40
Widzowie zaczęli wspólnie wykrzykiwać na zmianę imię Ereiny, a potem Kevina, którzy rozglądali się wkoło, zauważając kolorowe flagi, na których fani zawarli słowa otuchy i nazwiska wszystkich zawodników z zespołu Inazumy.
- Czy mnie oczy nie mylą? Dam głowę, że już gdzieś widziałem ten atak!
- No proszę - odezwał się Willy, pstrykając na znak palcami. - Kto by pomyślał, że będzie nam dane zobaczyć coś tak oszałamiającego! Nie sądziłem, że powstanie drugie Smocze Tornado! - odchylił delikatnie okulary, pokazując zadziorny uśmieszek i swoje białe zęby. - Proponuję nazwać ten ruch - przerwał na sekundę. - Tornadem Mroźnegi Władcy!
- Żartujesz Willy? - usłyszał komentarz od strony Axela, czując przy tym dziwne ukłucie w okolicy serca. - To także powinno się nazywać Smoczym Tornadem.
- Blaze, czy ty właśnie zakwestionowałeś mój pomysł? - odparł markotnie.
- Cieszę się niesamowicie, że Ereina w końcu się przełamała - wtrąciła podniecona Silvia.
- Tak! Teraz już będzie tylko lepiej - poparła ją Celia i reszta zawodników, która także poczuła niewyobrażalną radość.
- Ja bym się nie cieszył na waszym miejscu...
Słowa trenera uciszyły ich i przywiodły uczucie powowagi.
- No tak - znów głos zabrała brunetka. - To jeszcze nie koniec meczu. Musimy czekać do samego końca.
O dziwo praktycznie wszyscy ją poparli. Tylko Axelowi udało się wywnioskować, że pan Travis nie miał na myśli tego, o czym wspomniała Silvia.
Postanowił jednak nic nie mówić i skupić się na dalszym przebiegu gry.
- Jestem mile zaskoczony - zagadnął Kevin, kolejny raz puszczają oczko do Ereiny. - Nam z Axelem sporo czasu zajęło opanowanie tego ruchu. Zupełnie nie mogliśmy się zgrać, ale z tobą było inaczej.
- Wiesz - zaśmiała się. - Nie zawsze jest tak kolorowo, ale chodząc na tańce, nauczyłam się dopasowywać do rytmu innych - skinął twierdząco głową, na chwilę marszcząc brwi.
- Trafiliśmy przed chwilą bramkę, a po tobie nie widać, byś się cieszyła - stwierdził od razu.
- Cieszę się, nawet bardzo - zaczęła nerwowo machać rękami. - Ale nie mogę zrozumieć, dlaczego mój własny atak mi nie wyszedł.
- Kobiety - mruknął, przewracając oczami. - Przestań narzekać i zacznij dostrzegać pozytywy - stanął bliżej niej, mocno obejmując ją ramieniem i poklepując po głowie. - Wyjdzie Ci, gdy będziesz gotowa.
- Kevin! Ereina! Zaczynają grę! - Po słowach Sharpa znów ustawili się na swoich pozycjach.
Erik Eagle znów rozpoczął atak w stronę przeciwnej bramki, każdym swym ruchem chcąc udowodnić, że jego rywale mu nie dorównują w nawet najmniejszym stopniu. Mark spodziewał się, że jego przyjaciel skorzysta z pomocy jednorogiego kompana... Nie sądził jednak, że brunet zaskoczy go zupełnie nowym i jeszcze silniejszym atakiem, a gdyby tego było mało, ze swoimi dwoma kolegami stworzył coś, co było równie przerażające jak Uderzenie Chaosu Byrona. Przy drugim starciu z Erikiem stracil kolejną bramkę, a gdy ten chciał już pokusić się o trzecią, Evans otrzymał niespodziewaną pomoc. Przed oczami widział unoszące się na wietrze jasne włosy, falujący niebieski materiał, a do tego czuł unoszącą się w powietrzu chęć zwycięstwa. Znany chłód otulił miejsce, w którym stał, a on uważnie obserwował, gdzie poleci piłka. Rozumiał posunięcie przyjaciółki. Chciała mi pomóc, bo wierzy, że dzięki temu będzie zdolny zatrzymać strzał. Mróz zniknął, a za nim pokazała się złota kopuła, po której bez najmniejszego problemu piłka wyleciał na aut.
To tylko część z tego niesamowitego starcia. Działo jeszcze wiele niespotykanych rzeczy, ale najważniejsze jest chyba to, że to Inazuma zwyciężyła w tym meczu!
Cieszył się każdy - nawet Ereina była zadowolona ze swojego występu, a słowa kapitana, tylko dodały jej otuchy.
- Dobrze jest mieć cię w drużynie, Errie - wyciągnął piątkę do przodu, a blondynka przybiła z nim żółwika. Tak, to rzeczywiście był dobry mecz. Gdzieś tylko brakowało tego prawdziwego asowego napastnika. Zawodniczka próbowała go znaleźć, jednak nie było to wcale takie proste...
On właśnie szedł korytarzem w stronę szatni. Nie miał jednak zamiaru się przebrać, gdyż zszedł tutaj z zupełnie innego powodu.
- Nie cieszy się pan z naszego zwycięstwa? - zaczął, gdy mężczyzna znalazł się niedaleko niego. Pan Travis wyglądał na jeszcze mniej zadowolonego niż zwykle. Coś musiało mu chodzić po głowie.
- Zwycięstwo jest waszą zasługą i to wy powinniście się z niego cieszyć.
- Ale mam wrażenie, że jest coś nie jest takie, jak powinno być. Widziałem pana wzrok, gdy wspominał pan, że nie powinniśmy się cieszyć z tego gola - Travis kiwnął głową, odwracając się na pięcie.
- Cel nie został osiągnięty. Dziwne, że tego nie zauważyłeś - odszedł, zostawiając chłopaka samego.
- Cel? O czym on mówi? - zapytał sam siebie, słysząc dobiegające zza jego pleców odgłosy kroków.
Odwrócił się, poświęcając chwilę na dokładne przyglądnięcie się nastolatce. Biła się z myślami, tego nie dało się przegapić, ale i tak podeszła do niego, od razu spuszczając głowę.
- Przepraszam - spojrzała chłopakowi prosto w oczy. - Ja...
- Nie tłumacz się - pogładził ją po ramieniu, delikatnie unosząc kąciki ust.
- Mam nadzieję, że nie zawiodłam twoich oczekiwań.
Zaśmiał się, słysząc jej słowa i polozyl drugą dłoń na jej barku.
- Nigdy nie zawodzisz, Ereina. Zawsze dajesz z siebie wszystko. Chcę tylko, byś uwierzyła w swoje możliwości.
Jej ręce objęły jego brzuch, a jego ręka zaczęła ostrożnie głądzić plecy koleżanki.
- Postaram się - usłyszał szept z jej ust. - Jeszcze raz bardzo cię przepraszam.
- Nie przepraszaj - palcami przeczesał końcówki jej włosów. - Po prostu zacznij działać.
Czuł ulgę, że jego przyjaciółka skończyła ze złością i zrozumiała jego intencje.
Wciąż jednak martwiła go jedna rzecz. O jakim celu wspominał trener Travis i z jakiego powodu nie został osiągnięty?
***
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top