24
- Lepiej trzymaj się z daleka!
- Potrafisz tylko wszystko niszczyć!
- Przez niego nasz drużyna przestała istnieć! Jesteś dumna z tego powodu?!
- Teraz nawet nie masz odwagi, by zadzwonić, stojąc pod jego drzwiami. Żałosne.
Usami otworzyła przymknięte na chwile oczy i znów skupiła się na ludziach, którzy w pośpiechu szli w ulewie, dwoma rękami trzymając za parasole, które wykręcały się we wszystkie strony.
Teraz nadają się już tylko do wyrzucenia...
- Usami. - jak zwykle siedziała sama w pokoju, gdy miała chwile wolnego... jakby była kimś zupełnie innym... kimś, kto nie ma, albo nie potrzebuje przyjaciół. - Mamy dzisiaj trochę czasu... może... zagramy tak jak kiedyś na boisku. Po drodze pójdziemy jeszcze po Tsurugiego.
- Dzięki za propozycje Hakuryuu, ale nie mam ochoty. - widoczne zmieszanie i niezadowolonie z odpowiedzi, której chyba się spodziewał, ale miał jeszcze nikłą nadzieję, że będzie inna.
- Cały czas jesteś taka markotna i widocznie nieszczęśliwa. - usiadł obok niej, jak momentalnie rozbłysło niebo, który poprzedził głośny huk.
- Nie jesteś pierwszym, który mi tak powiedział. Yamato zauważył to przed tobą.
- A zna cie o wiele krócej.
Słuszna uwaga... Senguuji znał ją... ile? Dwa tygodnie? Miesiąc? A już zauważał coś, co mogłoby się wydawać widoczne tylko dla tych, którzy znali ją o wiele... wiele dłużej.
- Może po prostu z wiekiem zaczęłam inaczej patrzeć na świat?
Przez uchylone okno wleciało parę liści, które wiatr porywa z drzew i wszystkie wylądowały na środku pokoju. Białowłosy z łatwością policzył, ile ich było. Trzy. Znów odczuł, jak zrywa się wiatr i za pomocą swojej niewidzialnej ręki unosi jeden z liści, oddalając go od dwóch pozostałych.
Dalsza rozmowa chyba nie miała już sensu. On nie przemówi jej do rozsądku, ale może Tsurugi da rade. Zawsze warto próbować. Wyszedł więc bez słowa, słysząc kolejne nieprzyjemne dźwięki, które niosła ze sobą burza. Nigdy tego nie lubił. Gdy był młodszy, chował się i zatykał mocno uszy, by tylko nie usłyszeć grzmotu... a Usami? Wyglądała właśnie, jakby była w swoim żywiole.
- To już wiem, co natchnęło ją do stworzenia załamania energii...
Skierował się do jednego z pokoi i wszedł praktycznie bez pukania. Od razu zauważył przyjaciela, który ze skupieniem siedział przy stole i spoglądał z uwagą na telefon. - Idziemy zagrać? - czerwonooki przymknął drzwi, których brzęk sprawił, że ciemnowłosy spojrzał przez okno, zauważając jasny blask na niebie.
- Jest burza. - jego wzrok wrócił na ekran telefonu. Wydawał się dziś dokładnie taki sam jak Nagai... zupełnie nie zainteresowany otaczającym go światem.
- Możemy przecież zagrać na sali.
- Nie mam ochoty, Hakuryuu. Czekam na ważny telefon.
- Zachowujesz się tak jak Usami. Chce z wami zagrać...a ona nie chciała, a teraz jeszcze ty.
- Usami najwyraźniej ma swoje sprawy... ja z resztą też.
- Zawsze macie swoje sprawy. - ton głosu napastnika sprawił, że jego przyjaciel zerknąć na niego ze zdziwieniem. Jakby oboje się zmówili... to była ich typowa wymówka - gdy nadchodził dzień, gdy mieli chwile wolnego, oni za każdym razem woleli siedzieć w samotności, tłumacząc się własnymi zajęciami. - dziwie się, że chodzicie jeszcze na treningi... Przyszedłem głównie po to, byś pogadać z Usami.
- Stało się coś? - dopiero teraz jego ton głosu wydawał się mieć w sobie nutę zaciekawienia.
- Nic nie chciała powiedzieć... ale tak wygląda.
- Pójdę z tobą zagrać... i wyciągnę ją jakoś z pokoju. - odstawił telefon, mając nadzieję, że przez najbliższe godziny nikt do niego nie zadzwoni.
Skoro znamy się aż tak długo, z pewnością nie odmówi gry... chociaż...
Jego myśli stały się jeszcze bardziej niepewne, czy da rade, gdy zobaczył ją, jak dłonią gładziła powierzchnię okna.
- Mówiłam ci już... Hakuryuu, że nie mam zamiaru grać. - napastnik pokazał dłonią do jasnowłosego, by został, a sam wszedł do środka, przymykając drzwi.
- To ja. - rzekł, licząc na to, że brunetka na chwile na niego spojrzy.
- Czego chcesz? - w tym momencie niebo zaświeciło się na niebiesko, a materac, na którym siedziała napastniczka obniżył się trochę, gdy usiadł na nim Tsurugi.
- Zawsze chciałaś grać... chodź... rozerwiesz się.
- Nie chce. - nastolatek dotknął dłonią jej przedramienia. Takie nieprzyjemnie chłodne.
- Nie jest ci zimno? - sam czuł od momentu wejścia do tego pokoju, że ułatwiało się z niego całe ciepło, które trzymało jego ciało w normalnym stanie.
- Nie. Chce zostać sama.
- Nigdy mnie nie zostawiaj... proszę... nienawidzę być sama.
To się zmieniło? Nie mogło przecież...
- Usami. - złapał ją za ramiona i odwrócił w swoją stronę. Sinawy kolor twarzy i widoczna obojętność... wtedy jeszcze można było coś robić, ale najwyraźniej ponowne wejście drugiego z chłopców juz zupełnie przytoczyło zawodniczke.
- Nie umiecie uszanować tego, że chce być sama?! - wstała bardzo szybko wymijając Hakuryuu, wybiegła z pokoju, zostawiając chwilowo zdziwionych zawodników. Tsurugi od razu ruszył za nią wraz z białowłosym. Zatrzymali się na chwilę przy wyjściu z budynku, słysząc kolejny grzmot niesiony przez burze. Gdy ucichł, Kyousuke pomknął w ścianę deszczu, wołając brunetkę.
Na szczęście zatrzymała się.
Wyglądała na jeszcze bardziej zmarznietą niż wcześniej, a do tego woda dosłownie po niej spływała. Światło poraz kolejny ukazało się na niebie, a obaj chłopcy mogliby przysiąc, że w tym momencie widzieli, jak błyskawica przebiega po ręce nastolatki.
Musiało się coś stać.
Robiąc parę kroków, objął ją i delikatnie pchając, zabrał do środka. Ciemnowłosy sam zabrał ją do pokoju, znów każąc koledze czekać przed wejściem. Czuł, że są da rade się czegoś od niej dowiedzieć... znalazł dla niej ręcznik, którym powierzchownie się wytarła, a potem przykrył ją jasnym kocem.
- Coś się stało. - zaczął po chwili, widząc, że Nagai mocniej opatula się kocem. - Nie możesz powiedzieć po prostu, o co chodzi? To aż takie trudne? - jego głos był spokojny... widocznie miał coś po swoim bracie - cierpliwość i nadludzki spokój.
- Tak. Wiesz, jak to jest, gdy boisz się nawet na chwilę zamknąć oczy, bo widzisz twarze tych wszystkich ludzi, którzy uważają, że jesteś do niczego i tylko wszystko psujesz?!? - początkowo nie rozumiał tego, co mówiła. Z każdym kolejnym słowem zbliżał się do jednego wniosku... który jako pierwszy nasunął mu się na myśl.
Osamu...
Co mógł teraz zrobić? Raczej nic... nie zastąpi jej brata, ale chociaż może okazać wsparcie. Zbliżył się więc i objął ją ręką, od razu czując jej brodę na ramieniu. Usłyszał też jak drzwi otwarły się, a potem szybko i prawie bezszelestnie zamknęły...
On już słyszał te historie... może ty tez chcesz? Albo jest jakaś inna rzecz, o której chciałbyś wiedzieć?
***
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top