👼2👼 "W tej sukience wyglądasz całkiem jak bogini, wiesz?".

Następnego dnia za wszelką cenę starałam się omijać wszystkich członków drużyny, a może i nawet odwróciłam się od całego świata.
Oczywiście najbardziej zależało mi na unikaniu pewnego blondyna-pedofila.
Jego zuchwałość budziła we mnie pogardę i obrzydzenie do niego.
Od początku nie przypadł mi do gustu.
Zachowywał się okropnie. Zero poszanowania do innych, zero prywatności.
Mimo to bardzo dobrze to ukrywał.
Na jego nieszczęście nie jestem głupia.

Nie napotykanie ich było trudniejsze niż przypuszczałam, dlatego dzisiaj po lekcjach postanowiłam wszystkich zmylić.
Wybrałam inną drogę powrotną.
Spoglądałam za siebie z miną zwycięzcy, do momentu w którym na kogoś wpadłam.
Dopóki się nie odwróciłam, modliłam się w duchu, aby nie był to nikt z drużyny.
Powoli spojrzałam przed siebie...no i wiadomo kogo ujrzałam.

- Jesteś taka przewidywalna - uśmiechnął się wrednie bordowooki, na co tylko przewróciłam oczami.

Chłopak podał mi rękę, aby pomóc mi wstać. Zdziwił go fakt, że prychnęłam i podniosłam się o własnych siłach.
Otrzepałam lekko ubrudzoną, białą sukienkę, mierząc Aphrodi'ego od stóp do głów przenikliwym spojrzeniem. On robił to samo, tylko że ten patrzył na mnie z rozbawieniem. Uniosłam jedną brew.

- W tej sukience wyglądasz całkiem jak bogini, wiesz? - wyszczerzył się.

Zarumieniłam się, co nie umknęło jego uwadze. Afuro wyglądał na wyraźnie rozbawionego.

- Odczep się - spiorunowałam go wzrokiem i poszłam w swoją stronę.

- Do zobaczenia jutro - pomachał do mnie.

Nic nie odpowiedziałam. Nie miałam zamiaru go spotykać następnego dnia.

Od razu, gdy wróciłam do domu zastałam mojego ojca siedzącego na fotelu z butelką w ręku. Oglądał telewizję.
No pięknie...znowu jest pijany.
Zdjęłam buty i na palcach poszłam do swojego pokoju. Lepiej nie zaczepiać go, kiedy nie jest trzeźwy.

Pomimo, że minęło już 8 lat, nadal jest to dla mnie dziwnie obce zjawisko. Tata nigdy tak naprawdę nie pił.

Zaczęło się to po zaginięciu mojego starszego brata. Nie mógł się z tym pogodzić. Wtedy właśnie pierwszy raz sięgnął po alkohol i stało się to jego rutyną. Dzień za dniem. Rodzice ciągle się kłócili, a nawet dochodziło do przemocy fizycznej.
Matka miała już tego dość i poprostu pewnego dnia, już jej nie było. Odeszła nie wiadomo gdzie.
Najbardziej jednak bolało mnie to, że zostawiła mnie tutaj z nim.
Nie miał na kim się wyładowywać, dlatego ja stałam się jego workiem treningowym.
Codziennie przeklinałam swoje życie.

Dlaczego to spotyka akurat mnie?

Co zrobiłam nie tak?

Głównie to wpłynęło na moją strasznie niską samoocenę.
Nie obchodziło mnie to, że rówieśnicy z gimnazjum się nade mną znęcali, próbowali utopić.
Gdyby wtedy nauczyciel nie zareagował, najprawdopodobniej leżałabym teraz dwa metry pod ziemią. Może i byłoby to lepsze.
Chociaż raz przysłużyłabym się światu i odeszła na wieki.
Nie widzę żadnego sensu w mojej nic nie znaczącej egzystencji.
Zacinęłam dłonie w pięści, gniotąc przy tym ubranie.
Padłam na łóżko, zakrywając twarz dłońmi.
Po chwili dało się usłyszeć kroki.
Spojrzałam na drzwi, a potem mój wzrok przeniósł się na klamkę, która zaczęła się poruszać. Oznaczało to, że ojciec doszedł do wniosku, że skończyłam zajęcia.
Stanęłam na środku pokoju, nie wiedząc co ze sobą zrobić.
Jedyne zdanie jakie chodziło mi po głowie to "on mnie zaraz zaszlachtuje".
Rozglądałam się po całym pomieszczeniu przerażona.

W panice spojrzałam na okno, które jak mi się wydawało było moją ostatnią deską ratunku.
Na nic nie czekając, otworzyłam je i czym prędzej wyskoczyłam.
Mieszkałam w domu, więc się nie poobijałam (chociaż w sumie tam są same domy, ale wolałam to napisać).
Do pokoju wtargnął mój tata, chwiejąc się. Zauważył, że okno jest otwarte, a także moją osobę biegnącą jak najdalej się da.
Rzucił we mnie butelką, która rozbiła się niedaleko mnie. Kawałek szkła wbił mi się w nogę.
Ból był niemożliwy, ale nie mogłam się teraz zatrzymać.

Po jakimś czasie usiadłam na ławce w parku. Odetchnęłam z ulgą, na myśl, że udało mi się uciec.
Spojrzałam na nogę, z której sączyła się krew.
Nic nie mogłam na to poradzić.
Syknęłam z bólu.
W tej chwili byłam bezradna, więc położyłam głowę na oparciu i na chwilę przymknęłam oczy.

***

Powieki strasznie mi się kleiły. W końcu jednak je rozszerzyłam, ze względu na czyiś głos.
Przede mną ukazały się trzy rozmazane sylwetki.
Przetarłam oczy i zobaczyłam Apollo, niestety Byron'a i jakiegoś innego chłopaka. Jeśli dobrze pamiętam, nazywają go Hefajstos.

- Bella! Co Ci się stało w nogę? - zaczął oliwkowłosy.

- Ah szkoda gadać (szkoda strzępić ryja XD) - zaśmiałam się.

- Jak ty możesz się teraz śmiać?! - zapytał oburzony Hepai.

Całemu zajściu bacznie przyglądał się czerwonooki. Stał trochę bardziej z tyłu i widać, że nie jest chętny do pomocy. Nadymałam policzki.
Nie potrzebowałam żadnego wsparcia.

- Nie przyda mi się pomoc sama trafię do domu - podniosłam się z ławki, ukazując lekki grymas bólu na twarzy, przy wstawaniu.
Zapadła między nami dziwna cisza, którą w końcu przerwał Aphrodi:

- Jeśli to stało Ci się w domu to nie będę w stanie pozwolić Ci tam wrócić.

- To nic. - machnęłam niedbale ręką -Poprostu się przewróciłam.

- Powiadasz? I spadłaś akurat na szkło? - pokazuje skrawek rozbitej butelki, który wyciągnął, kiedy jeszcze miałam zamknięte oczy.

- Co w tym takiego dziwnego? - skrzywiłam się - wypadki chodzą po ludziach.
Chłopak westchnął i opuścił ręce w bezradności.
- Jak tak bardzo się upierasz - wzruszył ramionami - Chłopaki opatrzą Ci nogę, a potem wrócisz do domu - Jeff i Apollo podeszli do mnie o dokładnie obejrzeli moją nogę. Czułam się przez to niekomfortowo, ale dałam im działać - Ja już tego dopilnuje - rzucił na koniec.
Nie zrozumiałam zbytnio co chciał przez to powiedzieć.
Po zabandażowaniu nogi, podniosłam się na nowo.
Podziękowałam im za to i skierowałam się w stronę mojego domu. Bardzo nie chciałam tam wracać, ponieważ po tak nagłym opuszczeniu domu, będę miała jeszcze większe kłopoty, ale musiałam.
Inaczej mogłyby się zacząć czegoś domyślać, a tego nie chciałabym jeszcze bardziej.
Nie dało się nie zauważyć, że pewien blondyn dorównał mi kroku.
- Tak, tak - przewróciłam oczami - Jestem wdzięczna za pomoc, ale mówiłam, że sama trafię.
- A ja mówiłem, że dopilnuje, aby się tak stało.
- Zacnie - odpowiedziałam sarkastycznie.
W taki właśnie sposób całą drogę powrotną przeszłam w towarzystwie pedofila...

_______________________________________

Ogólnie to drugi rozdział jest dłuższy od pierwszego, ale mógł być jeszcze bardziej :P

PS: Tumblr NO NORMALNIE POTAS WĘGIEL ♡♡♡
(patrz media)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top