12

Brunetka zmierzyła bordowowłosego wzrokiem i naciągnęła rękawy bluzy.
- Nie mam nastroju do gry.
- Nie mam nastroju do gry... - powtórzył Kuroki, przedrzeźniając zawodniczke, a dłonią pokazując jakieś dziwne gesty. - słyszę to już od dobrych paru dni.
Zielonooka westchnęła cicho, czując, że nie zazna chwili spokoju.
- Za chwilke przyjdę. - mężczyzna kiwnął głową, powtarzając jej słowo

Chwilkę

Nagai spuściła nogi z łóżka i powoli wstała na zimną podłogę. Rozpięła bluzę i pociągnęła za sterczące po jej bokach, prujące się sznureczki. Położyła dłonie na karku, dokładnie dotykając każdego miejsca, aż w końcu natrafiła na srebrny łańcuszek.
- Jest... - Wyciągnęła go zza koszulki, a zawieszke położyła na dłoni. Na jej twarz wpłynął lekki uśmiech. Dostała ten naszyjnik z piłką wiele lat temu, na swoje siódme urodziny. - szkoda, że nie może być tak, jak kiedyś. - złapała za kołnierz bluzki i schowała pod nią wisiorek.

Podeszła jeszcze do komódki, wysuwając środkową szufladę. Wyciągnęła z niej małe lusterko, przyglądając się uważnie swojemu odbiciu. Nie było najgorzej...
Drzwi znowu otworzyły się, a zza nich wyjrzał mężczyzna w czarnym kapeluszu.
- Chwila minęła Usami. - dziewczyna szybko założyła buty i wymijając Kurokiego, ruszyła na boisko. - Widzę, że bardzo ci śpieszno. - zauważył ciemnowłosy, próbując dogonić brązowowłosą.
- Chce po prostu mieć to z głowy... - pchnęła z lekkim trudem duże, białe drzwi. Przekroczyła próg i od razu ruszyła na murawe, widząc czekających zawodników.
- W końcu jesteś. - rzucił na powitanie białowłosy.

Zawodniczka stanęła obok niego, czekając na polecenie od trenera. Ten postanowił nie grać dzisiaj kolejnego, bezsensownego meczu, który i tak pewnie nie przyniesie nic nowego. Stwierdził, że piłkarze poćwiczą obronę i strzały na bramkę.
Sata już ustawił się z uśmiechem na swojej pozycji, poprawiając ubrudzone już rękawice bramkarskie.
- Możecie zaczynać. - Stwierdził, wyciągając ręce do przodu.

Każdy z zawodników miał za zadanie wpierw stanąć na obronie i spróbować przejąć piłkę od strony atakującej, a potem samemu zaatakować i nie zostać zatrzymanym. Jako pierwszy ochotnik, na obronę poszedł Hakuryuu. Można było słyszeć jego perlisty śmiech, gdy zorientował się, że atakującą będzie brunetka.
- No dawaj Usami. Zobaczymy, czy ci się uda. - ciemnowłosy bramkarz mrugnął do niej. Zielonooka rozpoczęła od lekkiego kopnięcia, nie spuszczając wzroku z czerwonookiego.

Jak powinnam go obejść?

- Długo się będziesz jeszcze zastanawiać? - zażartował obrońca, stając w lekkim rozkroku.
- Już nie. - zaczęła biec. Kopnęła piłkę tak, że przeleciała między nogami białowłosego. Dobiegła do niej i oddała strzał, który bramkarz bez większego trudu obronił.

Całkiem nieźle przeszła tą obronę... tu wcale nie potrzeba było jakiegoś dobrego dryblingu. Jak widać wystarczył spryt.
Przybiła sobie piątkę z Hakuryuu, który od razu pobiegł na koniec kolejki atakujących, zostawiając Usami na pozycji obrońcy. Teraz przyszła pora na Tsurugiego... chłopak od razu zaczął pewnie, znajdując się w krótkim czasie obok brunetki. Zaczął kiwać się wpierw w lewo, a później w prawo. Obrończyni wykonała wślizg, jednak on przeskoczył nad nią ruszając już spokojniej w stronę bramki.

Nie dam się tak łatwo...

Dziewczyna szybko pozbierała się z ziemi, otrzepując strój i w karę sekund znajdując się przed zdziwionym złotookim, który miał już oddać strzał.
- Ale żeś się uczepiła. - mruknął niezadowolony.
- Oto chyba chodzi, czyż nie? - chłopak zmarszczył brwi. Odwrócił się do niej bokiem i ręką bliższą odepchnął ją, szybko oddając niecelny strzał.
- Są niesamowici. - powiedział pomarańczowowłosy, który obserwował cały trening przez szybę w drzwiach. Położył na niej swe dłonie, zostawiając szare odciski.
- To Kyousuke i Usami. - odpowiedział mu mężczyzna, który był z nim.
- Na prawdę? Czy to możliwe?.. - chłopak poczuł przyjemne ciepło, słysząc te dwa imiona. Przypomniały mu się radosne lata młodości, gdy razem z wymienioną wyżej dwójką spędzał całe dnie na grę w piłce. Ta głupia choroba musiała wszystko zepsuć.

Odebrała mu dzieciństwo i wszystko, co kochał... piłkę, przyjaciół. Ciekawe, czy jeszcze go pamiętają. Tak bardzo chciał już wiedzieć na sto procent, czy ta chroni już nie wróci i czy w końcu będzie mógł prowadzić normalne życie.
- Może wejdziesz? - zaproponował mężczyzna.
- Nie... popatrzę stąd... nie chcę im przeszkadzać. - jego wzrok skupiał się tylko i wyłącznie na granatowowłosym i brunetce. Gdyby nie słowa przewodnika, to pewnie by ich nie rozpoznał... w końcu rozstali się, jak byli małymi dziećmi. Nawet z daleka dało się zauważyć, dłuższą kreskę przy dolnej części oka Tsurugiego. Przy oczach Usami też pojawiły się długie linie. Dwie na każdej powiece i jedna na dole przy konciku.
Włosy Kyousuke jak zwykle spiczaste, a brązowe kosmyki Nagai na końcu miały małego warkocza związanego czarną gumką.
- Jesteś pewien, że nie chcesz wejść? - mężczyzna zapytał znowu, na co niebieskooki odpowiedział lekkim uśmiechem, w który ułożyły się jego usta.
- Tak jestem pewien.

***

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top