👼17👼 - „Nie pozwalaj sobie na za wiele, co?"
Szłam w kierunku domu możliwie najwolniej jak mogłam. Przez całą drogę starałam się unormować oddech, a oprócz tego jeszcze serce waliło mi jak szalone. Została mi już ostatnia prosta do domu Aphrodiego. Miałam ten budynek już przed oczami i czułam jak kolana mi się uginają. Oparłam się o drzewo i stałam tak chwilę. Ta chwila ciągnęła się jakby w nieskończoność. Usiadłam pod tym drzewem i odchyliłam lekko głowę do tyłu. Przymknęłam oczy i zaczęłam rozmyślać jako, że niezbyt spieszyło mi się do domu.
- Bella? Co ty tu robisz?
Usłyszałam głos nade mną. Otworzyłam oczy i ujrzałam Michaela stojącego nade mną i przyglądającego mi się ze zmartwieniem. Zmarszczył brwi i pomógł mi się podnieść. Przyjęłam niechętnie pomoc i otrzepałam się po wstaniu. Mój brat był ostatnią osobą, którą chciałam spotkać, a on jak na złość pojawił się tuż przy mnie. Patrzyłam się na niego osłupiała, ale nie wydusiłam z siebie ani słowa. Nie ponowił pytania, za to zadał kolejne:
- Długo nie wracałaś, co Ci tak długo zajęło?
Westchnęłam ciężko. Mogłam się domyślić, że padnie to pytanie z jego ust. Wiedziałam, że wymigiwanie się od odpowiedzi jest bezcelowe.
- Trafiłam na ojca, był w opłakanym stanie i zrobiło mi się go szkoda.. - zaczęłam bawić się palcami i odwróciłam wzrok, bojąc się spojrzeć na jego wyraz twarzy - Chciałam mu pomóc i jakoś tak wyszło..
- Co wyszło? - zapytał nagle, przerywając moją wypowiedź, jakby nie rozumiejąc co mam na myśli.
- Powiedziałam mu, że się znalazłeś, ale gdy zrozumiałam, co zrobiłam od razu stamtąd uciekał. Próbował mnie zatrzymać, nawoływał mnie, ale ja się nie zatrzymywałam i cały czas biegłam.. - zacisnęłam dłonie w pieści, a w oczach nazbierały mi się łzy. Chłopak widząc to przytulił mnie mocno i pogładził czule po głowie. Uwielbiałam, gdy to robił. Jego dotyk był delikatny i zawsze był w stanie ukoić moje smutki. Odsunęliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w oczy. Wytarłam łzy rękawem od bluzy i pociągnęłam nosem. Sądziłam, że ten będzie zły, jednak w dalszym ciągu to nie było wszystko, co miałam mu przekazać.
- Chcę naprawić naszą rodzinę.. - dodałam, gdy ten chciał już wracać do domu. Odwrócił się z powrotem w moją stronę. Teraz naprawdę nie wyglądał na zadowolonego. Spoglądał na mnie chwile z szerzej otwartymi oczami, po czym westchnął i uśmiechnął się delikatnie. Michael w większości wypadków emanował stoickim spokojem.
- Rozumiem, że ciężko pogodzić Ci się z tym, jak potoczyło się wszystko w naszej rodzinie, ale niektórych rzeczy po prostu nie da się już naprawić. Nasz ojciec jest alkoholikiem i on nie będzie w stanie z tego zrezygnować - powiedział to szybko, ale spokojnie. Widać, że chciał jak najszybciej zakończyć ten temat i nigdy to niego już nie wracać.
- Zaczął pić po twoim i mamy odejściu, teraz powinno się wszystko ułożyć..
- Bella skończ. - powiedział już poddenerwowany i skierował się w stronę domu. Ruchem dłoni pokazał mi, abym poszła za nim. Zacisnęłam powieki i wróciłam niechętnie do domu. Od razu po wejściu do środka zostałam obrzucona obrażonym spojrzeniem Aphrodiego. Z Michaelem jednak się przywitał, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. Już mnie to naprawdę denerwowało. Od prawie dwóch dni się tak zachowywał. Westchnęłam i poszłam do swojego pokoju. Rzuciłam niedbale plecak na łóżko. Jego zachowanie nie dawało mi spokoju, do tego ta reakcja mojego brata. Ostatnio nie powodziło mi się zupełnie. Wyjrzałam przez okno i zobaczyłam blondyna, który kierował się z torbą w stronę boiska, zapewne potrenować. Mimo, że był na mnie zły nie mogłam tak po prostu dać mu pójść samemu. Wstałam z łóżka i zbiegłam na dół, jak zwykle zostawiajac Michaela samego i zdezorientowanego. Szłam kawałek za kapitanem drużyny i dopiero dałam o sobie znać, gdy Apollo mnie ujrzał i zaczął machać w moją stronę. Szkarłatnooki odwrócił się w moją stronę i tylko przewrócił oczami na mój widok. Takie zachowanie chłopaka względem mnie bardzo zdziwiło członków drużyny, jednak nie mieli czasu, aby zastanawiać się nad tym, co mu uderzyło do głowy. Ja tak samo, chciałam w końcu uratować swoją rodzinę, a nie przejmować się humorkami Aphrodiego. Usiadłam gdzieś na ławce, oparłam ręce na kolanach, po czym głowę o dłonie. Obserwowałam jak przygotowują się do tego ważnego meczu i przy okazji zastanawiałam się, co mogę zrobić, aby rozwiązać swoje rodzinne problemy. Miałam wyjątkową podzielność uwagi. Podczas tak głębokich rozmyślań byłam w stanie analizować każdy ich ruch, każdą technikę. Po przeprowadzonym treningu oraz krótkim meczu dałam im oczywiście kilka wskazówek na podstawie błędów, które wyłapałam. Nie byłam mistrzynią świata, jednak coś wiedziałam i to, co zauważyłam mogłam im przekazać. Aphrodi tylko spojrzał na mnie i prychnął. Wziął swoją torbę i skierował się zapewne w stronę swojego domu. Zdenerwowana już do granic możliwości chwyciłam go za nadgarstek i pociągnęłam do szatni. Przyszpiliłam go do ściany i zmierzyłam go zdenerwowanym wzrokiem. Wyglądało to dość dziwnie, ponieważ byłam od niego niższa, co przyszło mi po jakimś czasie na myśl. Blondyn był widocznie zdziwiony moim zachowaniem, ale z jego oczu dalej dało się wyczytać gniew pomieszany ze smutkiem.
- Powiedz mi łaskawie o co Ci ostatnio chodzi.
Ten oczywiście udawał, że nie wie o czym mówię.
- Nie rób ze mnie idiotki, przecież widzę twoje humorki. - warknęłam gniewnie i bardziej wcisnęłam go na ścianę między szafkami. Byron westchnął ciężko i spuścił głowę.
- A pamiętasz, co mówiłaś o mnie swojemu bratu w pokoju, gdy byliście u mnie pierwszego dnia? - jego głowa dalej była skierowana ku dole, ale mimo to podniósł na mnie swój wzrok, co wyglądało niewinnie i nie dało się ukryć mojego delikatnego rumieńca. Ścisnęłam mocniej jego przedramiona, za które go trzymałam swoimi drobnymi dłońmi. W tamtej chwili musiałam sobie przypomnieć całą rozmowę z bratem, a szczególnie fragment o Aphrodim. Nie zajęło mi to długo. Nie mogłam uwierzyć, że słowa „to tylko przyjaciel" były w stanie wprawić blondyna w taką złość i smutek.
- Ja- - nie było dane mi dokończyć, bo ten wpił się w moje usta, a ja zszokowana otworzyłam szerzej oczy. Przez jakiś czas stałam tak w bezruchu, ale opór był bezcelowy. Przymknęłam oczy, poluzowałam trochę uścisk i odwzajemniłam dość nieporadnie pocałunek. Aphrodi objął mnie wokół talii i przywarł do mnie bardziej ciałem. Wtedy zaczęło robić się dziwnie. Wsunął język do moich ust, a ja cicho mruknęłam. Chłopakowi wciąż było mało, więc zaczął powoli wsuwać dłoń pod moją bluzę. Czując jego palce stykające się z moim nagim ciałem odsunęłam się od niego gwałtownie.
- Nie pozwalaj sobie na za wiele, co? - zarumieniłam się cała i opuściłam bluzę najniżej jak się dało. Ten tylko uśmiechnął się głupio i przeprosił. Chyba to, co się stało go wystarczająco usatysfakcjonowało, ponieważ całą drogę powrotną przegadaliśmy. Było mi tak strasznie dziwnie, że na tamten moment kompletnie zapomniałam o tym, co było dla mnie najbardziej istotne.
________________________________
Well hello, wypadało coś w końcu napisać. Co do sceny na końcu...sama nie wierzę, że serio wprowadziłam ten wątek romantyczny, ale no cóż. Bycie zboczeńcem zobowiązuje. Gdyby nie to, że znamy doskonale charakter Belli to pewnie dałabym tu jakąś ostrą scenę +18
Szczerze mówiąc lubię opisywać takie sceny i się tego nie wstydzę. Pamiętam jak zawstydzona byłam pisząc scenę pocałunku w pierwszej części i starałam się napisać to w jak najbardziej okrojonej wersji, a teraz właśnie zależało mi, aby dać jak najwięcej szczegółów. Mam nadzieję, że takie coś nie będzie wam przeszkadzało ^^;;;
Tak czy inaczej miłego dnia/wieczoru życzę ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top