2

- Usami Nagai? - powtórzył chłopak ze słyszalnym zaciekawieniem w głosie. - słyszałem, że jesteś dość dobrą zawodniczką... Mam nadzieje, że podczas meczu, pokażesz, jak silna jesteś... - uśmiechnął się, po czym ruszył w swoją stronę.

Nie uda ci się z nami wygrać... Nagai...

Brązowowłosa poczuła dziwny dreszcz przechodzący po ciele. Drużyna Rapido miała u siebie bardzo dobrych zawodników, jednak co roku ponosili porażkę z zawodnikami, na których czele stał teraz Daizõ.
Zielonooka postanowiła udać się na boisko, by nie stresować się na zapas nadchodzącym meczem. W końcu nowy kapitan przeciwnika nie przeszkodzi im w zwycięstwie... prawda?

- Usami. - Kapitan podszedł do niej, kładąc przy tym dłoń na jej lewym ramieniu. Od razu poczuł, że dziewczyna jest strasznie spięta. Drugą rękę położył na jej prawym barku. Kciukami zaczął kręcić kółka przy karku zielonookiej, zaciskając przy tym lekko palce.
- Daizõ... - ściągnęła jego ręce ze swoich ramion i odwróciła się w jego stronę.
- Stresujesz się... znowu... - zabrał dłonie i schował je do kieszeni.

Znał Usami dość długo i widział, że wciąż męczy ją ta sama kwestia, jaką było wywołanie avatara. Sądził, że trzeba poczekać na ten moment, ale Nagai nie znała takiego słowa jak "cierpliwość". Należała do tych osób, które chciałyby wszystko osiągnąć od razu, a nie koniecznie to "wszystko" chciało, by ona właśnie w tej chwili zdobyła wszystko, czego pragnie.

Na szczęście nie musiała się dzisiaj mocno starać. Drużyna, z jaką mieli zamiar zagrać za parę minut, w prawdziwie była dość mocna, ale Shinloke i reszta znali ich na tyle dobrze, iż byli praktycznie pewni zwycięstwa. Rapido nigdy nie byli zbytnio wymagającą drużyną, więc brunet postanowił jakoś odstresować koleżankę.
- Chodź zagramy. Dobrze ci to zrobi. - Objął ją ramieniem, kierując się przy tym w stronę boiska.

Od razu znalazł piłkę i zaczął lekko podawać ją do Usami. Z każdym kolejnym podaniem robił to mocniej, aż w końcu zobaczył szeroki uśmiech na twarzy zielonookiej.

Chyba jej przeszło...

Gdy piłka znów trafiła do niego, ruszył na bramkę, z zamiarem oddania strzału. Jednak szybki wślizg brunetki przeszkodził mu w tym, a napastniczka sama strzeliła bramkę.
- Niezły strzał. - zaśmiał się Shinloke, zbierając się z ziemi. - na żadnym meczu nie użyłaś jeszcze swojej taktyki. Masz zamiar to kiedyś zrobić?

Brunetka wzięła piłkę do rąk i cicho się zaśmiała. To hissatsu było wyjątkowe. Nagai po prostu czekała na odpowiedni moment, by tego użyć... na razie poradzi sobie bez niej.

Do uszu zawodników doszły odgłosy rozmów. Rozglądnęli się wkoło, widząc, jak ze wszystkich stron wchodzą wierni kibice, którzy tylko czekali na rozpoczęcie meczu.
- Już niedługo się zacznie. - powiedział podekscytowany Daizõ.

Kapitan nie musiał długo czekać, aż na boisku pojawią się jego koledzy i koleżanki z drużyny. Widział ich radosne twarze. Niektórzy nawet nie mogli opanować swoich emocji. Tylko bramkarz był dość spokojny i ostatni raz poprawiał swoje szarawe rękawice.
Drugimi drzwiami wyszli przeciwnicy, na których czele stał bordowowłosy kapitan.

On jako jedyny był wielką niewiadomą w tym zespole. Reszta wcale się nie zmieniła... Główny napastnik, który jak zawsze zawzięcie machał do swoich fanek, które dopingowały go głośniej niż ktokolwiek inny, dziewczyna stojąca na obronie mająca ten sam, znany grymas na twarzy, gdy przyglądała się swoim kolegom z drużyny. Pozostał tu nawet pulchny bramkarz, który miał zwyczaj dojadania donuta z różową polewą dosłownie parę chwil przed meczem.

- Proszę kapitanów o podejście! - brunet spojrzał w stronę drużyny, po czym ruszył w stronę sędziego.
Nic nie zepsuje im tego meczu...

Wygrają go!
Prawda?

~

Piłka poraz kolejny znalazła się w posiadaniu brunetki. To były ostatnie sekundy gry... ma kolejną okazję, by trafić gola. Widziała już z daleka, jak bramkarz wyciąga swe ręce przed siebie, dając tym znak, że jest gotowy na atak brunetki.
- Usami strzelaj! - takie krzyki roznosiły się po boisku. Zielonooka wiedziała, że nie może zawieść swoich przyjaciół. Przyspieszyła, czując jak wiatr omiata jej policzki i czochra włosy.

Dasz radę... atakuj!

Krótka myśl przeleciała przez jej umysł. Wzięła głęboki wdech, a z nim przyszło uczucie tak dobrze znane brązowowłosej...
Czuła, jak po jej ciele przechodzi dreszcz, a siła wzrasta z każdą sekundą.

Teraz się uda...

Gdy napastniczka wybiła piłkę w górę, aura powiększyła się. To była ta chwila... w końcu... w końcu jej się uda!
Wyskoczyła do piłki. Wszystko szło dobrze, jednak zetknięcie z jej nogą sprawiło, że aura zniknęła... a dość słaby strzał został bez trudu zatrzymany przez bramkarza.

Gwizdek sędziego oświadczył, iż mecz się zakończył. Niestety... zwycięstwo odnieśli Rapido... a Usami nie chciała teraz patrzeć w oczy swoim przyjaciołom. Była za słaba... dlatego przegrali...

***

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top