👼18 👼 - „Tylko nie to..."
Cały następny dzień myślałam o tym, co się stało pomiędzy mną a Aphrodim. Zawsze wydawał mi się bardzo ironiczną oraz przy tym zapatrzoną w siebie osobą i nigdy nie sądziłabym, że ktoś taki byłby w stanie wyrazić swoje uczucia i to jeszcze takim czynem jak pocałunek. Wspominanie tego, co było jeszcze później przyprawiało mnie o gęsia skórkę. Czy to możliwe, że spodobało mi się to? Pokręciłam głową, żeby uspokoić natrętne myśli krążące mi nieubłaganie po głowie. Na jakiś czas od tych natręctw ocalił mnie Aporo, który szturchnął mnie kilkukrotnie długopisem. Trwała aktualnie lekcja języka angielskiego, a po mnie było widać doskonale, że Past Simple wcale mnie nie interesuje i bujam w obłokach. Nie uszło to oczywiście uwadze mojego przyjaciela. Wzdrygnąłem się i spojrzałam na niego odwracając lekko głowę w prawą stronę na ławkę, w której siedział oliwkowowłosy chłopak. Moje spojrzenie było wyraźnie pytające, więc ten rozejrzał się, czy nauczyciel patrzy, a gdy już upewnił się, że nie zwraca na nich uwagi przybliżył się bardziej do niej i zapytał o czym tak rozmyślałam, aby zaspokoić swoją łatwo zauważalną ciekawość. Starałam się powstrzymać rumieniec, spojrzałam ukradkiem na zegar z nadzieją, że dzwonek przerwałby moją wypowiedź, jednak do końca lekcji zostało jeszcze dziesięć minut. Oczywistym był fakt, że nie powiedziałabym mu prawdy, bo spaliłabym się ze wstydu, a co dopiero, gdyby Apollo powiedział o moim wyznaniu Aphordiemu. Z drugiej strony jednak mówienie, że o niczym nie myślałam byłoby bezcelowe, bo on wcale taki głupi nie był, a po mnie było widać doskonale, że coś zadręcza moje myśli od samego początku zajęć, a także w drodze do szkoły, ale o tym wiedziałam już tylko ja jako, że szłam sama. W końcu nachyliłam się jeszcze trochę nad jego ławką i powiedziałam tak cicho, aby tylko on usłyszał:
- Jestem po prostu podekscytowana faktem, że już za pięć dni mecz
Apollo nie wyglądał na usatysfakcjonowanego moim wyjaśnieniem, a może i nawet mi nie uwierzył, bo po moim czole spływał już pot, jakby wymyślenie tej wymówki przysporzyło mi dużo wysiłku, ale mimo to uśmiechnął się serdecznie i już o nic więcej nie dopytywał. Wyprostował się i spojrzał przed siebie, aby dłużej nie narażać się na ryzyko, że nauczyciel zauważy ich szybką wymianę zdań. Odetchnęłam z ulgą, chociaż zdawałam sobie sprawę, że przyjaciel nie do końca mi uwierzył. Mimo to miałam już spokój, przynajmniej narazie. Chłopak był nieobliczalny, ale musiałam być gotowa na ewentualność, że po lekcjach będzie chciał poznać prawdziwy powód mojego odcięcia się od rzeczywistości. Co ja mogłam powiedzieć? Że całowałam się z kapitanem drużyny i mi się spodobało? Na samą myśl, że faktycznie mogłoby mi się podobać przechodziły mnie dreszcze - dziwnie przyjemne dreszcze.
Po lekcjach od razu szybko chwyciłam plecak i przewiesiłam przez jedno ramię. Niczym strzała wyautowałam z sali, co zdziwiło nawet samego nauczyciela. Byłam jednak już po zajęciach, więc nikomu nie musiałam tłumaczyć swojego pośpiechu, tym bardziej oliwkowłosemu koledze z klasy. W czasie drogi zerknęłam na boisko obok którego akurat przechodziłam i spostrzegłam, że drużyna piłkarska naszego liceum już się zbierała na trening. Dostrzegłam także kapitana drużyny, z którym nieumyślnie złapałam kontakt wzrokowy. Chwile tak spoglądałam na uśmiechającego się w moim kierunku blondyna, po czym odwróciłam wzrok zawstydzona i przyspieszyłam. Chłopak zapewne był zdziwiony i będzie się wypytywać o to, gdy już wróci do domu. Nie trudno będzie mu wyciągnąć ze mnie prawdę, bo w końcu aktualnie dzieliliśmy jeden dom. Zastanawiał mnie też w sumie fakt dlaczego przez cały ten czas nie zobaczyłam jego rodziców. Czy to możliwe, że mieszkałby sam? Było mi głupio, że znamy się już sporo czasu, a mimo to dalej go praktycznie nie znałam. Nie wyglądał na zamknięta w sobie osobę, a mimo to wydawał się taki odległy. Westchnęłam ciężko i weszłam do domu. W salonie siedział Michael i oglądał telewizje. Słysząc dźwięk otwieranych drzwi i kroki w stronę pomieszczenia, w którym się znajdował odwrócił automatycznie głowę w stronę wejścia. Widząc, że to ja odetchnął z ulgą.
- Co ty tak wzdychasz? Złodzieja się spodziewałeś? - skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej, a w moim głosie dało się usłyszeć nutkę rozbawienia. Miki od zawsze się bał, że kiedyś ktoś się włamie do domu, zabije mu rodzine i ukradnie najcenniejsze rzeczy, więc nigdy nie potrafiłam zrozumieć czemu po prostu nie zamknie drzwi. Wszyscy mieliśmy klucze i mogliśmy sobie otworzyć. Widząc zakłopotaną minę brata usiadłam obok niego i przytuliłam. Poszłam tylko szybko odłożyć plecak i się przebrać, po czym wróciłam do niego w jakiejś przydługiej białej bluzie i krótkich spodenkach. Usiadłam znowu obok niego, kładąc głowę na jego ramieniu. Kiedy poczułam bliskość swojego krewnego na myśl przyszło mi, że przez to całe zamieszanie z Byronem całkiem zapomniałam o czymś naprawdę ważnym, a mianowicie o moich planach, co do odbudowania naszej rodziny. Nie mogliśmy wiecznie mieszkać i polegać na blondynie i pewnie za jakiś czas sam poczułby ciężar odpowiedzialności wiążący się z trzymaniem dwóch dodatkowych osób pod jednym dachem, o ile brać pod uwagę, że musi się sam utrzymywać.
„Kiedy on ma na to czas.." - pomyślałam, ściskając trochę mocniej ramię brata. Nie chciałam mu psuć nastroju, w końcu tęskniłam za takimi mile spędzonymi chwilami. Trzeba było przełożyć rozmowę na inny dzień. Uśmiechnęłam się delikatnie i wtuliłam w niego bardziej. Oglądaliśmy wspólnie serial do momentu przybycia kolejnego domownika.
Odkąd Aphrodi przekroczył próg domu dał mocno znać, że jest mocno wyczerpany po treningu. Kiedy wszedł ociężale do salonu spojrzał na naszą dwójkę i zaczął się rozciągać, napinając przy tym mięśnie. Oblałam się rumieńcem i odwróciłam głowę w stronę telewizora udając, że oglądam. Moje zakłopotanie nie uszło uwadze Michaela. Najwidoczniej postanowił wyświadczyć mi przysługę, bo już po chwili podniósł się z kanapy i podszedł do nowoprzybyłego, klepiąc go delikatnie w plecy.
- Chodź chłopie, zrobię ci coś do jedzenia, bo zaraz nam tu padniesz - liczył pewnie, że ten za nim pójdzie, jednak blondyn pomimo zmęczenia i chęci najedzenia się nie drgnął nawet z miejsca. Przyglądał mi się cały czas, mierząc od stóp do głów. W końcu spojrzał na mojego brata, a kąciki jego ust delikatnie się uniosły.
- Miło z twojej strony, ale muszę odmówić - powiedział spokojnym, a także przyjaznym głosem. Taka odpowiedź zdziwiła Michaela, a ten widząc to pośpieszył z wyjaśnieniami - Wolałbym jednak, aby to Bella się tym zajęła, musimy przy okazji porozmawiać.
Kiedy moje imię dotarło do moich uszu całe moje ciało ogarnęło niewyobrażalne ciepło. Zmusiłam się w końcu, żeby na niego spojrzeć. Brunet w końcu westchnął ciężko i wrócił na kanapę. Kiedy już się usadowił to nachylił się nade mną ukradkiem i szepnął mi do ucha:
- Musisz to załatwić sama
Przełknęłam ślinę po tych słowach, po czym po krótkiej chwili podniosłam się z kanapy i podeszłam do Aphrodiego, który cały czas na mnie oczekiwał. Wspólnie skierowaliśmy się do kuchni. Zajrzałam do lodówki i zaczęłam wyciągać z niej składniki na kanapki dla blondyna. Ten tylko oparł się o blat i przyglądał mi z zaciekawieniem. Co jakiś czas na niego zerkałam, ale po chwili odwracałam zawstydzona pod wpływem jego kuszącego spojrzenia. Nigdy wcześniej nie patrzył na mnie w taki sposób. Właściwie to chyba jeszcze nigdy nie zauważyłam, żeby patrzył takim wzrokiem na kogokolwiek. Wzięłam nóż z szuflady i nabrałam na niego masło, aby chwile później rozsmarować je na chlebie, nałożyć na to świeżo umytą sałatę, później ser, szynkę i ogórka, którego uprzednio obrałam i pokroiłam. Na końcu posoliłam warzywo, które położyłam już posiekane na kanapki. Przekroiłam je na pół większym nożem i nałożyłam na talerz. Podałam mu gotowy posiłek i delikatnie, lecz dalej nieśmiało, się uśmiechnęłam. Chłopak w tamtej chwili jednak wcale nie wyglądał na zainteresowanego jedzeniem mimo, że dosłownie chwile temu narzekał na to jaki jest wykończony i głodny. Czyżby to była wymówka? Chwile później przekonałam się o prawdzie, ponieważ blondyn posadził mnie na blacie tak, aby mógł się do mnie maksymalnie zbliżyć. Na początku nie wiedziałam, co zrobić, ale po chwili jakby nie panując nad tym owinęłam nogi wokół jego bioder. Zaciśnięte w pieści ręce za to opierałam za sobą, do tego delikatnie mi się trzęsły. Z jednej strony czułam się bardzo niekomfortowo, a z drugiej nie chciałam, żeby się odsuwał. Wiecznie odpychałam od siebie każdego, kto próbował mnie lepiej poznać, przez co teraz tak bardzo brakowało mi bliskości. Chłopak spojrzał mi głęboko w oczy i mimo, że z zawstydzenia miałam ochotę odwrócić wzrok to jego szkarłatne oczy mnie zahipnotyzowały. Jego ręce, które spoczywały na mojej talii po chwili uniosły się na moją twarz, a on po tej dość długiej ciszy w końcu się odezwał:
- Chciałabyś mi może powiedzieć, co dziś po szkole było ważniejsze ode mnie?
To pytanie wyrwało mnie z transu. Uniosłam jedną brew, dając mu znać, że nie do końca rozumiem i oczekuję wyjaśnień.
- Czemu odwróciłaś wtedy wzrok, coś się stało? A może spojrzałaś na kogoś innego? - Aphordi wydawał się zdenerwowany, a w jego oczach dostrzegłam zazdrość. On? Zazdrosny? Nie mogłam w to uwierzyć, więc wmawiałam sobie, że coś źle zrozumiałam.
- Nic się nie stało i na nikogo nie spojrzałam, a nawet jeśli to co z tego? - zmrużyłam podejrzliwie oczy i wtedy właśnie chłopak ujął mój podbródek i zaczął się do mnie przybliżać tak, jak wtedy w szatni, ale tym razem wolniej, co sprawiło, że poczułam jakby serce miało mi zaraz wyskoczyć z klatki piersiowej. W pewnej chwili zaczęłam się mu nawet delikatnie wyrywać, ale nie wyglądało na to, że ten mi na to pozwoli. Poprzez wielka fale stresu chwyciłam się za klatkę piersiową i jęknęłam z bólu. Chłopak z początku nie rozumiał, co się dzieje, ale po chwili odsunął się ode mnie przestraszony. Zacisnęłam mocno zęby i teraz chwytając się obiema rękoma w okolicach serca położyłam się na blacie i podwinęłam nogi, cały czas stękając z bólu. Blondyn miał już biec po brata, jednak ten zdążył już pojawić się w kuchni przywołany moimi coraz głośniejszymi jękami. Otworzył szeroko oczy na ten widok
- Tylko nie to...
________________________________
Ekhem...jakoś nie chce mi się wyjaśniać mojego kolejnego zniknięcia, więc uznajmy, że po prostu nie miałam weny. Ciekawa jestem, czy ktoś mnie tu jeszcze kocha. Nie będę się rozpisywać jakoś, więc zadam po prostu przeproszę za zdjęcie w mediach XD i dwa szybkie pytanka
1. Nie przeszkadza wam aż taka bliskość Belli i Aphrodiego? Serio pytam, bo jestem nieokiełznanym zbokiem i trzeba mi mówić, jeśli posuwam się za daleko 🥲
2. Nie przeszkadza wam również to, że wydłużyłam czas do meczu? Miałam tam napisać, że będzie już za dwa dni, ale nie wystarczy mi wtedy czasu na pewien ważny wątek. Mam nadzieje, że warto będzie poczekać na finał
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top