18

- Cóż za niesamowity atak! Jaka będzie odpowiedź Jeongsu Cho?! - wspomniany chłopak przejechał dłońmi po swoich czerwonych tatuażach i mówiąc coś pod nosem, wykonał jedno ze swoich hissatsu. Niesamowite, że na jego twarzy nie malował się wyraz nawet najmniejszego zmęczenia. - Jak zwykle niezawodny! Japonia znów się nie popisała! Nic dziwnego. W końcu oni przy władczym Ognistym Smoku są tylko bezbronnymi kurczakami, które zaraz upieką się od tego gorąca!
- Ale ten komentarz mógł sobie darować - mruknął Xavier, przyglądając się Axelowi, który zaczął wracać na swoją pozycję. Spojrzał też w stronę dziewczyny, która biegła kawałek za nim. To wtedy w jego oku błysnęło małe światełko. Zaczął biec w stronę połowy przeciwnika, czekając na odpowiedni moment. - Ereina! - gdy na niego spojrzała, zatoczył palcem koło, dając jej znak, by się odwróciła. Wybrał doskonały moment, bo zawodniczce udało się przejąć piłkę. Szybko skierowała ją w stronę bramki, dziwiąc nie tylko Jeongsu, ale też Fostera, który liczył na to, że do niego poda. Dopiero później zrozumiał, co miała na myśli. Nie skierowała strzału w stronę siatki, tylko w słupek, który odbił piłkę w jego stronę. Chłopak przejął ją i oddał bramkę zagubionemu bramkarzowi. 
- Czyż to nie jest niesamowite?! - znów głos zabrał komentator. - Nasze małe kurki stały się walecznymi kogutami! Foster w pięknym stylu trafia bramkę i wyrównuje wynik!
Chłopak uśmiechnął się, od razu przybijając piątkę z nastolatką.
- Myślałem, że już nic z tego nie wyjdzie - zaczął. - Masz mnie. 
- Piłka nożna to gra zespołowa. Nie można polegać tylko na swojej sile.
Oboje wrócili na swoje pozycje, a Errie znów skupiła się na swoim przyjacielu. Znała go na tyle dobrze, że mogła stwierdzić, kiedy coś go trapiło. Teraz jednak dziwił ją fakt, że to wszystko tak mocno na niego zadziałało. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz oddawał takie słabe i niesprecyzowane strzały, a jego myśli nie krążyły wokół footballu, tylko wokół innych rzeczy.
- To ty mówiłeś, że na boisku należy wyzbyć się wszystkich złych emocji i zapomnieć o sprawach prywatnych.
Grę wznowiła Korea. Przyszła pora na Claude'a i Bryce'a, którzy niesamowicie szybko zaczęli wymieniać między sobą podania. Jaki mieli plan? Nie wyglądali tak, jakby szykowali się do strzału. Nastolatka spojrzała za siebie, uśmiechając się, dostrzegłszy Marka, który już zagrzewał się do obrony strzału.
- Dasz radę to obronić? - spytała.
- Oczywiście! Nie mogę was zawieść! - zaśmiał się. - Masz jakiś plan?
- Ani jednego... Ale trzeba ryzykować - kiwnęli do siebie głowami. Tak, jak przypuszczali... Bryce i Claude mieli tylko zająć obrońców, a kapitan miał zagrać pierwsze skrzypce. Gdy oddany przez niego strzał kierował się już w stronę Evansa, schyliła się, by uniknąć zetknięcia z nim, a potem biegiem ruszyła do przodu. Jude zauważył to i posłał wszystkich atakujących do przodu. 
Nie było łatwo, ale kapitan Japonii dzięki swojej Mega Główce dał rade zatrzymać atak. Piłka trafiła pod nogi Sharpa, który posłał ją wpierw do swojej kuzynki. Ta znalazła się chwilę później u Nathana, Xaviera, a na samym końcu przechwycił ją Płomienny Napastnik. Jedno machnięcie ręki sprawiło, że znalazł się w kręgu ognia, a z ziemi wyłonił się znany wszystkim Majin, który pozwolił chłopakowi wskoczyć na swoje dłonie. Wtedy pomógł mu wzbić się w powietrze, kumulując całą ognistą energię w piłce.
- Eksplozja Płomiennej Burzy!
Kolejny strzał, który kierował się w stronę bramki. Wszyscy wstrzymali oddechy, licząc, że Axel pozwoli Japonii wyjść na prowadzenie. 
Była już na prawdę blisko. Jeongsu już miał rzucać się do obrony, gdy nagle atak trafił w poprzeczkę. Gdy leciała w drugą stronę, przejął ją Claude, podając ją Bryce'owi.
- Ognisty Smok nie daje się tak łatwo! Cóż za akcja! Na połowie Japonii nikogo nie ma! Nie ma możliwości, by nie trafili bramki!
I racja. Byron przygotował na ten mecz coś specjalnego. To nie była zwykła Boska Wiedza, którą wszyscy znali już od finałów Japonii. To było coś o wiele lepszego. Wykorzystując szybkość Claude'a i siłę Bryca, Love mógł zwiększyć siłę nadaną mu przez bogów, tworząc coś, co zostało nazwane Uderzeniem Chaosu.
Kapitan dawnej drużyny Zeusa powtarzał, że z siłami wyższymi nie można się mierzyć, bo zwykły śmiertelnik nie da rady ich zatrzymać. Niestety miał racje. Mimo starań Marka, Korea zdobyła kolejny punkt, znów wychodząc na prowadzenie, akurat po chwili słysząc gwizdek kończący pierwszą połowę.
Nie było fatalnie. Tego wszystkiego można było się spodziewać po tych niesamowitych zawodnikach. Ich siła sprawiała jednak, że niektórzy z reprezentacji Japonii czuli się winni za wynik starcia.
- Głowy do góry! To dopiero połowa! W drugiej tak odpalimy podeszwy, że ich ogień przy naszym będzie tylko małym płomyczkiem.
Evans zawsze potrafił przemawiać do tłumów, jednak żeby wzniecić pożar, należałoby mieć najpierw kogoś, kto go rozpali, a ta osoba nie miała się dzisiaj najlepiej...
- Axel, możemy pogadać? - Errie właśnie teraz postanowiła szczerze porozmawiać z przyjacielem. Byli w środku meczu, ale nie mogła już patrzeć, jak jego emocje tłumią w nim jego niesamowitą siłę. 
Chłopak odstawił butelkę z wodą na bok i poszedł z przyjaciółką na bok.
- Jeśli chcesz rozmawiać o...
- Dlaczego nie powiedziałeś, że wyjeżdżasz? - jej słowa zatkały go. Już miał pytać, skąd wie, jednak ona go uprzedziła. - Słyszałam wszystko i w tym jest tyle rzeczy, których nie rozumiem. Chociażby... czemu miałam o tym nie wiedzieć? - zacisnęła pięści. - Chciałeś mnie tak po prostu zostawić bez słowa? Tak się nie rob... - nastolatek przyłożył do jej ust palec i zdobył się na lekki uśmiech.
- Będę się uczyć w Niemczech. Nie chciałem, byś się dowiedziała, bo próbowałabyś to zmienić. Tak postanowił mój ojciec.
- A czy ty tego chcesz? - kolejny raz poczuł, że nie wie, co powinien odpowiedzieć. Skinął głową, opuszczając rękę w dół. - Tak, jak myślałam. Powinieneś walczyć o swoje.
- To nie jest takie proste, Ereina.
- Nie wmówisz mi, że to nie jest proste. Nie zgadzam się na to. Zachowuj się tak, jak by zachował się prawdziwy Axel. On walczyłby o swoje... ale jeśli przez rok zdążyłeś o tym zapomnieć, to przynajmniej nie każ nam wszystkim cierpieć. Raimon bez ciebie nie będzie takie samo. Jeśli odejdziesz, zgaśnie płomień, który zapoczątkował całą historię tej drużyny.

***

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top