydowała się na radykalne zmiany. Opuściły więc Japonię i zamieszkały na stałe właśnie we Włoszech. To było bardzo trudne dla dziewczyny. Musiała zostawić wszystko to co kocha i zacząć zupełnie nowe życie. Mając 12 lat zakochała się w swoim najlepszym i chyba nawet jedynym przyjaciela- Kidou Yuuto. Znali się praktycznie od zawsze. Ich rodzice poznali się przez totalny przypadek w sklepie. Ayano i Yuuto mieli wtedy chyba 2 latka. Zawsze byli dla siebie wsparciem i rozumieli się bez słów. Jednak gdy mama dziewczyny zdecydowała się na wyjazd ich przyjaźń musiała zostać rozerwana. Starali się do siebie regularnie pisać ale i to po pewnym czasie przestało dawać szczęścia. Po prostu się od siebie odcięli. Ayano zaczęła wtedy żyć własnym życiem i była zmuszona zapomnieć o dawnej miłości.

Zapisała się więc do jednej ze szkół w okolicy gdzie poznała podobnego maniaka piłki nożnej do dawnego przyjaciela- Fidio Aldene. Chłopak był wobec niej bardzo miły ale z jej strony spotykały go same nieprzyjemne rzeczy. Ayano była po prostu wściekła na matkę, że tak rozdzieliła ją z Yuuto po śmierci taty. Z początku rozumiała dlaczego tak jest ale tęskniła za dawnym życiem. I będąc wredną i chamską chciała zatuszować prawdziwe emocje jakie nią szargały. Nie miała tu za wielu przyjaciół. Kilka dziewczyn próbowało ją zaakceptować jednak jej charakter dawał się jej we znaki. Czas wolny spędzała najczęściej ze swoim ukochanym koniem, którego kupiła zaraz po przyjeździe do Włoch. Miał na imię Castello. Jego maść była prawie całkowicie biała a sam ogier prezentował się niezwykle dostojnie. To on zastępował brązowowłosej wszystkich przyjaciół. Bardzo się że sobą zżyli. Jeździli razem na zawody i mieli już na koncie parę nagród. Niestety nie miała przed kim się tym pochwalić. Jej mama znalazła nową pracę i mało co interesowała się córką. Więc Ayano była skazana na siebie i na Castello.

Któregoś dnia w szkole do której chodziła ogłoszono konkurs jeździecki co było świetną wiadomością dla Ayano. Mogła się zaprezentować razem ze swoim przyjacielem i pokazać ich rezultaty ciężkich treningów. Należało się tylko zgłosić składając zapis u dyrektora. Dziewczyna szybko wypełniał formularz i czekała teraz w kolejce do gabinetu na swoją kolej. Niespodziewanie dosiadł się do niej znany jej już Fidio. Chodzili ze sobą do klasy ale Ayano za nim nie przepadała. Spojrzał na to co dziewczyna trzymała w rękach i przeczytał nagłówek.

- Ooooo, startujesz w tych zawodach? Umiesz jeździć konno tak?- spytał jak najbardziej przyjaźnie chłopak ale spotkał się z nienajlepszą odpowiedzią.

- A co cię to obchodzi co? Daj mi spokój. Idź sobie pokopać swój kawałek filcu i ciesz się z tego, że nie zaliczyłeś jeszcze żadnej kontuzji.- mówiąc to Ayano wstała i przeszła na drugą stronę korytarza. Sama nie wiedziała dlaczego Fidio tak bardzo ją denerwował. Może dlatego, że tak bardzo przypominał jej Kidou? Może coś w tym jest ale nie umiała się przełamać, by zacząć myśleć w inny sposób. Po prostu nie. Chłopak tym bardziej nie wiedział o co jej chodzi. Gdyby jej podpadł w ten czy inny sposób to by to rozumiał ale problem polegał na tym, że nic jej nie zrobił. Już pierwszego dnia kiedy przyszła do jego klasy zachowywał się do niej po przyjacielsku. A ona od samego początku była dla niego okropna. Chciał się dowiedzieć dlaczego. Co takiego się stało. Postanowił więc nie odpuszczać. Skoro ona bierze udział w tych zawodach to może pójście na nie i pokazanie, że nie jest zły będzie dobrym pomysłem. I tak też zrobił.

Zawody miały odbyć się w środę po lekcjach. Mało kto się zgłosił więc Ayano miała nadzieję, że wygra bez problemu. Fidio mimo kolizji z treningiem piłki, przyszedł zobaczyć Ayano i porozmawiać o tym, dlaczego tak go nienawidzi. Zastał ją wraz z pięknym, białym koniem przygotowującą się do jazdy. Podszedł do niej i oparł się o ścianę.

- To twój koń?- brązowowłosa spojrzała zaskoczona na przybysza ale zaraz jej entuzjazm opadł.

- Tak, mój. Chcesz czegoś? Nie powinieneś mieć teraz jakiegoś swojego treningu?- burknęła plotąc warkocz na ogonie konia. Ten stał grzecznie i skubał siano.

- Taa, ale chciałem zobaczyć jak sobie poradzisz.- odparł bez namysłu Fidio.- Nie wiedziałem, że jeździsz. Swego czasu i ja próbowałem ale konie raczej mnie nie lubią. Mogę?- tu wskazał na Castello jakby chciał przyzwolenia do pogłaskania go. Brązowowłosa westchnęła i machnęła tylko na to ręką.- Pewnie i tak cię nie...

- Jaki on jest uroczy...

- Zaakceptuje... Co?- rzeczywiście Castello dał się pogłaskać chłopakowi i bardzo był z tego zadowolony. Najwyraźniej uznał go za dobrego człowieka.- Miałeś farta.

- On jest super. Jak go nazwałaś?

- Castello.

- Pasuje mu. Jesteście zżyci ze sobą, prawda? To bardzo ważne...

- Dobra, poglaskałeś konika, pogadałeś to teraz zmiataj.- warknęła wreszcie wyprowadzona z równowagi Ayano. Zbyt bardzo w tej chwili przypominał jej Kidou. Nie mogła z nim znieść rozłąki i dalej o nim jeszcze myślała. Fidio popatrzył na nią i westchnął. Miał nadzieję, że chociaż jej czymś zaimponuje. Ale jak zwykle nie. Pożegnał się i opuścił stajnię. Jednak miał zamiar pozostać i obejrzeć jazdę dziewczyny. Coś mu kazało tu zostać. Usiadł więc na trybunach i czekał aż się wszystko rozpocznie.

Jako pierwsza była właśnie Ayano i Castello. Z gracją ogier stanął na starcie i czekał na sygnał do startu. Ruszyli. Szło im niesamowicie dobrze i ani razu nie strącili rządnej belki. Fidio podziwiał ich. Pięknie ze sobą współpracowali. Jednak komus to się nie spodobało i postanowił przestraszyć ogiera. I faktycznie mu się to udało. Nim ktokolwiek zaatakował, Castello stanął dęba i zaczął się rzucać na wszystkie strony. Przy okazji zrzucił Ayano i gdyby nie szybka reakcja Fidio, dziewczyna mogłaby na prawdę źle skończyć. Z tych emocji straciła przytomność. Chłopak wiedział co powinien zrobić. Poprosił, aby odstawiono jej konia do stajni a sam zabrał Ayano do szpitala. Nie wiedział czy po upadku czegoś sobie nie zrobiła. Mogła go nienawidzieć z całych sił ale zwykle dziękuję po tym wszystkim wypadałoby powiedzieć.

Po jakimś czasie brązowowłosa obudziła się już na oddziale pourazowym. Miała zabandażowaną rękę a poza tym chyba wszystko było okej. Rozejrzała się po sali. Nikogo tu nie było. Kompletnie nie pamiętała co się stało i dlaczego się tu znalazła. Nie musiała długo czekać na wyjaśnienia. Do pokoju gdzie leżała wszedł Fidio w towarzystwie lekarza. Coś mu powiedział a potem wyszedł. Na widok Aldeny dziewczyna zrobiła niezadowoloną minę. Najchętniej wykopałby go za okno ale cóż. Nie mogła.

- Co tu robisz?- spytała oschle nie ukrywając nienawiści.

- Pomogłem ci.- odparł niewzruszenie chłopak.- Spadłaś z konia i gdyby nie ja to mogłoby się skończyć to dużo gorzej.- odparł i usiadł obok dziewczyny.- Skoro wypis masz dostać za godzinę to może mi odpowiesz na jedno małe pytanie. Dlaczego mnie tak traktujesz? Cos ci złego zrobiłem, że tak jest? Jeśli tak to nie będę już cię męczyć. Po prostu chciałbym zrozumieć.- Ayano odwróciła głowę. Głupio jej było niezmiernie. Przecież Fidio był Bogu winny. Chciał dobrze a ona go tak traktowała. Nienawidziła go dlatego, że widziała w nim swoją niespełnioną miłość, Kidou Yuuto. Westchnęła. Musiała się przyznać mimo, że było jej okropnie głupio.

- Nie, to nie dlatego cię nie lubię bo coś mi zrobiłeś.- odparła w końcu.- Po prostu...

- Śmiało. Słucham cię.

- Przypominasz mi kogoś... Kogo znałam i kogo kochałam w dawnych czasach... Znajomi się tu przeprowadziłam...- chłopak na chwilę zawiesił się. Musiał przetworzyć sens tej myśli a gdy już to zrobił uśmiechnął się.

- I wszystko jasne. Niespełniona miłość.

- Tak... Podobnie jak ty grał w piłkę i był geniuszem... Znaliśmy się przez całe życie ale odkąd tata zmarł... No cóż, nasze kontakty się popsuły... Pewnie będziesz się że mnie śmiać...

- No skąd. Rozumiem cię doskonale. Ja miałem przyjaciółkę z Japonii, która mieszkała tu przez długi czas ale również się wyprowadziła. Kochałem ją ale ona mnie nie. Długo nie mogłem się po tym pozbierać ale teraz znalazłem sens w piłce i dzięki niej jestem znów szczęśliwy. Tak jak ty.

- Tak jak ja?

- Ty za to kochasz konie. Castello jest jak twój przyjaciel. I to on zastąpił ci wszystkich innych. Prawda?- Ayano pokiwała głową.

- Zgadza się... Fidio... Przepraszam, że byłam dla ciebie taka okropna... Jesteś na prawdę miłym i uroczym facetem jak na Włocha przystało. A ja cię tak traktowałam...- ten machnął tylko na to ręką.

- Co było to było. Mam propozycję. Może zaczniemy od nowa? Zapomnimy o tym co było i damy sobie nowy start. Co ty na to?- dziewczyna pokiwała głową, podniosła się i mocno przytuliła chłopaka. Ten odwzajemnił uścisk i chichot szepnął.- Może z Kidou ci nie wyszło ale skoro tak bardzo ci go przypominam to może we mnie ulokujesz swoje emocje. Będę twoim aniołem stróżem.

- Fidio...

- Tak?

- Zostaniesz ze mną? Jeśli będę musiała tu zostać na dłużej? Moja mama raczej się tym wszystkim nie przejmie.

- Oczywiście. Zajmę się tobą. Nie będziesz już więcej sama.

- Mówisz to tak jakbyś się zakochał.

- A może właśnie się zakochałem.- co by się zgadzało, bo Ayane też się w nim skrycie podkochiwała.

******

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top