52
Muzyka mogła wydawać się zbyt szybka, ale dla tancerzy te dźwięki pozwalały wydobić z nich moc i energię, która będzie w stanie porwać tłumy. Ćwiczyli już od dobrych dwóch godzin, słysząc czasami dogryźliwe komentarze trenerki, która zabraniała im zwalniać chociażby na chwilę. Dopiero po prośbie kapitana zgodziła się na chwilę wypoczynku.
- A ty Errie czemu nie ćwiczysz z nami? Bez ciebie nie ma energii i nasz występ to będzie porażka - brunetkę poparła reszta zespołu, która także zaczęła nalegać, by dawna liderka zatańczyła z nimi.
- Może nie chce? Nie zmuszajcie jej - Matt ostudził ich zapał, na co odpowiedział mu pomruki niezadowolenia i skrzywione miny.
- Spoko, Matt - uśmiechnęła się. - Tylko się rozgrzeję i powiecie mi, co mam robić.
Nastolatce nie zajęło długo, by po paru minutach być już gotową do ćwiczeń ze znajomymi. Przyglądała się pare razy, jak wykonują swój układ, więc pamiętała sporą część elementów. Zaczynał się od paro sekundowej solówki jednej z dziewczyn, a potem włączała się reszta dziewczyn, które przy pomocy chłopców wykonywały różne akrobacje.
- Brakuje nam czegoś fajnego na środku - zagadnęła solistka, myśląc przez chwilę, czy jej pomysł ma rację bytu. - Skoro jesteś z nami, to może wykorzystując Matta, który stoi gdzieś w środku i akurat jego jedynym zadaniem jest wygląda je ładnie, co nie do końca mu wychodzi - ostatnie słowa szepnęła Ereinie na ucho, ciągnąc ją w stronę ludzi. - Mogłabyś zrobić coś zaskakującego? Pamiętam, jak kiedyś tak fajnie ruszałaś nogami, stojąc na rękach, a potem schodziłaś bokiem.
Dla blondynki zaskakujące było, że jej dawni przyjaciele zgadzali się praktycznie we wszystkim i to tego towarzyszyła im niesamowitą pamięć.
- Nie wiem, czy jeszcze to powtórzę - powiedziała dość niepewnie, słysząc głosy zachęty ze strony tancerzy.
Jeremi skinął do niej głową, przewracając oczami.
- Jeśli się boisz...
- Nie boję się - stanęła przed nim, wyciągając do przodu dłonie. Mattes od razu złapał za jej ręce, upewniając się, że koleżanka jest pewna swej decyzji.
- Jeśli poczujesz się nie pewnie, sokojnie, złapię cię - przy pomocy chłopaka, Errie uniosła się nad ziemię, utrzymując równowagę tylko dzięki tancerzowi. Poczuła drżenie w okolicy łokcia, ale zaraz wykonała pare ruchów nogami na boki, a potem efektywnie zeszła na nogi, słysząc oklaski.
- Reszty nauczysz się w trakcie.
Minęły im kolejne trzy godziny ćwiczeń. Tancerze wydawali się bardzo zadowoleni - w końcu ich układ wyglądał fenomenalnie i nawet ich perfekcyjna trenerka nie znalazła czegoś, do czego mogłaby się przyczepić. Najwięcej rozmawiali jednak o powrocie blondynki. Czuli przypływ zupełnie nowej energii, mając wrażenie, że z nią są w stanie osiągnąć praktycznie wszystko.
Errie też odpisywał humor. Przypomniała sobie wiele tanecznych ruchów i okazało się, że przez ten czas nie zapomniała, jak wykonuje się sztuczki akrobatyczne.
- Jesteś z siebie zadowolona? - usłyszała spokojny komentarz kapitana, który właśnie pił sok pomarańczowy.
- Tak. Nie sądziłam, że tyle pamiętam - Matt neiznacnzie pokiwał głową, jakby chcąc pokazać, że nie jest do końca przekonany co do prawdziwości jej słów.
- Coś nie tak?
- Nie - pokiwal rękami, o mało nie rozlewając soku. - Tylko wydawałaś się strasznie spięta - upił kolejnego łyka, czując delikatnie szturchnięcie kubka, przez co prawie się zaksztusił.
Ogarnął się, patrząc na mokrą plamę na podłodze, a potem znów mówiąc do Ereiny.
- Errie, trzymałem cię tylko za ręce i to był jedynie jeden ruch, a czułem, że każda komórka twojego ciała jest spięta.
- Przesadzasz - machnęła dłonią. - Dawno tego nie robiłam i po prostu nie czułam się pewnie.
- Nie żartuj ze mnie - wtrącił poważniej. - Gdybym nie trzymał pozycji, od razu byś spadła na ziemię. Co się dzieję? - nic mu nie odpowiedziała.
Wtedy myślała, że tylko jej się wydaje, że zaraz spadnie na ziemię, ale jednak jej kolega to potwierdził.
- Po prostu skup się, okej? - położył ręce na jej ramionach. - Jesteś dobra w tańcu, tylko musisz być skupiona.
Uśmiechnęła się na jego słowa, czując jakby trochę większą pewność siebie. Wróciła do pokoju na chwilę, by odpocząć. Usłyszała wtedy dźwięk dzwonka w telefonie. Poderwała się, sprawdzając wpier, kto do niej dzwonił.
- Mama - powiedziała entuzjastycznie, przykładając przedmiot do ucha.
- Hej, Ereina. Mów kochanie, jak się czujesz, co u ciebie? - miała już odpowiedzieć, ale usłyszała dziwne stukanie, a potem zamaist głosu matki, usłyszała głos młodszego brata.
- Jak mogłaś się, Ereina? - w jego słowach dało się wyczuć epwnego rodzaju wyrzuty. - Jak mogłaś porzucić piłkę nożną?
- Ethan, po prostu ludzie czasem zmieniają swoje decyzję - uśmiechnęła się. Żałowała, że teraz nie widzi tego małego chłopca. Wtedy łatwiej dotarłyby do niego jej słowa.
- To podjęłaś złą decyzję! Piłka była dla ciebie wszystkim, zawsz ei tym mówiłaś! - jego głos z każdą sekundą stawał się głośniejszy, a także zaczął pociągnąć nosem. - Nie wybacz ci tego nigdy siostrzyczko... Nigdy...
- Ethan! - mama szybko zabrała chłopcu telefon, upominając go, że nie powinien był mówić takich rzeczy. - Ereina wybacz mi za niego. Po prostu bardzo przeżył twoja decyzję.
- Rozumiem... Wybacz mamo, ale wołają mnie - pożegnała się z kobietą, odkładając telefon.
Mówi się, że dzieci są bardzo szczere i dziś właśnie ta szczerość w pewien sposób trafiła Ereinę w czuły punkt...
***
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top