7

Jak zwykle o 16 wybiegli na boisko, zaczynając rozgrzewke, na końcu szedł Mark razem z Judem. Kapitan wpatrywali sie w swoją prawą rękę.

-Drodzy państwa, do końca meczu pozostało 10 minut! A drużyna Kirikno prowadzi 5 do 0! Cóż za niesamowity mecz!- komentator darł się w niebogłosy- i kapitan zespołu szykuje kolejny zamach na bramkę! Czy tym razem Evans obroni strzał?!- Mark wpatrywał się w piłkę, która była coraz bliżej.

-Próżnia- krzyknął białowłosy napastnik wysyłając strzał prosto w ręce Marka.

-Oginsta Pięść!

-Tak! Obronił to! Wybił piłkę, ale...- białowłosy kolejny raz wyskoczył do góry przejmując piłkę i strzelając- Jest gol! 6:0 dla Kirkon! Ale kapitan Raimon się nie podnosi.

-Evans!- krzyknął Jude biegnąc w jego kierunku. Chłopak trzymał się za prawą dłoń

-Dasz radę?- spojrzał na niego niepewnie.

-Tak!- zacisnął pięść- Tym razem to wygramy!- krzyknął i ruszyli aby dołączyć do reszty.

Dziewczyny obserwowały trening Raimon. Nelly razem z Silvią rozmawiały o nowym ruchu Marka, za to Celia filmowała cały trening. Filmowanie treningów stało się ich zwyczajem. W ten sposób lepiej było im zobaczyć to co powinni dociągnąć, nad czym po pracować.

-Nina!- krzyknął Kevin, dziewczyna kiwneła głową- Smoczy Cios!- kopnął piłkę w górę. Dziewczyna wyskoczyła za piłką, jednak szybko spadła, lądując na nogach, a za nią piłka.

-Za wysoko!- krzyknęła do niego.

-Celia! Śledź grę!- krzyknęła na nią Nelly.

-Nie tylko my ją śledzimy- powiedziała opuszczając kamerę i patrząc na most nad boiskiem, za nią poszła pozostała dwójka.

-Mark próbował go namówić?

-Nie tylko on- powiedziała zrezygnowana rudowłosa- jednak on zostaje nie ugięty.

-Skoro nie gra... To po co przychodzi oglądać treningi.

-To jest dobre pytanie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top