19

Doktor zabrał się za ściąganie ubrudzonych bandaży. Złapał za koniec jednego z nich i powoli odwinął go, to samo robiąc przy drugiej ręce. Skończywszy, odłożył je na bok, otwierając starannie zamknięte, białe pudełko z czerwonym krzyżykiem, na którego dole widniała wizytówka posiadacza.

Yamato Suguwara

Mężczyzna przyglądnął się jego zawartości, biorąc do ręki niebieskawe opakowanie, w którego środku można było znaleźć jasny, zwinięty materiał. Otworzył je i odrzucił na bok, łapiąc za rękę dziewczyny. Od razu poczuł szarpnięcie ze strony brunetki. Przewrócił oczami i mruknął coś pod nosem.
- Wybacz, ale musisz troche pocierpieć. - przyłożył koniec bandaża do nadgarstka Nagai i zaczął powoli zawijać go coraz wyżej.
- Długo będę miała te rany? - zapytała, próbując nie ukazać odczuwanego w tej chwili bólu.
- To zależy. - dostała tylko taką odpowiedź. Jej wzrok skierował się gdzieś w bok, a jego dłonie odsunęły się od dziewczyny. Wyrzucił niepotrzebne śmieci, po chwili poprawiając małą strzykaweczkę znajdującą się w białym pudełeczku.

Idealnie

Pochwalił się w myślach, ostrożnie zamykając wieko. Gdy usłyszał zatrzaśnięcie, włożył mały, prosty drucik w dwa, wystające kółeczka i zagiął go do środka. Bąknął jakieś ciche pożegnanie i z pośpiechem wyszedł od swojej pacjentki.
- Suguwara. - usłyszał gniewny głos nad sobą, który przyprawił go o dreszcze. - myślałeś, że o niczym się nie dowiem?! - Doktor zakrył twarz rękami, bojąc się spojrzenia cesarza. Wiedział już, że to jego sprawka... mimo to ciemnowłosy zaczął wypierać z odpowiedzialności za popełnioną winę.
- Ale... teraz już wiem... wiem na pewno, że Usami jest dzieckiem drugiej rangi! - wzrok brązowookiego złagodniał i schował on prawą dłoń do kieszeni. Trzeba przyznać, że lekarz w końcu się na coś przydał... Dzięki temu incydentowi odkryli nie tylko obecność znanego im genu w organiźmie brunetki, ale także udało się w końcu wydobyć z Tsurugiego jego avatara. Mimo to, Yamato naraził życie zawodniczki... Kyousuke tez zresztą nie był bez winy.
- Teraz będę cię miał na oku. Nie pozwolę, by innym stała się krzywda. - Skierował się w stronę schodów, a po nie długim czasie słychać było jego kroki na pojedynczych stopniach.
- Będę cię miał na oku. - Doktor przedrzeźnił go, robiąc w tym momencie najgłupszą mine, jaką wtedy potrafił zrobić. Skierował się na trzecie piętro, słysząc z dołu pukanie do jakichś drzwi.

Wiedział, że Ishido poszedł porozmawiać z ciemnowłosym, który nie bardzo chciał rozmowy z mężczyzną. Zrobił to, co zrobił, powiedział wszystko, co leżało mu na sercu, wszystko, co uważał za prawdę, a jednak czuł się źle. Gdy opadła cała adrenalina, na jej miejsce wstąpiło poczucie winy i wątpliwości, które rzadko nachodziły Kyousuke. Przecież... zawsze jego ruchy były przemyślane i nigdy ich nie żałował, lecz tym razem nie był tego pewien. Suguwara tak na niego wpłynął... skoro jest tutaj pracownikiem, to powinien dbać o bezpieczeństwo, czyż nie?

- Nie masz nic do powiedzenia? - zimny wzrok Tsurugiego zatrzymał się na cesarzu, ujawniając brak chęci do rozmowy. Wiedział jednak, że Ishido nie odpuści tak łatwo. - nigdy się tak nie zachowywałeś.
- Pan nie wie, jak to jest, gdy słyszy się dwie różne wersje jednego zdarzenia. - jak zawsze spokojny głos i lekko zmarszczone brwi ciemnowłosego ujawniały jego skrywane uczucia. Teraz przywódca Piątego Sektora miał okazję dowiedzieć się tego, co od jakiegoś czasu było dla niego ogromną tajemnicą...

Po opowieści chłopaka łatwo było wywnioskować, że dziwny przypływ mocy u brata Usami nie był jedyny incydentem tego dnia. Białowłosy przysłuchał się z uwagą nagraniu, na którym słychać było, jak młodsza siostra podpuszcza Osamu, by zrobił coś złotookiemu. Ścieżka dźwiękowa była bardzo dobrze zrobiona, gdyż trudno było zauważyć jakąś różnice między głosem w telefonie, a głosem brunetki. Jednak brązowooki usłyszał kolizje między nimi dwoma, a przynajmniej tak można wnioskować. Kto wie... może po prostu bardzo chciał uniewinnić zielonooką?
- Kto ci to dał? - spytał, oddając chłopakowi jego telefon.
- Izozaki.

Isozaki Kenma...

Chłopak był znany ze swojej przebiegłości i nienawiści do niektórych zawodników. Zawsze trzymał się blisko Tsurugiego, a większością gardził, uważając się za o wiele lepszego.
- Na twoim miejscu zapytałbym go... czy to nagranie rzeczywiście jest prawdziwe.
Napastnik pokiwał niechętnie głową, wychodząc z pomieszczenia i kierując się na najwyższe piętro, gdzie teraz trening odbywał czarnowłosy.

Dobrze trafił... akurat właśnie miał przerwę i jedyne, czym był zajęty, to upijanie łyka wody z plastikowej butelki. Widząc kapitana swojej dawnej drużyny, odrzucił ją na bok i skrzyżował ręce na swojej klatce.
- Musimy porozmawiać. - usłyszał z ust granatowowłosego. Zdziwił się, gdy ten wyciągnął swój telefon i puścił mu dobrze znaną mu rozmowę.
- No i co z tym nie tak? - powiedział, unosząc prawą brew do góry, widząc niezadowolenie na twarzy zawodnika.
- Czy to nagranie jest prawdziwe? - dziwne, że po tylu latach postanowił go o to zapytać.
- A czy to ważne? - wzruszył ramionami, chcąc wrócić do treningu, jednak Kyousuke nie dawał za wygraną.
- Odpowiedz mi Kenma. - jego głos był bardziej stanowczy, a czarnowłosy chciał w tym momencie mieć go z głowy. Przewrócił oczami i zrobił markotną minę.
- Dobra to fałszywka... zadowolony?

Parę pytań wyszło z ust Tsurugiego, chcąc poznać powód dokonania tego czynu. Dowiedział się, iż Isozaki i bramkarz z ich starej drużyny wymyślili całą tą akcje, by raz na zawsze skłócić ze sobą kapitana i dziewczynę z przeciwnej drużyny. Cały plan przyszedł im do głowy, gdy zobaczyli zdenerwowanego, blondwłosego kapitana... myśleli, że przez postawę brunetki nie uda im się tego zrobić, jednak ich lider był w takim szoku, że łatwo było mu wcisnąć wszystko, a on przyjmował to i o nic nie dopytywał.
- Ta dziewczyna nie była i nigdy nie będzie warta twojej uwagi. - rzekł na koniec zawodnik, powracając do dalszych ćwiczeń.
- Ty chyba nigdy nie nauczysz się, co to jest prawdziwa przyjaźń. - tym tonem Kyousuke pożegnał go, zostawiając go samego na bloku sportowym.

***

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top