👼7👼 "Robisz mi na złość, czy jesteś taki głupi?!".

Następnego dnia Aphrodi nie był już taki natarczywy względem mnie i piłki nożnej.
Był to dzień, w którym mogłam trochę odetchnąć.
Jedyna osoba której mogłam zaufać i nie męczyła mnie był Apollo.
Mówiłam już, że go lubię, prawda?
Tylko z nim spędziłam cały dzień.
Zaprosiłam go nawet z własnej, nie przymuszonej woli do swojego domu.
Czasami pojawia się we mnie taka iskierka dobra. Ciężko ją wydobyć, ale są takie nieliczne i wyjątkowe osoby, które mają ten dar.
Chłopak niestety nie pobyć długo, ponieważ wyszedł kilka minut przed powrotem ojca. Nie chciałam żadnych awantur.
Było mi niestety także głupio zaprosić kogoś, a potem chamsko wygonić.
Nie używałam może żadnych wulgaryzmów, ani nie wyprowadziłam go siłą, ale mi na na jego miejscu było by nie miło.
Oliwkowłosemu, mimo to nie schodził uśmiech z twarzy.
Nie mogłam się powstrzymać, aby odwzajemnić gest.
Teraz już tylko czekałam do powrotu rodziciela, albo można to tez nazwać "Sąd Ostateczny".
Nie martwiłam się, aż tak bardzo, ale było jakieś prawdopodobieństwo, że sobie coś przypomni.
Wtedy byłabym martwa.
W końcu pierwszy raz w życiu podniosłam rękę na ojca.
No dobra. To wina tego idioty - Aphrodi'ego.
Wtrąca się w nie swoje sprawy.
Pewnie powinnam mu podziękować, a nie wywalać za drzwi jak ostatni cham, ale bałam się.
Bałam się, że zadzwoni na policję.
Faktycznie przesadziłam, rzucając się na niego - jak on to powiedział - niczym niedźwiedź Grizzly, ale spanikowałam.
Co by wtedy ze mną było?
Nie chcę trafiać do domu dziecka.
Zacisnęłam powieki.
Moim zadaniem jest ukrywać swoją sytuację w domu, a jeszcze trochę i będę o tym każdemu, jak tak dalej pójdzie.
Powiedziałam tylko Afuro, ale skąd mam wiedzieć, że dotrzyma tajemnicy.
Wątpię, że jest aż takim potworem, aby dzielić się tym z całym światem.
Tak czy siak mam obawy.
Z zamyślenia wybudził mnie trzask drzwi.
Czyżby ojczulek znowu był pijany?
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę "19:45"
Tak...napewno tak jest.
Dla swojego bezpieczeństwa wolałam zaszyć się w pokoju do rana, a potem w spokoju pójść do szkoły.
Tak jak postanowiłam, tak zrobiłam.
Zaczęłam rozplątywać warkocze.
Jak zwykle miałam fale.
Nie miałam co robić, a dla mnie było to jeszcze za wcześnie na spanie, więc włączyłam telewizor.
Jakiś nudny kanał, kolejne nudy, głupie romansidło.
Zaraz chyba zwymiotuje.
Ukryta prawda i inne programy tego typu.
Ah to okropne aktorstwo (jak to się mówi, aktorstwo niczym z ukrytej prawdy dop.aut.).
Dalej były jakieś bajki i..mecz.
Wyłączyłam telewizor i rzuciłam pilota przed siebie.
Żałowałam tego później, ponieważ spotkanie pilota z podłogą zrobiło nie mały hałas.
Kiedy usłyszałam kroki, aż zaczęłam bić się po głowie za moją głupotę (a to Aphrodi'ego od idiotów wyzywałaś, baka dop.aut.).
Ktoś stanął przed drzwiami i dosyć głośno oddychał.
Dobrze wiedziałam kto tam jest, więc szybko zgasiłam lampkę wskoczyłam pod kołdrę jak poparzona.
Drzwi wydały charakterystyczny dźwięk.
Mężczyzna rozejrzał się chwilę po pokoju, po czym wyszedł jak gdyby nigdy nic.
Uff..nie zabił mnie przez sen.
Najwidoczniej naprawdę nic nie pamiętał. W ogóle mi to nie przeszkadzało.

***

Byłam już w szkole.
Na każdej lekcji byłam tak jakby nieobecna.
Nie mogłam zasnąć.
Wystraszyłam się wieczornych "odwiedzin" i poprostu cały czas o tym myślałam i czuwałam, w razie gdyby znowu chciał zajrzeć.
Wątpię, że zrobiłby mi coś, ale nie mogłam przestać się zadręczać.
Po jednej z lekcji blondyn nie mógł wystrzymać i do mnie podszedł.
Trochę obawiałam się o czym będzie chciał rozmawiać.
- Hej, Bella - podbiegł do mnie.
Zmusiłam się na pomachanie w jego stronę i lekki uśmiech - Ojej. Wyglądasz jakbyś umierała. Coś się stało?
Wyglądał na zmartwionego. Chyba po raz pierwszy zobaczyłam u niego taki wyraz twarzy.
Nawet wtedy, gdy byłam zraniona w nogę był obojętny, a kiedy zaatakował mojego ojca, był wściekły.
Ta mina była dla mnie całkiem obca.
- Nic się nie stało. Poprostu nie wyspałam się.
Podrapałam się po głowie.
Zapadła chwilowa cisza.
- To szkoda, bo chciałem Cię zapytać, czy chcesz popatrzeć jak gramy w piłkę.
Nie wytrzymałam. Uderzyłam go otwartą ręką w policzek, a do moich oczu napłynęły łzy.
Zaskoczony chłopak, złapał się za bolące miejsce.
- Z-zamknij się w końcu! Robisz mi na złość, czy jesteś taki głupi?!
Zacisnęłam ręce w pięści i pobiegłam go klasy, zostawiając Aphrodi'ego w kompletnym szoku.
Dopiero po chwili zrozumiał co się wydarzyło. Ruszył za mną.
Ja już siedziałam przy swojej ławce, czekając na nauczyciela.
Gdy zobaczyłam Byron'a w wejściu, od razu się odwróciłam.
Nie wiem czy dlatego, że byłam obrażona, czy dlatego, że chciałam ukryć łzy.
Przetarłam piąstkami oczy, aby zamazać "dowody".
Chwilę potem blondyn usiadł koło mnie.
Aktualnie byliśmy sami w klasie.
- Bella? O co chodzi - zapytał zbity z tropu - Jeżeli nie lubisz piłki nożnej mogłaś poprostu powiedzieć.
- Lubię..- odpowiedziałam beznamiętnie.
Chłopak spoglądał na mnie jak na jakąś idiotkę.
Po jego minie widać było, że oczekiwał wyjaśnień.
Westchnęłam.
Czyli nie robił mi na złość.
Poprostu nie wyłapał tego z historii, którą ostatnio mu opowiadałam.
- Pamiętasz jak opowiadałam Ci o mojej matce i...bracie? -
Ten tylko skinął głową, a ja mówiłam dalej - Tak jak Ci opowiadałam...jak byłam mała to razem ze swoim bratem chodziłam na dwór grać w piłkę. Pewnego dnia podczas gry, chciałam chwilę odpocząć i na dosłownie na kilka minut zamknęłam oczy, a gdy je otworzyłam jego już nie było. Nie chcę więcej grać, bo boje się, że komuś stanie się to samo co Michael'owi.
Bordowooki zamilkł.
Spuścił wzrok i widać było, że nad czymś myśli.
Po jakimś czasie odezwał się stanowczym tonem:
-A w czym tu zawiniła piłka?

______________________________________

No elówa. Zrobiłam fajen gif z Sawą


Honhon~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top