20
-Dziękuje Tomaru- uśmiechneła sie do niego pełną wdzięczności- A ty Evans!- ruszyła na niego a chłopak zdezorientowany i lekko przerażony patrzył na jej wściekłą minę.
-Doskonała ingerencja- uśmiechnął się kiszo klepiąc go po ramieniu, chłopak pokiwał głową i spojrzał na drzewo rosnące przy bramie wjazdowej do szkoły. Mężczyzna poszedł za jego wzrokiem- więc to tak- mruknął.
-Nie wiem jak on to robi ale to coś niesamowitego- spojrzał na granatowłosego.
Był zafascynowany blondynem. On sam był nim zafascynowany. Niezwykły dzieciak. Każdy chyba tak sądzi. Blaze często codziennie praktycznie bywa u niego w knajpce, gdzie czasami rozmawia o stylu gry Raimon. Mógł oszukiwać ile chciał, że piłka jest dla niego niczym, jednak przed Kiszo, był inny, otwarty. Mężczyzna doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to co mówi jest dla chłopaka bardzo ważne. Dlatego też, często rozmawiali o Raimon. O napastnikach, dzisiaj powie mu o tym jak ważny będzie jutrzejszy mecz. O powołaniu reprezentacji. Mogą to zrobić, mogą osiągnąć niemożliwe. Jednakże w tej chwili potrzebują wsparcia. Jego wsparcia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top