21
Brunetka oglądnęła dokładnie drugą rękę, na której też nie było widać ani jednego czerwonego śladu. Mimo to, zakryła ją od nadgarstka do łokcia białym bandażem, którego końcówkę włożyła za rozprutą część materiału.
Obejrzała się za siebie, przyglądając się mężczyznom ustalającym coś przy komputerach. Widocznie przestraszony Suguwara obejmował się rękami, jakby dzięki temu miał się poczuć bezpieczniej i białowłosy, który spokojnie mu wszystko tłumaczył.
- Mogę już iść? - głos brunetki przerwał im rozmowę. Ich spojrzenia skupiły się na zielonookiej, której oczy patrzyły raz na jednego z mężczyzn, a raz na drugiego. Nie otrzymała jednak odpowiedzi... zauważyła tylko, że cesarz wyprasza doktora, który zebrawszy swoje przyrządy, opuścił pokój.
- Po co mam to nosić? - szybko uniosła obie ręce do góry, palce ciągnąć do sufitu, by ukazać jak największą część zakrytych przedramion. Czuła... lekkie zdenerwowanie i może jeszcze dreszcze, gdy patrzyła na brązowookiego i jego spokojny wzrok, który o dziwo budził w niej niepokój.
- Żebym miał pewność, że jesteś bezpieczniejsza. - rzekł, a jego głos odbił się echem w jej jednym uchu, a drugim uleciał tak szybko, jak się pojawił.
- Jak pan może być taki spokojny. Przecież pan chyba wszystko widział... ja... ja nie... - mężczyzna złapał ją za nadgarstki, zanim zaczęła krzyczeć. Nie ona pierwsza dowiadywała się w taki sposób. Reakcja dzieciaków zawsze była taka sama. Wpierw zdziwienie, które potem przeradzało się w opanowanie, a na samym końcu atak paniki. Niektórzy potem znosił to dobrze i starali się opanować swoją siłę. Zdarzało się też tacy, którzy po zobaczeniu tego zaszywali się gdzieś i ślad po nich ginął... białowłosy był ciekawy, do której grupy zaliczy się się Nagai?
- Masz dar Usami... niesamowity dar. Musisz tylko nauczyć się, jak go używać.
- Dar niszczenia wszystkiego, co znajduje się w zasięgu mego wzroku? - spytała drwiąco. Jeśli to miała być ta wspaniała moc, to ona wolała się nigdy o tym nie dowiedzieć, ale niestety... było już za późno.
- Ten gen daje jego posiadaczowi niezwykłą siłę, dzięki której jest w stanie zrobić o wiele więcej niż normalni ludzie.
- Wszystko brzmi pięknie... ale jaki jest haczyk? - wzrok mężczyzny stał się spokojny i może lekko zakłopotany. Po chwili jednak stał się pewniejszy, a jego twarz rozjaśnił uśmiech.
- Nie ma. - rzekł, a usłyszawszy pukanie do drzwi, podszedł do nich, uchylając je lekko, by spojrzeć na przybysza. Różowowłosy w białym garniturze wszedł do środka, otrzepując swój strój z niewidzialnego pyłu. Rozglądnął się po pomieszczeniu, a jego wzrok zdradzał, że znał to miejsce aż za dobrze. Jedyną rzeczą, albo raczej osobą, która nie była mu znana to brunetka, która spojrzała na mężczyznę w tym samym momencie, w którym jego wzrok spoczął na niej.
- To ona? - zapytał, kątem oka lustrując Ishido. Mówił tak, jakby wiedział o jej istnieniu. Tylko skąd?
- Usami... - rzekł do niej białowłosy, odgarniając opadające kosmyki włosów. - Poznaj Senguuji Daigo.
Nagai słyszała jakieś pogłoski na temat tego mężczyzny... wysoki... mający różowe włosy sięgające do ramion i najczęściej chodzący w jasnych garniturach, jednak najważniejsze było chyba to, iż to on kiedyś sprawował piecze nad Piątym Sektor, a teraz jego miejsce zastępuje Ishido Shuuji.
- Miło mi cię poznać. - rzekł, łapiąc jej rękę, która cały czas przylegała do jej ciała. Uniósł ją i lekko pokiwał, puszczając ją po chwili. - Dobrze wiedzieć, że taka zawodniczka zasili szeregi mojej drużyny.
- Pana drużyny? - powtórzyła jego ostatnie słowa.
Daigo był trenerem jednej z drużyn w Piątym Sektorze zwanej Dragon Link. Oczywiście kapitanem owego zespołu był syn Senguji'ego, Yamato. Chłopak był bardzo podobny do ojca, biorąc nie tylko pod uwagę kolor włosów i ich ułożenie, ale także charakter. Usami musiała przyznać, że umiejętności dziesięciu zawodników były niesamowite i można było przysiąc, że poziom graczy z innych drużyn nawet w połowie nie równał się z tym, który prezentowali Yamato i jego koledzy.
Bramkarz zapał białą, lekko już ubrudzoną rękawice i zmierzył nową koleżankę od stóp aż po sam czubek głowy.
- Na jakiej pozycji grasz? - odezwał się w końcu, zadzierając głowę lekko do góry, jakby chciał pokazać swoją wyższość.
- Gram jako napastnik. - odpowiedziała od razu.
- Jaki numer?
- Trzynaście. - Yamato od razu zaśmiał się na jej słowa, przeszukując szafki, by znaleźć koszulkę z liczbą wspomnianą przez Nagai. - Nie liczni sami z siebie wybierają ten numer.
Usami często dziwiła się ludzką naiwnością. Przecież to tylko głupi przesąd... to tak jakby stwierdzić, że siódemka daje szczęście. Nagai jednak nie chciała roztrząsać tego tematu. W końcu sama była przesądna, skoro uważała tą liczbę za szczęśliwą.
- Przebierz się, a potem zaczniemy tening. Chce zobaczyć ten twój... niesamowity strzał. Będę pierwszym, który go zatrzyma.
***
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top