OVA #4
Nie mów do mnie Jeremi!
Żeby w zupełności zrozumieć tę historię, należy całkowicie wczuć się w sytuację, w której znalazł się pewien chłopak.
Jeremi Mattes od najmłodszych lat interesował się tańcem, gdy tylko pierwszy raz dostrzegł jednego z zagranicznych tancerzy, który idealnie panował nad ciałem, wykonując ruchy, które innych przyprawiały o bóle pleców.
- Chce być kiedyś taki jak oni - otwarcie rozmawiał o swoich marzeniach z rodzicami, którzy początkowo nie byli przekonani do całej sprawy. Gdy Matt skończył sześć lat, jego mama i tata zgodzili się sfinansować jego prośbę.
- Może niedługo mu się znudzi - mówił ojciec, posyłając syna na pierwsze zajęcia.
Tak się jednak nie stało. Z każdym kolejnym dniem chłopiec kochał taniec jeszcze mocniej. Wolne chwile spędzał na doskonaleniu nowych ruchów - niestety często z braku doświadczenia uderzał o meble w swoim pokoju, co kończyło się licznymi siniakami i powybijanymi palcami. Miał szczęście, że nie działo się nic poważniejszego. Z początku martwiło to opiekuńczych rodziców, a później zrozumieli, że Jeremi odnalazł prawdziwą pasję, którą będzie rozwijał aż do końca swojego życia. Była jednak osoba, która mimo wysiłków chłopca, otwarcie krytykowała jego zachowanie - a mianowicie dziadek, po którym Matt otrzymał imię. Był to ojciec pani Mattes, który w dzieciństwie interesował się piłką nożną, jednak nigdy nie był na tyle dobry, by jakaś drużyna wzięła go pod swoje skrzydła.
Nie potrafił też zrozumieć, dlaczego jego córka pozwalała swojemu dziecku uczęszczać na zajęcia taneczne? Dla niego był to sport tylko i wyłącznie dla dziewczyn, a prawdziwy mężczyzna w taki sposób tracił tylko swoją godność.
- Czego ode mnie oczekujesz, co? - powtarzał to zawsze, gdy jego wnuk chciał pokazać mu, czego się ostatnio nauczył. - Chłopak powinien biegać za piłką, a nie wyginać się jak baletnica. Brakuje tylko tego, by dali ci jakieś obcisłe legginsy.
Jeremi znosił nieprzyjemne słowa dziadka wiele lat głównie ze względu na matkę, która wielokrotnie tłumaczyła mu, że dziadek jeszcze nie zdołał przywyknąć do tego, że Matt nie lubił piłki.
Wiele razy próbował też wziąć się za kopanie piłki, jednak nigdy nie potrafił wykonać dokładnie jakiegokolwiek ruchu, a jego koledzy wciąż się z niego śmiali.
Z radosnego dziecka stał się swoim cieniem - poważnym, myślącym tylko o dążeniu do doskonałości i skupionym na sobie i swoich najbliższych. To właśnie wtedy poznał Ereinę, gdy przeniósł się do innej szkoły tańca. Od razu znaleźli wspólny język - w końcu wtedy była jedyną osobą, która rozumiała jego pasję, a dodatkowo także nie przepadała za piłką nożną. Chociaż wiele razy zapierał się, iż musi minąć wiele czasu, zanim komuś zaufa, to Errie zaufał praktycznie od razu. Często zauważał, że on i jego przyjaciółka mieli się ku sobie - co zauważyła też w między czasie Victoria, która była dla blondynki jak siostra. Żadne z nich nie zrobiło jednak nic z tym faktem.
Mimo to, Jeremi uznawał swoje życie za bardzo udane.
- Nie potrzebuję, by cały świat mnie lubił, wystarczy, że mam jedną osobę, która rozumie mnie całkowicie.
Los jednak miał dla niego dość przykrą niespodziankę, gdy chłopak pierwszy raz wybierał się na taneczne zawody.
- Dziadku, przyjdziesz? Wiesz, że to dla mnie bardzo ważne.
- Na twoim miejscu bym rzucił ten sport, jeśli chcesz jeszcze mieć dziadka.
Nie posłuchał go, myśląc, że jak zwykle gada jakieś głupoty tylko po to, by pokazać mu swoje niezadowolenie. Dopiero po zawodach zrozumiał, co mężczyzna miał na myśli. Wraz z Ereiną wybrał się do swojego dziadka, chcąc pokazać mu medal, który zdobył na zawodach.
Ten jednak zmierzył go wzrokiem, swoimi słowami godząc w czuły punkt wnuka.
- Źle cię wychowano chłopcze. Bawisz się w jakieś dziewczyńskie zabawy, zamiast dorosnąć i być prawdziwym mężczyzną. Kiedyś myślałem, że jak będziesz starszy, to wybijesz sobie to z głowy, ale nie... dzisiaj to zaszło za daleko. Dostałeś imię po mnie, by grać w piłkę, a nie plamić honor. Nie zasługujesz na to imię - Matt szybko opuścił dom dziadka, zaszywając się w szkole tańca. Tam po długich poszukiwaniach odnalazła go Ereina.
Chociaż nigdy nie dawał się ponieść, dziś łzy lały się z jego oczu strumieniami. Nie obchodziło go już, czy powinien płakać, czy też nie, ale miał nadzieję, że w taki sposób pozbędzie się swojej złości, smutku i bezsilności. Nie zareagował, gdy poczuł dłonie na swoich ramionach. Ruszył się dopiero wtedy, gdy przyjaciółka do niego przemówiła.
- Jeremi...
- Nie mów tak do mnie! - pierwszy raz podniósł głos, momentalnie wstając i opierając się o ścianę. - Nie chcę się tak nazywać. To imię kojarzy mi się tylko z ogromnym bólem!
Jeremi Mattes w końcu stał się Mattem, co wzięło się od początku jego nazwiska. Nazywał go tak każdy, a nieliczni wiedzieli, jaki był prawdziwy powód ukrywania się pod pseudonimem, ale ci wiedzieli też, że wraz z nienawiścią do imienia zrodziła się nienawiść do uwielbianego przez jego dziadka sportu - piłki nożnej...
***
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top