Wypad Na Miasto
Pov.Tenko
Wyszliśmy z Vią z kwiaciarni i pierwsze co to udaliśmy się Ramen. To nasza ulubiona restauracja więc siedzieliśmy z dobrą godzinkę no szczególnie przesz to że Via jak na niska i szczupłą osobę je za trzech. Po godzinę w restauracji udaliśmy do sklepu zakupić jakiś alkohol oraz słonecznik czy inne chipsy i ruszyliśmy na widok gdzie znajdowały się trzy małe altanki.
Usiedliśmy pod jedną altaną i zaczęliśmy naszą małą prywatną imprezę. Siedzieliśmy tam z dobre cztery godziny i gadaliśmy na różne głupie tematy aż zeszliśmy na temat Touyi.
- Więc tak. Kochasz Touye ale boisz się mu to powiedzieć bo twierdzisz że taki ktoś jak on nawet by ma ciebie nie spluną. Tak?
- Tak, wiesz jak on wygląda. Jest bohaterem i to bardzo sławnym a ja zwykłym pracownikiem kwiaciarni, oczywiście dziwnym trafem jego rodziny. Jestem przegrywam.
Via wie że lubię się nad sobą trochę po użalać jak wypije trochę alkoholu i nigdy jej to nie przeszkadzało wręcz przeciwnie. Bo wtedy zawsze mam długi język.
- Touya...jak to powiedzieć. Jest sławny masz rację, ale nigdy się nie spojrzał na żadną dziewczynę. Jest miły i kulturalny bo go ciocia Rei tak nauczyła. Mam pomysł!
- Już się boję jaki. Gadaj!
- Zaproś go na jakąś kawę lub spacer. Tak bez żadnego powodu i nie musi to być randka.
- Odpada bo to w moim wykonaniu nie wyjdzie.
- Czemu?
- Ja osoba która ma słabe nerwy na zachowanie naszego ,,Inferno" ma go zaprosić na kawę i spokojnie z nim rozmawiać...beznadziejny pomysł Bronka.
- Nie beznadziejny tylko ty robisz z tego ogromy problem...jak ty tego nie zrobisz to Hawks ci uprzedzi...widziałam jak się patrzy na Touye i jak się do niego klei . Dlatego działaj Tenko, bo może być za późno.
- No dobra, zrobię to...chociaż będzie ciężko...
- Moja szkoła.
Rozmawialiśmy na ten temat jeszcze chwilę po czym zeszło smy na inny temat. Czyli ostatnio rodzinnego obiadu u Todorokich czyli u jej wujka Endeavora...
- Co ty dajesz!
- Mówię Ci Natsuo i Shoto zaczęli się kłócić nie wiem o co a Fuyumi nie wiedziała jak ich uspokoić. Wtedy pierwszy raz w życiu słyszałam jak cioteczka Rei krzyczy...nie odzywali się do końca. Wujaszek zaczął przepraszać mamę za całą akcję a ja siedziałam koło Touyi i się obaj zastanawialiśmy o co się tak darli na pół ulicy...
- To wesoło było. A wasza babcia Teka? Była?
- Była i ją również wujek przepraszał za tą akcje a ona stwierdziła że u rodzeństwa to normalne i nie ma za co przepraszać.
- Babunia tak powiedziała? Szok!
- Żebyś wiedział że szok i to duży.
Zazwyczaj pani Teka nie jest tak wyrozumiała. Raz miałem z nią do czynienia i nie chciałbym tego powtarzać.
Po cudnych czterech godzinach siedzenia na dupie uznaliśmy że najwyższy czas się ruszyć więc lekko się kołysząc sprzątnęli sky swój syf że stołu i ruszyliśmy pod ramię na miasto.
Był początek czerwca więc wieczór był bardzo przyjemny szliśmy sobie spacerkiem przez miasto i czuliśmy na sobie czyjś wzrok. Należał on do Hawksa który patrolował miasto i skupił swój kurzy wzrok na nas.
Vii się to nie spodobało ale nic nie mogła zrobić tylko próbować zabić go wzrokiem co też za dobrze jej nie wyszło. Idąc tak drogą wpadliśmy na jakąś wysoką osobę. Podnieśliśmy głowy do góry i ujrzeliśmy bohatera numer jeden Endeavoura. Będzie źle
- Przepraszamy i dobry wieczór.- Mniejsza o to że już po pierwszej w nocy.
- Dobry wieczór, nic się nie stało. A wy co o takiej godzinie tu robicie?
- Idziemy, nie widać? Czy już wujkowi wzrok pada?
- Bronka, nie mów tak, to twój wujek jest.
- Spokojnie Tenko, ona tak ma. Nie jeszcze dobrze widzę i doceniam widzę że za trzeźwa to nie jesteś.
- I co z tego? Dorosła jestem więc mogę se robić co chce Endeavour
- Bronka ja będę rozmawiać. Już idziemy do domu a to jest kawałek drogi stąd. Proszę się nie martwić.
- Rozumiem. Odprowadź ją do domu bo Mory (dop. Autorki: Enji tak mówi na Memory) będzie się martwić bardziej niż ja.
- Proszę mi zaufać, wróć cała i zdrowa a teraz przepraszam ale musimy już iść. Dobranoc.
- Dobranoc...
Potem ruszyliśmy w dalszą drogę do domu Vii, oczywiście po doradzę ją zjebałem że nie powinna tak się zwracać do wujka i nie chodzi o to że jest bohaterem tylko o to że do rodziny nawet tej znienawidzonej powinna się zwracać z szacunkiem a ona stwierdziła że marudzę jak jej matka.
Do końca drogi nie się nie odzywaliśmy do siebie tylko Via co jakiś czas się śmiała z czego, czego mi nie nie chciała powiedzieć.
Po pół godziny drogi Via była już w domu a ja ruszyłem w drogę do mojego mieszkania, które było dziesięć minut drogi stąd. A po drodze wpadłem na niego.
- Tenko, a co ty tu robisz o tej porze?
- Cześć Touya...wracam do domu
- Byłeś gdzieś?
- Z Vią trochę połaziliśmy i tyle...doprowadziłem ją i wracam. A ty patrol masz czy mnie śledzisz?
- Widać też że piłeś ale mniejsza. Nie śledzę cię tylko tak se łaziłem.
- Oczywiście...a tak na serio?
- Tak na serio to idę za wami od jakiejś godziny i nieźle se poradziłeś z moim ojcem. Ja bym się z nim droczył do upadłego.
- Musiałem bo Via mało co nie zaczęła z nim kłótni.
- Rozumiem. Odprowadzę cię.
I do tego momentu szliśmy razem do mojego skromnego mieszkanka. Touya całą drogę mnie rozśmieszał i zagadywał a ja słuchałem. Jest cudowny.
Kiedy byliśmy już pod moim blokiem postanowiłem położyć wszystko na jedną kartę tak jak radziła mi Via.
- Touya, masz dziś czas tak około 15?
- Mam, a co?
- Bo ja dziś kończę właśnie o 15 i tak się zastanawiałem czy nie chciałbyś pójść ze mną na jakąś kawę czy coś.
- Pewnie, czemu nie i tak mam zakaz chodzenia na patrole do końca miesiąca.
- Przecież wczoraj byłej na patrolu, więc czemu masz zakaz? - nie zapominajmy że jest już po pierwszej w nocy
- Miałem drobny wypadek związany z moim darem a potem przeszczep skóry lekarz kazał odpoczywać a ojciec wziął to na poważnie i dał mi oficjalny zakaz chodzenia do pracy.
Zapomniałem że jego dar jest bardzo niebezpieczny dla jego ciała...a może zaproszę go na noc do siebie i tak już wszytko postawiłem na jedną kartę.
- Rozumiem. Jest już bardzo późno i tak se pomyślałem czy może nie chciałbyś u mnie przekimać? Masz kawał drogi do domu więc...tak se pomyślałem...
- Pewnie, to jaki numer mieszkania.
Tak od razu. Po tym weszliśmy do mojego mieszkania a Touya był zachwycony jego skromny wyglądem i dużym metrażem...nie wiem czym się tu zachwycać ale skoro jemu się podobało to nie mam co nad tym myśleć.
----------------------To be continued-------------------
Rozdział ma 1089 bez notki
Będzie się działo w następnym rozdziale
Kolejny rozdział za tydzień
Bye-bye♥️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top