50
- Wydajesz się czymś zdenerwowana - zagadnął na początek.
- A ja, jak na ciebie patrzę, mam wrażenie, że nie cieszysz się, że tu jestem - zaśmiał się na jej słowa, prostując plecy.
- Cieszę się. Nawet bardzo, ale - wyciągnął dłoń w jej stronę, jakby chcąc położyć ją na ręce nastolatki, jednak szybko ją zabrał. - Tu zaczyna się sprawa, o której chciałem pomówić - zebrał ze sobą wszystkie myśli, zwracając się spokojnie do koleżanki. - Właściwie, co takiego się stało, że postanowiłaś wrócić?
- Nie mogę zmienić zdania? - usłyszała westchnienie nastolatka.
- Takie zmienianie raz postanowionej decyzji nie jest w twoim stylu - dostrzegł drobny błysk zakłopotania w jej oczach.
- Po prostu - zaczęła dość nie pewnie. - Ostatnimi czasy piłka nożna jest cały czas przeciwko mnie. Moi przyjaciele rozwijali się, a ja stałam w miejscu, czując tylko większą złość z każdą kolejną próbą.
- Ale zawsze mówiłaś, że jeśli coś jest nam na przekór, to najgorsze, co możemy zrobić, to poddać się.
- No tak - wstała, stając przy oknie i przyglądając się gwiazdom, które kolejno zapalały się na ciemnym tle jebie. - Ale probowanie przestało sprawiać mi przyjemność, a do tego - opuściła głowę, zaciskając palce na krawędzi parapetu, czując dłoń Matta na ramieniu. - Coraz częściej miałam wrażenie, że bycie najlepszym piłkarzem to marzenie Axela, a ja tylko staram się je zrealizować wbrew sobie.
Śmiech kolegi zdezorientował ją.
- Bawi cię?
- Chodzi o to - wziął pare wdechów, by się uspokoić. - Że to musiało być twoje marzenie, skoro zaczęłaś trenować ten sport. A co do Axela - także spojrzał w stronę nieba. - Ten koleś jest wręcz niesamowity, że swoją grą potrafi zainspirować każdego. Udało mu się złapać nawet mnie, mimo iż wiesz, jak bardzo nienawidzę piłki.
- Tak, ale...
- Nie ma żadnego ale, Ereina - przerwał jej. - Już podjęłaś decyzję i musisz patrzeć tylko w przyszłość. Przeszłości nie zmienisz, ale możesz panować nad tym, co będzie.
- Może i masz rację - nastolatek skierował się w stronę drzwi, łapiąc za klamkę. Zanim jednak zdążył ją nacisnąć, usłyszał jeszcze jedno pytanie z ust dawnej pani kapitan. - Matt?
- Tak, Errie? - odwrócił się w jej stronę, widząc, jak jej jasne włosy delikatnie unoszą się przh pomocy wiatru, a jej twarz lekko się zarumieniła.
- Zgadzam się, że muszę patrzeć tylko i wyłącznie w przyszłość, ale jak mam to zrobić, skoro w głowie widzę cały czas wspomnienia z drużyną Kirkwooda i momenty, które stały się podczas udziału w mistrzostwach świata? - Jeremi obdarzył ją delikatnym uśmiechem, czując, jak jego grzywka znów układa się na prosto.
- Gdybym poznał takich wspaniałych ludzi, jakimi byli twoi przyjaciele, za żadne skarby nie chciałbym o nich zapomnieć - wyszedł.
Ereina dalej przypatrywał się gwiazdom, kolejny raz widząc dawne wspomnienie.
Wiesz, że dla mnie najważniejsza jest piłka. To moje przeznaczenie, a jakie jest twoje?
Poczuła, że jej oczy stają się czerwone, a po policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy.
- Wybacz mi, Axel - szepnęła. - najwyraźniej to taniec jest moim przeznaczeniem.
Wróciła do łóżka, zupełnie oddając się objęciom Morfeusza
Słodko już spała, za to na drugim końcu korytarza, rozciągające się na jakieś kilkadziesiąt metrów, w jednym pokoju dwójka chłopców nie miała zbytnio ochoty, by odpocząć.
Carl zaczynał już drugą paczkę chrupek, a Matt siedział z oczami wlepionymi w ścianę, stukając końcówką ołówka o zeszyt, który miał na kolanach.
- Mógłbyś skończyć? Wiesz, że nie wolno nam tego jeść zwłaszcza przed zawodami - rzucił nieobecne spojrzenie w stronę przyjaciela, który zrobił markotną minę.
- Jeremi, nie wyżywaj na mnie swojej frustracji.
- Nie mów tak do mnie - groźny ton głosu Matta sprawił, że odstawił paczkę na bok, unosząc do góry jedną z brwi.
- Tylko żartuję - skwitował. - Ale nie rozumiem, czemu się tak złościsz.
Zacznij w końcu dostrzegać pozytywy, a nie same negatywy - mruknął, uśmiechając się zadziornie. - Zauważyłeś, że rysujesz drugą stroną ołówka? - tancerz szybko odwrócił przedmiot, przyglądając się kartce, na której znalazły się tylko brązowe, niewyraźne kreski.
- Mam wrażenie, że stanie się coś złego.
- Co masz na myśli? - odpowiedzial zaciekawiony Carl. - Myślisz, że podczas naszego występu na zawodach trafi w nas meteoryt? - zażartował.
- Przestań z tymi głupimi żartami - rzucił w niego ołówkiem. - Po prostu chce się upewnić, że nic złego się nie stanie.
- Więc jak chcesz to zrobić?
- Jeszcze nie wiem.
- Tylko nie rób nic głupiego - Matt położył się na brzuchu, zerkając w stronę swojego przyjaciela, który zaczął przeglądać coś w laptopie. Potem wzrok tancerza skierował się na leżącą obok paczke.
- Rzuć mi ją - wskazał na opakowanie chrupek.
- Przecież mówiłeś mądralo, że nie wolno nam tego jeść - odburknął niezadowolony.
- Po pierwsze jestem kapitanem, więc mnie słuchaj, a po drugie, to już mi wszystko jedno - Carl podał mu jedzenie, a Jeremi po zjedzeniu garści wpadł na dość ryzykowny pomysł.
***
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top