8.2"Skłamałabym, mówiąc, że to nie jest przyjemne"
Gorące promienie słońca muskają moją nagą skórę. Stopy delikatnie moczę w chłodnej wodzie jeziora. Wsłuchuję się w okrzyki zadowolenia i śmiechy chłopaków, którzy wygłupiają się wraz z dziewczynami w jeziorze. Zachowują się jak przerośnięte dzieci, jednak nie przeszkadza mi to. Jestem przyzwyczajona do wiecznego hałasu. W wielkim mieście na każdym zakręcie słychać silniki pojazdów, sygnalizację świetlną i rozmowy zabieganych ludzi. Jedyne co może to wyciszyć to muzyka, która jest włączona na maksymalną głośność w twoich słuchawkach. Często korzystam z tej opcji.
Zerkam znad oprawek okularów przeciwsłonecznych na Ashtona, który stoi kilka metrów ode mnie. Jest obrócony bokiem. Włosy przyklejają mu się do czoła, a usta ma wykrzywione w uśmiechu. Chwilę później wybucha śmiechem, a mięśnie na jego brzuchu się spinają. Subtelnie zagryzam wargę, czując, że w moim wnętrzu tworzy się pożar. Podniecenie uderza w moje ciało, powodując nieodpowiedni myśli. Zaciskam uda, hamując się. Ciągle się mu przypatruję, co zdecydowanie musiał poczuć, ponieważ odwrócił głowę w moją stronę i posłał oczko. Momentalnie spuściłam wzrok. Moje policzki oblały się rumieńcem.
Od piątkowego wieczoru zmieniło się kilka rzeczy między nami. Przede wszystkim nasza relacja stała się ściślejsza. Przez ostatnie cztery dni ciągle wymienialiśmy się wiadomościami, a nawet raz zdarzyło się przeprowadzić rozmowę przez telefon. Głównie to Ashton zaczynał konwersacje, aby odciągnąć moje myśli od Nowego Jorku i rzeczy z nim związanymi. Nie wypytywał, co się stało, więc jestem mu wdzięczna. Okazał wobec mnie bezinteresowną pomoc. Jest to miły gest z jego strony, którego nie zapomnę do końca życia.
I tak jak mi obiecał, nikomu nie pisnął słówka. Zachowuje się, jakby tamtego wieczoru nic się nie zdarzyło. Jednak nie czuję się z tym dobrze, ponieważ Mia jest mi najbliższa, a właściwie nie wie, co dzieje się w moim życiu. Ashton jako pierwszy i jedyny ma świadomość, że nie bez powodu tu przyjechałam na całe wakacje. Jestem w rozterce, której nie umiem rozstrzygnąć. Chciałabym jej powiedzieć o wszystkim, co mnie dręczy i wysłuchać rady, ale boję się, że może wygadać się wszystkim, mimo moich próśb. A tego nie chcę. Nie potrzebuję kolejnych osób do grona ludzi, którzy nienawidzą Deborah Mitchell. Wolę, żeby żyli z przekonaniem, że z własnej woli i chęci przyjechałam do babci. I tak, jest to samolubne, ale prawda woli o wiele bardziej niż kłamstwo. Nie chcę, żeby cierpieli, bo wiem, że to okropne uczucie i nie życzę go nawet największemu wrogowi.
- Chodź do nas - zaproponował Ashton, który przypłynął do mostka. Niestety, ale woda sięga mu częściowo tors, więc zasłania najlepsze widoki. Ściągam okulary, aby móc spojrzeć w jego oczy, które wpatrują się we mnie. Brązowy kolor jego tęczówek pochłania mnie.
- Nie umiem pływać - oznajmiłam. Poprawiłam swój strój kąpielowy, który jest jednoczęściowy w kolorze czerni, a na piersiach znajduje się biały napis Los Angeles. Pamiątka po jednym z moich pamiętnych obozów.
- Woda jest płytka - stwierdził chłopak. - Nie utopisz się.
- Chyba nie zauważyłeś, ale jestem od ciebie niższa o dobre dwadzieścia centymetrów, więc sięgałaby mi do szyi.
- Przesadzasz - zaśmiał się.
- Nie przesadzam - oburzyłam się. Zaczyna mnie powoli irytować, jednak zaciskam zęby, abym nie wybuchła. Jestem osobą drażliwą i naprawdę łatwo mnie doprowadzić do wzburzenia.
- A jak będę cię trzymał? - zasugerował, łapiąc swoimi dużymi dłońmi moje łydki. Temperatura jest ciała jest o kilka stopni niższa niż moja, czego skutkiem są dreszcze na moim kręgosłupie. Widzę, że na jego usta wpływa kąśliwy uśmiech. Przekręcam oczami udając, że mnie to nie rusza, chociaż w środku przeżywam istny huragan emocjonalny. Naprawdę ciężko przychodzi mi normalne funkcjonowanie, kiedy czuję jego dotyk. Jest wyjątkowy oraz pobudzający zmysły. Obawiam się, że w przyszłości może to wykorzystać wobec mnie.
- Nie ważne, ile argumentów użyjesz, nie przekonasz jej - wtrąciła się Mia, która posyła nam wesoły uśmiech. Jej włosy są spięte w kok, a jej twarz nie okrywa makijaż. Wygląda naprawdę ślicznie i szczerze zazdroszczę jej cery. Niestety, ja zmagam się z wieloma niedoskonałościami, więc codziennie muszę je zakrywać. To też kolejny powód, dla którego nie chcę się kąpać.
- Nie niszcz moich nadziei - poprosił. Zaciska delikatnie palce na moim ciele, powodując, że mój żołądek kurczy się do niemożliwie małych rozmiarów. Gorący żar ponownie uderza w mój organizm. Zagryzam wnętrze policzka, aby nie ukazać emocji, które targają moje wnętrze. Skłamałabym, mówiąc, że to nie jest przyjemne. Cholernie dobrze się czuję, gdy nasza skóra się styka ze sobą.
- Okej - wypaliłam. - Wejdę do tego pieprzonego jeziora - dodałam. Dwójka spotkała na mnie zszokowanym wzrokiem. Cóż, samą siebie też zszokowałam. Kieruję mną żądza jego przyjemnego dotyku.
Ściągnęłam z głowy słomiany kapelusz, który podkradłam babci. Odłożyłam go na delikatnie zmoczone deski. Usiadłam na brzegu pomostu, zatapiając nogi do kolan. Czuję, że moje serce mocno bije, wręcz uderzając w żebra. W mojej głowie zaczyna się kręcić, kiedy zdaję sobie sprawę, że będę zatopiona aż do szyi w wodzie. Ciężko nabieram powietrza w usta. Będę tego żałowała.
- Pomożesz mi? - poprosiłam Ashtona. On skinął głową, łapiąc dłońmi moje biodra. Kolejny dreszcz przyjemności przebiegł po moich plecach. Złapałam się rękoma jego ramion, które są spięte. Skóra pod moimi opuszkami jest miękka oraz napięta. Mocniej zaciskam palce na jego mięśniach.
Powoli zsuwam się do ciepłej wody. Ciągle jestem blisko chłopaka, którego oddech odbija się o moje obojczyki. Zaskoczona Mia podpływa do nas i również pomaga mi wejść do jeziora. Rękoma przytrzymuje moją talię, jednak jej dotyk nie wywiera na mnie żadnego wrażenia. Właściwie jest to zwyczajne zetknięcie, które nic nie znaczy.
- W porządku? - pyta czarnowłosa, kiedy palce u moich stóp dotykają piasku na dnie. Ashton ciągle mnie przytrzymuje, jakby bał się, że zaraz mogę się utopić. Sama nie jestem lepsza, ponieważ mocno wbijam palce w jego ramiona.
Zdziwienie ogarnia moje ciało, kiedy czuję, że ciecz sięga mi do ledwo przed piersi. Mały uśmiech wkrada się na moje usta.
- Boże Święty, zrobiłam to! - pisnęłam, zadowolona z siebie. Calum, Michael oraz Lauren podpłynęli w nasza stronę, zaciekawieni wydarzeniami. Zaśmiałam się, ciesząc się jak dziecko. Ashton również zaczął chichotać. Nie puszcza mojego ciała, więc czuję się bezpieczniej. Pomijam fakt, że moja skóra płonie pod jego dotykiem.
- CZY TO OZNACZA, ŻE MOŻEMY ZAGRAĆ W WODNĄ SIATKÓWKĘ?! - wykrzyczał Calum, jakbym spełniła jego dziecięce marzenia.
- Nie - odpowiedziałam, a jego twarz momentalnie posmutniała. - Żartuję, ale musimy podejść bliżej brzegu, bo inaczej nie gram - poinformowałam Caluma. Uśmiech znowu zagościł na jego twarzy. Cieszę się, że mogę spełnić jego małe cele, które dadzą mu trochę radości.
- Uwielbiam cię, kobieto - podpłynął brunet, zabierając mnie z rąk Ashtona. Cicho pisnęłam, kiedy nie czułam gruntu pod stopami. Dopiero potem odczułam brak ciepła, które biło od blondyna. Jednak nie sprzeczałam się, ponieważ nie chcę wyjść na desperatkę. Jesteśmy tylko znajomymi. Albo raczej chcę, żeby ta relacja zatrzymała się na tym poziomie.
~*~
Dochodzi godzina dwudziesta. Kilka minut temu opuściliśmy teren jeziora i kierujemy się w stronę swoich domów. Mia, Michael oraz Calum są pochłonięci rozmową na temat naszego meczu siatkówki. Wygrała drużyna Caluma, która składała się z Lauren oraz Ashtona. Ja wylądowałam w towarzystwie Michaela i Mii. Grało się nam naprawdę dobrze, mimo naszej przegranej dwa do czterech. Oczywiście nie obyło się bez wyzwisk wśród chłopaków oraz kłótni o punkty. Teraz Mia wraz z Michaelem oskarżają Caluma o oszustwo podczas ostatniego meczu, a on próbuje się bronić, że było inaczej. Nie wtrącam się, ponieważ siatkówki nigdy nie traktowałam poważnie i nie znam większości zasad.
Idę około dwóch metrów za nimi. Nie przysłuchuję się ich rozmowie. Kolejne dwa metry za mną idzie Ashton wraz z Lauren, którzy szepczą między sobą. Na ich twarzach widnieje powaga. W oczach kryje się niepokój, jednak nie ukazują tego. Jakby chcieli udawać, że wszystko jest w porządku, a wcale tak nie jest. Nie wtrącam się, ponieważ to nie moja sprawa, a poza tym nie jestem wystarczająco blisko z Ashtonem albo Lauren, żeby zwierzali mi się z problemów. Całkowicie ich rozumiem.
Pogrążam się we własnych myślach. Wspominam dzisiejszy dzień, a szczególnie momenty, kiedy uśmiechałam się. Dawno nie bawiłam się tak dobrze i poczułam, jakbym rozpoczęła nowy rozdział w swoim życiu. Dostałam czyste karty, które powinnam uzupełnić starannie i bez zbędnych błędów, czy plam. Nie chciałabym powtórki z przykrej rozrywki.
Myślę, że te wakacje mają duże szanse, aby stać się moimi ulubionymi. Mia i jej przyjaciele są naprawdę wspaniałymi osobami. Nigdy jeszcze nie spotkałam ludzi, którzy mieliby w sobie tyle serdeczności. Nie wiem, czym zasłużyłam sobie, aby móc z nimi dzielić swój czas, jednak jestem cholernie szczęśliwa, że mogę to robić.
- Myślisz o mnie, że się tak uśmiechasz? - zagadnął mnie Ashton. Odwracam głowę w jego stronę. Usta ma rozciągnięte w łobuzerskim uśmiechu, jednak w oczach zauważam nutkę niepokoju oraz smutku. Tym razem to ja się martwię o niego.
- Przejrzałeś mnie - odpowiedziałam. Zaśmiał się krótko, spuszczając delikatnie głowę w dół. Uśmiecham się przyjaźnie w jego stronę.
Ciężko mi patrzeć na niego, kiedy jest delikatnie podłamany. Iskierki w jego oczach gasną, a uśmiech przesiąka sztucznością. Jednak teraz jestem wyczulona na wszelkie, nieczyste zagrania i szybko zauważam takie rzeczy. Swoją perfekcyjną grą aktorską może oszukać każdego, oprócz mnie. Wiem, że powinnam go zapytać, czy wszystko w porządku, ale nie potrafię. Brakuje mi odwagi, żeby zadawać takie pytania wprost. Poza tym boję się, że mnie spławi i nasza ostatnio podbudowana relacja, legnie w gruzach. Nie chciałabym, aby te wszystkie wiadomości okazały się bezsensowne. Myślę, że do rozmowy o pewnych sprawach trzeba po prostu poczekać. Też nie jestem w stanie wyznać mu wszystkiego, co leży mi na sercu, więc sama nie będę na niego naciskać, ponieważ wiem, jak to jest. I wcale nie jest to przyjemne.
- Dobrze grasz w siatkówkę. Trenowałeś ją? - zadaje pytanie, aby przerwać tę niezręczną atmosferę, która między nami powstała. Chciałabym też odciągnąć jego myśli od tego bałaganu, dziejącego się (zapewne) w jego głowie.
- Nie, jednak lubię ten sport, więc często udzielałem się w nim za czasów liceum - powiedział, delikatnie wzruszając ramionami. - A ty coś trenujesz?
- Nie, sport to nie moja bajka - stwierdzam, cicho chichocząc. Ashton również stara się ukazać swoje rozbawienie, jednak widzę, że ciężko mu to przychodzi. Jego brak humoru oddziałuje na mnie. Cicho wzdycham, wyciągając telefon z torebki, którą mam przewieszoną przez ramię i wchodzę w chat. Uderzyła we mnie chwilowa odwaga, więc muszę ją wykorzystać.
Deborah Mitchell: Widzę, że coś jest nie tak
Komórka Ashtona wydaje krótki dźwięk. Marszczy brwi, spoglądając w moją stronę, jednak wyciąga urządzenie z tylnej kieszeni swoich spodenek.
Ashton Irwin: Nie chcę o tym rozmawiać
Deborah Mitchell: Nie każę ci o tym mówić, po prostu przestań przy mnie udawać, że wszystko jest okej, bo widzę, że nie jest okej
Deborah Mitchell: Może Mia, Calum i Michael mają klapki na oczach, ale nie ja
Deborah Mitchell: Proszę tylko, żebyś nie plótł mi głupot, bo umiem odróżnić prawdę od kłamstwa
Zagryzam wargę, kiedy klikam przycisk wyślij. Wiem, że może użyłam zbyt mocnych słów, jednak ból w klatce piersiowej kazał mi to napisać. Mam jedynie nadzieję, że nie odsunie się ode mnie przez te wiadomości, bo aktualnie jest drugą, najbliższą mi osobą i nie chcę go tracić. I tak, można stwierdzić, że to głupota uważając kogoś za bliską osobę, znając go nie dłużej niż kilka dni, ale taka jest prawda. Ashton ma w sobie coś, co kazało mojemu umysłowi mu zaufać, więc tak zrobiłam.
- Okej - mruknął po dłuższej chwili, od kiedy odczytał wiadomość. Posłała mu pokrzepiający uśmiech, chowając Smartphone'a znów do wnętrza swojej torby.
Między nami nastała krępująca cisza. Nie mieliśmy o czym porozmawiać. A może nie chcieliśmy?
Dostrzegam dom babci, który obejmują ostatnie promienie słońca. Szyby w oknach odbijają zachód, tworzący się na niebie. Nie dostrzegam babci na ogródku, więc domyślam się, że jest w środku domu, odpoczywając po całym dniu.
Cicho wzdycham na myśl, że zaraz będę musiała się pożegnać z moimi nowymi znajomymi. Naprawdę bardzo ich polubiłam i mogłabym z nimi przebywać bez minuty przerwy, ale oni mają do wypełniania obowiązki. Zresztą mnie również czeka zmywanie naczyń oraz przygotowanie prania.
- Idziesz już do domu? - zapytał Michael, kiedy zatrzymaliśmy się przed furtką na posesję babci.
- Tak - mruczę, zagryzając wnętrze policzka. Zaczęłam z każdym się żegnać krótkim objęciem oraz słowem do zobaczenia. Przy okazji wysłuchałam jęków Mii oraz Michaela, że zdecydowanie za mało poświęciłam im dzisiaj czasu i będą późnym wieczorem dzwonić, aby porozmawiać przez kamerkę. Cóż, ucieszyłam się, ponieważ nie będę się nudziła. Calum życzył mi jedynie dobrej nocy, a Lauren wspomniała znowu o malinach z ogrodu babci. A Ashton? Powiedział szeptem kilka słów, które spowodowały, że moje policzki przybrały czerwonego koloru:
- Odchodząc od tematu, który poruszyliśmy trzy minuty wcześniej, to chciałem ci powiedzieć, że zajebiście dobrze wyglądasz w stroju kąpielowym i mógłbym oglądać cię w nim codziennie.
Zostawcie komentarze i votes! ❤️
FajnaSosna xxx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top