👼14👼 - "Nie podoba mi się to..".
Straż pożarna odjechała, a ja w dalszym ciągu spoglądałam przez okno na resztki dymu unoszące się w powietrzu. Deszcz i grzmoty także już ustały. Michael podszedł do mnie i przytulił od tyłu.
- Nie uciekaj tak więcej - mruknął cicho, opierając brodę na mojej głowie.
Chciałam zaprotestować, ponieważ nadal czułam się winna jego odejścia, ale wtedy mi przerwał.
- Nie mam Ci nic za złe.
Nie próbowałam już po tych słowach nawet nic mówić. Pomimo uścisku jaki czułam w sercu cieszyłam się, że wrócił. Zastanawiało mnie czy pójdzie ze mną do domu, do ojca. Westchnęłam smutno, przez co Miki odwrócił mnie przodem do siebie i zmierzył pytającym spojrzeniem.
- Wrócisz ze mną do domu..? - zapytałam nieśmiało. Chłopak nic nie mówił. Odwrócił głowę w inną stronę, ale wyglądał jakby się nad czymś zastanawiał, a nie był przygnębiony, czy wściekły.
Pokwitował w końcu moje pytanie słowem "pomyślę" i podszedł do Aphrodiego. Toczyła się między nimi najwidoczniej jakas poważna rozmowa, co wywnioskowałam z ich wyrazów twarzy. Obserwowałam ich z dystansu, pomimo ciekawości jaka we mnie buzowała.
Blondyn po zakończonej rozmowie zwrócił się do mnie.
- Myślę, że najlepiej będzie, jeśli ty i twój brat na jakiś czas zostaniecie u mnie w domu - powiedział poważnie, ale widząc zakłopotanie malujące się na mojej twarzy pośpieszył z wytłumaczeniem - Twój ojciec musi zrozumieć, że tym, co robi może stracić i Ciebie. Chcę, aby wszystko wróciło do normalności.
Zapewne krzyczałabym na niego, aby nie wtrącał się w nie swoje sprawy, lecz po tym, co zobaczyłam w lesie byłam już utwierdzona w fakcie, że blondynowi można zaufać. Niewiele myśląc skinęłam głową i uśmiechnęłam się lekko. Chłopaka najwidoczniej to już nie dziwiło.
- Do twarzy Ci z uśmiechem - poklepał mnie po ramieniu, przybierając bardziej pogodną minę.
- A co z moimi rzeczami? - zapytałam po chwili zastanowienia. Jeśli już miałam zostać u Afuro to musiałam mieć jakieś swoje rzeczy. Blondyn podrapał się po głowie, jakby o tym całkowicie zapomniał.
- Jeśli chcesz to podejdziemy dzisiaj do Twojego domu po potrzebne rzeczy - uśmiechnął się - Jeśli się nie mylę to twój ojciec jest teraz w pracy?
Pokiwałam głową twierdząco, co sprawiło, że blondyn odetchnął z ulgą.
Złapałam go za ramię i wyprowadziłam z domu, zostawiając zdezorientowanego Michaela samego w środku.
- Gdzie tak lecisz? - zdziwił się Aphrodi, lecz nie protestował.
- Trzeba iść już teraz, bo mój tata za jakiś czas wraca do domu - wytłumaczyłam mu, idąc coraz szybciej.
- Nie podoba mi się to..
Dzięki szybkiemu tempu jakie nadałam byliśmy pod moim domem już po piętnastu minutach. Zajrzałam do kieszeni, ale wtedy się wybudziłam z amoku. Klucze do domu zostawiłam w swoim przemoczonym ubraniu, a aktualnie miałam na sobie bluzę blondyna.
- Ugh...nie wzięłam kluczy - złapałam się za głowę. Na moje słowa dłoń Aphrodiego zderzyła się z jego twarzą.
Kiedy już chciałam się po nie cofać zobaczyłam ostatnią deskę ratunku, jakim było otwarte okno w moim pokoju. Ojciec najwidoczniej tam w ogóle nie zaglądał, dlatego było cały czas uchylone.
Nic nie mówiąc zaczęłam się wspinać.
- Ej mała, co ty robisz?! - krzyknął do mnie, gdy byłam już prawie przy oknie. Machnęłam do niego ręką na znak, że nic mi nie będzie, jednak jak na złość musiałam źle położyć nogę i mi się ześlizgnęła. Afuro patrzył na mnie przerażony i już chciał wchodzić, aby mi pomóc. Finalnie jakoś sobie poradziłam i dostałam się do pokoju. Od razu gdy znalazłam się w środku, zaczęłam wyciągać jakieś ubrania z szafy oraz potrzebne kosmetyki z łazienki. Wzięłam także parę drobnostek, bez których ciężko by mi było sobie poradzić. Wszystko to spakowałam do plecaka, z którego wcześniej wyjęłam książki. Przerzuciłam plecak przez ramię i weszłam na parapet.
- Złapiesz? - krzyknęłam do chłopaka, ukazując plecak wypełniony rzeczami. Blondyn w odpowiedzi wyciągnął ręce przed siebie.
W tej właśnie chwili ktoś chwycił mnie za ramię i pociągnął do tyłu. Spadłam z parapetu z piskiem, zrzucając plecak na podłogę.
- Cholera jasna...BELLA!! - krzyknął Byron, ale nie uzyskał żadnej odpowiedzi. Słysząc jednak moje późniejsze krzyki, nie czekał wiele i zaczął się wspinać na górę.
- Gdzie ty byłaś tyle czasu?! - bełkotał mój pijany ojciec.
Z moich ust wychodziły cały czas tylko słowa typu "zostaw mnie". Nie zdobywałam się na nic innego. Zdenerwowany mężczyzna złapał mnie za włosy i zaczął krzyczeć jeszcze głośniej. Po chwili mnie puścił i spojrzał na okno. Także odwróciłam się w tamtą stronę. Na parapecie stał Aphrodi i wpatrywał się ze złością w mojego ojca. Przez jakiś czas utrzymywali kontakt wzrokowy.
- To ty. - wysyczał złowrogo mężczyzna i zaczął powoli zbliżać się do blondyna. Czyli jednak go pamiętał. Przełknęłam ślinę, to nie mogło się dobrze skończyć.
- Bella, uciekaj stąd! - krzyknął, gdy mój ojciec znalazł się przy nim.
- Nie, bo inaczej go zrzucę.. - powiedział stanowczo, łapiąc blondyna za koszulę.
Aphrodi cały czas krzyczał, abym uciekała, bo drzwi są otwarte, ale ja stałam jak wryta, kompletnie nie wiedząc co robić...
______________________________________
TUM TUM TUUUUUUM
Dzisiaj lub jutro pojawi się kolejny rozdział i przy okazji pokażę wam też wtedy jak wygląda Bella w bluzie Aphrodiego mmmmm :>>>
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top