👼13👼 - "To niebezpieczne, mała..".

Szłam samotnie przez las z oczami napuchniętymi od płaczu i mokrymi policzkami. Jedyne, o czym teraz marzyłam to rzucić się na łóżko i już nie wstawać. Po prostu zasnąć i nigdy się nie obudzić. Takie myśli przywiodły kolejną falę rozpaczy. Oparłam się o jedno z drzew i ponownie rozpłakałam, powoli zsuwając po korze na ziemię. Siedziałam tak i dawałam upust emocjom przez dobre dziesięć minut, aż niebo spowiły ciemne chmury. Spojrzałam w górę swoimi czerwonymi od lamentu oczami, gdy krople deszczu zaczęły powoli opadać na moją twarz. Już nic mnie nie obchodziło. Zjednałam się z wodą z niebios. Do tego doszły ciche grzmoty, które z czasem stawały się coraz głośniejsze. Pojedyncza błyskawica rozświetliła ciemne już niebo, jednak po chwili znów nastał mrok. Siedziałam skulona pod koronami drzew, a deszcz padał mocniej i mocniej, mieszając się z moimi łzami.
Wiedziałam, że moje postępowanie jest lekkomyślnie, ale w tamtej chwili nic się już nie liczyło. Widziałam tylko swoje błędy. Ile krzywdy musiałam wyrządzić swojemu bratu. Czułam się z tym tak okropnie. W oddali słyszałam jakiś krzyk, a przez krzewy przedzierało się ledwo jakieś światło. Chwilę później ponownie niebo zabłysło, zsyłając także serię grzmotów. Zasłoniłam uszy i zacisnęłam powieki, a deszcz dalej leciał na mnie mocno. Zdziwiłam się, gdy słyszałam opadające krople, ale nie leciały już na moje plecy i głowę. Podniosłam spojrzenie znad kolan i rozejrzałam się. Byłam przykryta jakimś płaszczem, a na tym poziomie widziałam czyjeś nogi.
- To niebezpieczne, mała..
Podniosłam wzrok do góry i ujrzałam Aphrodiego. Wyglądał na bardzo zmartwionego. Wyciągnął dłoń w moją stronę, chcąc pomóc mi wstać.
Odwróciłam głowę w drugą stronę.
- Zostaję tu..zrobiłam coś strasznego.. - płakałam dalej, przez co to, co mówiłam było prawie niezrozumiałe.
- Widziałem Twojego starszego brata.. - westchnął i stanął tak, aby ponownie być przodem do mnie. Podniosłam lekko głowę - On się martwi, więc proszę...chodź ze mną..
Blondyn spojrzał mi w oczy i wtedy zamarłam. Patrzył na mnie ze łzami w oczach, które po chwili zaczęły spływać po jego policzkach. Spuściłam wzrok zawstydzona. On tak bardzo się o mnie troszczył, a ja byłam niewdzięczna i wiecznie niezadowolona.
Po chwili niepewnie wyciągnęłam dłoń w jego stronę, a on za to niewiele myśląc złapał za nią i mnie podniósł, przyciągając do siebie, aby zamknąć w mocnym uścisku.
- J-jestem ubłocona.. - wyjąkałam, rumieniąc się lekko.
- Trudno - mruknął mi cicho do ucha, obejmując czule.
Kolejne grzmoty i błyskawice. Wzdrygnęłam się i odskoczyłam od chłopaka. Próbował mnie uspokoić, ale moje serce biło coraz szybciej.
Usłyszałam głośny trzask. Obydwoje w tym samym czasie obróciliśmy głowy w stronę źródła hałasu. Jedno z drzew zajęło się ogniem i zaczęło przy okazji mocno bujać. Patrzyłam na to z przerażeniem w oczach. Ogień zaczął roznosić się po całym lesie, a ja stałam jakby wryta w ziemię. Aphrodi złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
- Musimy uciec z lasu i zadzwonić po straż pożarną! - powiedział donośnym głosem i zaczął biec przed siebie. Pobiegłam tuż za nim, nadal bedąc trzymana za dłoń. Tuż przed nami zawaliło się kolejne drzewo, przez co pisnęłam wystraszona. Chłopak objął mnie i prowadził, próbując ominąć jakoś drzewo. Kiedy nam się to udało spostrzegliśmy wysokie płomienie, które w zastraszającym tempie zaczęły nas otaczać. Wtuliłam się w blondyna i zaczęłam cicho szlochać. Najwyraźniej nigdy nie widział mnie w takim stanie, patrząc na jego minę. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam taka słaba i bezbronna. Aphrodi pogładził mnie czule po głowie, przy okazji szukając jakiejś innej drogi ucieczki. Jedyną deską ratunku było podkopać się pod drucianym ogrodzeniem.
- Chodź - nakazał i poprowadził mnie do płotu. Przykucnął przy nim i rozpoczął podkopywanie się, co było kłopotliwe przez błoto, jakie się wytworzyło podczas ulewy. Niewiele myśląc pomogłam mu w tym. Dzięki temu poszło nam o wiele szybciej. Chłopak wpuścił mnie jako pierwszą, a gdy byłam już po drugiej stronie także zaczął przechodzić. Miał z tym drobny problem, więc złapałam go za dłoń.
- P-poradzę sobie. - wysapał, jednak gdy ujrzał moje błagalne spojrzenie westchnął i splótł nasze palce. Pomogłam mu wydostać się na drugą stronę. Aphrodi podniósł się dysząc ciężko.
- Szybko, trzeba zadzwonić po straż! - popędziłam go, aby ten się otrząsnął. Pobiegliśmy razem do jego domu, który był bliżej niż mój. Pierwszy raz miałam go odwiedzić.
Chłopak otworzył szybko drzwi i wparowaliśmy do środka cali mokrzy. Tu się rozdzieliliśmy. On poszedł na górę zapewne zadzwonić, a ja pozostałam zakłopotana na korytarzu.
W środku czekał Michael, co bardzo mnie zszokowało. Brunet widząc mnie uśmiechnął się ze łzami w oczach i podbiegł, aby mnie objąć.
- Tak się bałem o Ciebie, młoda. Nie rób tak więcej - odsunął się po chwili nieznacznie - Jesteś strasznie przemoczona..
Blondyn po chwili wrócił i zaprowadził nas do salonu. Był już przebrany w suche ubrania.
- Straż pożarna już jedzie, a to dla Ciebie, Bella - rzucił mi czyste ubrania.
Trochę się wahałam, w końcu to nie było moje, ale było mi tak zimno, że jednak poszłam się przebrać. Tak jak podejrzewałam, ubiór był na mnie za luźny, co rozbawiło mojego starszego brata.
- Uroczo wyglądasz - podsumował Aphrodi.
- D-dziękuję - odpowiedziałam nieśmiało, po czym kichnęłam.
Obydwaj w tej samej chwili powiedzieli mi "na zdrowie", po czym spojrzeli po sobie. Poważne miny zamieniły się jednak w wesołe uśmiechy.
Na ten widok kąciki moich ust lekko się uniosły. Podeszłam do okna i podparłam głowę dłońmi, które oparłam na parapecie. Krople deszczu szybko spływały po szybie, a z oddali było słychać mieszające się dźwięki syren straży pożarnej i grzmotów.
- Czy tylko mnie zastanawia dlaczego pożar wybuchł pomimo takiej ulewy? - zapytałam nagle.
- Myślę, że korony drzew częściowo przysłaniają las - Miki pogładził się po podbródku.
Już nic nie mówiłam, tylko wpatrywałam się pusto w okno.
Ciągle myślałam o tym, co tam widziałam. Głównie zmartwionego i zapłakanego Aphrodiego. Czy to możliwe, że komuś jednak na mnie zależy?

______________________________________

Tak, staram się reaktywować moje książki. Na pewno tą i Talię Yorkshire. Jak będzie mi się chciało to może jeszcze dokończę te nieszczęsne zodiaki, cnie?

Jeśli oczywiście macie jakieś prośby to piszcie jaką książkę powinnam reaktywować uwuwuwu














































Lorelorelorelore~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top