37
Japońska Inazuma zagra z Jednorożcem!
Evans odrazu poczuł przypływ energii, gdy usłyszał oficjalne ogłoszenie następnego meczu. To znaczyło, że już niedługo będzie mógł rozegrać starcie ze swoim najlepszym przyjacielem i jednocześnie magikiek boiska.
- Nie zapominaj o Bobbym - Axel poklepał go po ramieniu, przywracając tym wszystkie wspomnienia związane z ową dwójką. Shearera poznali jako pierwszego. Przecież to właśnie on był szpiegiem wysłanym przez drużynę Królewskich, by zdobyć wszelkie informacje na temat zespołu Ramiona. Jednak po wielu dniach spędzonych u boku nowego kapitana i reszty odkrył, że jego miejsce jest właśnie w tej szkole u boku swoich nowych przyjaciół. Erick pojawił się trochę później, gdy Raimon jak zwykle odbywali swój trening, a one pięknym stylu dołączył do nich, dając znak przyjaciołom, że powstał niczym feniks z popiołów.
- Walka z nimi to zaszczyt - zaczął Mark, zaciskając radośnie piąstki. - Musimy dać z siebie wszystko. W końcu tego od nas oczekują. Nie możemy ich zawieść!
Z równie wielkim entuzjazmem odpowiedziała mu większa część zespołu.
Ereina stała niedaleko drzwi, opierając się o ścianę i uważnie słuchając, o czym mówi reszta. Nie uśmiechnęła się nawet na chwilę, gdy reszta zaczęła rozmyślać, jak potoczy się następne starcie. Jej wyraz twarzy zmienił się dopiero wtedy, gdy Evans zwrócił się do niej.
- Errie, musimy zacząć intensywne treningi! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że w końcu zobaczę cię w centrum akcji! - wstał z krzesła i podskoczył wysoko, pokazując swoje zaangażowanie. Nastolatka odwróciła tylko głowę w bok i mruknęła pod nosem bez większego przekonania.
- Jasne - poczuła, że stojący niedaleko nastolatek szturchnął ją w ramię, głową wskazując w stronę drzwi.
- To może poćwiczymy razem? - zaproponował Dave, od razu zauważając, jak jedna z brwi koleżanki unosi się, a ona zaraz potem wychodzi z sali.
- Sama dam sobie radę - na chwilę zapanowała cisza, jednak Mark przerwał ją po paru sekundach.
- Chodźcie panowie. My też musimy zacząć ćwiczyć!
Więc ruszyli.
Ereina mimo wcześniejszego negatywnego nastawienia, wydawała się dawać z siebie dosłownie wszystko. Dokładnie dało zauważyć się jej znany styl - opanowana i skupiona na piłce, zwalniała w niektórych momentach, by zdezorientować przeciwnika, a gdy przychodziła potrzeba, wykonywała ruchu akrobatyczne, by mieć trochę więcej przestrzeni.
Jedynie jej nieodzywanie się przez cały czas było dość dziwne. Zwłaszcza, gdy próbując przejąć piłkę od Axela, uderzyła go ramieniem. Zatrzymała się tylko na chwilę, lustrując go wzrokiem i zabierając się za dalsze ćwiczenia, nie mówiąc nawet ''przepraszam''.
- Co jest? Pokłóciliście się? - Jude zatrzymał się przy plomiennym napastniku, unosząc brwi i próbując zrozumieć, co się właśnie stało.
- Nic z tych rzeczy - skwitował szybko, ruszając do dalszego treningu. Chciał wierzyć w swoje słowa, ale nie mógł być niczego pewien, zwłaszcza po reakcji Ereiny, która okazała się jeszcze drastyczniejsza, niż mógł przypuszczać.
Miał nieodpartą chęć, by zajrzeć do myśli przyjaciółki, by zrozumieć, co teraz tliło się w jej umyśle. Gdyby miał taką umiejętność, może wiedziałby chociażby o tym, że do zawodniczki znów odezwał się Matt.
- Jak się masz? - spytał na samym początku.
- Dobrze - odpowiedziała mu bez większego przekonania, opierając się o zimną ścianę, jedną ręką ściskając mocno jasną poduszkę.
- Po tonie twojego głosu nie wydaje mi się, że jest dobrze - usłyszał ciche parsknięcie.
- Axel dogadał się z trenerem i przenieśli mnie na pozycję asowego napastnika na następny mecz.
- O - zdziwił się. - To chyba ważna funkcja, mam rację? Ale nie słyszę, byś była zadowolona.
- Po prostu - zaczęła, opuszczając dłoń, a gdy telefon znalazł się trochę dalej, powiedziała dość cicho. - Nie czuje się potrzebna jako ja.
Nie wiedziała, czy ją usłyszał. Trudno jej było to stwierdzić, ale zaraz po tych słowach zadrżała jej ręka, a umysł nawiedziła nagła myśl. Znów przybliżyła komórkę do ucha, mówiąc.
- Matt, dlaczego zadzwoniłeś? - przerwała na chwilę, nie słysząc żadnej odpowiedzi. - Jeśli po to, by dowiedzieć się...
- Nic z tych rzeczy, Errie - zanegował szybko. - Długo nie miałem okazji z tobą pogadać. Chciałem usłyszeć, jak sobie radzisz - odpowiedziało mu ciche chrząknięcie.
- To miło, ale wiedz, że chce grać w piłkę.
- Akceptuję to - odczuła, jakby najmniejsze włoski na jej głowie uniosły się, a powietrze stanęło jej w gardle. Znów drżenie rąk i dziwne, nieznane uczucie. Spodziewała się czegoś innego? Może myślała, że nie będzie zbyt zadowolony, ale bardziej mogło się wydawać, jakby ona sama chciała, by Matt zakwestionował jej decyzję. Tylko dlaczego miała takie odczucie? - Errie?
Już mu nie odpowiedziała. Zamknęła klapkę telefonu i wtedy zasnęła, budząc się następnego dnia z dziwnym nastrojem.
To, co ostatnio działo się w jej głowie, było dość dziwne, a zdarzenia w zespole potęgowały to wszystko jeszcze bardziej. Wpierw mecz, w którym nie dała rady w porę opracować skutecznej strategii, a teraz ta zmiana, która z pewnością nie zakończy się dobrze.
Moze jeszcze gdzieś została w niej cząstka optymizmu, jednak wszystkiego dowiemy się dopiero w trakcie meczu.
Trzbea tylko czekać, bo wiele wydarzy się podczas starcia z Jednorożcem. Trzymamy kciuki za Japonię, a magikowi boiska życzymy siły, która z pewnością przyda mu się w tym trudnym czasie.
A ty, Errie?
Nie podejmuj pochopnie decyzji...
***
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top