3*
Po zakończonym treningu do dziewczyny podszedł kapitan, który poklepał ją po ramieniu, a na jego twarzy pokazał się niespodziewany i ledwo widoczny uśmiech.
— Zaskoczyłaś mnie tym podaniem - stwierdził, po dzisiejszym treningu czując w środku jeszcze większą pewność, iż nie mylił się co do umiejętności kuzynki. Mimo to, sama Ereina nie wyglądała na przekonaną wcześniejszymi reakcjami reszty piłkarzy i ich pozytywnymi opiniami na temat jej ruchu. Nie rozumiała, czemu uznawali to za wielkie wydarzenie, skoro sam fakt, iż udało jej się to wykonać, był tylko zwykłym przypadkiem. Nie miała w planach trafić stopą w piłkę. Chciała jedynie uchronić się przed ewentualnym uderzeniem, dając tym samym znak Davidowi, by więcej do niej nie podawał. Jednak z całej tej sytuacji wyszło coś zupełnie innego. Samford zapewne cieszył się, że gimnazjalistka zaczęła odkrywać w sobie nowe umiejętności, a Jude tylko utwierdzał się w swoim przekonaniu, że zdolność do gry w piłkę była rzeczą dziedziczoną przez każdego w ich rodzinie.
Skinęła tylko głową na jego słowa, robią nietęgą minę i nic nie odpowiadając, ruszyła na dół do szatni. Gdy drzwi za nią zamknęły się, szybko ściągnęła gumkę, która trzymała jej kitkę w ryzach, pozwalając jasnym i nieco mokrym kosmykom opaść na jej ramiona. Przeczesała je parę razy palcami, przebierając się sprawnie. Na koniec założyła swoją bluzę, nie robiąc sobie nic z tego, że nie wyciągnęła włosów na wierzch. Przewiesiła torbę przez ramię, patrząc kolejny raz na swoje odbicie w wiszącym na ścianie lustrze. Nie zdziwił jej widok zmarnowanej twarzy, podkrążonych oczu i ust, które mimowolnie próbowały ułożyć się w jakiś grymas. Opuściła szatnię, przy wyjściu spotykając sprzątaczkę, którą widocznie zdziwiła obecność młodej uczennicy w tym miejscu. Pewnie nie spodziewała się, że ktoś poza znanymi jej chłopcami uczestniczył w treningach. Errie posłała tylko szybki uśmiech w jej stronę, czując się dziwnie speszoną reakcją kobiety. Schowała dłonie do kieszeni od bluzy, biegnąc na górę, omijając niektóre schodki. Odwróciła się jeszcze za siebie, chcąc upewnić się, że nikt za nią nie szedł, a gdy nie dostrzegła nikogo, rozluźniła się, musząc zatrzymać się na krótki moment. Nie wiedziała już, co czuła i dlaczego ogarnął ją nagły stres i zmieszanie. Odchyliła głowę do góry, przyglądając się przez jakiś czas czarnemu sufitowi, z którego zwisały szarawe lampy oświetlające korytarz. Przymknęła oczy, mimo wszystko będąc w stanie wyczuć, z której strony dobiegało do niej światło. Być może właśnie to ją uspokoiło, a ona sama powiedziała do siebie.
— Czy właśnie o to chodzi w piłce nożnej? - ruszyła dalej, pchając ciężkie, szklane drzwi, które zaprowadziły ją na zewnątrz. Mogła zaczerpnąć nieco świeżego, popołudniowego powietrza, czując też delikatny zapach deszczu. Na niebie zbierały się burzowe chmury, jednak mimo wszystko kawałek dalej nieboskłon był zupełnie czysty. Ten widok sprawił, że gimnazjalistka zaśmiała się, gdyż przypominało to jej uczucia i myśli, które odczuwała w tamtym momencie.
Pierwszy raz zgodziła się zagrać z resztą, jednak im dłużej przebywała na murawie, tym bardziej chciała po prostu wrócić na ławkę. Z drugiej strony jej brak wiedzy na temat tego sportu sprawiał, iż chciała dowiedzieć się jeszcze więcej, by móc uporządkować wszystkie odczucia wobec zaistniałej sytuacji.
Przymknęła oko na fakt, iż nie uczestniczyła w treningach z własnej woli. W tamtym momencie zastanawiała się, czy football rzeczywiście należał do sportów, które nie wyróżniały się niczym szczególnym. Tutaj, tak jak w siatkówce czy koszykówce, główną rolę odgrywała kolorowa piłka, której kopanie było głównym sensem gry. Do tego wszystkiego dochodziło jedynie wymienianie podań między zawodnikami i próbowanie oddania celnego strzału, który zapewniłby zespołowi przewagę czy też zwycięstwo. Blondynka raczej nigdy nie lubiła takich sportów - wydawały jej się nudne, bezcelowe, a do tego nierozwijające. Nie czuła, by takie coś mogło w jakiś sposób zaspokoić jej ambicje, co właśnie robił taniec. Tam, zależnie od sytuacji, należało dopasować się do grupy osób lub samego siebie, wykorzystując wyuczone sztuczki i ruchy, by z nich stworzyć układ, który nie tylko przykułby oko widowni, ale także pokazałby uczucia tancerza. W tym właśnie taniec był lepszy od piłki nożnej, w której emocje nie grały najmniejszej roli.
Usłyszała ciche grzmienie z oddali, czując wiatr, który omiótł jej ciało, wywołując na nim mały dreszcz. Wzięła głęboki wdech i powiedziała do siebie.
— Ten sport nie ma sensu - rzuciła, już mając postawić krok, jednak usłyszała jakiś głos, który ją zatrzymał.
— Tak sądzisz? - początkowo nie wiedziała, kto do niej mówił. Musiała się odwrócić, zauważając chłopaka o białych włosach, który stał nieopodal. Ręce miał skrzyżowane na klatce, a jego oczy uważnie przyglądały się zdziwionej blondynce, a ich tajemniczy błysk wzbudzał pewien niepokój. Nie wiedziała, co tu robił i czego chciał, ale nie sądziła, że jeszcze go zobaczy. Po wczorajszej sytuacji miała nadzieję, że ich drogi się rozeszły. On jednak był tu przed nią i z pewnością szykowała się kolejna, niezbyt przyjemna rozmowa. Uszczypnęła się, przymykając oczy dosłownie na chwilę, a gdy je otworzyła chłopak stał nieco bliżej niej, wciąż się w nią wpatrując. By spojrzeć dokładnie w jego oczy, musiała unieść głowę, gdyż był dużo wyższy od niej. Podrapała się po głowie, czując nagłe zdenerwowanie, a cisza, która towarzyszyła im także dnia poprzedniego, dzisiaj również ją stresowała.
— Więc - zaczęła nagle, przewracając oczami, wiedząc, że nieznajomy z pewnością nie miał zamiaru zacząć rozmowy. — Ty jesteś tym gościem z wczoraj? - ugryzła się w język, karcąc się w myślach za to, iż jedyne, co mogła z siebie wydusić, to takie głupie pytanie. On ku jej zdziwieniu skinął głową, wyciągając w jej stronę swoją dłoń i mówiąc.
— Nazywam się Axel Blaze - rzekł krótko, zaskakując tym bezpośrednim stwierdzeniem jego rozmówczynie. Wypuściła ze świstem powietrze z ust, zupełnie nie spodziewając się takich słów. Spojrzała wpierw na niego, później na jego wyciągniętą rękę, na krótki moment ją uściskując i odpowiadając.
— Ereina - mruknęła, zaraz chowając dłoń do kieszeni i oglądając się na wszystkie strony, a gdy usłyszała kolejne grzmienie, wzdrygnęła się. Dała sobie parę sekund, by uspokoić się i wszystko dokładnie przemyśleć. Dopiero potem już z większym opanowaniem kontynuowała. — Zatem - zaczęła. — Co tu robisz?
Nie spieszyło mu się z odpowiedzią. Skinął głową w stronę gmachu szkoły, dopiero po tym odzywając się.
— Miałem okazję przyglądnąć się bliżej waszemu treningowi - nie dodał nic więcej, a blondynka zaczęła dokładnie analizować, co jej powiedział. Momentalnie jej pięści zacisnęły się, a brwi zmarszczyły, czyniąc jej wyraz twarzy bardziej zdenerwowanym. Parę razy próbowała coś powiedzieć, jednak czuła wewnętrzną blokadę. Przy którejś próbie w końcu zwróciła się do niego, nie ukrywając negatywnych emocji, które w niej wywołał.
— Przyglądałeś się naszemu treningowi? - powtórzyła za nim. — Czy to czasem nie zalicza się do szpiegostwa? - chaotycznie uniosła ręce, odgarniając włosy do tyłu i kontynuując. — Czy ty czasem wczoraj nie sugerowałeś, że ja was szpiegowałam? Wpierw osądzasz niewinnych ludzi, a sam dopuszczasz się do takich czynów! - nie usłyszała żadnej odpowiedzi od niego, dlatego skrzyżowała ręce na klatce. — Teraz milczysz? Może byś się łaskawie wytłuma...
Nie dokończyła, zauważając przy swoich ustach jego palec, który ją uciszył, a on kolejny raz spojrzał na budynek Akademii, mówiąc.
— Szpiegowanie jest wbrew moim zasadom - wytłumaczył, nie kwapiąc się, by powiedzieć coś więcej. Gdy był już pewien, że nastolatka się uspokoiła, odsunął swój palec od jej ust, chowając dłonie do kieszeni od pomarańczowej kurtki.
Rozległo się kolejne, tym razem cichsze grzmienie, a cisza, która znów zapadła między piłkarzem a dziewczyną, nie należała do przyjemnych, przynajmniej dla samej Ereiny. Chociaż jakaś jej część już posiadała w sobie tę dziwną pewność na temat powodu przybycia tego chłopaka do jej szkoły, druga strona chciała wierzyć, iż wcale nie miał złych zamiarów, dlatego właśnie zadała mu kolejne pytanie, spoglądając gdzieś w bok.
— Więc co innego cię tu sprowadza? - jedna z jej brwi uniosła się, a ona tylko czekała, aż nastolatek jej odpowie.
— Chciałem złożyć ci propozycję - powiedział, a gdy spojrzenie Errie stało się bardziej zdziwione, rzekł dalej. - Mój zespół ma jutro wieczorem trening i osobiście chcę, byś się na nim zjawiła.
— Niby po co? - prychnęła.
— Mam swoje powody - dodał tylko to, zaraz unosząc głowę, gdy niewielkie krople wody uderzyły o jego skórę. Gdy rozległo się kolejne grzmienie, właśnie wtedy odszedł, nie dając tancerce możliwości na odpowiedź i pozostawiając ją samą ze swoimi myślami.
Przez dłuższą chwilę szedł sam, dopóki nie dołączył do niego jego znajomy, który wydawał się nieco speszony całą sytuacją. Krople deszczu zaczęły coraz szybciej spadać z nieba, a grzmienia i błyski pojawiały się coraz częściej. Jakiś czas przyglądał się kapitanowi, którego mokre włosy powoli opadały na czoło, później zdobywając się na to, by coś powiedzieć.
— Dalej nie rozumiem twoich zamiarów - zauważył brązowe kosmyki, które spadły na jego nos, dlatego próbował je zdmuchnąć, jednak, gdy to się nie udało, odgarnął je ręką. — Co to wszystko ma na celu?
— Może dzięki temu dowiemy się czegoś ciekawego - spojrzał w górę i gdy jego twarz stała się zupełnie mokra, założył biały kaptur na głowę, chowając dłonie do kieszeni kurtki.
— Czegoś ciekawego? - brunet tylko prychnął na jego słowa, nie będąc przekonanym do tego wszystkiego. Axel od zawsze był najbardziej tajemniczą osobą, którą przyszło mu poznać w jego życiu. Ogromną trudność sprawiało rozszyfrowanie jego myśli, co tylko utwierdzało jego znajomych w przekonaniu, iż nie tylko był godnym zaufania nastolatkiem, ale też i perfekcyjnym kapitanem. — Skoro już zbieramy jakieś informacje na jej temat, to znasz chociaż jej imię?
— Ereina - odparł bez większego namysłu, nie mając okazji, by usłyszeć coś więcej od swojego przyjaciela.
Dziewczyna, którą zostawił przed szkołą, jeszcze jakiś czas stała tam, mając parę minut na przemyślenie tego, co usłyszała od napastnika o białych włosach. Jej umysł zaprzątała tylko jego dziwna propozycja i nawet jadąc autobusem nie była w stanie skupić się na czymś innym. Po powrocie do domu zignorowała rodzeństwo, które kolejny raz kłóciło się o zabawki. Poszła do siebie, domyślając się, że matka przesiadywała w swoim gabinecie, zapewne podpisując jakieś papiery, dlatego, korzystając z okazji, Errie położyła się wcześniej spać. Następny dzień przyniósł jeszcze więcej wątpliwości i dziwnych, czasami sprzecznych ze sobą myśli. Do samego wieczora zastanawiała się nad tym, co powinna była zrobić, a około godziny piątej otrzymała niespodziewaną wiadomość, która być może zaważyła na jej decyzji. Szybko odczytała imię nadawcy, beznamiętnie wczytując się w treść napisanych przez jej kuzyna słów.
— Mamy zamiar przejść się z Davidem. Poszłabyś z nami? - wypowiedziała cicho, dając sobie parę sekund na odpowiedź. Początkowo napisała jakieś dwa zdania, jednak usunęła je, pisząc coś zupełnie innego.
— Jestem zajęta. Obiecałam Mattowi, że pójdę z nim dziś poćwiczyć - przeczytała, a gdy upewniła się, że nie zrobiła żadnego błędu, wysłała wiadomość do Juda.
Założyła na siebie te same ubrania co wczoraj, przed wyjściem z domu informując swoją mamę, o jej rzekomym spotkaniu z tancerzem.
Tamtego dnia nie miała zbyt wielkiego szczęścia, gdyż uciekł jej autobus. Musiała wsiąść do innego, jednak przez to czekały ją dwie przesiadki na trasie. Droga dłużyła się i cała podróż trwała około godziny. Chociaż wciąż w jakimś stopniu nie była przekonana, czy jej decyzja o zjawieniu się w gimnazjum Kirkwooda była słuszna, nie chciała, by okazało się, że już dawno skończyli ćwiczenia.
Na boisko można było wejść przez boczną bramkę, co znacznie ułatwiało szybsze dostanie się w tamto miejsce, nie marnując czasu, na wędrowanie krętymi, szkolnymi korytarzami. Usłyszała ciche skrzypienie, które nie należało do zbyt przyjemnych, a gdy przeszła na drugą stronę, zamykając za sobą drzwiczki, sprawdziła na sam koniec, czy przypadkiem nie dostała odpowiedzi od Sharpa. Jej telefon milczał, co w jakiś sposób ją uspokoiło, dając jej większą pewność, że Jude nie dowie się o jej małym kłamstwie.
Już z daleka słyszała krzyki zawodników i uderzenia piłki, co świadczyło o tym, iż jeszcze grali w najlepsze. Zbliżyła się, stając mimo wszystko w takiej odległości, by nie zwracać na siebie zbytniej uwagi. Z tamtego miejsca dokładnie widziała poczynania piłkarzy, a coś, co szczególnie ją zaskoczyło, to uśmiech, który żadnemu z nastolatków nie schodził z twarzy. Ten fakt był dla niej nowością, gdyż nigdy wcześniej nie miała okazji być świadkiem czegoś takiego. Gimnazjaliści z Akademii pokazywali tylko głębokie skupienie, które czasem potrafiło wywołać dziwny strach.
Nie zauważyła, że kapitan zespołu Kirkwooda wypatrzył ją, zatrzymując się i momentalnie odwracając głowę w stronę swojego przyjaciela, który stał na obronie. Skinął porozumiewawczo głową, a Middleton tylko przytaknął, kopiąc z całych sił piłkę, która znajdowała się pod jego stopami. Ta leciała z zawrotną prędkością w kierunku obserwującej wszystko blondynki. Zauważyła do zdecydowanie za późno, jeszcze wtedy nie wiedząc, co to wszystko miało znaczyć. Torba zsunęła się z jej ramienia, a ona sama mogła tylko i wyłącznie zakryć twarz rękami, nie spodziewając się, że mocniejszy podmuch wiatru, który poczuła, był oznaką nadchodzącego ratunku.
~~~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top