46
Budowle szybko znikały za szybą samochodu, ustępując miejsca innym, może mniej monumentalnym, ale kolorowszym. Jechali w ciszy, bo Matt bal się zagaić rozmowę, będąc przekonanym, że jego koleżanka nie ma nastroju na pogaduchy.
- Masz list? - zagadnęła trenerka, przyglądając się młodej blondynce przez małe, podłużne lusterko. Ta wciąż beznamiętnie wpatrywała się w zmieniający się krajobraz. Możliwe też, że przyglądała się swojemu odbiciu, które buzskutecznie starało się przekazać jej jakąś wiadomość.
- Jest w walizce - odparła, na co kobieta odchrząknęła jej.
- Mama wie, że chcesz z nami jechać?
- Rozmawiałam z nią.
- I co?
- I nic.
Trenerka nie pytała już o nic więcej, kierując tylko w stronę siedzącego obok chłopaka znaczące spojrzenie. Parę minut minęło, zanim dotarli do celu. Mały hotelik, gdzieś we włoskiej dzielnicy. Początkowo Ereina skupiła się na otoczeniu wokół budynku, dopiero potem czując, jak jej dawni przyjaciele kolejno rzucają jej się na szyję. Niektóre dziewczyny uroniły łzy, a chłopcy głównie skakali z radości, widząc dawną liderkę zespołu. Oprócz dawnego składu, dostrzegła dwie nowe twarze. Obecny kapitan, czyli Matt, przedstawił jej Chrisa i Milene, którzy okazali się być rodzeństwem, a za razem zdolną parą tancerzy. Brakowało tylko Victorii, która, jak się okazało, postanowiła całkowicie poświęcić się piłce nożnej.
- Miejmy nadzieję, że, tak samo jak ty, zrozumie kiedyś popełniła błąd - zagadnął jeden z chłopaków.
- Proszę, nie mówmy o tym - pomagała nerwowo rękami, śmiejąc się przy tym. Zauważyła, że zespół oczekiwał od niej wytłumaczenia, jak się tu znalazła. - Zrezygnowałam z piłki nożnej - wzięła głęboki wdech, by móc mówić dalej, jednak po jej słowach usłyszała głośne wiwatowania i pogwizdywania znajomych. Dostrzegła, że Matt machnął ręką, robiąc groźną mine, by ich uciszyć. Wtedy Errie mogła kontynuować. - Chciałabym pojechać z wami na mistrzostwa i kibicować.
- Zwariowałaś? - jedna z dziewczyn zabrała głos. - Ty nie pojedziesz nam kibicować. Ty pojedziesz z nami i weźmiesz udział mistrzostwach! - nastolatkę poparła reszta, a Ereina tylko czuła, że bardzo brakowało jej dawnych przyjaciół.
Przydzielili jej jeden z pokoi. Znajdował się dokładnie w tym miejscu co ten, który dzieliła z Celią w japońskim ośrodku. Mimo chęci, by odpocząć i odciąć się od dawnych zdarzeń, większość osób zebrała się w jej pokoju, wypytując o wszystko - jak grało jej się w piłkę, co czuła, po opuszczeniu ich, a także, jak doszło do tajemniczego wypadku.
Matt obserwował wszystko z ławki znajdującej się obok budynku. Nastolatka akurat miała otwarte okno. Dokładnie widział grupę ludzi, która z ekscytacją zadawała dawnej kapitan kolejne pytania, nie ukrywając radości z jej powrotu. Nawet nowi tancerze nie mogli usiedzieć w miejscu. Wiele razy w końcu wspominali, że chcieliby w końcu poznać Ereinę.
Nastolatek podkulił kolano, obejmując je rękami i skupiając swoje spojrzenie na wnętrzu pomieszczenia, w którym panowała, zabawna atmosfera.
- A ty czemu siedzisz sam? - gdy tancerz odwrócił głowę, wiatr zwiał wszystkie jego włosy prosto na czoło, uwydatniając jego pocieniowaną grzywkę, która zwykle starał się jakoś ukryć, nie chcąc słyszeć, że wygląda uroczo. - Przecież to jest to, czego chciałeś. Errie wróciła, znów masz ją obok siebie - zasiadł na krańcu ławki, kierując wzrok w to samo miejsce co jego przyjaciel.
- Carl, tobie wszystko wydaje się takie proste - westchnął. - Widzisz tylko to, co chcesz - położył drugą nogę na ławce i wstał, zeskakując z niej, robiąc coś w rodzaju salta. - Nie rozumiesz tego, co ja zdołałem pojąć.
- Mógłbyś mówić normalnie? Nie mam zamiaru odczytywać się znaczenia w tych twoich poetyckich gadkach - mruknął niezadowolony, wzruszając ramionami.
- Chodzi o to, że dopiero jak straciłem przyjaciółkę, zrozumiałem, że byłem głupim egoistą - zadarł głowę do góry, przyglądając się pomarańczowej poświacie na niebie, którą tworzyło zachodzące słońce.
- Ale wróciła i masz szansę to naprawić, prawda? - podrapal się po głowie.
- Też nie o to chodzi, Carl.
- No to o co w końcu, bo już się gubię i mam coraz mniejsza ochotę, by z tobą gadać.
- Gdy widziałem Errie jakiś czas temu, zapierała się, że kocha piłkę. To samo mówiła podczas rozmowy telefonicznej, więc dlaczego wróciła do nas i jaki ma w tym cel? - zamyślił się, czując mocne klepnięcie w plecy.
- Przyznaj się, że boisz się o swoją pozycję, kapitanie - zrobił nacisk na ostatnie słowo. - Wiesz, że Ereina się lepiej nadaje na lidera, a ty nie chcesz dopuścić, byś spadł w hierarchii - żartował sobie, by dopiec koledze. Matt jednak nie śmiał się, tylko głęboko o czymś myślał, gdy jego przyjaciel kierował się do hotelu.
- Wcale tak nie jest - stwierdził cicho, odwracając się jeszcze w stronę bramki. - Co musiało się stać, że wróciła? Czy może reszta ma rację, że zrozumiała swój danwy błąd?
Wzruszył ramionami, wracając do reszty, czując od razu radość, która napełniła cały jego organizm. Tego wieczoru bawili się, a jedną godzinę poświęcili nawet na wspólne ćwiczenia. Pokazali dawnej piłkarce układ, który przygotowali, a ona w mgnieniu oka nauczyła się go. Niesamowite, że po takim czasie nie wypadła z wprawy.
Jednak nie to najbardziej ją cieszyło. W tym momencie czuła, że odżyła na nowo - jakby powstała z popiołów niczym feniks.
Delektowała się chwilami spokoju, ciesząc się z powrotu do swoich przyjaciół.
Szkoda tylko, że zostawiła drużynę w takim momencie. Kto wie, jak wpłynie to na ich następne starcia i rezultaty, ale niestety nastroje, które panowały u nich w tym momencie, nie należały do najlepszych.
To zły znak.
Bardzo zły znak.
***
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top