7."Zwykłe rzeczy tworzą niezwykłe uczucia"
Minęła dwudziesta czwarta minuta po godzinie dwudziestej. Powolnym krokiem idę droga, która świeci pustkami. W moich uszach są słuchawki, z których wydobywa się głos wokalisty z zespołu Bring Me The Horizon. Moje dłonie jak zawsze spoczywają w kieszeniach bluzy. Napajam się spokojem oraz muzyką. Pozbawiam się myśli, skupiając się wyłącznie na tekście piosenki oraz wokalu. Wyłączam swój umysł, abym mogła odpocząć. Od kilku dni zalewają mnie wyrzuty sumienia. Boli mnie fakt, że zapomniałam o tym wspaniałym miejscu i porzuciłam najbliższych. Poświęciłam cenny czas na głupoty, które odbiły swoje piętno w teraźniejszości. Wszystko ułożyło się nie tak, jak powinno. Miałam trwać w życiu marzeń, podróżować i bawić się. Skończyłam na pośmiewisku oraz poważnych problemach finansowych. Tego wszystkiego nie byłoby, gdybym miała w sobie chociaż trochę zdrowego rozsądku. Naiwnie zaufałam osobom, którym nie powinnam. Gwarantowali mi wszystko, czego młoda dusza pragnie. Wystarczyło namówić rodziców na obóz, który mieścił się na cieplejszych częściach Stanów. Potem szło z górki. Odpowiednia osoba, miejsce oraz czas i miałam wszystko - chłopców szukających wrażeń, alkohol, papierosy oraz narkotyki. Z tego połączenia nie mogło wyniknąć nic innego niż noc wypełniona zabawą i niezapomnianymi wrażeniami. Było wspaniałe, jednak nie był to długi odcinek.
Wszystko runęło - moje życie towarzyskie, reputacja w szkole i pieniądze. Nie ma szybkiej ucieczki z tego dna. Właściwie nie wiem, czy jakakolwiek jest. Chyba trzeba to po prostu przetrwać i nie poddawać się. Bez walki nie ma efektów.
Zatrzymałam się na przystanku, gdzie kilka dni temu przywitałam wakacje. Usiadłam po turecku na ławce, z której odpryskuje farba i jest popisana markerami. Oparłam się o oparcie, przyglądając się zachodzącemu słońcu. Widok przysłaniają mi drzewa, jednak nie zwracam na to większej uwagi. Wdycham świeże powietrze, które nie zawiera najmniejszego zanieczyszczenia. Jest czyste, czego nie można powiedzieć o moim sumieniu. Nabrałam ochoty, żeby się rozpłakać z bezsilności. Nie jestem w stanie poradzić sobie z takimi błahymi sprawami jakimi są plotki oraz żarty na mój temat. Nie umiem się wszystkim przeciwstawić, aby zaprzestali tę gównianą zabawę moimi uczuciami. Wiem, że nie powinnam się przejmować i spławiać to, ale nie potrafię. Każdy kieruje te słowa prosto w moje wykończone serce. Nie zwracają uwagi na to, że sprawia mi to ból. Z każdym kolejnym ciosem jestem słabsza i słabsza. Zaczyna mi brakować siły. I mimo, że są wakacje i jestem oddalona od miasta - to dalej się dzieje. Ludziom nie znudziła się ta głupia gra. Codziennie dostaje wiadomości od nieznanych osób z przeróżnymi, okropnymi epitetami. Większość z nich usuwam, bo nie mogę na to patrzeć. Powoduje to jedynie kolejną dawkę cierpienia.
Poczułam gorącą łzę na policzku. Nie hamuję się. Może potrzebuję wylać z siebie tę gorycz, smutek i żal? Na pewno dobrym pomysłem nie jest trzymanie tego w sobie, ponieważ to wyżera. Powoli oraz boleśnie. Uwolnienie się od niektórych emocji jest najlepszą drogą do wolności psychicznej. I nikt mi temu nie zaprzeczy.
Nagle poczułam, że ktoś siada obok mnie. Pospiesznie wytarłam słoną ciecz z policzków i wyciągnęłam słuchawki z uszu. Pociągnęłam nosem, poprawiając swoje włosy.
I tak, obok mnie siedzi Ashton Pieprzona Perfekcja Irwin, a ja wyglądam co najmniej jak kupa gówna. Wstyd momentalnie oblał moje ciało, a ja nabrałam ochotę, żeby stąd uciec.
Nie chciałam, żeby ktokolwiek widział mnie w rozsypce.
- Czemu płaczesz? - zapytał delikatnym głosem. Skrzyżowałam nasze spojrzenia. W jego tęczówkach widzę troskę oraz zaniepokojenie. Siedzi przodem w moją stronę, również po turecku. Jego włosy są jak zawsze oklapnięte delikatnie na czole, a ramiona okryte jedynie naprawdę krótkim rękawkiem. Wygląda naprawdę dobrze, nawet z posmutniałym wyrazem twarzy.
- Co tu robisz? - również zapytałam. Mój głos jest ochrypnięty. Czuję, że moje powieki są wilgotne i dalej niekontrolowanie lecą spod nich łzy. Domyślam się, że mój makijaż rozmazał się. Jest mi jeszcze bardziej wstyd.
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie - rzucił, przybierając cwany uśmiech na twarzy. Pokręciłam głową. Nie wiem, co mam mu powiedzieć, bo właściwie nie mam pojęcia, czemu zaczęłam płakać.
Nastała chwila ciszy, której nie miałam odwagi przerwać. Zagryzam wnętrze policzka ze zdenerwowania. Nie chcę rozmawiać o sobie i swoich problemach. Nie lubię mówić o rzeczach, które dotyczą mnie.
Nagle stała się rzecz, której się w ogóle nie spodziewałam. Ashton się zbliżył do mnie i przytulił. Zwyczajnie w świeci objął moje roztrzęsione ciało. Drgnęłam. Wstrzymałam swój oddech, a mój brzuch zaatakowało dziwne mrowienie. Skóra, która ma kontakt z nim, płonie. Słowa uwiązały mi w gardle. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Chciałam wygłosić mu monolog, ale nie potrafiłam. Coś zatrzymywało zdania, które cisnęły się na mój język.
Patrzę przed siebie. Wdycham jego zapach i zaspokajam się jego dotykiem. Wszystko się we mnie uspokaja. Serce wraca do normalnego rytmu, a myśli kierują się w inną stronę. Dłonie przestają drgać, a łzy zaprzestały ozdabiać moje policzki.
Nieśmiało mocniej wtuliłam się w chłopaka. Rękoma uczepiłam się jego umięśnionego ramienia. Poczułam temperaturę jego ciała tuż pod opuszkami palców. Zacisnęłam dłonie na jego skórze. Zrobiłam to delikatnie, bojąc się, że zaraz się odsunie. Jednak tak się nie stało. Jeszcze mocniej mnie objął.
Tego potrzebowałam. Zwykłego, duchowego wsparcia. Nie musiałam wypowiadać żadnych słów, ani tłumaczyć się ze swoich czynów. Chciałam, aby ktoś powiedział te oklepane "będzie dobrze", chociaż się na to nie zapowiadało. Czasami banały okazują się najlepszym, co można podarować drugiemu człowiekowi. Zwykłe rzeczy tworzą niezwykłe uczucia.
- Lepiej? - mruknął, tuż obok mojego ucha. Jego głos jest głęboki, ociekający powagą. Uderzyło we mnie gorąco, ale nie dałam po sobie tego poznać. Jedynie kiwnęłam głową, ponieważ wiem, że moje słowa byłyby niewyraźne.
Jego ramiona są naprawdę wspaniałe. Są jak harmonia, której szukałam ostatnie miesiące. Wprawiają mnie w przyjemne ukojenie. Odrywam się od świata. Czuję się, jakbym uwolnił mnie spod ciężaru zła, które dźwigałam. Podał dłoń, abym mogła zaczerpnąć powietrza całymi płucami. I cholera, to brzmi nierealnie, ale tak jest. Praktycznie obca mi osoba pomogła więcej, niż rodzice, znający mnie od urodzenia. Ironia losu?
Teraz liczy się tylko i wyłącznie równowaga, wypełniająca najmniejsze komórki mojego ciała.
- Dziękuję - szepnęłam jedno słowo, ponieważ na tyle mnie tylko stać. Nie jestem w stanie wydusić z siebie więcej, kiedy zapach jego orzeźwiających perfum pieści moje nozdrza. Nie, kiedy znajdujemy się tak blisko siebie. Niebezpiecznie blisko.
- Wiem, że nie powinienem, ale...
- Nic nie mów, jest dobrze - przerwałam mu głosem, który nabrał mocniejszej barwy. Przymknęłam oczy, nabierając powietrza w płuca, abym mogła wypuścić je chwilę później z głośnym westchnieniem.
Nie obchodzi mnie teraz, czy to co robimy jest odpowiednie. Najważniejsze jest to, że jest obok mnie i wycisza moje złe demony. Nie pragnęłam niczego więcej, oprócz ich wyłączenia z moich myśli.
Nie mam pojęcia, ile czasu spędziliśmy w tej pozycji. Kilka sekund, minut, a może godzinę? Straciłam rachubę czasu. Ta intymna chwila pozbawiła mnie wszelkich zmysłów. Siedziałam, patrząc na zachodzące słońce i ciesząc się ciepłem drugiej osoby. Mogłabym tak spędzić całą noc, jednak w momencie zniknięcia pomarańczowej kuli za horyzontem, zerwał się nieprzyjemny wiatr. Targnęły mną dreszcze zimna, co Ashton zdecydowanie poczuł, ponieważ oderwał się od mojego ciała. Wraz z momentem utracenia uczucia tego dodatkowego ciepła, pojawiła się wewnętrzna pustka. Jakby ktoś wyciął kawałek mnie i wyrzucił. Zacięłam się na chwilę. Nic nie zrobiłam po tym, jak puścił moje ciało. Moje wnętrze wrzało z powodu jego braku, ale na zewnątrz nie ukazywałam nic. Byłam jak z kamienia.
- Ashton? - zaczęłam po dłuższej chwili ciszy. Odwróciłam głowę w jego stronę. Uniósł swoje tęczówki, aby spojrzeć na moją twarz. Widzę w jego oczach cień zakłopotania i niepewności. To co zrobiliśmy było...było naprawdę dziwne, ale pomocne dla mojej zranionej duszy. Słowo "dziękuję" to zdecydowanie za mało w tej sytuacji. Zrobił coś, czego innym brakowało odwagi, żeby chociażby ten pomysł przeszedł im przez głowę. - Możesz nie mówić o tym nikomu? Proszę - powiedziałam błagalnie. Nie chcę, żeby ktokolwiek wiedział, że moje problemy mnie przytłaczają i nie wytrzymuję ich ciężaru. Jest to dla mnie sprawa wstydliwa.
- Jak sobie życzysz - odpowiedział ,posyłając mi pokrzepiający uśmiech. Odwzajemniłam go, a moje serce mocniej zabiło. I nie ze stresu, czy wewnętrznego bólu. Przyspieszyło, bo zaznałam chwilowego szczęścia. Czegoś, co szukałam przez ostatnie pół roku i nie mogłam znaleźć nawet w najciemniejszych zakamarkach. Radość przyszła sama wtedy, kiedy najmniej się jej spodziewałam. - Odprowadzić cię? - zapytał, a w jego tonie głosu można wyczuć troskę.
- Tak - odparłam, podnosząc się powoli z ławki. Pociągam nosem, a palcami dotykam skóry pod oczami, która umazana jest eyelinerem oraz tuszem do rzęs. Zdaję sobie sprawę, że muszę wyglądać naprawdę okropnie. - Mój Boże, przepraszam za swój wygląd - wypalam, wycierając swoje policzki wierzchem dłoni. Mam ochotę zapaść się pod ziemię.
- Nic się nie stało - stwierdził, zaczynając wędrówkę w kierunku domu mojej babci. - Uznajmy, że to twój testowy makijaż na Halloween - zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam. Dobrze, że chociaż jego nie opuszcza poczucie humoru w takich sytuacjach.
Zaczęliśmy iść w ciszy. Nie wiedziałam, co mogę powiedzieć, ani o co mogę zapytać. Ciągle gryzłam się w język, ponieważ głupie słowa przychodziły mi na ślinę. Nie wiedziałam, jak po takiej sytuacji mogę rozpocząć konwersację. Była to chwila, które w życiu zawsze przeżywałam samotnie. Nikt mnie nie pocieszał, ani nie obejmował, kiedy spod moich powiek leciały litry łez. Wolałam, aby osoby trzecie nie ingerowały w moje zmartwienia, czy dylematy. Uważam, że tylko marnowaliby swój czas, a ja nie jestem warta najmniejszej minuty. Jednak dzisiaj coś się zmieniło. Czując obecność innej osoby, wszystko wydało mi się lżejsze. Jakby przejął połowę ciężaru na swoje barki, mimo że nawet mnie nie wysłuchał. Zwyczajnie siedział obok, pozwalając, abym się uspokoiła. To było miłe.
W końcu dotarliśmy pod dom, gdzie nie są zapalone żadne światła. Babcia wyszła do koleżanek na partyjkę w pokera i kilka kieliszków wytrawnego wina. Nie przeszkadza mi to, wręcz przeciwnie - mogę pozwolić sobie na kilka rzeczy, których w jej obecności nie odważyłabym się zrobić. Oczywiście co godzinę wysyłam kontrolnego SMS'a, że żyję i mam się dobrze. Cóż, moja babcia jest czasami nadopiekuńcza.
Nieśmiało ustałam naprzeciwko blondyna. Ciężko przełknęłam ślinę, zakładając ręce pod piersiami. Patrzę wprost na jego klatkę piersiową.
- Deborah, jeśli będziesz potrzebowała pomocy, wyżalić się, cokolwiek, możesz do mnie napisać - powiedział, przerywając ciszę, która była między nami. Zerknęłam na jego twarz. W jego oczach widzę szczerą chęć pomocy. Serce mi topnieje pod tym widokiem. - I nie zrób sobie krzywdy, okej? Wiem, że to może bezsensowne, bo znam cię tydzień, ale nie chcę, żeby coś ci się stało - dodał. Uśmiechnęłam się ciepło w jego stronę. Naprawdę nie wiem, co mam powiedzieć. W życiu nie zostałam otoczona takim zainteresowaniem. To, co mówi i robi przyprawia mnie o wzrost temperatury w ciele.
- Okej. I dziękuje - odezwałam się. - Do zobaczenia.
- Na razie.
Odeszłam w stronę wejścia. Moje serce jest rozpalone, a kąciki ust uniesione. Pozytywne emocje rozpierają mój organizm, a ja ich nie powstrzymuję. Cieszę się, że w końcu odczuwam coś innego niż wieczny stres, wewnętrzny koszmar oraz żal ściskający gardło. Wydaje się być to błahostką, ale dla mnie znaczy naprawdę wiele. To kolejny krok, aby wrócić do równowagi życiowej i zapomnieć o przeszłości. Chciałabym znowu żyć normalnie, jak każda nastolatka. Pokonałam pierwsze koty za płoty. I to był najważniejszy punkt, żeby ruszyć dalej. Czeka mnie długa droga, jednak wiem, że będzie warto ją przebyć.
Otwieram drzwi, ale przed wejściem do środka ostatni raz rzucam okiem na ulicę. Nasze spojrzenia znowu się łączą. Czuję dziwny prąd przechodzący moje ciało. Chłopak się uśmiecha, a potem szybko odwraca i odchodzi. Cicho wzdycham, wchodząc do wnętrza domu.
Posiada naprawdę wspaniały uśmiech.
Zostawcie komentarze i votes! <3
FajnaSosna xxx
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top