Rozdział 36

Co jest... Czy on jest zły... O co chodzi... 

- Hej - witam się z chłopakiem jako pierwsza, lecz on milczy 

Nadal jest cisza, chłopak podchodzi do mnie coraz bliżej, zaczynam się cofać, lecz on łapie mnie w pasie i przyciąga mnie do siebie 

- Spóźniona, więc jaką kare chcesz? - w końcu się odezwał 

- Jak spóźniona? Jaką kare? - pytam trochę przestraszonym głosem 

- Miało być 20 minut, a czekam na Ciebie już ponad 30 - ups. Zapomniałam patrzeć na zegarek 

- Przepraszam nie mogłam się ogarnąć - i co teraz? 

- Dlatego należy Ci się kara byś się więcej nie spóźniała - uśmiecha się łobuzersko 

- Nie! Nie chce kary! - krzyczę trochę przestraszona, chce się wyrwać z jego objęcia. Niestety na próżno 

- Nie ominie Cię ta kara. Nie znoszę spóźnialskich, bo nie znoszę czekać - jego głos jest taki poważny 

- Proszę Cię nie wiedziałam o tym... - nie dał mi skończyć 

- Może i masz racje - zamyślił się na chwile - No dobra mogę Ci odpuścić tą kare pod jednym warunkiem - znów widzę ten jego uśmiech łobuzerski 

- Jakim? - mówię drżącym głosem 

- Przyznasz Cię, że spóźniłaś się dlatego, że się stroiłaś dla mnie - może i miał trochę racji, ale nie przyznam się do tego przed nim 

- Nie ma mowy - odpowiadam stanowczo 

- Czyli wolisz kare? - pyta przybliżając mnie jeszcze bardziej do siebie 

- Co masz na myśli mówiąc ''kare''? - pytam drżącym głosem 

- Na przykład... - przerwał na chwile, a ja zaczęłam się coraz bardziej bać - Nie bój się mnie głuptasie, nic Ci nie zrobię. Karą będzie to, że cały dzień będziesz musiała się mnie słuchać, przez 24 godziny więc zostajesz u mnie na noc - wpatruje się w jego oczy 

- Taka kara za 10 minut spóźnienie? - następnym razem będę bardziej pilnować czasu 

- Co za mała? Masz racje to może... - przerwałam mu 

- Nie! Dobra wygrałeś! Zgadzam się na tą kare! - krzyczę 

- Mądra z Ciebie dziewczyna - jego uśmiech jest jeszcze większy - Jutro podjadę po Ciebie z samego rana i lepiej nie każ mi czekać - mówi surowo 

- O której dokładnie będziesz? - pytam zrezygnowana 

- Około 9 rano - chłopak poluźnił trochę uścisk w pasie 

- Okej - mówię zmarnowana 

- A dziś zabieram Cię na wyścigi i rozchmurz się przecież nie będzie tak źle, zobaczysz jeszcze będziesz mi dziękować za jutrzejszy dzień - całuje mnie w policzek 

- Będę musiała wykonywać każdy Twój rozkaz - lekko się uśmiecham na jego pocałunek 

- Zobaczysz, że to nic strasznego. Obiecuje, że nic Ci się przy mnie nie stanie. Proszę uśmiechnij się, bo czuje się strasznie, że zepsułem Ci humor - uśmiecham się mimowolnie - Od razu lepiej - on też się uśmiecha. 

- No dobrze tą karą będę martwić się jutro, a dziś chce wystąpić w jednym z tych wyścigów - jego mina od razu spoważniała 

- Nie ma mowy - mówi stanowczo 

- Co? Niby dlaczego? - pytam zaskoczona jego reakcją i chce się odsunąć od chłopaka, lecz on na to nie pozwala 

- Bo ja tak mówię - przysuwa mnie do siebie jeszcze bardziej i uśmiecha się łobuzersko 

- Kara obowiązuje od jutra, więc teraz nie masz na de mną kontroli - jego uśmiech natychmiast znikł, a u mnie się pojawił 

- Nie możesz wystąpić w tym i w żadnym innym wyścigu! - podniósł trochę ton, ja odwróciłam głowie w przeciwnym kierunku niż chłopak i zamknęłam oczy, nienawidzę jak ktoś na mnie krzyczy. Boje się wtedy, że go wkurzyłam nie na żarty i nie kontroluje się i, że może mnie skrzywdzić. Tak było 6 lat temu... Wkurzyłam nie właściwą osobę 

- Przepraszam - szepcze prawie nie słyszalnym, przerażonym głosem 

- Nie przepraszaj mnie. To ja powinienem przepraszać, nie powinienem się unosić. Masz prawo wystąpić w tych wyścigach tak jak każdy, a nie zgadzam się dlatego, że nie chce by coś Ci się stało. Przepraszam, że krzyknąłem. Nie chciałem Cię przestraszyć. - mówi Norbert znacznie spokojniejszym tonem i przytula mnie 

- Dlaczego się o mnie martwisz? - pytam wtulona w chłopaka, dlaczego ja czuje się w jego ramionach tak bezpiecznie? 

- Bo Cię polubiłem, wiesz zawsze trzymałem wszystkich na dystans by nie cierpieć gdy ich stracę. Do Ciebie miałem takie samo podejście, lecz już pierwszego dnia je zmieniłem - mówi spokojnym tonem, nie wypuszczając mnie z objęć - Dobrze, ale powiedz mi dlaczego przestałaś grać w piłkę? Co się stało? Chce dokończyć naszą rozmowę - wiedziałam, że w końcu sobie o tym przypomni 

- Tak jak mówiłam to długa historia i bardzo trudna dla mnie do opowiedzenia, bo widzisz po tym co się stało 6 lat temu zmieniłam się cała ja. Grałam wtedy w innej drużynie, w innym mieście, po treningu zostałam jeszcze by sobie pograć dla przyjemności, ze znajomymi i kompletnie obcymi osobami towarzyski mecz. Niestety nie wszyscy byli zadowoleni, że dziewczyna chce z nimi zagrać. Podczas meczu byłam cały czas faulowana przez jednego i tego samego chłopaka, za każdym razem gdy miałam piłkę on mnie atakował. Nie dlatego, że chciał odebrać mi piłkę, piłka go nie interesowała chciał sprawić mi ból i bym doznała kontuzji. Pod koniec meczu kostka strasznie mnie bolała, ale nie zeszłam z boiska, wręcz przeciwnie, znajomi przytrzymali chłopaka, który mnie faulował, a ja strzeliłam bramkę. Ta bramka zadecydowała o tym, że zespół w którym byłam wygrał mecz. Ten mecz zaliczam do tych które wspominam dobrze po mimo późniejszej kontuzji kostki. Do tej pory gdy trochę przesadzę z treningiem, spacerem, czy czymkolwiek odczuwam ból w kostce. Po meczu stałam przy budynku nagle podszedł do mnie ten sam chłopak który mnie faulował, krzycząc na mnie, że jestem głupia, że jestem dziwką, że dziewczyny nie powinny grać w piłkę i, że na pewno oszukiwałam. Następnie złapał mnie za szyje, a że za mną był budynek nie miałam jak się cofnąć, czy uciec. Nikt nie spodziewał się tego tym bardziej ja, przestraszyłam się i nie mogłam nic powiedzieć. On zaciskał uścisk na mojej szyj, a ja powoli traciłam przytomność... po chwili... - przerwałam, miałam już łzy w oczach, mój głos drżał i coraz bardziej się załamywał.  

- Ola, wszystko w porządku? - spytał Norbert troskliwym głosem i przytulił mnie jeszcze bardziej do siebie 

- Przepraszam staram się byś silna, ale zawsze gdy wrócę wspomnieniami do tamtego dnia wywołuje to u mnie taki stan - szepcze 

- Nie musisz byś silna. Rozumiem, że to wspomnienie jest dla Ciebie trudne i dziękuje, że odważyłaś się mi o nim opowiedzieć. - przyznam, że trochę mnie tym uspokoił 

Jeszcze przez chwile milczałam, przez ten czas usiedliśmy na ławce, Norbert mocno mnie przytulił do siebie, a ja tak wtulana w niego zaczęłam mówić dalej. 

- Po chwili jednak poluzował uścisk, a ja złapałam oddech, podniósł gwałtownie rękę i próbował mnie uderzyć. Na szczęście nie zrobił tego, bo znajomi którzy byli na bosku lub w pobliżu odciągnęli go o de mnie i zaczęli okładać go pięściami. Ja opadłam na ziemie i nie podnosiłam się przez dłuższy czas, nie płakałam. Patrzyłam w jeden punkt i nie odzywałam się nawet nie mrugałam. Chłopaki później mnie przyprowadzili do domu. Od tamtego dnia nie mogłam się przełamać i nie mogłam wejść na bosko. Tata mi pomógł się przełamać. Po tym wszystkim też boje się każdego obcego, a zwłaszcza jeśli to chłopak. Gdy podchodzi cofam się, nie pozwalam nikomu dotykać się na szyji, jestem bardziej strachliwa, gdy ktoś podnosi gwałtownie rękę lub wykona jakikolwiek inny gwałtowny ruch od razu czuje strach i odsuwam się od niego, a jeśli mam taką możliwość uciekam. Przestałam też ryzykować i staram się nikogo nie wkurzyć, bo boje się, że wkurzę kogoś na tyle, że nie będzie się kontrolował i zrobi mi krzywdę. Kilka dni po tym zdarzeniu pojawiły się koszmary senne, które pokazują mi wszystko od początku. Mam je do dziś, przezywam tą sytuacje od nowa prawie co noc i zawsze kończy się to moim obudzeniem się czasem w środku nocy i później nie mogę zasnąć, krzykiem i płaczem. - zamilkłam, Norbert też milczał 

Nie wiem czy bał się odezwać, czy nie wiedział co powiedzieć. Nie wiem ile tak siedzieliśmy w ciszy. Cały czas jestem wtulona w niego i jest cudownie. W jego ramionach czuje się bezpiecznie, tu jest tak miło, ciepło, niesamowicie, chce by nigdy mnie nie wypuszczał z ramion...  

Oczami Norberta: 

Gdy Ola skończyła mówić, nie miałem pojęcia co jej powiedzieć. Nie spodziewałem się, że przeżyła taki koszmar, ten kto jej to zrobił powinien ponieść o wiele gorszą kare. Jestem dupkiem, ale nigdy nie zrobił bym czegoś takiego dziewczynie. Ola nie zasłużyła na takie potraktowanie. Trzymałem ją tak w objęciach i nie chciałem puścić, jest taka drobniutka, delikatna, bezbronna, malutka, urocza, słodka, miła, przerażona. Chciałbym jej udowodnić, że nie pozwolę na jej krzywdę już nigdy więcej. Chce ją chronić przed takimi dupkami jak tan który ją skrzywdził. 

W końcu postanowiłem się odezwać... 

Ciąg dalszy nastąpi... 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top